17. Niedziela zwykła (A)

publikacja 14.07.2017 22:19

Sześć homilii

Prawdziwa perła

ks. Leszek Smoliński

Wielkie było zdziwienie św. Edyty Stein, kiedy pewnego dnia, zatrzymała się na chwilę w pustym kościele i stała się przypadkowym świadkiem rozmowy prostej kobiety z Bogiem. Ten dialog bliskich sobie osób bardzo poruszył Edytę, która nie wiedziała, że można w ten sposób przeżywać bliskość Boga. To zdarzenie wywarło wielki wypływ na jej ostateczną decyzję o przyjęciu chrztu w Kościele katolickim. Ani bowiem wiedza filozoficzna, ani mądrość traktatów teologicznych nie stały się dla Edyty miejscem dla tak osobistego doznania Bożej obecności. To była chwila łaski.

Królestwo Boże jest najwyższą wartością, której zdobyciu trzeba podporządkować wszystkie inne wartości. Pokazuje to przykład Edyty Stein i wielu ludzi, których ślady stóp przetrwały. Ewangelia nie pozostawia żadnych wątpliwości i decyzja jest jasna: liczne są skarby, ale jest jeden Skarb, istnieje wiele pięknych pereł, ale jest tylko jedna Perła. I tylko dla tego Skarbu oraz tej Perły warto i trzeba sprzedać wszystko, jak zrobili to ludzie z Ewangelii. Jest to konsekwencja tego, iż „Bóg nie może dawać siebie po kawałku, tylko wszystko naraz albo nic” (Mistrz Ekhart, Kazanie 77). I jedyny możliwy typ transakcji z Panem Bogiem to „wszystko za wszystko”.

Jeśli mielibyśmy tę przypowieść zastosować do naszej wakacyjnej sytuacji, to sądzę, że Chrystus apeluje do każdego z nas, aby raz jeszcze oddać Mu wszystko. Przybyliśmy tu z różnymi doświadczeniami życia, pełni wdzięczności, świętujący niedzielę, zadowoleni z rodzinnych spotkań, wyjazdów poza miasto. Ale może przyszliśmy też utrudzeni i obciążeni codziennością, obawami zamachów terrorystycznych, ciągłych niepokojów związanych choćby z mizernym wynagrodzeniem za ciężką pracę. Przyszliśmy z całym ogromnym bagażem naszych wielorakich doświadczeń, sukcesów, niekiedy zranień, z planami i nadziejami. Wszystko to trzeba oddać Chrystusowi. Oddać wszystko, aby móc na nowo zachwycić się Chrystusem – Niewypowiedzianą Perłą, jak nazywa Go starożytna tradycja.

I właśnie piękno, niezwykłość owej perły kieruje naszą uwagę, ku drugiej, po jasności decyzji, wyrazistości bohaterów dzisiejszej Ewangelii – są oni ludźmi zachwytu. Umieją odkryć piękno, bezgranicznie się nim zachwycić i zrobić wszystko, aby je pozyskać. To niezrównany zachwyt nad królestwem Bożym, królestwem miłości i pokoju do którego wszyscy dążymy po drogach czasu.

Pamiętaj o perle! To znaczy zachwyć się pięknem. Tu leży klucz do zrozumienia obu ewangelicznych postaci, które naszkicował dla nas Chrystus. Są oni ludźmi jasnych decyzji oraz ludźmi zachwytu, bo są ludźmi miłości.

Bardzo chcielibyśmy mieć skarb, posiadać perłę, ale często nie potrafimy się na te zadania całkowicie zdecydować. Zastanówmy się, czego boimy się sprzedać, co nas tak mocno trzyma i stoi na przeszkodzie w nabyciu tego najcenniejszego „skarbu” i „perły”, jakim jest sam Jezus? Starajmy się, by „rzeczy nowe”, o których mówi Chrystus, nie zostały podporządkowane naszym starym przyzwyczajeniom i wygodom. Ale byśmy z Boża pomocą osiągnęli prawdziwą mądrość.

Czego oczekujemy?

Piotr Blachowski

Wygrane (loterie, gry liczbowe, quizy), spadki, darowizny! To, czego oczekujemy, to dobra, kasa, włości – byleby mieć i posiadać. Szczęście zaś to dar dany nam od kogoś, przez kogoś. To skarb, o którym człowiek marzy, ale się go nie spodziewa. Nawet, jeśli szuka skarbu, to chwila jego znalezienia jest niespodzianką. A co dopiero, gdy nie szuka... Znaleziony skarb zmienia życie.

