1. Niedziela Wielkiego Postu (A)

publikacja 28.02.2017 21:22

Siedem homilii

W świecie pokus

ks. Leszek Smoliński

Żaden człowiek nie jest wolny od pokus, nawet Jezus Chrystus. W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, Jezus wychodzi na pustynię, gdzie zostaje kuszony przez diabła. Potrójne kuszenie Jezusa na pustyni ostrzega nas przed pokusami, a jednocześnie pokazuje, jak bardzo niebezpieczne jest uleganie złu.

Człowiek każdego wieku, czasu, nieustannie narażony jest na pokusy. Pokusa jest to zachęta do zła, która pochodzi od wewnątrz albo z zewnątrz. Św. Augustyn wyróżnia tu trzy etapy: podsunięcie pokusy, upodobanie i dozwolenie. Dochodzi do tego, gdy z pełną świadomością wybieramy zło. Istnieją pokusy natrętne, wciąż wracające, pokusy gwałtowne i ukryte. W przypadku pokusy ukrytej człowiek nie zauważa, że jest kuszony. Istnieją też pokusy zwodnicze, gdy zło jest nam podsuwane w charakterze dobra. Źródła ich należy upatrywać w istniejącej w nas pożądliwości ciała, w działaniu szatana oraz w naszych relacjach ze światem, z ludźmi.

Nasze życie wypełnione jest różnymi „atrakcjami”, z których chętnie korzystamy dla własnych przyjemności. Oferują one zadowolenie, satysfakcję i szczęście, zastępując szarą, smutną rzeczywistość. Współczesne przynęty pojawiają się zawsze w odpowiednim czasie. Subtelnie wykorzystują nasze dobre chęci i głębokie pragnienia. Dyskretnie odsuwają od Boga. Przez to zazwyczaj mamy skłonności do złego postępowania i nieuczciwości. Coraz trudniej dokonać nam właściwego wyboru. W pośpiechu popełniamy wiele błędów, najczęściej przy tym krzywdząc samego siebie, Boga i najbliższych.

Kuszenie jest sposobem wyboru i wolności oraz decyzji ludzkiej woli. Jak to Chrystusowe na pustyni, może się przydarzyć każdemu. Musi zatem być czas na słowo przepraszam wobec Boga i człowieka. Takim znakiem i zbawczym wydarzeniem, które może odmienić oblicze naszej szarej codzienności jest Wielki Post. W tym czasie powinniśmy wybrać się razem z Jezusem na pustynię naszego serca, aby usunąć niepotrzebny chwast, jakim jest zło ukryte pomiędzy niedostrzegalnym dobrem. Oby każdemu z nas udało się wygrać ze złem, gdy będzie czaić się w naszym kierunku pod pozorem prawdy, piękna czy dobra.

Kuszenie Chrystusa, o którym pisze ewangelista Mateusz, przypomina kuszenie pierwszych ludzi, w rezultacie którego odrzucili oni wolę Boga. Jezus, nowy Adam, okazuje się jednak całkowicie posłuszny Ojcu. W swoich odpowiedziach na pokusy Jezus odwołuje się do tekstów biblijnych związanych z pobytem Izraela na pustyni. Diabeł ukazał Jezusowi łatwy sposób odegrania roli Mesjasza, przeciwny jednak Bożemu zamysłowi. Chrystus odrzucił drogę proponowaną przez szatana. To wezwanie dla każdego z nas, aby w chwilach trudnych uciekać się do Jezusa i szukać oparcia w słowie Bożym.

Nie zniechęcajmy się upadkami, albowiem wszystko jest możliwe dla tego, który zaufał Bogu i powierzył Mu swoje życie. Świadomi własnych słabości i pychy, która wciąż „czyha u wrót naszego serca” i uniemożliwia duchowy rozwój, zwróćmy się do Boga z pokornym wołaniem: „Zmiłuj się, Panie, bo jesteśmy grzeszni”. Niech te słowa przenikną naszą wielkopostną drogę zmierzającą w kierunku wielkanocnym.

