4. Niedziela Wielkanocna (A)

publikacja 02.05.2020 22:45

Siedem homilii

Brama owiec

Ks. Leszek Smoliński

Św. Augustyn, biskup Hippony i doktor Kościoła, wyrażając w swoim dziele pt. „Wyznaniach” swoją tęsknotę za niebem, które określił jako „mieszkanie chwały Pana” tak napisał: „Zbłąkałem się, jak owca zagubiona, lecz ufam, że na własnych ramionach przyniesie mnie w progi twoje ten Pasterz mój, który cię zbudował” (XII, 15). W ten sposób Augustyn czyni aluzję do Jezusa, którego ukazuje dzisiejsza ewangelia jako „bramę owiec”. Owce, które wejdą do owczarni przez tę bramę, znajdą paszę, to znaczy osiągną zbawienie: „Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10, 10).

Drzwi i bramy nie tylko umożliwiają wejście do środka, ale także chronią przed niepożądanym gościem, przed złodziejami. Stąd też bramy wjazdowe czy drzwi wejściowe są wykonywane z odpowiednio przygotowanego materiału, by zapewniały bezpieczeństwo. Przychodząc do drzwi czy bramy, zwykle naciskamy przycisk dzwonka lub pukamy, by nam otworzono. Jeśli ktoś usiłuje się dostać do środka nie przez bramę czy drzwi, to czyni to zwykle w złych zamiarach.

Jezus mówi o sobie, że jest „bramą owiec”. Ta brama prowadzi najpierw do Kościoła, przez tajemnicę sakramentu chrztu, a następnie do wieczności, przez tajemnicę zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią, piekłem i Szatanem. Dzięki dobremu pasterzowi możemy sycić się życiem i doświadczać go w pełni. On stwarza owcom prawdziwe poczucie bezpieczeństwa. Więcej, jest gotów poświęcić życie w ich obronie. Dobry pasterz jest gotów poświęcić życie w ich obronie. Łączy Go z nimi niezwykła więź oparta na wzajemnej znajomości: znam owce moje, a moje Mnie znają. Z tej znajomości płynie ich bezgraniczne zaufanie do pasterza. Woła on swoje po imieniu, wyprowadza, staje na ich czele, a one idą za Nim, gdyż znają Jego głos. Jezus mówi zatem nie tyle o słuchaniu słów pasterza, co jego głosu. „Słowo” stanowi obiektywną treść, która może istnieć i funkcjonować nawet w pewnym oderwaniu od osoby. „Głos” natomiast jest żywym wyrazem obecności i więzi osobowej. „Słuchanie głosu” Pasterza oznacza więc taki sposób komunikacji, który daje doświadczenie bliskości i bezpieczeństwa, poznania w sposób osobisty i intymny.

Świat oczekuje na dobrych pasterzy, potrzebuje ich. Również papież Franciszek wyraża swoje pragnienie w odniesieniu do Kościoła, aby podążał on „drogą w służbie powołań, otwierając przestrzeń w sercu każdego wierzącego, aby mógł z wdzięcznością odkryć powołanie, jakie kieruje do niego Bóg, znaleźć odwagę, by powiedzieć „tak”, przezwyciężyć znużenie w wierze w Chrystusa i wreszcie ofiarować swoje życie jako pieśń chwały dla Boga, braci i całego świata”. Światowy Dzień Modlitw o Powołania, który przypada w Niedzielę Dobrego Pasterza to wezwanie dla wspólnoty Kościoła do modlitwy za młodych ludzi, którzy słyszą w swoim sercu głos powołania do wyłącznej służby Bogu, by z wiarą i odwagą podjęli to wezwanie. Dlatego prośmy słowami św. Jana Pawła II:

„O Wysłuchaj, Chryste, naszych próśb za wstawiennictwem Najświętszej Maryi, Twojej Matki i Królowej Apostołów. Ona, która uwierzyła i dała wielkoduszną odpowiedź jest przyczyną naszej radości. Niech Jej obecność i Jej przykład towarzyszą tym, których wzywa do całkowitej służby Twojemu królestwu. Amen!” (Orędzie na Światowy Dzień Modlitw o Powołania, 1984).

