15. Niedziela zwykła (A)

publikacja 27.06.2017 22:59

Sześć homilii

Przyjmować słowo Boże

ks. Leszek Smoliński

W nauczaniu o Królestwie Bożym Jezus posługuje się przypowieściami, czyli obrazami ludzi, sytuacji, z którymi potrafimy się utożsamić. „Oto siewca wyszedł siać”. Bóg zasiewa ziarna swojego słowa. Jak każdy dobry nauczyciel Jezus nie daje nam od razu gotowych odpowiedzi, ale stara się zaangażować nas w proces ich odkrywania. Zachęca do otwarcia serca i przyjmowania orędzia Dobrej Nowiny. Ostatecznie od tego zależy jakość zebranych plonów.

Ziarno posiane na drodze oznacza człowieka, który słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go; przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Z wiarą związany jest wysiłek umysłu. Wiara poszukuje zrozumienia. Stąd przeszkodą dla wiary jest umysłowe lenistwo, które polega na tym, że w sferze intelektualnej człowiek szuka łatwo strawnego, ale mało pożywnego pokarmu. Popularnością cieszą się kryminały, pornografia i czasopisma tropiące skandale i sensacje. Natomiast to, co ma głębszy wymiar i zmusza do myślenia jest uznawane za nudne i bezwartościowe. Tak pojęte lenistwo intelektualne uderza w podstawy wiary. Wiara domaga się wysiłku intelektualnego. Nie można być katolikiem i nie poznawać np. liturgii Mszy św.

Ziarno posiane na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Św. Jan Paweł II był oklaskiwany; to świadczy, że słowo Boże, które głosi przyjmowane jest natychmiast z radością, ale gdy papież wracał do Rzymu, czy ono zapuszcza korzenie? Jedną ze słabości katolicyzmu w Polsce jest to, co określa się jako: katolicyzm świąteczny. Wielu staje się katolikami na Boże Narodzenie, na Wielkanoc lub przy okazji jakichś szczególnych okoliczności rodzinnych.

Ziarno posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Ta przeszkoda jest szczególnie aktualna w dobie rozwijającego się kapitalizmu, który jest nazywany ewangelią bogacenia się. To bogacenie się potrafi tak zająć człowieka, że zapomina on o tym, iż nie samymi pieniędzmi żyje człowiek. Kapitał nie może być bożkiem, który zastępuje Boga, a bank nie może zastąpić świątyni.

Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. Dopiero takie zrozumienie jest pełne. Oznacza ono uznanie, że Bóg całkowicie jest Panem. Kto tak pojął słowo o królestwie, ten przyniesie owoc dobrych czynów, chrześcijańskiego życia: stokrotny, sześćdziesięciokrotny, trzydziestokrotny. Jak więc widać, ze słowem Bożym trzeba współpracować

Usuwajmy więc trzy przeszkody stawiane słowu Bożemu, abyśmy byli ziemią żyzną a nie jakimś religijnym kamieniołomem. Niech brak zrozumienia, brak wytrwałości i zbytnie troski nie zniszczą tego zasiewu słowa Bożego. Przyjmijmy Boga do serca i pamiętajmy, że nawet diabeł może cytować Pismo Święte, ale my musimy nim żyć. Pamiętajmy też, zwłaszcza w patrzeniu na innych, że Siewca jest obecny i nikt poza Nim nie ma prawa oceniać, czy całe ziarno jest stracone.

Skuteczność Słowa Pańskiego

Piotr Blachowski

Nasze życie, nasza teraźniejszość ukierunkowuje nas na przyszłość. Właściwie cały czas zmierzamy ku przyszłości. Jakość naszego życia zdecyduje czy osiągniemy cel ziemskiego pielgrzymowania – zbawienie. Wszyscy potrzebujemy życia, które okaże się godne tego celu. Pomaga nam do tego Słowo Boże.

