Najpierw ewangelizacja, potem duszpasterstwo

Michał Kamiński

publikacja 23.10.2008 22:46

Sakrament nie jest towarem, który można dowolnie kupić, który mi się należy, ale jest misterium spotkania Boga i człowieka. Nie możemy tym szafować bez ograniczeń, co zwykle ma miejsce w Polsce.

Najpierw ewangelizacja, potem duszpasterstwo

W Wodzisławiu Śląskim odbyła się pielgrzymka kapłanów archidiecezji katowickiej. Chciałbym odnieść się do słów wypowiedzianych tam przez arcybiskupa katowickiego Damiana Zimonia.

"Przychodzą i proszą o komunię, bierzmowanie, ślub, pogrzeb. A my z braku czasu, zamiast rozpocząć od ewangelizacji i prowadzić te osoby przez katechezę do duszpasterstwa, od razu, niejako na tacy, świadczymy im posługę duszpasterską do której przyjęcia nie są przygotowani – wyjaśniał metropolita katowicki. – Tak potraktowany człowiek nie wie, o co naprawdę chodzi, bo wiary u niego nie ma albo jest tylko w formie szczątkowej. Stajemy więc przed koniecznością i pilną potrzebą działań katechumenalnych dla wszystkich, którzy chcą wejść do Kościoła. Takie powinno być duszpasterstwo w czasach laicyzacji. Trzeba koniecznie ożywić misyjny wymiar Kościoła. Św. Paweł przypomina: 'Biada mi gdybym nie głosił Ewangelii'. Więc głośmy" (za Wiara.pl). Bardzo się cieszę, że słowa te padły z ust naszego arcybiskupa. To, co do tej pory widzieli jedynie świeccy i nieliczni kapłani, hierarchowie zdawali się nie dostrzegać, ignorować lub bagatelizować. Tym bardziej powyższa wypowiedź napawa (umiarkowanym) optymizmem.

Faktycznie mamy w Kościele w Polsce kuriozalną sytuację. Życie sakramentalne, które powinno być najgłębszą formą życia chrześcijańskiego, stało się u nas najbardziej powierzchowną jego warstwą. Osoby dorosłe, których katechizacja i formacja najczęściej skończyła się w szkole, pod względem religijnym nierzadko okazują się strasznymi ignorantami. Brakuje zarówno wiedzy religijnej, również i tej podstawowej, jak i pewnej świadomości religijnej, która przejawiałaby się w świadomym i pogłębionym przeżywaniu wiary chrześcijańskiej.

Można narzekać na ten stan rzeczy, ale szybko się on nie zmieni. Tymczasem Kościół powinien zapewniać swoim wiernym możliwość przyjmowania sakramentów. I tutaj pojawia się problem, o którym mówił abp Zimoń. Sakramenty często są udzielane ludziom bez odpowiedniego ich (ludzi) przygotowania. Efekty takich praktyk okazują się być bardzo szkodliwe. Osoba przystępująca do sakramentu bez właściwego jego zrozumienia, nie zwraca uwagi na ten szczególny moment spotkania człowieka z żywym Bogiem. Sakrament staje się zwyczajem, tradycją, a nierzadko bywa pojmowany jako magiczne hokus-pokus. Jeśli ktoś chciałby dowodów, to w Polsce mamy ich dobre kilkanaście milionów.



Stąd potrzeba pewnego przeorganizowania działalności Kościoła w tym zakresie. Istnieją co prawda kursy przygotowawcze np. do chrztu, bierzmowania, małżeństwa, lecz jest to zwykle zbyt mało, i traktowane jest przez przystępujących jako konieczna formalność. Prowadzone są różnorakie formy duszpasterstwa, ale ile razy okazuje się, że ludzie potrzebują nie duszpasterstwa, ile koniecznej ewangelizacji. Dlatego przygotowanie wiernych do przyjęcia sakramentów powinno mieć charakter bardziej pogłębiony. Nie jako nauki, spotkania etc., lecz jako katechezy mistagogiczne. I nie bójmy się odmawiać udzielenia sakramentu, jeśli sądzimy, że przystępujący nie powinien go otrzymać. Pisałem już, że sakrament nie jest towarem, który można dowolnie kupić, który mi się należy, ale jest misterium spotkania Boga i człowieka. Nie możemy tym szafować bez ograniczeń, co zwykle ma miejsce w Polsce.

Summa summarum trzeba wyraźnie powiedzieć, że Kościół w dziele katechizacji na żadnym etapie nie może sobie pozwolić na "wolne". Kontynuując myśl Jana Pawła II, powinniśmy prowadzić nową ewangelizację, której nasze społeczeństwo bardzo potrzebuje. Prowadźmy duszpasterstwo wobec tych, którym to jest naprawdę potrzebne. Ale są również osoby, które potrzebują ewangelizacji i katechezy - i o nich również nie wolno nam zapomnieć.