Na wzór Dobrego Pasterza

ks. Leszek Smoliński

W Niedzielę Dobrego Pasterza Kościół modli się o nowe powołania do służby Bożej. Prosi o nowych i świętych pasterzy, na wzór dobrego pasterza z dzisiejszej Ewangelii. On jest obrazem Ojca Niebieskiego i Jego Miłosierdzia. To właśnie ta miłość odbija się w ludzkich umysłach i sercach, promieniując na innych. Dobry Pasterz przyszedł po to, aby „owce miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10).

Jezusowi nie chodzi wyłącznie o nasze biologiczne trwanie, ale o jakość naszego życia. Bo On jest „bramą owiec”. W łączności z Nim zmienia się nasze myślenie, patrzenie na świat, wartościowanie. W tym mają nam pomóc pasterze, których Bóg powołuje pośród swojego ludu we właściwy sobie sposób: kogo, kiedy i jak chce. Powołani do służby Bożej są tacy jak my, bo z ludu wzięci i dla ludu ustanowieni. Z jednej strony to ludzie pozostający w szczególnej bliskości z Chrystusem; z drugiej - jak każdy śmiertelnik podatni na słabość, pokusę, grzech. Widok księdza jest tak powszedni dla nas, Polaków, że może nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wielka to łaska, że w naszym kraju - jak na razie - kapłanów nie brakuje. Mamy ich blisko, na wyciągnięcie ręki. Może dlatego tak łatwo przychodzi nam ich krytykować, pomijać milczeniem spełniane przez nich po cichu dobro, a z taką skwapliwością piętnujemy ich rzeczywiste i urojone przewinienia. A przecież Chrystus zechciał, by właśnie przez nich - świętych czy słabych, gorliwych czy oziębłych - udzielana nam była łaska Boża.

Dobry Pasterz posiada znajomość ludzkiego serca. Nie tylko obiecuje szczęście, ale Jego obecność napełnia szczęściem. Każdy więc, kto podąża za tym boskim Przewodnikiem, idzie we właściwym kierunku. On wzywa nas każdego dnia do stawania się doskonałymi w miłości Ojca, a więc świętymi. Chrystus wzywa nas dzisiaj do szczególnego zadania, jakim jest dla wspólnoty Kościoła modlitwa o nowe powołania. Pamiętajmy, że rodziny są nie tylko uprzywilejowanym miejscem formacji ludzkiej i chrześcijańskiej. Mogą także reprezentować „pierwsze i najlepsze seminarium powołaniowe do życia ofiarowanego na służbę Królestwa Bożego” (Familiaris consortio 53).

Natomiast miejscem formacji młodych ludzi, którzy usłyszeli głos Jezusa Chrystusa: „Pójdź za mną!” jest seminarium duchowne. Jego celem jest nie tylko zapewnienie naukowej kompetencji i zdolności działania w dziedzinie duszpasterstwa, ale przede wszystkim rozwój pewnego sposobu bycia w łączności z Chrystusem, komunii z Nim. Alumn, a w przyszłości kapłan, ma być bowiem pomostem między człowiekiem a Bogiem. Dzisiejsza niedziela stanowi doskonałą okazję, by podziękować również za wszystkich dobrych pasterzy, których spotkaliśmy w naszym życiu.

Jezus nam przypomina, że bycie dobrym chrześcijaninem to nieustannie poszukiwanie woli Dobrego Pasterza. To bycie człowiekiem świadomym celu i sensu swojego istnienia. Otwartym na nowe powiewy Łaski, pobudzanym przez Ducha Świętego do misji ewangelizacji i posługi miłości. Po to, by świat stawał się bardziej Chrystusowy i przez to bardziej ludzki, przyjazny.

