26. Niedziela zwykła (C)

publikacja 13.09.2016 11:00

Sześć homilii

Życie pełne konsekwencji

ks. Leszek Smoliński

Młoda matka spodziewa się trzeciego dziecka. Zarówno mąż jak i teściowa, u których mieszka, domagają się stanowczo, by je usunęła. Pewnej nocy ma sen. Widzi piękne dziecko biegnące do niej z wyciągniętymi rączkami i wołające: „Mamusiu, nie zabijaj mnie”. Budzi się, nie może już zasnąć do rana. Wie, ze to nie jest zwykły sen, to wezwanie sumienia. Upływa jednak kilka dni. Idzie do lekarza. Mimo tak wyraźnego upomnienia, ulega presji otoczenia. Taka bezradność boli i zastanawia. Do zaślepionego człowieka nic nie dociera.

Podobnie nic nie docierało w czasie ziemskiego życia do ewangelicznego bogacza, „który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień ucztował wystawnie”. Natomiast przed pałacem bogacza „leżał żebrak pokryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza. A także psy przychodziły i lizały jego wrzody”. Ta opowieść Jezusa dotyka ważnego problemu: nasze życie doczesne jest konsekwencją naszych ziemskich wyborów. Doskonałe streszczenie tej prawdy zawiera stara łacińska maksyma, która uczy, że „każdy jest kowalem swojego losu”.

Warto zastanowić się, na czym polegał grzech bogacza? Nie wystarczy powiedzieć, że był złym człowiekiem, bo Jezus nic o tym nie mówi. Nie wspomina również o tym, że bogacz dręczył fizycznie Łazarza, że mu dokuczał, że z niego kpił, że go obrażał. Nic z tych rzeczy. Bogacz nie dostrzegał Łazarza, bo przed swoimi oczyma miał parawan bogactwa, który uczynił go ślepym, nieczułym i obojętnym na los potrzebującego. Dopiero w otchłani „podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie”. Dopiero tam „podniósł oczy”, „ujrzał”, ale tym razem „z daleka”. I było już na to zdecydowanie za późno.

Dopiero cierpienie przypomniało bogaczowi o pięciu braciach, którzy dalej ucztują i bawią się. Jednak słyszy odpowiedź: „niemożliwe”. Nawet gdyby posłać im ducha zmarłego, nic to nie pomoże. I w tym momencie: Abraham mówi: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają”. Mają po prostu słowo Boże – w Nim jest wszystko zawarte. To w tej sytuacji jedyny i właściwy drogowskaz. Pośmiertny los bogacza i Łazarza nie jest jakąś zemstą czy karą Bożą, lecz naturalną konsekwencją stylu i kierunku życia. Kto inwestował tylko w doczesność i dobra materialne, musi się zadowolić tym, co one oferują, a więc tymczasowością i śmiertelnością. Kto natomiast nie mógł polegać jedynie na sobie i swym stanie posiadania, nauczył się polegać na Bogu i zainwestował w ten sposób w życie wieczne.

Wokół nas jest wielu potrzebujących. Nieraz może nas to przerażać. Ale częściej zobojętnia, zamyka nasze oczy i serce. Dlatego kiedy tłumaczymy się sami przed sobą, że nie jesteśmy w stanie zaradzić potrzebom wszystkich łazarzy, musimy nieustannie zwracać swój wzrok ku Chrystusowi. To On będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubogacić swoim ubóstwem. Jezus przypomina nam, że musimy nieustannie otwierać swoje oczy na potrzeby i cierpienia braci oraz rozwijać w sobie dar roztropności. Wszystko po to, by mieć świadomość tego, po co żyjemy i stawać się darem dla innych.

Bogactwo w życiu, czy w duchu?

Piotr Blachowski

Chwila śmierci przyjdzie na każdego, a po śmierci nie będzie już żadnych podziałów na bogatych i biednych, na „wierzących” i „niewierzących”. Wszyscy staniemy przed Sędzią Sprawiedliwym. Trzeba liczyć się z cierpieniem po śmierci. Brak miłosierdzia na ziemi obróci się przeciwko niemiłosiernym.