Aby osiągnąć cel naszej ziemskiej pielgrzymki potrzebujemy życia, które jest godne tego celu. Boże Słowo w przypowieściach zasiewa w naszych sercach ziarno, a życie nasze porównuje do pola, na którym wzrost zasiewu zależy od właściwości gleby. Nie możemy być twardymi i nieustępliwymi jak gleba nieurodzajna. Przygotowujemy glebę naszych serc, aby możliwe było dobre i wielorakie dojrzewanie. Mając dobre serca łatwiej zauważymy potrzeby innych i będziemy mogli przyjść im z pomocą. Gleba, oznacza naszą wewnętrzną dyspozycję na przyjęcie ziarna słowa Bożego. Plon zależy od ilości otrzymanych talentów. „Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”(Mt 8,23)

Wrodzone zdolności, wpływ otoczenia, wychowanie, zdrowie – to talenty. Ich rozwój decyduje o bogactwie życia. Ale najważniejsza jest miłość, którą ocenić może tylko Bóg i to właśnie owa chwała która ma się w nas objawić. Człowiek może przemienić swoje życie pod wpływem Słowa Bożego, może je uświęcić, ale także może zamknąć się na Słowo Boże, może je odrzucić, czyli sam z siebie uczynić je nieskutecznym. Na tym polega tajemnica wolności człowieka wobec darów Bożych. Jest, więc się, nad czym zastanowić. Czy może owo Słowo pada na drogę wydeptaną, grunt kamienisty lub ciernisty? Jaki plon wydaje w moim sercu? Czy suma cierpień i niedogodności, wspomaga nas, czy odstręcza od Boga i chwały? Święty Paweł mówi tak:  „Bracia: Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8,18).

W całej dzisiejszej liturgii Słowa widzimy ułatwienia do pojmowania tego, o co właściwie w życiu chodzi. Jak siewca nie robi różnicy wobec ziemi, na której pracuje, lecz rzuca ziarno po prostu wszędzie, tak Pan Jezus wszędzie sieje Słowo, św. Paweł przypomina o naszym docelowym Zbawieniu. W tym wszystkim chodzi o to, że nie odmawia się Zbawienia nawet grzesznikom zatwardziałym, ludziom powierzchownym i roztargnionym, oddającym się całkowicie doczesnym sprawom, ale zasiewa w sercach wszystkich ludzi niezależnie od ich pochodzenia, mentalności, uzdolnień czy słabości, tę jedyną nadzieję. Ale, jak głosi przypowieść, to samo ziarno w jednej ziemi wydaje plon obfity, w innej zgoła nic. Jedynie to ziarno, które padło na ziemię żyzną, urodzajną, wydaje plon. Kto jest tą ziemią żyzną? Sami na to pytanie musimy sobie odpowiedzieć, mając w pamięci, że ten, kto słucha Słowo i stosuje je, zrozumie.

MARYJO Matko nasza – wyproś nam serca dobre i wrażliwe, rozum otwarty i sprawny na przyjęcie ziarna słowa Bożego.

Słowo - czym jest?

Piotr Blachowski

Jesteśmy gadułami. Praktycznie już w kilka miesięcy po urodzeniu zaczynamy gaworzyć, a później, w miarę upływu czasu,  coraz bardziej poprawnie tworzymy słowa, zdania, opowieści. Niektórzy potrafią ze swoich słów uczynić miecz obosieczny, inni tworzą arcydzieła literackie. Są też tacy, którzy wysługują się cudzymi słowami, wkładając je w swoje usta, i tacy, którzy w usta innych wkładają słowa przez nich nie wypowiedziane. Czym zatem są nasze słowa? To już od nas samych zależy: mogą być wyrazem miłości, ale mogą też być śmiertelną bronią. 

Dzisiaj jednak o Słowie pisanym dużą literą, o Słowie Bożym, które nam przecież towarzyszy od urodzenia do śmierci, od chrztu po pogrzeb. Prorok Izajasz, przypominając znaną wszystkim zależność urodzaju od opadów, mówi o skuteczności Słowa Pańskiego: „…słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa.” (Iz 55,11).