Chrystus - Dobry Pasterz

Piotr Blachowski

Pasterz stoi na czele stada. To on przewodzi stadu i jest za nie odpowiedzialny, a owce słuchają jego głosu. Z inicjatywy Pawła VI ustanowiono czwartą niedzielę Wielkanocy Dniem Modlitw o powołania kapłańskie, diakońskie, zakonne i do instytutów konsekrowanych, czyli o powołania do życia z Chrystusem, w Chrystusie i przez Chrystusa.

Nietrudno zauważyć, że w naszym kraju coraz więcej ludzi ochrzczonych ma problemy z odczytaniem swojego powołania oraz z podjęciem odpowiedzialności za nie. Dotyczy to nie tylko trudności związanych z podjęciem decyzji na całe życie, czyli odkryciem powołania szczegółowego – do małżeństwa, kapłaństwa lub życia konsekrowanego, lecz przede wszystkim trudności związanych z realizacją podstawowego powołania, jakim jest powołanie do świętości.

Niedziela Dobrego Pasterza jest okazją do modlitwy o powołania. W parafiach organizuje się specjalne nabożeństwa i akcje. Podejmując ten temat, warto postawić sobie pytanie o Kościół. Parafrazując zdanie amerykańskiego polityka można by powiedzieć: „nie pytaj się, co może zrobić dla ciebie Kościół, ale co ty możesz zrobić dla Kościoła.”

Pod pojęciem powołania rozumiemy najczęściej wezwanie człowieka przez Boga do określonego sposobu życia. Każde powołanie to wielki dar Boga, dar odzywający się w sercu w sposób tajemniczy, bez względu na wiek i płeć. Oczywiście Bóg powołuje, kogo chce i kiedy chce. Służba liturgiczna, a wśród niej: ministranci, lektorzy oraz inni, którzy przynależą do różnych grup, to właściwe środowisko do zrozumienia i odczytania swojego powołania. To nie tylko sama służba, ale także głębsze przeżywanie, zapoznawanie się z pełnią Liturgii – tu rodzi się dojrzała wiara, prawdziwa więź z Chrystusem. 

Trzeba nam głębszej refleksji, aby zrozumieć Boże wezwanie, które jest kierowane do każdego z nas. Trzeba podjąć tę refleksję, aby je usłyszeć i przyjąć sercem i życiem. Ma to konkretne następstwa dla naszego życia chrześcijańskiego. Bardzo istotna jest nasza troska o nieustanne wzmacnianie więzi z Chrystusem Dobrym Pasterzem, i to zawsze, we wszystkich okolicznościach naszego życia, niezależnie od tego, czy znajdujemy się nad „spokojnymi wodami”, czy też przyszło nam iść „ciemną doliną”.

Wszak Pan jest zawsze naszym Pasterzem, więc i my powinniśmy być owcami zawsze należącymi do Niego. Dzisiejsza niedziela zachęca nas do szczególnej modlitwy za kapłanów. Kapłan prowadzi nas drogą do życia wiecznego, drogą wiodącą przez żywą bramę, którą jest Jezus Chrystus.

Dlatego otaczajmy naszych kapłanów modlitwą i zawierzajmy ich posługę Maryi, Matce Dobrego Pasterza. Módlmy się także o wzrost powołań do kapłaństwa. Chodzi o to, aby Chrystusowa owczarnia miała wystarczającą liczbę pasterzy, inaczej ucierpi na tym, gdyż będzie zaniedbana, a nawet może się rozproszyć.

Najświętsza Matko, prosimy, pociesz nas, dając liczne i święte powołania kapłańskie i zakonne, aby nie brakło tych, którzy mają oświecać i ratować społeczeństwa.

Kłopot z nawróceniem

ks. Zbigniew Niemirski

W lekturze Dziejów Apostolskich wraca pierwsza katecheza Kościoła wygłoszona przez św. Piotra w dniu zesłania Ducha Świętego. Słuchacze – przypadkowi, bo przecież przybyli do Jerozolimy na żydowskie święto Pięćdziesiątnicy – „przejęli się do głębi serca”.