Właśnie to mamy w sumieniu rozważyć, słuchając dzisiejszych czytań. Czym jest bieda i cierpienie? Po ludzku rzecz biorąc, można tylko marzyć, by nigdy nas nie dotknęły, ale często to właśnie one skłaniają do starań o lepsze dobra i do pokładania nadziei w Bogu. Staramy się nie widzieć ludzi grzebiących w śmietnikach, śpiących na dworcu, żebrzących, a jeśli już zauważamy, to jest to dla nas proza życia. Traktujemy tych ludzi jako folklor, obraz codzienny, wręcz jako przykład nieporadności życiowej. Ale to nie tak, oni również mieli swoje marzenia, swój plan życia; teraz są biedni materialnie, ale czy również duchowo?

Dzisiejsze czytania, wbrew pozorom, nie traktują o grupach społecznych, bogatych, biednych czy średnich. Podstawą do rozważania czytań jest problem naszych działań podczas wędrówki na ziemi, naszych postaw, jakie prezentujemy, obojętnie czy w sposób naturalny, czy wymuszony sytuacją, okolicznością. Chodzi tu o to, by nasze życie i nasze postawy kierunkowały nas i wszystkich obok nas na drogę zbawienia. Jak to słusznie zauważa święty Paweł pisząc do Tymoteusza: „Ty natomiast, o człowiecze Boży, uciekaj od tego rodzaju rzeczy, a podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością! Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i [o nim] złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków.” (1Tm 6,11-12).

W zasadzie głównym tematem ewangelicznym jest dzisiaj wiara w przekazy. To, co nam przekazuje Pismo Święte, a potem kapłani w kazaniach, dotyczy nas wszystkich, naszego  życia doczesnego i wiecznego. Słuchając ich, nierzadko mamy wrażenie, iż słowa padające z ambony nas nie dotyczą. A jednak, jeśli słowa te przetrawimy, zrozumiemy, że każde słowo wypowiadane podczas Liturgii Słowa przeznaczone jest dla każdego z nas osobiście, tyle, że czasami zakiełkuje ono od razu, a czasami – jak nasiono – przeleży do momentu zaistnienia właściwej sytuacji i okazji, by narodzić się jako słowo zbawcze.

Jezu Chryste, pomóż nam widzieć Ciebie w każdym z nas. Daj nam łaskę Ducha Świętego, byśmy zrozumieli, dokąd zmierzamy i jak mamy postrzegać naszych bliźnich.

Sami nie wyliżemy się z ran

Augustyn Pelanowski OSPPE

Pewien szczegół w tej przypowieści budził we mnie ogromną ciekawość, zawsze ilekroć ją czytałem. Dlaczego bogacz, będąc pogrążony w piekle, najbardziej cierpiał ból w języku? Prosił bowiem Abrahama o to, by Łazarz koniuszkiem palca złagodził właśnie język! Dlaczego język był najdotkliwiej ukarany? I jaki ma to związek z językami psów, które lizały rany Łazarza, by wyleczyć go z bólu. To wyrafinowana aluzja rabiniczna. W Biblii, choć pies jest zwierzęciem nieczystym, występuje czasem jako symbol kapłańskiej posługi słowa. Izajasz, ganiąc pasterzy Jerozolimy, nazywa ich niemymi psami niezdolnymi do szczekania (Iz 56, 10-11).

Za Tobiaszem i Rafałem podąża pies, jako symbol wyjątkowo uzdrawiającej mowy Archanioła! Szczekanie to nawoływanie ostrzegające przed złem, a lizanie ran to posługa słowa nie tylko miłosierna, ale i pełna delikatnej mądrości. Sami „nie wyliżemy się z ran”, które zadały nam nasze grzechy. Potrzebujemy kogoś, kto jest delikatny, dlatego, ponieważ sam wie, co to znaczy być grzesznikiem. Święty Piotr pisze, że człowiek pogrążony w nałogach jest jak pies, który wraca do swych wymiocin i je znowu zlizuje. Gedeon jednak wybrał do walki 300 mężczyzn, którzy lizali wodę potoku Charod jak psy – wybrał ludzi, którzy mieli o swym „pieskim żywocie” więcej niż skromne wyobrażenie. Ci, którzy nie mają wątpliwości, że są najgorsi, najlepiej nadają się do duchowej walki. Gdy się doświadczy poniżających grzechów i otrzyma przebaczenie Boga, można stać się niezwykle wyrozumiałym i miłosiernym.