Dzięki temu Słowu nie tylko zdobywamy wiedzę, lecz – przede wszystkim – możemy zrozumieć sens wiary, nasze przeznaczenie, albowiem „my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując <przybrania za synów> – odkupienia naszego ciała.” (Rz 8,23).

Dzisiejsza Ewangelia doskonale oddaje charakter Słowa przeznaczonego dla nas. Jezus Chrystus opowiada nam przypowieść o siewcy. Znana przypowieść nabiera innego wydźwięku w kontekście całej dzisiejszej Liturgii Słowa. Najważniejszym plonem jest to ziarno, które zakiełkuje w naszym sercu. Serce to właściwy i podatny grunt na ziarno, którym jest Słowo Boga. Znamienne słowa Jezusa „Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie” (Mt 13,13-14), odnoszą się do ludzi,którzy nie przywiązują wagi do zrozumienia Słowa, co przecież jest niezbędne do tego, by żyć wiarą. My jednak cieszmy się z możliwości słuchania i patrzenia na to, czego inne uszy nie słyszały, a oczy nie widziały, cieszmy się wiarą, cieszmy się miłością, cieszmy się nadzieją, bo to właśnie do nas Jezus Chrystus kieruje słowa „Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą.” (Mt 13,16)

Boże, jeśli taka Twoja wola, otwórz nam uszy i oczy, abyśmy usłyszeli i zrozumieli Twoje Słowo – nasz depozyt wiary.

Cierpliwa gleba

 

ks. Tomasz Jaklewicz

Słowo Boga jest ziarnem. Nie jest gotowym produktem typu instant. Mamy dziś szybkie kubki, kawę rozpuszczalną, dania z kuchenki mikrofalowej. Parę chwil i chemiczna strawa gotowa do konsumpcji. Chcemy, by wszystko było natychmiast gotowe do zjedzenia, wypicia, użycia. Jeśli coś nie działa od zaraz, to znaczy, że coś jest nie tak. Takie konsumpcyjne podejście przenosimy na sprawy duchowe. Także od Boga domagamy się szybkich odpowiedzi, gotowych formuł, prostego przepisu na złagodzenie bólu, na wątpliwości, na trudności w modlitwie, na zawiedzioną miłość.

Słowo Boże ma formę „półproduktu”. Aby objawiła się jego życiodajna moc, aby był owoc, konieczne są dwa czynniki: czas i odpowiednie warunki do wzrostu. Słowo wymaga posiania w glebę życia. A potem trzeba podlewać zasiew codzienną modlitwą, wystawiać się na słońce Bożej łaski, czyli korzystać z sakramentów, zwłaszcza z Eucharystii. Posiane ziarno wymaga regularnego odchwaszczania, czyli spowiedzi. Konieczna jest wreszcie cierpliwość.

„Jesteśmy jak drzewa, które rosną bardzo powoli. W Amazonii istnieje bardzo małe znane i piękne drzewo – bakuri. Drzewo bakuri potrzebuje czterdziestu lat, by wydać pierwszy owoc. Czasem jesteśmy jak bakuri, czekamy trzydzieści pięć lat na owoce i nie widzimy, by cokolwiek się pojawiło! A jednak jest zmartwychwstanie, a owoce rosną w tajemnicy. Trzeba umieć czekać. Istnieje nasz czas i czas Boga, a Bóg umie na nas czekać. Bóg prowadzi tak łagodnie, tak powoli, niczego nie musi udowadniać, niczego bronić. Musimy stać się przyjaciółmi czasu. Musimy zaakceptować, że wszystko wymaga czasu” (Jean Vanier).

