Nasze dobra

Piotr Blachowski

publikacja 08.10.2009 21:04

Gromadzone latami, ciułane, chomikowane, są naszym bagażem i naszym utrapieniem. Jedne są dla nas wszystkim, pamiątką po kimś, po naszych dokonaniach, naszych sukcesach, inne są tym, co najchętniej byśmy zakopali 10 metrów pod ziemią, aby nikt tego nie zobaczył.

Nasze dobra

Nie tylko pamiątki, ale i dobra ziemskie są naszym bagażem oraz kamieniem młyńskim przy skoku do wody.

Aż przyjdzie taki moment, kiedy nie my, ale nasi zstępni zrobią selekcję tych dóbr, odrzucą, co nie pasuje do wnętrza ich mieszkań, czego nie można uznać ani za pamiątkę, ani za dobro finansowe. Tylko, że my już tego nie zobaczymy, nie będziemy mogli protestować, przyciskać do piersi, aby nam tego nikt nie wydarł.

Odpowiedź na zadane w dzisiejszej Ewangelii pytanie, jak uzyskać Zbawienie, jest wręcz szokująca, nie do przyjęcia dla oczekującego odpowiedzi, nie pasuje również do naszej rzeczywistości, bo neguje pęd do gromadzenia i zbierania dóbr, bez których nie wyobrażamy sobie naszej egzystencji.

A jednak... właśnie taki styl propaguje Jezus: rzućcie wszystko i chodźcie za Mną, nie baczcie na dobra, które was wiążą, bo one wam Zbawienia nie dadzą, a tylko was od wiary odciągają. To nie jest cytat z Jego wypowiedzi, ale interpretacja dostosowana do dzisiejszej rzeczywistości. Rzeczywistości, którą niechętnie opuszczamy nawet na chwilę, a co dopiero na zawsze.

No, to już przekracza wszelkie możliwości, powie ktoś, kto przez całe życie zdobywał i gromadził dla siebie, rodziny, dzieci; to nierozsądne, żebym wszystko rzucił, żebym w jednym momencie pozbył się wszystkiego, by pójść za kimś, o którym tylko słyszałem, czytałem.

Zakorzenione w nas życie doczesne powoduje, iż nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z tego, co do nas poprzez Pismo Święte i Ewangelie mówi Bóg, nie dopuszczamy myśli o pozbyciu się naszego bagażu. Wprawdzie są wśród nas tacy, którzy rzucają wszystko dla Niego, lecz my nie traktujemy ich poważnie, nierzadko wyśmiewamy się z nich, uważamy ich za odszczepieńców, za istoty z innej planety, lub tłumaczymy sobie, że i tacy wśród nas muszą istnieć.

A my? Przecież chyba stać nas na porzucenie pewnych dóbr, na rezygnację z kilku przyjemności. Chodzi tylko o to, byśmy nie robili tego dla poprawienia naszego samopoczucia, ale potraktowali wyrzeczenie jako mały akt poświęcenia się dla Boga, a wtedy kiedyś, odchodząc z tego padołu, nie doznamy poczucia straty, lecz będziemy mieli świadomość, że coś uczyniliśmy dla kogoś, a przede wszystkim, że z miłości do Boga byliśmy w stanie z czegoś zrezygnować.

Czy warto? Sparafrazuję słowa z zegara, na który spoglądał Jan Paweł II w czasach młodości: „Czas ucieka, Zbawienie na nas czeka”. Osobiście wolałbym dotrwać, a ty?