Bogacz cierpiał w języku, ponieważ nigdy nie powiedział żadnego słowa do Łazarza. Bieda Łazarza niekoniecznie była nędzą fizyczną, zdaje się, że chodzi o inne ubóstwo. Wokół nas jest wiele „biednych” ludzi, którzy nie przymierają głodem. Są biedni, gdyż są zranieni w sumieniu, pełni wrzodów jątrzących się wspomnień. Łazarz nie ukrywał swych ran, zdaje się, że jest to zobrazowanie sytuacji, jaka zachodzi w konfesjonale. Zabrzmi to może wulgarnie, ale gdy siedzę w konfesjonale, mam wrażenie, że jestem jak pies w budzie, ale nie po to, by każdy tę budkę omijał, lecz by każdy do niej śpieszył.

Wielu komentatorów zwracało uwagę na znamienną różnicę między dwoma bohaterami przypowieści: tylko jeden z nich nosi imię, drugi jest anonimowy. Pośród ludzi to zawsze ludzie bogaci, celebryci są powszechnie znani, natomiast ubodzy pozostają bezimienni. Dlaczego więc w tej przypowieści jest odwrotnie? Bóg zna po imieniu najskromniejszych i nie chce znać tych, którzy są pyszni z jakiegokolwiek powodu. Do Mojżesza, który był najskromniejszym z ówczesnych ludzi, Bóg mówił: „znam cię po imieniu”, a do zarozumiałych sług, którzy uzdrawiali, egzorcyzmowali i ewangelizowali, lecz to wszystko czynili, by uczynić się wielkimi, Pan powiedział: „nigdy was nie znałem!”.

Bogacze i Łazarze

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Zastanawiające. Bóg nie poprawił za życia doli Łazarza ani nie ukarał bogacza, dopóki ten żył. Odpłata jest po śmierci, dlatego wielu zwodzi pozorna bezkarność losu. Zastanawiamy się też, z jakiego powodu Łazarz zasłużył na przebywanie w komfortowych eschatologicznych warunkach? Przecież nic dobrego nie uczynił, a jedynie znosił odrzucenie, owrzodzenie, pożądanie odpadków ze stołu bogacza, wylizywanie się z ran i pozostawanie przy bramie. Jezus wymienia owych pięć nieszczęść nieprzypadkowo, gdyż również bogacz miał pięciu braci. Pięć to liczba wymowna dla żydów, ponieważ symbolizuje pełnię Tory, czyli pełnię wierności przykazaniom Boga. Taka zbieżność nie może być pominięta. Łazarz żył pogodzony ze swymi pięcioma nieszczęściami. Torą, czyli wypełnieniem Prawa, przykazań, było dla niego znoszenie udręczenia bez słowa skargi. Natomiast przykazaniami bogacza była rodzina i jej dobrobyt. Nawet z piekła zamartwiał się o ich pośmiertny komfort. Poza tym zawsze wiedział najlepiej, co inni powinni uczynić. Nawet z piekła dyktuje Abrahamowi, co powinien robić. Wyuczone w życiu postawy pozostają po śmierci na wieki. Kto potrafił tylko rządzić i dyktować innym, co mają zrobić, nie za bardzo zmieści się w niebie, gdzie szczęściem jest posłuszeństwo Bogu. Kto zaś za życia nauczył się znosić posłusznie niedolę, posłusznie zniesie też wieczną rozkosz! Zgodzić się na twardy los i nie oskarżyć o to Boga to potężna zasługa w oczach Wszechmogącego.

Z drugiej strony nie wspomóc nieszczęśnika, mimo nadmiaru bogactw, przekreśla szanse na zbawienie, choćby się nie popełniło przerażających zbrodni. Bogacz za życia nie popełnił żadnego wyraźnego grzechu. Nie był ani cudzołożnikiem, ani mordercą, ani kłamcą, ani bluźniercą. Po prostu świetnie się bawił i nie dopuszczał do siebie widoku cierpienia. Łazarz ciągle przebywał za bramą. Niektórzy ludzie nie znoszą widoku biedaków, nieszczęśników, okaleczonych, żebraków, a nawet starców. Nie dopuszczamy do siebie tych ludzi, którzy ujawniają w nas uczucia, potrzeby oraz powinności, które zaniedbujemy i ich się wypieramy. Są ludzie, którzy boją się być kochani i dlatego „za bramą” trzymają tych, którzy mogliby w nich ujawnić łaknienie miłości. Są tacy, którzy lękają się widoku kogoś chorego lub okaleczonego, bo chcą się zawsze cieszyć zdrowiem i ono jest ich idolem. Są tacy, którzy wstydzą się swojej matki czy ojca, ponieważ rodzice są zniedołężniali i prości. Przyznać się do nich oznacza dla nich stracić prestiż albo uznać w sobie kogoś, kto też potrzebuje pomocy. Bogacz dopiero w piekle po raz pierwszy prosi o pomoc, ale jest już za późno. Być może Łazarze istnieją dlatego na świecie, by być szansą dla bogaczy, by nie stoczyli się do piekła? Być może Bóg dlatego pozwala na tyle nieszczęść na świecie, abyśmy mogli okazywać serce pełne współczucia i realnego wsparcia.