Bóg nie tylko umie czekać, ale ponadto jest niezwykle hojny w inwestowaniu w nas. Wręcz nierozsądny. Czy z ekonomicznego punktu widzenia nie byłoby lepiej najpierw wyselekcjonować glebę, sprawdzić jej jakość i tylko na tej dobrej siać? Po co wysiewać na drogę, na skały czy między chwasty? To marnowanie Bożych darów. Boża ekonomia jest inna. Boży siewca sieje wszędzie, gdzie
tylko się da. Nie przestaje pokładać nadziei w każdym człowieku, nawet w tym beznadziejnym. Bóg nieustannie traci, aby nas pozyskać. Ale czy nie taka jest właśnie logika krzyża?

Jak rozumieć słowa: „Kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie, kto zaś nie ma, temu zabiorą również i to, co ma”? Jeśli po stronie Boga jest tak niezwykła hojność w dawaniu, to po stronie człowieka powinna pojawić się hojność w przyjmowaniu. Im więcej łaski, światła wejdzie w Twoje życie, tym większe będą owoce. A jeśli pozostaniesz zamknięty, nieufny wobec darów Boga, stracisz nawet to, co w tej chwili wydaje ci się twoją zdobyczą, sukcesem, „wypracowanym” szczęściem.

 

Kim jest i jaki jest

 

Tomasz Dostatni OP

„Dlaczego w przypowieściach mówisz...?” – to pytanie stawiają uczniowie Chrystusowi. On odpowiada: „Ponieważ otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją”. Komentując znaczenie przypowieści wybitny teolog Hans Urs von Balthasar powiedział: „Na ziemi nie da się mówić inaczej o niebie niż w przypowieściach”.

Bóg na różne sposoby przemawia do nas i stara się abyśmy to Jego Słowo zrozumieli i przyjęli. Najpierw jest Tym, który przez stworzenie świata, przez przyrodę i to wszystko co nas otacza, mówi do nas o sobie samym. Kim jest i jaki jest. Przede wszystkim, że jest Stwórcą i Panem wszechświata.

Mówi do nas przez największe ze swoich stworzeń, przez człowieka. To on został stworzony na „obraz i podobieństwo” (Rdz 1,26n). Człowiek nosząc w sobie podobieństwo Stwórcy, opowiada o nim całym sobą. Benedyktyńska tradycja pięknie wyraża tę prawdę, mówiąc o tym, że mnisi mają przyjmować swoich gości tak, jakby samego Chrystusa przyjmowali. Echo tej tradycji słyszymy i w naszym polskim powiedzeniu: „Gość w dom, Bóg w dom”. Wsłuchując się w drugiego człowieka, możemy usłyszeć głos samego Boga. Przyjmując drugiego człowieka, możemy przyjąć samego Boga. Pomagając drugiemu człowiekowi, możemy ujrzeć w jego cierpieniu Chrystusa. Tak jak święty brat Albert Chmielowski, w biednych i ubogich dostrzegł Pana – „Ecce homo”.

Bóg mówi do nas również przez słowo Pisma Świętego. I pragnie, aby to słowo nie tylko nas karmiło, ale też przynosiło owoc. Kardynał Stefan Wyszyński we wstępie do «Biblii Tysiąclecia» napisał: „Oby wszyscy godni Słowa Żywota poszli za natchnieniem Ezechiela... ‘Zjedz tę księgę, a idź i mów... (Ez 3,1)”. Prorok Izajasz w dzisiejszym pierwszym czytaniu jeszcze plastyczniej mówi: „Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powrócą, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju..., tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do mnie bezowocne, zanim, wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa”.

Ale najpełniej Bóg wypowiedział prawdę o sobie samym w osobie Jezusa Chrystusa. Od wieków przemawiając przez proroków, przemówił do nas w osobie swego Syna. „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1,14). Jezus Chrystus jest Słowem Ojca i przez niego Bóg stale zwraca się do nas. W sakramentach Kościoła przychodzi, aby ukazać swoją miłość. Stara formuła chrześcijańska mówi, że „gdzie jest sakrament, tam też jest Chrystus”.