Jezus mówi nam dzisiaj o ukrytym skarbie i o Królestwie. W ten sposób Pan nas naucza o mądrości potrzebnej do osiągnięcia Królestwa Niebieskiego. Nauczanie w formie przypowieści jest szczególnie skuteczne, gdyż wywiera wpływ na nasze umysły i serca, pobudza nas do działania, do „poszukiwania”, do aktywności wywołanej przez świadomość, że realizujemy coś ważnego, zdobywamy doświadczenie i wiedzę, podejmujemy ryzyko.

Początek ważnej dla nas nauki to rozmowa Salomona z Bogiem. Salomon nie prosi o dobra dla siebie „Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale poprosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie.” (Krl 3,11-12). Zaś my jeśli już o coś prosimy, to najczęściej o coś dla siebie, by polepszyć własny byt i własne życie.

Ale w naszej wierze wszystko opiera się na miłości, miłości do Boga i bliźnich, jak pisze święty Paweł: „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru. ” (Rz 8,28). Dlatego przykład z dzisiejszej Ewangelii powinien wyostrzać nasze widzenie przyszłości, abyśmy nie przeoczyli tego, co w życiu istotne, abyśmy i my odnaleźli skarb prawdziwy. Wielu ma go blisko, lecz nie odkrywa, a odkrywszy, nie ceni go tak, jak na to zasługuje i zaniedbuje go, przedkładając nadeń przyjemności doczesne. Prawdziwy skarb to Królestwo Niebieskie, które już zaistniało pośród nas. Jest, ale wciąż w toku realizacji i wzrostu.

To prawda, która sprawia, że już teraz w naszym ziemskim życiu powinniśmy we właściwy sposób je odkrywać. Szukając szczerym sercem znajdziemy je, jak kupiec drogocenną perłę, jak rolnik skarb ukryty w roli. Wymaga to jednak, abyśmy byli zdolni do rezygnowania z pewnych rzeczy dla pozyskania trwałych wartości. Ludziom z przypowieści obcy jest minimalizm. Podejmują trud, ponieważ wiedzą, o co chodzi w życiu. Niczego bezprawnie sobie nie przywłaszczają, pozostają do końca uczciwi. Rozważając te przypowieści, możemy wyciągnąć spore korzyści z nauk, które Pan Jezus nie tylko ówczesnemu pokoleniu dawał do przemyślenia, ale nadal daje je nam wszystkim. I nie chodzi tu o zrozumienie ogólne, ale o konkretne odniesienie do nas samych, do naszego życia. Bądźmy więc wyczuleni, abyśmy nie przeoczyli tego, co dla nas w życiu najważniejsze.

MATKO NAJŚWIĘTSZA, WSPOMOŻYCIELKO WIERNYCH, pomóż nam dobrze używać rzeczy przemijających i nieustannie zabiegać o rzeczy wieczne.

Szukajmy skarbu (w sobie)

Piotr Blachowski

Każdy z nas lubi marzyć o skarbie ukrytym, który czeka w miejscu niedostępnym na to, byśmy to właśnie my mogli go znaleźć, spieniężyć i wykorzystać dla poprawienia własnego życia, statusu, kondycji finansowej. Ale szukać skarbu w sobie? Niby jak? Czyżbyśmy mieli w sobie coś, co pozwala nam poprawić naszą ziemską dolę?

W dniu naszego Chrztu zostaliśmy obdarzeni różnorodnymi darami Ducha Świętego, a zatem i w nas znajdują się skarby. Wystarczy je tylko wyłuskać, ogładzić, rozwinąć i w pełni z nich korzystać. Ale nie tylko dla siebie, dla lepszej kondycji finansowej, psychicznej i fizycznej, lecz głównie po to, by poprawić nasz stan duchowy, bowiem w sercu naszym jest świątynia Boga, Ducha Świętego, w nim to mieszka Jezus Chrystus.

