Czy miłujesz Mnie?

o.Elzear A. Nowak OFM

publikacja 11.04.2004 06:29

OSOBY: JEZUS, MARIA MAGDALENA, MARIA, ŻONA KLEOFASA, PIOTR, JAN, CHÓRY, OSOBY Posłuchaj: Czy miłujesz Mnie?:.

Wielka Sobota wieczór. Ogród Oliwny. Gdzieś z boku leży duży kamień.
Z przodu sceny siedzi skulona Maria Magdalena. Na scenę wchodzi Maria - żona Kleofasa.. Idzie zrezygnowana. Nagle zauważa Marię Magdalenę. Podchodzi. W trakcie rozmowy siada obok niej i słucha z zaciekawieniem.


MARIA, ŻONA KLEOFASA
Mario, i ty tutaj?

MARIA MAGDALENA Z początku mówi bardzo wolno, jakby w odurzeniu. Później opowiadając o swoim życiu z coraz większym wzburzeniem.
A gdzie miałabym być? Przecież wiesz, jak bardzo lubię tu przychodzić... On zresztą też lubił...Bardzo często tu przychodził, żeby się modlić... Ciekawe - jeśli nie nauczał to najczęściej można Go było znaleźć na modlitwie. Praktycznie On nie karmił się modlitwą - modlitwa była dla Niego oddechem. Bez pokarmu człowiek może jakiś czas wytrzymać - brak oddechu oznacza bardzo często brak życia. On oddychał modlitwą...
Ja kiedyś nie potrafiłam się modlić. Było to dla mnie pustą czczą gadaniną. Brakowało mi czasu na to, żeby choć przez chwilę upaść przed Najwyższym...

CHÓR I
Mówi głupi w sercu swoim: „Nie ma Boga”
Zepsuci są, ohydne rzeczy popełniają,
nie ma nikogo, kto by czynił dobrze.
CHÓR II
Na synów ludzkich Pan spogląda z nieba,
by zobaczyć rozumnego, który szuka Boga.
CHÓR I
Wszyscy razem zbłądzili, stali się nikczemni,
nie ma ani jednego, kto by czynił dobrze.
CHÓR II
Kto przyniesie ze Syjonu zbawienie Izraela?
Gdy Pan odmieni losy swojego narodu,
Jakub się rozraduje, Izrael ucieszy.

MARIA MAGDALENA
Miałam za to czas, żeby się bawić, szaleć. Zawsze zależało mi na tym, żeby mnie inni podziwiali, chwalili. Nie było ważne, że tak naprawdę nie było powodów, żeby się mną zachwycać. Liczyły się kolorowe suknie, wspaniała biżuteria, powabny wygląd. Oczywiście musiałam zdobywać uznanie u tych, którzy choć trochę się liczyli na tym świecie. Jak ja nienawidziłam tych, którzy wydawali mi się słabsi ode mnie. Zastanawiałam się, po co oni w ogóle żyją. I pomagałam im doświadczyć ich bezsensu życia. Czy słyszałaś o tym, jak Ben Juda, ten który mieszka obok domu rodziców Kleofasa, Twego męża, wyrzucił ze swego domu Ester?

MARIA, ŻONA KLEOFASA
Tak, przypominam sobie, to było głośne wtedy.

MARIA MAGDALENA
To ja go namówiłam do tego. Zrobiłabym wtedy wszystko, byleby tylko inni mnie podziwiali. I zrobiłam... zaczęłam oddawać siebie, stałam się nierządnicą, rzucałam się w objęcia każdego mężczyzny, pojawiał się na widnokręgu. Ale najbardziej zależało mi na tych niedostępnych - (z ironią) tych cnotliwych, którzy wydawali się twardzi jak skała. Niewielu mi się oparło, ale wtedy byłam niesamowicie wściekła i swą złość wyładowywałam na każdym, który mi stanął na drodze. W ten sposób podeptałam swoją godność. W ten sposób niszczyłam samą siebie! Nie miałam już sił, żeby wyrwać się z tego błędnego koła. Zostałam opętana. Nie przez jednego, ale przez siedem złych duchów. To ja ich zaprosiłam do siebie. To ja udzieliłam im gościny. To ja zrobiłam im miejsce w swoim życiu wyrzucając z niego Boga.

