publikacja 11.04.2004 06:29
OSOBY: JEZUS, MARIA MAGDALENA, MARIA, ŻONA KLEOFASA, PIOTR, JAN, CHÓRY, OSOBY Posłuchaj: Czy miłujesz Mnie?:.
MARIA MAGDALENA
Byłam kiedyś w Kafarnaum i dowiedziałam się że On tam właśnie jest. Pomyślałam, że nie zaszkodzi zobaczyć, jak ten cudak wygląda. Miałam nawet zamiar sprawdzić Jego cnotliwość. Właśnie wychodziłam z jakieś bocznej uliczki, kiedy wpadłam na Niego przechodzącego właśnie ze swoimi uczniami. Tego nigdy nie zapomnę! On tylko spojrzał na mnie. W Jego spojrzeniu było coś niesamowitego! Coś, czego nie da się tak po prostu opisać. To była MIŁOŚĆ, ale nie było w tej miłości nic z pożądliwości, z jaką mężczyźni tak często swym wzrokiem pożerają kobiety. On tak nie patrzał. I tak staliśmy na środku ulicy patrząc na siebie. Usłyszałam wokół siebie szmery, drwiny, ktoś tam rzucił :”Patrz na tę..”, ale nic sobie z tego nie robiłam. W pewnym momencie On podniósł rękę, położył mi na głowie i powiedział: „Wyjdźcie z niej!” (pauza) W jednej chwili zniknęła moja pewność siebie. Wszystko, co sobie tak skrzętnie układałam w jednym momencie rozsypało się w gruzy. Czy miałaś kiedyś uczucie, że choć pięknie ubrana, nagle stajesz się naga? Ja właśnie taką nagość poczułam. Poczułam moją nędzę, moją podłość. (ze zdziwieniem) Ale...co ciekawe, chwilę później poczułam także taki pokój, jakiego jeszcze nigdy nie miałam w moim sercu...
CHÓR I
Szczęśliwy człowiek, któremu nieprawość została odpuszczona
a jego grzech zapomniany
Szczęśliwy ten, któremu Pan nie poczytuje winy
a w jego duszy nie kryje się podstęp.
CHÓR I
Grzech mój wyznałem Tobie i nie skryłem mej winy.
Rzekłem: „Wyznaję mą nieprawość Panu”,
a Ty darowałeś niegodziwość mego grzechu.
CHÓR III
Liczne są cierpienia grzesznika,
ufających Panu łaska ogarnia.
Cieszcie się i weselcie w Panu sprawiedliwi,
radośnie śpiewajcie, wszyscy prawego serca.
MARIA MAGDALENA
To wszystko stało w tej jednej chwili. I w tej jednej chwili dzięki Niemu zerwałam z moim dotychczasowym życiem. Wiedziałam, że żyjąc tak dalej szczęśliwa na pewno nie będę. Nie było łatwo. Dawni stali klienci ciągłe prosili mnie o chwilę przyjemności. Obiecywali sowite zapłaty. A kiedy im odmawiałam, ze złości obrzucali mnie strasznymi wyzwiskami. Ale zawsze, kiedy mi było trudno, wystarczyło tylko spojrzeć się na Niego i spokój wracał do duszy.
Jakże ja zazdrościłam Apostołom, że stale mogą być blisko Niego, że mogą na Niego patrzeć, z Nim rozmawiać. Jakże oni byli szczęśliwi...
Pod koniec, gdy Maria Magdalena mówi, wchodzi Apostoł Piotr. Kobiety nie zauważają go. On podchodzi od tyłu i słyszy ostatnie słowa Marii Magdaleny. Jest zapłakany (lub widać wyraźny ból na jego twarzy)
PIOTR z bólem ironicznie
Dziękuję za takie szczęście!!!
MARIA, ŻONA KLEOFASA
Piotrze, ty tutaj?
MARIA MAGDALENA
Gdzie reszta Apostołów?
PIOTR
Nie wiem! Pouciekali wszyscy.
MARIA MAGDALENA
Wy? Przecież wydawało się, że nic nie jest w stanie was odłączyć od Jezusa. Przecież byliście razem dzień i noc. Byliście tak blisko Niego. (z wyrzutem) A teraz pouciekaliście?