Z pierwszego czytania o Salomonie można wyciągnąć naukę, jak postępować wobec Boga i wobec bliźnich. Nasze zapędy egoistyczne należy przełożyć na troskę o innych, nasze prośby o usunięcie przeszkód zamienić na prośbę o umiejętne rozstrzyganie problemów życiowych, partnerskich, w domu i pracy. To właśnie umiejętności, które wychodzą naprzeciw bliźnim, są naszymi skarbami. Każdy z nas chciałby usłyszeć Słowa Boga skierowane do Salomona: „Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale poprosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, więc spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie.” (Krl 3,11-12), ale to tylko od nas zależy, czy równie mocno zapadną w nasze serca i wpłyną na nasze życie.

Konieczność takiego postępowania potwierdza w dwóch zdaniach święty Paweł, który – mówiąc o naszym powołaniu do dobra – podkreśla, że to Bóg nas wybiera i wyznacza nam zadania: „Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał – tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił – tych też obdarzył chwałą.” (Rz 8,29-30).

W przekazie ewangelicznym słuchamy dwóch przypowieści, przyrównujących Królestwo Boże do skarbu lub perły oraz do sieci zagarniającej ryby. Skarb został znaleziony przypadkowo, drogocenna perła była celem poszukiwań, ale zarówno rolnik, jak i kupiec, pozbywają się wszystkiego, co posiadają, aby stać się właścicielami skarbu lub perły. Czy stać nas na taki radykalizm w zdobywaniu Królestwa niebieskiego? Ostrzeżeniem dla nas jest przyrównanie do sieci, która wprawdzie zagarnia wszystkie ryby, ale której zawartość zostaje później przebrana, a to, co złe – odrzucone. Jezus przypomina, co nas może czekać; „Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.” (Mt 13,49-50).

Jezu Chryste, pozwól nam odnaleźć w sobie skarby wieczne, byśmy mogli zrealizować nasze powołanie i cieszyć się na spotkanie z Tobą. Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie.

Wszystko za wszystko

 

ks. Tomasz Jaklewicz

Przypowieści o skarbie i o perle opowiadają o ludziach, którym poszczęściło się w życiu. Dziś Pan Jezus posłużyłby się być może opowieścią o człowieku, który wygrał milion w totka. Myśl o bogactwie, które spada nagle na człowieka, przemawia do wyobraźni. Zaczynamy śnić o willi z basenem, o wczasach na Karaibach, Bóg wie, o czym jeszcze. Zastanawiam się, czy królestwo Boże to wartość, która jest w stanie nas tak mocno zainspirować? Czy pragniemy Boga z tą samą siłą, co pieniędzy? Czy w ogóle Go pragniemy?

Obaj odkrywcy z przypowieści sprzedali wszystko, co posiadali, aby posiąść jeden skarb. Wszystko. W obu przypadkach jest to słowo. Postawili na jedną kartę. Zainwestowali. Bez bezpiecznej sumki na boku. Jest w tym jakieś szaleństwo, zauroczenie, brawura. Może dlatego przegrywamy, bo brakuje nam takiej odwagi? Obie przypowieści pokazują, że budowanie życia na Bogu ma swoją cenę. Tak, w Boga trzeba w pewnym sensie zainwestować. Co? Swoje życie po prostu, czyli czas, siły, zdolności, a czasami także zdrowie czy pieniądze. Św. Paweł wyznaje: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa” (Flp 3,8). Jak refren powraca tu niepokojące słowo: „wszystko”. Dlaczego tak trudno nam uwierzyć, że stawiając na Boga, zyskuję wszystko? Może dlatego, że to nie jest takie oczywiste. Wiara ma smak ryzyka. Nie ma nic wspólnego z wyrachowaniem.

Kiedy odkrywa się żywego Boga, wszystko inne traci na wartości. O tym mówią obie przypowieści. Ich decyzja jest jakby spontaniczna, płynie z doświadczenia, z przeżycia Boga jako Najwyższego Dobra. Powiedziane jest, że jeden z bohaterów przypowieści podjął decyzję „uradowany”, dosłownie „z radości”. To ważny szczegół. Jeśli w religii zabraknie radości, trudno o wielkoduszność.

Różnica między dwiema przypowieściami jest taka, że człowiek, który odkrył skarb w polu, dokonał tego mimochodem, przypadkiem. Zaś ów kupiec poszukiwał pereł, być może wiele
lat, aż w końcu znalazł tę najcenniejszą. Każde nawrócenie, odkrycie Boga jest ostatecznie łaską. Bóg sam wybiera czas, miejsce, sposób. Jedni szukają wiele lat, aż w końcu odkrywają perłę. Inni nie szukają wcale, a nagle odnajdują skarb. Nie ma tu schematów. Nie ma co porównywać.