Korzystać z okazji, iść do przodu

Piotr Blachowski

Czy mamy skrupuły, wykorzystując każdą nadarzającą się okazję? Przecież to miłe, gdy proponują zaszczyty, awanse, lepsze zarobki i środki komunikacji, nie tylko drogowej, ale także ze światem. Przecież to wspaniałe, gdy można mieć więcej, coraz więcej. A że nie zawsze to legalne, że kosztem innych? Kto by się tym przejmował? Przecież życie na ziemi trwa tak krótko, że „grzechem” by było tego nie wykorzystać –  prawda?

Czy Adam i Ewa, nasi prarodzice, nie myśleli podobnie? Oni tylko chcieli zasmakować owocu z drzewa wiadomości. A ten, który to proponował, działając przebiegle, oferował im wiedzę, mądrość, smak i przyjemność, bo nie mógł powiedzieć wprost – zerwijcie. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł.” (Rdz 3,6). Pokusa stania się mądrzejszym, równym Bogu, podziałała na emocje tych dwojga tak niesamowicie, że dali upust swoim żądzom.

Ile do nas dociera takich pokus? A my jesteśmy tak bardzo podatni na sugestie, że nie zauważamy niebezpieczeństw, bylebyśmy tylko mogli zaspokoić swoje pragnienia, nie te ważne, lecz te podszeptywane nam przez tego, którego zadaniem nie jest zmusić nas do grzechu, ale tak wpłynąć na nas, byśmy sami z własnej nieprzymuszonej woli grzech popełnili. Kusiciel działa w sposób tak wysoce wyrafinowany, że nasze czyny określamy jako realizację własnych myśli i zamiarów, bo właśnie tak to ma wyglądać.

Na szczęście mamy możliwość wyzbycia się pokus, grzechów, złych postępków, mamy naszą łaźnię, w której obmywać się możemy z tego, co nami powoduje, z tego, czym prowokujemy, z tego, co nas brudzi: mamy spowiedź, w której wyzbywamy się grzechów poprzez odpuszczenie, i mamy kąpiel w postaci Komunii Świętej, w której wybielamy się z wszelkich niedoskonałości, grzeszności, zła. Jak to nam tłumaczy św. Paweł w Liście do Rzymian „A zatem, jak przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający, tak czyn sprawiedliwy Jednego sprowadza na wszystkich ludzi usprawiedliwienie dające życie. Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi.” (Rz 5,18-19). Można te słowa przedstawić w sposób bardziej zrozumiały: otóż posłuszeństwo Jezusa Chrystusa sprowadziło na nas łaskę, w której mamy możliwość obmyć się z niesprawiedliwości, by znów stać się prawymi w komunii z Bogiem. 

Jezus przeszedł drogę naznaczoną miłością i cierpieniem, drogę, która nam ma utorować drogę do Ojca. Początkiem tej drogi był 40–dniowy post na pustyni i kuszenie przez szatana. Dziś pokazuje nam, jak odcinać się od pokus, a słowa, które słyszymy, ukazują nam kierunek naszych wyborów, naszej drogi: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych». (Mt 4,4)

A może zadajmy sobie ten trud i postawmy pytanie: czy żyję, by żyć, czy żyję, by żyć wiecznie? Jaka jest moja wiara? Czy modlę się o Paruzję?  Nie odpowiadajmy natychmiast, przed nami kolejny Wielki Post. Może nie ostatni…

Panie, dodaj nam sił, abyśmy żyli w zgodzie z Ewangelią, ze słowami, które do nas kierujesz, abyśmy umieli przekazać je tym, którzy o niej zapominają.

Wszyscy i qal wachomer

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Wielki Post zaczyna się ambitnie. Drugie czytanie z Listu do Rzymian to jeden z najtrudniejszych tekstów Nowego Testamentu. Najpierw o słowie „wszyscy”.

„Przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć”. Św. Paweł nie tłumaczy „jak”, mówi tylko, że przez Adama śmierć przeszła na wszystkich. Apostoł nie wymyślił tej idei. Starożytni pisarze żydowscy uważali, że to Adam wprowadził na świat grzech i śmierć. O tym możemy przeczytać choćby w apokryficznej 4. Księdze Ezdrasza (3,7.21; 7,118) czy w 2. Księdze Apokalipsy Barucha (17,3; 23,4; 48,42; 54,15). Jednak, zgodnie z tą samą tradycją, Paweł twierdzi, że za śmierć odpowiedzialny jest każdy człowiek, dlatego dodaje: „śmierć przeszła na wszystkich, ponieważ wszyscy zgrzeszyli”.