PIOTR z krzykiem
Dość! Nie mów więcej! Co mieliśmy robić!? Mnie się też wydawało, że zawsze będziemy z Jezusem! Nawet Mu obiecywałem, że życie za Niego oddam. (sam do siebie) Kiedy to było? Przecież przedwczoraj. W czasie wieczerzy paschalnej. Powiedział że będzie zdradzony przez jednego z nas, że Go ukrzyżują. Nie chcieliśmy Mu wierzyć i zarzekaliśmy się, że tak nie będzie. A On mi zapowiedział, że ja trzykrotnie się Go zaprę. To wydało mi się już tak niemożliwe, że w ogóle nie zwróciłem na to uwagi. Potem rozmawiał przez chwilę z Judaszem, po czym Judasz wyszedł. Myśleliśmy, że posłał Go, żeby coś kupił albo dał jałmużnę biednym, a on.... milknie i skłania głowę
MARIA MAGDALENA
Co się stało? (cisza) Piotrze, co się stało?!
PIOTR
To on zdradził. Wiedział, że Jezus po wieczerzy przyjdzie tutaj. Zabrał ze sobą Jakuba, Jana i mnie. Byliśmy bardzo znużeni, dlatego szybko zasnęliśmy, ale co chwilę budziłem się. A on poszedł dalej... zaraz (rozgląda się i zauważa kamień), o właśnie tam. (podchodzi do kamienia) Ukląkł i modlił się. Jeszcze nie widziałem Go tak żarliwie modlącego się. (zauważa coś na kamieniu) Popatrzcie! (pozostali podchodzą) Krew! A ja sądziłem że to tylko mi się wydawało, że krew spływa Mu jak pot po twarzy. (pauza) Potem przyszedł Judasz wraz ze strażą świątynną. (zaciska pięści) Zdrajca!!! Zdaje się, że umówił się z tamtymi, że wskaże Jezusa pocałunkiem. A Jezus jeszcze się go zapytał: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” Nie rozumiem, jak można takiego drania przyjacielem nazwać?!!! Pojmali Go i zaprowadzili do Arcykapłana. Zdziwiłem się bardzo. Przecież mógł ich wszystkich jednym skinięciem powalić, mógł zniknąć im sprzed oczu. Przecież uciszał morze, chodził po wodzie, wskrzeszał umarłych... A On dał się związać bez najmniejszego słowa sprzeciwu. Nie rozumiałem, zresztą dalej nie rozumiem - to ma być Ten, który mówił o sobie, że jest Mesjaszem, Synem Bożym?! Nie chciało mi się wierzyć. Szedłem za nimi w pewnej odległości myśląc, że za chwilę pokaże swoją moc cudownie uwalniając się od nich - ale nic. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie dałem się zwieść, czy znowu moja naiwność nie wzięła góry. Zaprowadzili Go do pałacu Arcykapłana. Mówili, że będą Go sądzić. Pomyślałem, że robi się niebezpiecznie. Jeśli Go skażą za Jego nauczanie, to oberwie się też Jego uczniom. Stanąłem z boku i obserwowałem bieg wypadków. Nagle jedna kobieta zapytała mnie o Jezusa. „Aha, zaczyna się” - pomyślałem i na odczepkę rzuciłem, że nie wiem o czym mówi. Po chwili znowu mnie ktoś zapytał, czy przypadkiem nie jestem jednym z Jego uczniów. Pomyślałem, że robi się gorąco i odburknąłem tylko: „Nie, nie jestem”. Nie minęło wiele czasu i nagle ktoś pokazał na mnie i powiedział, że chyba jestem jednym z uczniów Jezusa, bo chyba widział mnie w Ogrodzie Oliwnym. Wtedy już nie wytrzymałem i wręcz krzyknąłem: „Nie znam tego człowieka!!!” (pauza) I nie wiem, jak się to stało, ale znalazłem się przy pałacowej bramie przez którą właśnie wyprowadzali Jezusa. On tylko spojrzał na mnie, a ja sobie przypomniałem co mi powiedział w czasie wieczerzy. Ale mimo to, że Go zdradziłem, że się Go zaparłem, w Jego spojrzeniu nie było nie było żalu, nie było wyrzutu. Patrzył na mnie...z miłością. Ciągle w Jego spojrzeniu była miłość... (z bólem) a ja tę miłość zdradziłem, odrzuciłem, zaparłem się jej. Uciekłem stamtąd. Nie mogłem już na to patrzeć, nie mogę teraz patrzeć na siebie. Jak ja siebie nienawidzę! A On coś mówił, że ja mam być skałą. Chyba piasek, który nadaje się do rozrzucenia na wietrze!!!