Żeby tylko nie przeoczyć tego momentu. Grecy nazywali go kairos – chwila szczęścia, olśnienia, zachwytu w odróżnieniu od czasu zwykłej monotonii, rutyny, codzienności (chronos). Gdybym przez roztargnienie czy głupotę zgubił los z trafioną szóstką, nie darowałbym sobie tego. Gdybym przez roztargnienie czy głupotę przeoczył swój kairos… Nie daj Boże!

 

O skarbie, perle i sieci

 

ks. Tadeusz Czakański

Istotą przypowieści o skarbie, o perle i o sieci w dzisiejszej Ewangelii jest to, co stanowi centrum królestwa Bożego: sam Bóg udzielający się człowiekowi w Jezusie Chrystusie przez Ducha Świętego, Bóg stale ukrywający się, a jednocześnie objawiający. Ukrywający się, aby swą potęgą, wspaniałością i wielkością miłości nie zniewolić człowieka, ale uszanować jego wolną wolę. Objawiający się na tyle, by każdy mógł Go poznać i przyjąć.

Co pomaga dzisiejszemu człowiekowi w odnalezieniu drogocennej perły, tej jednej, jedynej? Dzięki czemu potrafi odróżnić prawdziwy skarb od wielu bezwartościowych przedmiotów, które zanosi czasem do antykwariatu, sądząc, że otrzyma za nie wielką sumę pieniędzy? Znane są przecież i takie przypadki, aż niewiarygodne, gdy ktoś odkrył w roli skarb – stare, cenne monety, ale z powodu ignorancji użył ich do produkcji betonu, a innym razem jako podkładki do gwoździ przy remoncie dachu.

Jeśli chodzi o wartości materialne, potrzebne są więc wiedza i doświadczenie, aby nie uchodzić za głupca. Podobnie jest w sprawach duchowych, lecz obok nabytej wiedzy i zdobywanego doświadczenia każdy człowiek przychodzący na świat posiada inne „narzędzie”: zostaje przez Boga obdarzony sumieniem. Pozwala ono nie tylko odróżnić dobro od zła, ale też zachęca do dobrego działania lub do powstrzymywania się od złych czynów.

Czy ja, świadom tego, jak wielką wartością jest prawidłowo uformowane sumienie, postąpiłbym podobnie jak król Salomon? Stanął on przed niesłychaną możliwością. Sam Bóg zwrócił się do niego słowami: „Proś o to, co mam ci dać”. W odpowiedzi Salomon nie kieruje się własną korzyścią. Owszem, prosi dla siebie, ale z myślą o swoim ludzie. Prosi o „serce pełne rozsądku do sądzenia ludzi” i o „rozróżnienie dobra i zła”. Czyżby znał słowa natchnionego psalmisty: „Prawo ust Twoich jest dla mnie lepsze niż tysiąc sztuk złota i srebra”? W istocie prosi o dar związany z tajemnicą sumienia. Postępując zgodnie z nim, zyskał sławę jednego z największych mędrców starożytności.

Wsłuchując się w głos tego samego sumienia, pewien nauczyciel w jednej z beskidzkich miejscowości bardzo prosto tłumaczy dzieciom za pomocą dwóch dłoni, prawdę o istnieniu dobra i zła. Dłoń zaciśnięta – to symbol nienawiści, złości, gniewu, walki, zamknięcia, egoizmu. Otwarta jest znakiem przyjaźni, życzliwości, pomocy, dobrej woli. Czy ktoś wita się zaciśniętą pięścią? Nie, witamy się otwierając dłoń. Gest ten pochodzi ze średniowiecza. Otwarta dłoń świadczyła o tym, że witający się nie skrywał broni i nie miał złych zamiarów.