Tym samym uczeń Gamaliela wpisuje się w próbę odpowiedzi na pytanie „skąd się wzięła śmierć?”, próbę, z którą mierzy się także Księga Mądrości: „Dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą (2,23–24). To jak jest w końcu? Przez kogo umieramy? Przez Adama, diabła czy przez nas samych? Na to pytanie nie ma odpowiedzi „albo albo”. Jest tylko odpowiedź „i tak, i tak”.

A teraz o tajemniczym qal wachomer. Była to jedna z tradycyjnych metod argumentacji żydowskich. Wyrażenie znaczy dosłownie „o ileż bardziej” i kieruje się następującą logiką: Jeśli Bóg troszczy się o ptaki, o ileż bardziej o ludzi (por. Mt 6,26-27). Jeśli ludzie umieją dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec niebieski da to, co dobre, tym, którzy go proszą (por. Mt 7,11). „Jeżeli bowiem posługiwanie potępieniu jest chwałą, o ileż bardziej będzie obfitować w chwałę posługiwanie sprawiedliwości!” (2 Kor 3,9).

Podobnie tłumaczy Paweł w Liście do Rzymian: „Jeżeli bowiem przez przestępstwo jednego śmierć zakrólowała z powodu jego jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru sprawiedliwości, królować będą w życiu z powodu Jednego – Jezusa Chrystusa”. Jeśli gdzieś podskórnie czujemy, że przyjście Jezusa nie zmieniło na świecie nic i że konsekwencje Wcielenia, Śmierci i Zmartwychwstania nie są potężniejsze od skutków grzechu Adama, to jesteśmy dalej od prawdziwej Wielkanocy niż 40 dni i potrzebujemy nawrócenia, które może potrwać nawet dłużej niż jeden Wielki Post.

Więcej niż proch ziemi

ks. Zbigniew Niemirski

Starożytne opowieści o stworzeniu człowieka, a do nich należy też opis z Księgi Rodzaju, wskazują w tym dziele na złączenie dwu rzeczywistości – boskiej i ludzkiej.

Prochem, z którego Bóg lepi człowieka, staje się każdy z nas po śmierci. Jest to świadomie zamierzone przypomnienie o znikomości i przemijaniu. Ale w ten proch Bóg tchnie tchnienie życia, daje stworzeniu coś z siebie. Sprawia, że człowiek jest koroną stworzeń. To przekonanie o wyjątkowości człowieka wśród stworzeń, o obecności w nim tego, co ludzkie i boskie, jest obecne w ludzkiej świadomości. Świadczą o tym choćby staroegipskie zapisy zawarte w „Pouczeniach Merikare”.

Tam człowiek powstaje z gliny pomieszanej ze łzami bogów. Z kolei w opowieściach babilońskich boskim elementem w miejscu łez czy tchnienia jest boska krew. Starożytne mity Bliskiego Wschodu nie są tylko zmyślonymi opowieściami. One są próbą pokazania fundamentalnych przekonań i prawd w formie czytelnych obrazów – to potem filozofia grecka przekuje je w język abstrakcji, obcy kulturze starożytnego Bliskiego Wschodu, a tutaj też pokaźnej części Starego Testamentu. Szkoda, że dziś tak często widzimy w mitach tylko kolorowe obrazy, owoce fantazji.

Biblijna Księga Rodzaju w opowiadaniu o stworzeniu człowieka i dramacie grzechu pierworodnego przypomina najpierw prawdę o wyjątkowości człowieka w rzędzie stworzeń. Przekazuje też prawdę o tym, że człowiek czuje i jest przekonany o swej wyjątkowości. Jeśli ta prawda zostanie odseparowana od żywego kontaktu ze Stwórcą i Panem, zaowocuje pokusą bycia bogiem w miejsce prawdziwego Boga. „Gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. Wężowa, szatańska pokusa jest prosta: To ty, człowiecze, jesteś bogiem, a staniesz się nim, działając wbrew Bogu.