Uczniowie proszą Jezusa, aby im wyjaśnił sens przypowieści, bo nie rozumieją ani nie widzą. Ważnym jest stwierdzenie, że to rozumienie rozwinie się w Kościele dopiero po Wielkiej Nocy. To dopiero Duch Święty nauczy ich „dostrzegać rzeczywistość poprzez symbol”.

„Ziarnem jest Słowo Boże, a siewcą jest Chrystus, każdy kto Go znajdzie, będzie żył na wieki”.

 

Maryja sprzątała w kuchni?

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Ziemia żyzna to ta, w której ziarno gnije, rozpada się, cierpi, zamiera, by wypuścić głęboki korzeń nowego życia. Dopiero później plon wznosi się nad ziemię, prosto do nieba! Jest to więc pozycja na początku stracona, pozornie nieudany los. Często mówimy z goryczą: „Ja tu gniję!”, mając na myśli beznadziejną pozycję: pracę, nieudaną rodzinę, ubóstwo, niemożliwość poprawy losu.

Bóg podlewa takie ziarna prawdziwą ulewą. Krople spadają na ziemię i wspomagają rozwój ziarna, nawadniają je łzami, użyźniają i zapewniają urodzaj. Ziarnem jest też Chrystus, który został rzucony w ziemię, w błoto naszej cywilizacji. Nie wszyscy Go przyjęli, wielu Go odrzuciło. Są jak szeroka droga, po której idzie się do Szeolu (Mt 7,13). Są uparci jak skała, uwikłani w troskę o życie, i jak ciernie ranią swą chciwością siebie i innych. Ziemia żyzna to ziemia ostatnia. A my właśnie takiej pozycji nie akceptujemy. Przypomina mi się pewna siostra zakonna, która, jak powiedziała, była tylko ostatnią kucharką w klasztorze. Jej współsiostry były katechetkami, dyrektorkami, studentkami, wykładowcami, muzykami, lekarzami, a ona tylko ostatnią z kucharek. Kiedy wypowiadała te słowa, wychodził z niej cały żal i złość na los. Spytałem ją, czy wie, co robiła Maryja w Kanie Galilejskiej. Spojrzała zdumiona, jakbym naruszył jakieś tabu. Maryja według pewnej tradycji po prostu pomagała w kuchni. Dlatego wiedziała o wszystkich brakach. Nie była zaproszona, ale była na weselu.

Dla Jezusa ostatni są pierwszymi. Ubodzy dostają królestwo. Celnicy stojący na końcu świątyni są bardziej wysłuchani niż ci przy katedrze. Łazarze wyrzuceni za bramę siedzą na łonie Abrahama. Samarytanki są upojone miłością Boga, a wdowa rzucająca grosz do skarbony świątynnej sfotografowana przez aniołów, jak po otrzymaniu Oscara! Najmniejsza trzódka jest dla Wszechmogącego trzodą elitarną. On nie upodobał sobie w egipskich piramidach, babilońskich zikkuratach, rzymskim Kapitolu czy ateńskich kolumnach. Wybrał trzodę przestraszonych niewolników, którzy na swych ramionach dźwigali skrzynkę akacjową, nazywając ją Arką Przymierza. Do tego ludu wyrzekł słowa: „Pan wybrał was i znalazł upodobanie w was nie dlatego, że liczebnie przewyższacie wszystkie narody, gdyż ze wszystkich narodów jesteście najmniejszym” (Pwt 7,7). Św. Paweł nazywany największym z apostołów, sam o sobie opowiadał: „Mnie, zgoła najmniejszemu ze wszystkich świętych, została dana ta łaska: ogłosić poganom jako Dobrą Nowinę niezgłębione bogactwo Chrystusa” (Ef 3,8). Żaden z królów nie został tak wyniesiony jak ten, o którym rodzony ojciec powiedział: „Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce” (1 Sm 16,11).

Nie jest ważne to, że czynisz coś wielkiego. Dla Boga ma wartość najmniejsze ziarenko rzucone w ziemię.