Widzieć poza pieniądz

 

ks. Jan Waliczek

Konieczności dysponowania pewnymi dobrami materialnymi nie sposób kwestionować. Od ich posiadania zależy poziom stopy życiowej, poczucie materialnego zabezpieczenia na chwilę obecną i na przyszłość. Bez nich też trudno wyobrazić sobie możliwość rozwoju intelektualnego i kulturalnego. Postęp cywilizacyjny, społeczny i gospodarczy dyktuje państwom, narodom, a także pojedynczemu człowiekowi energiczne zdobywanie pieniędzy, a funkcjonowanie systemów bankowych i giełdowych urasta do rangi ogólnoświatowego przemysłu.

Zasoby materialne, otwierając wiele szans, równocześnie niosą ze sobą wiele niebezpieczeństw. Sygnalizuje je Słowo Boże dzisiejszej niedzieli. Porok Amosa kreśli obraz ludzi, którzy posiadają bardzo wiele. Są beztroscy, leniwi, rozbawieni. Konsumpcja interesuje ich dużo bardziej niż moralna i religijna kondycja narodu. Podobny obraz ukazuje Pan Jezus w przypowieści o Łazarzu. Mówi o bogatym człowieku, bawiącym się, ucztującym i nie zwracającym uwagi na leżącego przed jego pałacem głodnego, chorego żebraka.

Ludzie przyjmujący podobny styl życia absolutyzują swój stan posiadania i w ten sposób niemal go ubóstwiają. To zaś niejednokrotnie przesłania im Pana Boga, który jest dawcą wszelkiego dobra, także materialnego. Tracąc z oczu Boga, tracą też swoje człowieczeństwo, które może się rozwijać tylko w relacji do Boga. Zapatrzeni w pieniądz, stają się jego niewolnikami do tego stopnia, że nie potrafią dzielić się nim z potrzebującymi. Skrajny materializm praktyczny odbiera im wrażliwość na wartości duchowe, a w konsekwencji zamyka ich na przyjęcie zbawienia wiecznego. Prorok Amos ostrzega: „Dlatego teraz poprowadzę ich na czele wygnańców...”. A Jezus twierdzi, że bogacz po śmierci w Otchłani cierpi męki, z których nigdy nie będzie wybawiony.

Dystans i wewnętrzna wolność wobec dóbr materialnych, uczciwe ich zdobywanie, dzielenie się nimi to istotne przesłanie Objawienia. Stoi ono u podstaw sprawiedliwości społecznej, chroniąc człowieka zarówno przed ubóstwianiem majątku, jak i przed nędzą czy biedą. Wszędzie, gdzie panuje nierówność społeczna, chwieją się postawy moralne związane ze stosunkiem do dóbr materialnych.

Trzeba głośno wołać o respektowanie zasad etycznych i ewangelicznych w świecie biznesu i finansów. Chodzi nie tylko o ład w tej dziedzinie i nie tylko o sprawiedliwość społeczną, ale przede wszystkim o osiągnięcie dobra ostatecznego i wiecznego, jakim jest zbawienie. Ono zaś, jak wynika z przypowieści Chrystusa, może być łatwo zaprzepaszczone przez tych, którym horyzonty życia wyznacza pieniądz.