MARIA, ŻONA KLEOFASA z zakłopotaniem
Nie wiedziałam o tym. Kiedy Cię poznałam nie wyglądałaś na... to znaczy - nie sądziłam że...

MARIA MAGDALENA przerywa
Chcesz powiedzieć, że nie wyglądałam na nierządnicę. Tak, wtedy to była już przeszłość. Ale wtedy znałam już Jego. Wiele już wcześniej o Nim słyszałam. Mówili, że jakiś Rabbi z Nazaretu chodzi po całej Galilei i Judei i naucza; że tłumy chodzą za nim; że uzdrawia chorych, przywraca wzrok niewidomym, że nawet umarłych przywraca do życia. Ale gdy usłyszałam, że według Niego nierządnice i celnicy jako pierwsi wejdą do nieba, pomyślałam, że to jakiś wariat...

CHÓR I
Chwalcie Pana, bo jest dobry,
CHÓR II
Bo Jego łaska trwa na wieki
CHÓR I
Chwalcie Boga nad bogami
CHÓR II
Bo Jego łaska trwa na wieki
CHÓR I
Chwalcie Pana nad panami
CHÓR II
Bo Jego łaska trwa na wieki
CHÓR I
On sam cudów wielkich dokonał
CHÓR II
Bo Jego łaska trwa na wieki
CHÓR I
Chwalcie Boga niebiosa
CHÓR II
Bo Jego łaska trwa na wieki

Więcej na następnej stronie

MARIA MAGDALENA
Byłam kiedyś w Kafarnaum i dowiedziałam się że On tam właśnie jest. Pomyślałam, że nie zaszkodzi zobaczyć, jak ten cudak wygląda. Miałam nawet zamiar sprawdzić Jego cnotliwość. Właśnie wychodziłam z jakieś bocznej uliczki, kiedy wpadłam na Niego przechodzącego właśnie ze swoimi uczniami. Tego nigdy nie zapomnę! On tylko spojrzał na mnie. W Jego spojrzeniu było coś niesamowitego! Coś, czego nie da się tak po prostu opisać. To była MIŁOŚĆ, ale nie było w tej miłości nic z pożądliwości, z jaką mężczyźni tak często swym wzrokiem pożerają kobiety. On tak nie patrzał. I tak staliśmy na środku ulicy patrząc na siebie. Usłyszałam wokół siebie szmery, drwiny, ktoś tam rzucił :”Patrz na tę..”, ale nic sobie z tego nie robiłam. W pewnym momencie On podniósł rękę, położył mi na głowie i powiedział: „Wyjdźcie z niej!” (pauza) W jednej chwili zniknęła moja pewność siebie. Wszystko, co sobie tak skrzętnie układałam w jednym momencie rozsypało się w gruzy. Czy miałaś kiedyś uczucie, że choć pięknie ubrana, nagle stajesz się naga? Ja właśnie taką nagość poczułam. Poczułam moją nędzę, moją podłość. (ze zdziwieniem) Ale...co ciekawe, chwilę później poczułam także taki pokój, jakiego jeszcze nigdy nie miałam w moim sercu...

CHÓR I
Szczęśliwy człowiek, któremu nieprawość została odpuszczona
a jego grzech zapomniany
Szczęśliwy ten, któremu Pan nie poczytuje winy
a w jego duszy nie kryje się podstęp.
CHÓR I
Grzech mój wyznałem Tobie i nie skryłem mej winy.
Rzekłem: „Wyznaję mą nieprawość Panu”,
a Ty darowałeś niegodziwość mego grzechu.
CHÓR III
Liczne są cierpienia grzesznika,
ufających Panu łaska ogarnia.
Cieszcie się i weselcie w Panu sprawiedliwi,
radośnie śpiewajcie, wszyscy prawego serca.