Jest w tobie tchnienie Boga. Zapomnij, że jesteś też prochem! Ta pokusa była i jest wciąż aktualna. Dziś, w dobie wielkich zdobyczy nauki, zdaje się silniejsza niż kiedykolwiek. Ale stare mity, a tak w istocie głębokie filozoficzne prawdy o fundamentalnych rzeczach, przypominają też proste konsekwencje wyborów i decyzji.
Oto pierwsi ludzie, ziemski proch i Boże tchnienie, ulegli podszeptowi węża. Czy w konsekwencji stali się jak Bóg? Nie! I więcej: Jedynie „poznali, że są nadzy”.

Trzy maski diabła

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Trzy kuszenia diabła jeszcze raz wróciły do Jezusa, kiedy stanął przed sądem. Stanął przed Kajfaszem, Piłatem i Herodem jak przed szatanem ukrywającym się w trzech maskach. Kajfasz zapytał go wprost tylko o to, czy jest Mesjaszem, a nie Synem Bożym. Jezus mógł wykorzystać tę szansę i nie mówić, że jest Synem Boga. Wielu wówczas uważało się za mesjaszów i specjalnie się tym nie przejmowano. Jezus mógł odegrać rolę prowincjonalnego mesjasza i wymknąć się oskarżycielom. Ale On się pogrążył, bo wyraźnie podkreślił, że jest Synem Człowieczym, który zasiada na tronie Jedynego. Zrównał się z Bogiem. Nie skusił się niedomówieniem albo wykrętem. Zamiast uczynić cały proces czymś strawnym jak chleb, uczynił go przez swoje wyznania twardym jak kamień!

Kiedy stanął przed Herodem, mógł olśnić go czymkolwiek, gdyż ten tego oczekiwał. Mógł rzucić się z narożnika świątyni jak na bungee i otrzymać oklaski oczarowanego dworu. Ale On milczał. Zrezygnował z szansy uniknięcia strasznego losu.

Kiedy wreszcie stanął przed Piłatem, ten zapytał nie o synostwo Boże, ale o to, czy jest królem, proponując Mu uwolnienie. Piłat chciał Jezusa uwolnić. Gdyby Jezus tylko o to go poprosił i upadł na kolana, byłby uratowany. Jezus zmarnował tę szansę, która w istocie była pokusą!

W tych najtrudniejszych chwilach szatan próbował wśliznąć się przed Jezusa ze swoimi możliwościami, ale On był tak nieugięty jak na pustyni. Jezus nie uciekał nigdy przed samotnością. Przyjął opuszczenie przez najbliższe osoby. Noce spędzał na rozmowach z Ojcem. Popatrzmy na nasze noce. Co staje się naszym ołtarzem, gdy zamykamy drzwi, przekręcamy klucz i zostajemy sami w swoim mieszkaniu? Nawet w ostatnich chwilach Jezus w Ogrodzie Oliwnym modlił się na odległość rzutu kamieniem, w pewnym dystansie od apostołów, w samotności, z Ojcem. Na odległość rzutu kamieniem, a nie chlebem! Diabeł kusił posiadaniem i władaniem wszystkich królestw i wszystkich ludzi za cenę jednego prostratio: upadnij! W Ogrodzie Oliwnym zdarzyła się sytuacja, która jest jakimś refleksem kuszenia na pustyni. Ludzie, którzy przyszli aresztować Jezusa, gdy usłyszeli słowa: „Ja jestem”, upadli na twarz. Jezus nie wykorzystał sposobności, by zapanować nad nimi w taki sposób, jaki mu proponował diabeł. Miał tylko tych, których dał Mu Ojciec. Nie szukał stadionów, by Go oklaskiwano. To jest światło rzucone na naszą uczuciową zaborczość, materialną pazerność, skupianie uwagi na sobie, próżność. Jezus był wyniesiony, ale nie na narożnik świątyni, tylko na krzyż. Stał się widowiskiem hańby! Diabeł kusił Go, aby rzucił się z narożnika i nawet cytował Psalm 91 o aniołach troszczących się o każdy krok Mesjasza, ale Jezus zrezygnował z demonstracji chwały. Ponieważ nie ta chwała na ziemi się liczy, ale ta w niebie. Pomiędzy chwałą nieba i chwałą na ziemi, czyli tą demoniczną, jest pomost krzyża – pomost rezygnacji, zmarnowania okazji na wyniesienie w tym świecie!