Wszystkim ludziom interesu i drobnym ciułaczom grosza potrzeba Pawłowego pouczenia: „Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne...”. Droga życia wytyczona takimi wartościami pozwala spojrzeć dalej niż tylko do granic wyznaczonych przez pieniądz i uczy właściwego dystansu do niego. Zmarły w roku 1998 ks. prałat Franciszek Grudniok napisał w testamencie: „Bogu dzięki – nie muszę nikomu przekazywać dóbr materialnych, bo ich nigdy nie gromadziłem i nie przywiązywałem do nich wagi. Resztę, co mi pozostało, przekazałem parafii w duchu tradycji, kiedy przechodziłem na emeryturę. Mój Bóg i wszystko moje”.

Realizm wieczności nieskończenie przewyższa realność tego, co gromadzimy w doczesności.

 

Napomnienie i zachęta

 

Ks. Tomasz Horak

Umarł bogacz i został pogrzebany. W Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza... - Jezus ostro odmalował los beztroskiego bogacza. Prorok Amos (osiem wieków wcześniej) pokpiwa z hulaków, widzi ich tragiczny koniec, a przecie nie lituje się nad nimi. A czy my przejmujemy się zbytnio następstwami lekkomyślnego postępowania co niektórych? ”Nie wiedział, czym się to skończy?” - kwitujemy skutki ich poczynań. Pół biedy, jeśli tylko głupich. Gorzej, jeśli złych i przewrotnych. Jezusowe ostrzeżenie ”to się źle skończy” sięga wieczności. I jest tam jeszcze inna ważna myśl: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Nikt nie może się usprawiedliwiać, jakoby nie wiedział, gdzie przebiega granica pomiędzy dobrem i złem. ”Mojżesz” - to Dziesięcioro Przykazań wskazujących tę granicę. ”Prorocy” - to przebogaty skarbiec nauki sprawiedliwości, społecznego współżycia i religijnej motywacji postępowania. Perspektywa wieczności i krótkie ucięcie sprawy znajomości zasad moralnych jest dla nas wyzwaniem. Nieraz trudnym wyzwaniem.

Dlatego potrzebujemy napomnień. Na tym zresztą zasadza się ludzka pedagogika. Rodzice napominają dziecko na różne sposoby, stosownie do wieku i okoliczności. Napominają nauczyciele. Napominają kaznodzieje. Napominają policjanci. Napominają poeci. I wiemy, jakie bywają skutki tych napomnień - potrafimy lekceważyć nawet najbardziej oczywiste. Na szczęście nie zawsze. Wystarczy jednak raz nie posłuchać, by przekreślić całe lata dobrego życia. Dlatego dobrze, że nas napominają. Zła to pedagogika, która rezygnuje z napomnień wspartych karceniem. Może dlatego obserwujemy tyle wychowawczych niepowodzeń, że uwierzyliśmy w racje metod wyłącznie pozytywnych? Doświadczenie wieków to pedagogika Dekalogu, w którym zwięzły zakaz stwarza czytelną barierę. Potrzebujemy zakazów i napomnień, choć nie bardzo je lubimy. Dlatego tyle sprzeciwu wobec głosu Kościoła. Stąd biorą się niewybredne komentarze wobec nauczania papieskiego. Stąd kwestionowanie głosu biskupów. Stąd niechęć wobec kaznodziejów czy spowiedników stawiających wymagania.

Apostoł Paweł zachęca Tymoteusza i nas: Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością! Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne - do niego zostałeś powołany. Apostoł zachęca, wzywa, nakłania. Ewangelia zawiera wiele ostrzeżeń - padają one z ust samego Jezusa, są formułowane także przez Apostołów. Ale Ewangelia to przede wszystkim świat wartości, ku którym Jezus prowadzi. Dlatego listy Apostołów pełne są wskazówek, rad, zachęt. To pedagogika wezwania do wolności. ”Jeśli chcesz” - czasem właśnie tymi słowami Jezus zwracał się do kogoś. A zawsze czekał na wolną decyzję. Także wtedy, gdy ostrzegał. Czeka i dziś na odpowiedź każdego i każdej z nas.

Być chrześcijaninem, to pójść za wezwaniem Jezusa. Mimo swojej słabości. Wziąć do serca Jego napomnienia i ostrzeżenia. Przyjąć za swój system wartości zawarty w Ewangelii. Zobaczyć odpowiedzialność za życie w perspektywie wieczności. I z Ewangelią w sercu, jak z przewodnikiem po obcej krainie, iść przez życie. Sił nie braknie - mimo naszej słabości. Naszą siłą jest Jego niepojęta obecność.