MARIA MAGDALENA
To wszystko stało w tej jednej chwili. I w tej jednej chwili dzięki Niemu zerwałam z moim dotychczasowym życiem. Wiedziałam, że żyjąc tak dalej szczęśliwa na pewno nie będę. Nie było łatwo. Dawni stali klienci ciągłe prosili mnie o chwilę przyjemności. Obiecywali sowite zapłaty. A kiedy im odmawiałam, ze złości obrzucali mnie strasznymi wyzwiskami. Ale zawsze, kiedy mi było trudno, wystarczyło tylko spojrzeć się na Niego i spokój wracał do duszy.
Jakże ja zazdrościłam Apostołom, że stale mogą być blisko Niego, że mogą na Niego patrzeć, z Nim rozmawiać. Jakże oni byli szczęśliwi...

Pod koniec, gdy Maria Magdalena mówi, wchodzi Apostoł Piotr. Kobiety nie zauważają go. On podchodzi od tyłu i słyszy ostatnie słowa Marii Magdaleny. Jest zapłakany (lub widać wyraźny ból na jego twarzy)

PIOTR z bólem ironicznie
Dziękuję za takie szczęście!!!

MARIA, ŻONA KLEOFASA
Piotrze, ty tutaj?

MARIA MAGDALENA
Gdzie reszta Apostołów?

PIOTR
Nie wiem! Pouciekali wszyscy.

MARIA MAGDALENA
Wy? Przecież wydawało się, że nic nie jest w stanie was odłączyć od Jezusa. Przecież byliście razem dzień i noc. Byliście tak blisko Niego. (z wyrzutem) A teraz pouciekaliście?

PIOTR z krzykiem
Dość! Nie mów więcej! Co mieliśmy robić!? Mnie się też wydawało, że zawsze będziemy z Jezusem! Nawet Mu obiecywałem, że życie za Niego oddam. (sam do siebie) Kiedy to było? Przecież przedwczoraj. W czasie wieczerzy paschalnej. Powiedział że będzie zdradzony przez jednego z nas, że Go ukrzyżują. Nie chcieliśmy Mu wierzyć i zarzekaliśmy się, że tak nie będzie. A On mi zapowiedział, że ja trzykrotnie się Go zaprę. To wydało mi się już tak niemożliwe, że w ogóle nie zwróciłem na to uwagi. Potem rozmawiał przez chwilę z Judaszem, po czym Judasz wyszedł. Myśleliśmy, że posłał Go, żeby coś kupił albo dał jałmużnę biednym, a on.... milknie i skłania głowę

MARIA MAGDALENA
Co się stało? (cisza) Piotrze, co się stało?!