 

Bój o świętą sprawę

 

ks. Sławomir Kawecki

„Wstępując w okres 40–dniowego postu, a więc gorliwszej służby Bożej, sposobmy nasze dusze do walki z pokusami. Rozpoczynamy bowiem bój o świętą sprawę... Wszak dlatego pozwolił Pan wieść siebie na pokuszenie, abyśmy pomocą Jego wspierani wzorowali się na Jego przykładzie... Podjął On walkę onego czasu, abyśmy ją podejmowali po wszystkie czasy; zwyciężył, aby dać na przykład, jak zwyciężać mamy” (św. Leon Wielki). Spróbujmy w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu na nowo odkryć aktualność dzisiejszej Ewangelii o kuszeniu Jezusa w odniesieniu do naszego życia osobistego i społecznego.

Kuszenie pierwsze dotyczy zaspokajania zachcianek, ambicji, pragnień. Dotyka spraw najbardziej podstawowych. Weryfikuje nasze zachowania wobec rzeczy i wszystkiego, co można posiadać, konsumować, używać, czym można zaspokajać instynkty. Fizyczny głód może stać się wielkim wrogiem naszego zbawienia. Niby troszcząc się o nas, czyni z nas niewolników. Ta pokusa dotyczy także naszego sposobu myślenia. Oto ja, człowiek, dzięki postępowi technicznemu, strukturom politycznym czy ekonomicznym, jestem w stanie zaspokoić wszystkie swoje potrzeby i pragnienia, a nawet zachcianki. „Niech te kamienie staną się chlebem”. Jakie to kuszące... Jednak naszym zadaniem, wzorem Jezusa, jest zachowanie odpowiedniego dystansu do tego, co można posiadać. Chodzi o to, aby nie stać się niewolnikiem. Właśnie temu ma służyć czas Wielkiego Postu. Czy zechcemy praktykować post, który wyzwala?

Kuszenie drugie dotyczy władzy, panowania, rządzenia. Jest to pokusa o wiele poważniejsza, ponieważ weryfikuje nasz stosunek do innych ludzi – panować, posiadać władzę, gnębić, uciskać albo szanować, wychwalać i zauważać tylko tych, którzy mogą nam się przydać... Jakże łatwo powiedzieć, że ta pokusa mnie nie dotyczy. Rzeczywistość jest jednak bezlitosna. Nawet Jezus był poddany takiemu kuszeniu. Jemu – Królowi wszechświata szatan– przeciwnik Boga proponuje posadę władcy ziemskich królestw i rządzenie na wzór wielkich tego świata, którzy „dają odczuć swą władzę”. Jakże często można spotkać straszliwe pragnienie dominacji i przekonania, że słabi, mali, ludzie bez układów, nie umiejący się bronić muszą stać się ofiarami silniejszych.

Jak traktujemy ludzi starszych, podwładnych w pracy, ludzi niższego uposażenia? Czy pozwalamy, aby opanowała nas cywilizacja siły, zaborczość reklamy i odpowiednio manipulowanych informacji?

Kuszenie trzecie – dotyczy żądania, aby Bóg spełniał nasze polecenia. Jest to najgroźniejsza z pokus – wypaczenie stosunku do Boga. Człowiek chce rozkazywać i stawiać żądania swemu Stwórcy. Czasem obraża się na Pana Boga, domaga się, aby spełniał jego zachcianki, poddaje Go próbie, napomina, aby zapewniał mu powodzenie i oszczędzał kłopotów. Najcięższą gatunkowo pokusą jest uważanie się za doradcę Pana Boga – mówienie Mu, co powinien, a czego nie powinien robić, domaganie się, aby nas obsługiwał: „Jeśli jesteś Bogiem, to pokaż... jeśli nie spełnisz mojego żądania, to... Modliłem się, a Ty mnie nie wysłuchałeś... nie wypełniłeś mojej woli, więc... nie istniejesz”. A skoro nie istniejesz, to znaczy, że ja wiem, co jest dla mnie najlepsze, nie muszę się z Tobą liczyć, to ode mnie wszystko zależy. Będę robił to, na co będę miał ochotę. Jakże szybko można stać się niewolnikiem takiego myślenia. Pan Jezus pokazuje nam, jak zwalczać pokusy tego typu. Trzeba tylko chcieć Go słuchać.