A skutkiem tego niepokoju ducha było pytanie: „Co mamy czynić?”. I tu po raz pierwszy w Dziejach Apostolskich pada wezwanie: „Nawróćcie się!”. Ciekawa rzecz, że w przekazie najstarszej z Ewangelii, a więc tej napisanej przez św. Marka, ten sam apel rozpoczyna publiczne nauczanie Jezusa Chrystusa: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!”. Pierwsze wezwanie to poniekąd program, oś, centrum i punkt odniesienia.

Jaką treść niesie nowotestamentalne wezwanie do nawrócenia? W warstwie znaczeniowej polski czasownik „nawracać się” posiada najpierw ideę zmiany kierunku. „Nawróć się” to znaczy: porzuć obraną drogę, nawet nie skręć, ale wręcz zawróć. Gdy bierzemy do ręki oryginalny grecki tekst Nowego Testamentu, znajdujemy tam czasownik „metanoeo”. Pod względem budowy jest słowem złożonym. Składa się z przedrostka „meta” i rdzenia „noeo”. Ów przedrostek nadaje greckim słowom sens przemiany. Łatwo go uchwycić, bo w języku polskim mamy szereg takich zapożyczeń. Dla przykładu: metabolizm to przemiana materii, a metafora to przenośnia, zmiana znaczenia na dalsze niż dosłowne.

Pewne zaskoczenie przynosi natomiast rdzeń „noeo”. A znaczy on: używać rozumu, myśleć. I tak to nawrócenie rozpoczyna się od zmiany sposobu myślenia. W kręgu przeżyć religijnych jest to bardzo ważne, bo przypomina, że wiara – jak chcieliby niektórzy – nie jest jedynie uczuciem. Wiara jest aktem, który obejmuje całego człowieka. Nawet jeśli pozostaje sferą tajemnicy (bez niej byłaby czystą wiedzą, a nie wiarą), to przecież domaga się rozumowych uzasadnień i argumentów. Na nich buduje odpowiedź wola. Czy taki proces towarzyszył sercom słuchaczy św. Piotra? Zdaje się to potwierdzać teologia, jednakowo dynamicznie budująca się razem z wiarą pierwotnego Kościoła.

Patrz i rób tak samo

ks. Wojciech Węgrzyniak

Moja mama była tkaczką. W nowotarskiej Cepelii ponad 30 lat stała przed warsztatem, na którym – na wysokości oczu – zawsze był zawieszony wzór. Jeśli pomyliła się i nie zrobiła kilimu według wzorca, musiała spruć dotychczas utkany kawałek. Kiedy jednak cały kilim został zrobiony tak jak trzeba, mogła oddać ukończone dzieło.

Św. Piotr pisze: „Chrystus zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2,21). Apostoł, pisząc o wzorze, użył bardzo rzadkiego słowa hypogrammos, które występuje w NT tylko jeden raz i zazwyczaj jest tłumaczone jako „wzór, model, przykład”. W 2 Mch 2,28 tym słowem określone są zasady, którymi kierował się autor, przygotowując streszczenie opowiadania. Natomiast Klemens Aleksandryjski kiedy mówi hypogrammos, ma na myśli tabliczkę z wypisanymi literami, która służyła do nauki pisania. Uczniowie patrzyli na tę tablicę i kopiowali umieszczone na niej znaki .


Sprawa więc wydaje się prosta. Jezus zostawił nam wzór i trzeba Go tylko podpatrzeć i naśladować. Trudność pojawia się jednak w tym, że wzór, o którym mówi św. Piotr, to nie jest wzór ani do pisania, ani do tkania. To jest wzór na znoszenie niesprawiedliwych cierpień. Gdy Chrystusowi złorzeczono, nie przeklinał, gdy cierpiał, nie wygrażał się. Cierpienie powiększał fakt, że nie było ono zasłużone. Nie było w Nim podstępu ani nie popełnił żadnego grzechu.