Granica pomiędzy dobrem i złem bywa w dzisiejszych czasach rozmywana i zacierana. Ludzie są zdezorientowani i często nazywają zło dobrem, a dobro złem, nie odwołując się do Boga – ostatecznego kryterium wszelkich wartości. A przecież, jak wynika z Ewangelii, konsekwencje niewłaściwego rozróżniania mogą być straszne. Przy końcu świata „wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,41n). Przypominając tę prawdę, Jezus pyta swoich słuchaczy: „Zrozumieliście to wszystko?” (Mt 13,51n). Pyta dzisiaj o to samo każdego z nas. W pytaniu tym pobrzmiewa troska Tego, który nade wszystko chce być miłosierny dla każdego grzesznika. Zanim rozpoczniemy kolejny tydzień pracy lub wakacyjnego wypoczynku, przeczytajmy raz jeszcze dzisiejsze Słowo Boże, aby uświadomić sobie, jaki skarb, jaką perłę mamy odkrywać w każdej chwili naszego życia.

 

Skarb w brudnej ziemi

 

Augustyn Pelanowski OSPPE

Bóg odkupił mnie, sprzedając wszystko, nawet samego siebie, w cenie bardzo niskiej, bo wynoszącej 30 srebrnych monet.

Mądrość to wy-dobywanie sensu z bezsensu, miłości z nienawiści. Wartości z nędzy, bogactwa ducha z ubóstwa materialnego. Pocieszenia duszy ze smutku ciała. Pereł jasnych jak gwiazdy z mrocznego dna oceanu, najczystszego złota spod zwałów brudnej ziemi. Mnóstwa ryb z pozornie pozbawionej życia powierzchni jeziora.

Człowiek to istota, która po pierwotnym grzechu zaczęła sobie wmawiać, że ma władzę jedynie do odnoszenia zwycięstw, gdy tymczasem ma niezaprzeczalny, lecz rzadko rozwijany talent do wykorzystywania porażek!

Salomon doznał objawienia w nocy, podczas snu. Światło przyszło w ciemności, czyli wtedy, gdy nic nie jest jasne! Lux in tenebris! Prawdziwe życie staje się możliwe dopiero wtedy, gdy ogarnie go mgła niemożliwości.

Większość ludzi cofa się instynktownie przed ciemnym pomieszczeniem. Boimy się mroku, ponieważ w nim odkrywamy w sobie światło, dżunglę uczuć, słuchamy, jak bije serce, słyszymy, swój oddech i wreszcie wyczuwamy Bożą obecność. Sen Salomona mógł być rzeczywiście zwykłym snem, ale być może Biblia ukryła pod tą metaforą taki stan ludzkiego ducha, kiedy już nic nie pojmujemy z naszego życia i otacza nas zewsząd ciemność. Salomon mógł zlekceważyć obie-tnice Boże, ale uwierzył. I stało się! Z głębokiego mrocznego snu, który wydawał się tylko fantazją, wydobył skromną prośbę o rozsądne serce. Niepozorna modlitwa wydobywa z serca Boga trzy razy więcej, niż prosimy! Bóg nie tylko dał mu to, o co prosił, ale dodał jeszcze mądrość, bogactwo i sławę.

Wszechmogący wydobył nas z hańby grzechu i podniósł do wysokości więcej niż królewskiej – do chluby nieba. Podczas medytacji dzisiejszych tekstów przypomina się mit o Pigmalionie, wydobywającym z amorficznego kamienia rzeźbę, która ożyła. Posługując się twardym dłutem i raniąc go ciosami młota, wydobył kształty tak piękne i ciepłe, że stały się życiem. Sztuką jest nie tyle odtworzyć naturę, ile ożywić ją. A na taki gest stać przede wszystkim jednego artystę: Boga. On potrafi nie tylko dopatrzyć się w brudnej kałuży odbicia gwiazd i nietkniętego błękitu nieba, ale i zobaczyć w kimś tak brudnym jak ziemia ukryty skarb, który zresztą sam tam umieścił.

Jestem ziemią, ciałem, prochem, rolą gruntownie przeoraną cierpieniem, ziemią zranioną, okaleczoną pługiem nieszczęść, ale spojrzenie Boga dostrzega we mnie, najcenniejsze kształty podobieństwa do Niego samego! Bóg odkupił mnie sprzedając wszystko, nawet samego siebie, w cenie bardzo niskiej, bo wynoszącej 30 srebrnych monet. Transakcja kosztowała Go sen w śmierci, w ciemnym grobie zamkniętym ogromnym kamieniem. Kiedy więc zasnął w śmierci, zapewne czuł się bardziej szczęśliwy niż Salomon, bo zdobył jeszcze większe bogactwo niż on – zdobył człowieka!