Niech Wielki Post stanie się dla nas upragnionym czasem zwycięstwa, czasem zbawienia i czasem wyzwolenia z najgroźniejszej, bo własnej niewoli. Jak mówi św. Leon Wielki, „nie na samym ograniczaniu pokarmów polega istota naszych postów. Na nic się zda głodzenie ciała, jeżeli duch nie wyrzeknie się wszelkiej nieprawości i niepohamowany język nie zaprzestanie oszczerstw”.

 

Pokusa – oszustka

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Tajemnica postu zaczyna się od tematu kuszenia. Kuszenie jest początkiem grzechu – choć nie jest grzechem, i jest końcem raju – choć dokonało się jeszcze w stanie łaski. Kuszenie jest najbardziej niebezpieczną propozycją dla człowieka, choć jednocześnie sprawia, że możemy być bliżej Boga. Pokusa jest dopuszczana na nas jedynie po to, by ją odrzucić. Przyjęcie propozycji pokusy jest odrzuceniem Boga.

W czytaniach tej niedzieli trzykrotnie jest mowa o kuszeniu: pierwszych ludzi, w ogóle ludzkości i wreszcie Jezusa. Ewangelia przekonuje nas, że jedynie w Jezusie jest możliwe pokonanie szatana. Nawet bezgrzeszni Adam i Ewa dali się oszukać kusicielowi. Bez Jezusa nikomu nie uda się przejrzeć przebiegłości, która obnaża nas aż do rozpaczliwego wstydu. Łaska Jezusa chroni przed tym, by nie ulec oszustwu chciwości, która jest tak naprawdę żebraniem; oszustwu wyniesienia, które jest upadkiem w przepaść hańby; oszustwu żądzy, która stwarza jeszcze większy głód.

Pokusa jest tak naprawdę nielogiczna, bo zupełnie nieopłacalna. Przynosi absolutnie odwrotny skutek do obiecanego. Żądza nie daje zaspokojenia, tylko niepokoi. Sława nie daje dowartościowania naszej osoby, lecz odrzucenie i rozpacz. Wreszcie chciwość sprawia, że ostatecznie odmawiamy nawet samemu sobie tego, co posiadamy. Pokusa kryje w sobie sprzeczność. Jest zyskiem, który nas okrada; chlebem, który okazuje się kamieniem, wreszcie jest długim łańcuchem pokłonów, które rzucają jedynie władczy cień na innych. W hebrajskim owa przebiegłość węża (ARUM) zapisywana jest tymi samymi literami co nagość Adama i Ewy (AROM). Natchniony autor chciał bowiem zaznaczyć ową sprzeczność obietnicy węża, która wydawała się korzystną roztropnością, a stała się żebraczą, obnażającą głupotą! Nie jesteśmy odpowiedzialni za pokusy, ale za zgodę na nie, za wiarę w to, że są większym dobrem niż przyjaźń z Bogiem.

Dla wielu grzech jest ciekawszy niż sam Bóg, i w skrytości serca uważają, że Bóg może dać o wiele mniej szczęścia niż to, co proponuje pokusa. Co to jest pokusa? Jest tym, co sprawia, że odsuwamy Boga bardziej, ceniąc cokolwiek innego. To propozycja anioła ciemności, który twierdzi dość nachalnie, że w Bogu nie ma tyle szczęścia, ile jest we wszystkim, oprócz Boga. Wszystko może być kuszeniem, jeśli się uwierzy, że Bóg jest o wiele mniej godny uwielbienia i o wiele mniej ma do ofiarowania w samym sobie. Pokusą może być nawet inne dobro niż sam Bóg. Czy może być jednak dobro poza Bogiem? Jezus odpowiedział pewnemu młodemu człowiekowi: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Łk 18,19). To zupełnie nam wystarcza. Jeśli Jezus nazwany został dobrym, to zapewne jest samym Bogiem, wszystko inne tylko wydaje się dobre.