Pomimo tego, a może właśnie dlatego, Jego sposób dźwigania niesprawiedliwego cierpienia stał się przyczyną uzdrowienia ludzi: „Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni” (1 P 2,24). Św. Piotr na określenie rany używa słowa molops, które mogło oznaczać pręgę zostawioną na ciele przez dotkliwe uderzenia. Jeśli wśród czytelników listu byli niewolnicy, rozumieli oni najlepiej, jaki to jest ból. Ostatecznie jednak chodzi Piotrowi o rany, które są spowodowane przez grzech. Motyw ten znany był zarówno u proroków (Iz 6,10; Jr 6,14, 8,11), jak i w późniejszej literaturze żydowskiej.


Jezusowy wzór na niesprawiedliwe cierpienie okazuje się genialny. W niesprawiedliwym cierpieniu należy oddawać się Bogu. Zło nie tylko trzeba znosić cierpliwie, ale odpłacać za nie dobrem. Wtedy nie tylko cierpi się godnie, do czego zachęcali także starożytni filozofowie, ale jest się w stanie przemienić tych, którzy zło powodują. Wzór zatem już jest. Reszta zależy od nas.

Gdzie jest brama do nieba?

 

ks. Tomasz Jaklewicz

Brama do raju. To odwieczny motyw literatury, sztuki, filmu. Intuicyjnie czujemy, że gdzieś musi istnieć inny, lepszy świat. Szukamy bramy do ogrodu szczęścia, gdzie będzie można wreszcie zapomnieć o wszystkim, co podłe, złe, trudne, brzydkie, bolesne, napawające lękiem… Może tę tęsknotę dziedziczymy po naszych prarodzicach wygnanych z raju.

Na świecie są tysiące bram. Stoją w nich przeróżni naganiacze. Zachęcają do wejścia i skorzystania z oferowanych usług. Stoją otworem także bramki telewizyjne i internetowe. Wystarczy nacisnąć przycisk na pilocie lub kliknąć myszką i już przenosimy się do wirtualnych ogrodów. To, co reklamuje się jako brama do raju, okazuje się często bramą do piekła zniewoleń, jeszcze większej samotności i zagubienia.

To Bóg jest ojczyzną człowieka. Ostatecznie szukamy „dojścia” do Niego. Chrystus jest „wejściem” na pastwiska Bożej łaski. W Nim człowiek odnajduje najbardziej upragnione łącze, które umożliwia komunikację z samym Bogiem. Jedyny Pośrednik – czytamy w Biblii. Przez Niego Bóg daje się ludziom i przez Niego ludzie mają dostęp do Boga. Dlatego tak często w modlitwach Kościoła słyszymy słowa „przez Chrystusa”. Przez chrzest otrzymujemy dostęp do tego zbawczego połączenia. Tym, co uruchamia tę łączność, jest wiara.

Problem w tym, że nie chcemy uznać się za owcę. Nie chcemy dać się poprowadzić. Odrzucamy ideę uznania kogokolwiek za pasterza. Każdy chce być dziś pasterzem dla siebie samego. Sprzeciw budzi też słowo „jedyny”. – Jak to! – wołają współcześni „mędrcy”. – Przecież jest wiele dróg, wiele bram, wiele możliwości. Kto śmie powiedzieć o sobie, że jest „Jedyną Bramą”? To uzurpacja, nietolerancja i pachnie inkwizycją.

Trzeba wytrzymać ten napór. Niech sobie krzyczą. Owca prowadzona przez inną owcę, nawet inteligentną, nie trafi na pastwisko. Nie wolno poddać się owczemu pędowi. Mądra owca wie, że jej los jest w ręku pasterza i godzi się na taki porządek rzeczy. Dlatego rozpoznaje głos pasterza. Poddaje się jego mądrości, miłości, przewodnictwu. Dobry pasterz to tajemnica bliskości i autorytetu.