PIOTR
po chwili zastanowienia
Poczekaj, idę z tobą
wychodzi
MARIA, ŻONA KLEOFASA
I ja już muszę wracać. Mario, idziesz też?
MARIA MAGDALENA
Nie, ja jeszcze tu trochę zostanę. Poza tym... ja nie mam do kogo wracać.
Maria, żona Kleofasa wychodzi. Maria Magdalena podobnie jak na początku siada skulona. Światło przygasa. W tle refleksyjna muzyka.
OSOBA I
Jak łania pragnie wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże.
OSOBA II
Dusza moja Boga pragnie, Boga żywego,
kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?
OSOBA III
Łzy są moim chlebem we dnie i w nocy;
„Gdzie jest twój Bóg?" pytają mnie co dzień.
OSOBA IV
Rozpływa się we mnie moja dusza,
gdy wspominam, jak z tłumem kroczyłem do Bożego domu
W świątecznym orszaku,
wśród głosów radości i chwały.
OSOBA V
Czemu zgnębiona jesteś, duszo moja,
i czemu trwożysz się we mnie?
OSOBA IV
Ufaj Bogu, bo jeszcze wysławiać Go będę:
On zbawieniem mojego oblicza i moim Bogiem!
OSOBA III
A we mnie samym dusza przygnębiona,
przeto wspominam Cię z ziemi Jordanu,
z ziemi Hermonu i góry Misar.
OSOBA II
Kości we mnie się kruszą,
gdy lżą mnie przeciwnicy,
gdy cały dzień mówią do mnie:
"Gdzie jest Bóg twój?"
OSOBA I
Czemu zgnębiona jesteś, duszo moja,
i czemu trwożysz się we mnie?
OSOBA V
Ufaj Bogu, bo jeszcze wysławiać Go będę:
On zbawieniem mojego oblicza i moim Bogiem!
Po chwili wchodzi Zmartwychwstały Jezus - w bieli ze śladami przebicia rąk i nóg. (Dobrze by było, gdy wyszedł od strony widowni, tak żeby nie było widać twarzy). Podchodzi do Marii Magdaleny.
MARIA MAGDALENA podnosi lekko głowę, tak że widzi kogoś stojącego przed nią, ale nie spogląda na twarz. Opuszcza głowę z powrotem
Zostaw mnie! Nie mam już ochoty dzisiaj z nikim rozmawiać. Inni z waszych poszli do Wieczernika. Jak tam pójdziesz, to ich znajdziesz.
JEZUS
Mario!
MARIA MAGDALENA
Z niedowierzaniem powoli podnosi głowę. Spogląda na Jezusa. Na twarzy maluje się radość.
Rabbuni!
Muzyka przechodzi w bardzo radosną. Maria oddaje głęboki pokłon. Zauważa przebite stopy. Głaszcze je. Podnosi się, ale dalej klęczy. Jezus wyciąga ku niej ręce. Głaszcze ją po twarzy. Maria chwyta za dłonie. Spogląda na rany po gwoździach. Całuje dłonie Jezusa (lub tuli do nich twarz). Nagle zrywa się. Wybiega za scenę. Po chwili wbiega z powrotem razem z Piotrem, Janem i Marią, żoną Kleofasa. Ci, gdy zauważają Jezusa, najpierw zamierają w bezruchu, a potem podchodzą do Jezusa i padają Mu do stóp. Następnie klęcząc przed Nim z radością wpatrują się w Jego twarz, a Jezus każdego dotyka swą dłonią. Na koniec kładzie dłoń (dłonie) na ramieniu (ramionach) Piotra.
JEZUS
Piotrze! Czy miłujesz mnie?
PIOTR
zawstydzony
Tak, Panie
JEZUS
Piotrze! Ale czy naprawdę mnie miłujesz?
PIOTR
Tak, Panie, miłuję Cię
JEZUS akcentując słowo „mnie”
Piotrze! Czy ty mnie miłujesz?
PIOTR
Panie! Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!
JEZUS spogląda w kierunku publiczności
A czy Ty... miłujesz mnie?
KONIEC