Brama do nieba jest bliżej, niż się nam wydaje. Dwaj mnisi wyczytali w mądrej księdze o istnieniu miejsca, gdzie ziemia spotyka się z niebem. Postanowili odnaleźć to miejsce. Opuścili klasztor i udali się w drogę. Przemierzyli cały świat, pokonali wiele niebezpieczeństw. Wiedzieli, że w miejscu, którego szukają, będą drzwi. Wystarczy zapukać, by stanąć twarzą w twarz z Bogiem. W końcu dotarli do bramy. Z drżącym sercem zapukali. Drzwi otworzyły się. Mnisi weszli i… znaleźli się we własnej celi, w swoim klasztorze. Brama do raju nie jest daleko. Jezus, Dobry Pasterz, czeka na mnie we wnętrzu mojego życia. Trzeba tylko rozpoznać Jego głos. Ten jedyny!

 

Świadek potrzebny od zaraz

Augustyn Pelanowski OSPPE

Jest ogromna różnica między aniołami z Biblii i aniołami z tarota; między muzyką symfoniczną, wykonywaną przez profesjonalistów i muzyką z podwórka wykonywaną przez chór trzech pijaków wracających z knajpy; między autentycznym dziełem Holmana Hunta, przedstawiającym Jezusa pukającego do bramy naszej duszy, a jego imitacją, namalowaną przez jakiegoś niedzielnego malarza i sprzedawaną na odpustowym stoisku, między prawdziwym złotem a imitacją złota, wreszcie między duchowością chrześcijańską a duchowością reiki. Jest różnica między talk- -show, gdzie neurotyczna pani z mikrofonem w dłoniach z niebieskimi tipsami decyduje o tym, co jest dobre a co złe, a Dekalogiem z dziesięcioma przykazaniami wyrytymi palcami Boga. Jest wreszcie różnica między homilią wygłoszoną przez kapłana, który żyje tym, co głosi, a kazaniem księdza, któremu tylko się wydaje, że skoro głosi prawdę, to nią żyje.

Świat nie bardzo potrzebuje ludzi tylko głoszących miłość. Świat potrzebuje ludzi, którzy żyją miłością. Czasem słowa są te same, ale inny człowiek, i wszyscy czują różnicę między głosicielem, który mówi poprawnie, a tym, który żyje poprawnie. Odwołując się do Ewangelii: owce rozpoznają głos prawdziwego pasterza. Głos to jeszcze nie filozofia, nie wiedza, nie treść, tylko akcent, barwa, duch przekonania, zaangażowanie emocjonalne, poprawność wypowiedzi lub jej zaburzenia, sztuczna płynność albo swobodna, robienie długich pauz, które męczą, albo takich, które zmuszają do medytacji, nerwowy sposób wypowiedzi lub jej dynamika, wzdychanie, które zdradza wewnętrzną sprzeczność, albo wzdychanie, które komunikuje czyjeś przejęcie, nabieranie powietrza w płuca, które zdradza oznaki niejasnego toku myślenia i jest zamiarem nabierania słuchaczy, albo głęboki oddech, który jest nabieraniem mocy dla słów, stres lub pewność. Zwykle te oznaki umykają naszemu umysłowi, ale nie umykają naszej intuicji duchowej, która jest filtrem dla kłamstwa i dla prawdy. Tylko wtedy przyjmujemy prawdę, gdy ktoś jest prawdziwy, i zawsze ją odrzucamy, gdy głoszący zakłada maskę hipokryzji.

W greckim tekście jest mowa o głosie, który odróżnia prawdziwego pasterza od jego imitacji. Głos to fone, a nie logos. Wystarczy dźwięk, by wyczuć, czy nuta jest fałszywa, czy prawdziwa, jak w instrumencie, który jest źle nastrojony. Z przykrością słucha się śpiewu, gdy akompaniament jest odtwarzany na fałszywie nastrojonym instrumencie. Z jeszcze większą, gdy ktoś głosi prawdę, ale sam pogrążony jest w dysonansach kłamstwa życiowego. To musi być zestrojone: życie i nasze przekonania, słowa i głos, teoria i praktyka.