PIOTR
To on zdradził. Wiedział, że Jezus po wieczerzy przyjdzie tutaj. Zabrał ze sobą Jakuba, Jana i mnie. Byliśmy bardzo znużeni, dlatego szybko zasnęliśmy, ale co chwilę budziłem się. A on poszedł dalej... zaraz (rozgląda się i zauważa kamień), o właśnie tam. (podchodzi do kamienia) Ukląkł i modlił się. Jeszcze nie widziałem Go tak żarliwie modlącego się. (zauważa coś na kamieniu) Popatrzcie! (pozostali podchodzą) Krew! A ja sądziłem że to tylko mi się wydawało, że krew spływa Mu jak pot po twarzy. (pauza) Potem przyszedł Judasz wraz ze strażą świątynną. (zaciska pięści) Zdrajca!!! Zdaje się, że umówił się z tamtymi, że wskaże Jezusa pocałunkiem. A Jezus jeszcze się go zapytał: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” Nie rozumiem, jak można takiego drania przyjacielem nazwać?!!! Pojmali Go i zaprowadzili do Arcykapłana. Zdziwiłem się bardzo. Przecież mógł ich wszystkich jednym skinięciem powalić, mógł zniknąć im sprzed oczu. Przecież uciszał morze, chodził po wodzie, wskrzeszał umarłych... A On dał się związać bez najmniejszego słowa sprzeciwu. Nie rozumiałem, zresztą dalej nie rozumiem - to ma być Ten, który mówił o sobie, że jest Mesjaszem, Synem Bożym?! Nie chciało mi się wierzyć. Szedłem za nimi w pewnej odległości myśląc, że za chwilę pokaże swoją moc cudownie uwalniając się od nich - ale nic. Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie dałem się zwieść, czy znowu moja naiwność nie wzięła góry. Zaprowadzili Go do pałacu Arcykapłana. Mówili, że będą Go sądzić. Pomyślałem, że robi się niebezpiecznie. Jeśli Go skażą za Jego nauczanie, to oberwie się też Jego uczniom. Stanąłem z boku i obserwowałem bieg wypadków. Nagle jedna kobieta zapytała mnie o Jezusa. „Aha, zaczyna się” - pomyślałem i na odczepkę rzuciłem, że nie wiem o czym mówi. Po chwili znowu mnie ktoś zapytał, czy przypadkiem nie jestem jednym z Jego uczniów. Pomyślałem, że robi się gorąco i odburknąłem tylko: „Nie, nie jestem”. Nie minęło wiele czasu i nagle ktoś pokazał na mnie i powiedział, że chyba jestem jednym z uczniów Jezusa, bo chyba widział mnie w Ogrodzie Oliwnym. Wtedy już nie wytrzymałem i wręcz krzyknąłem: „Nie znam tego człowieka!!!” (pauza) I nie wiem, jak się to stało, ale znalazłem się przy pałacowej bramie przez którą właśnie wyprowadzali Jezusa. On tylko spojrzał na mnie, a ja sobie przypomniałem co mi powiedział w czasie wieczerzy. Ale mimo to, że Go zdradziłem, że się Go zaparłem, w Jego spojrzeniu nie było nie było żalu, nie było wyrzutu. Patrzył na mnie...z miłością. Ciągle w Jego spojrzeniu była miłość... (z bólem) a ja tę miłość zdradziłem, odrzuciłem, zaparłem się jej. Uciekłem stamtąd. Nie mogłem już na to patrzeć, nie mogę teraz patrzeć na siebie. Jak ja siebie nienawidzę! A On coś mówił, że ja mam być skałą. Chyba piasek, który nadaje się do rozrzucenia na wietrze!!!

Więcej na następnej stronie
Kiedy Piotr jeszcze mówi wchodzi Apostoł Jan. Idzie powoli, zrezygnowany, załamany, nikogo nie dostrzega.


PIOTR zauważa Jana
Janie!
Podbiega do niego. Za nim pozostali
Janie, co z tobą!
Potrząsają nim.
Janie, obudź się!

JAN
Jakby się budził. Powoli spogląda na każdego
Piotr.. Maria... Maria...

MARIA MAGDALENA
Co się z Tobą dzieje? Wiem, wszyscy jesteśmy wstrząśnięci, ale trudno - stało się, nic na to nie poradzisz.

JAN
bardzo powoli
Widziałem, jak On umierał.

PIOTR
z niedowierzaniem
Byłeś tam? Przecież wszyscy uciekli.

JAN
Ja nie mogłem. Za bardzo Go kochałem. Szedłem ciągle za Nim. (do Piotra) Też byłem na dziedzińcu pałacu Arcykapłana. Widziałem, jak się Go zaparłeś. Widziałem, jak uciekałeś. Ale poszedłem dalej za Nim. Tego się nie da opisać, to trzeba było widzieć!

Jan chowa głowę w dłoniach. Pozostali zastygają w bezruchu. Pod koniec wypowiedzi Jana słychać w głośnikach rozgadany tłum, który jest tłem wszystkich pozostałych dźwięków. Słychać najpierw bicze. Później głos Piłata: „Oto człowiek”, okrzyki: „Na krzyż z Nim!”, „Ukrzyżuj Go” itp., po chwili słychać okrzyki triumfu: „Udało się!” itp. Następnie słychać bicze i poganianie oraz wyzwiska i wyśmiewanie z tłumu. Z kolei słychać przybijanie do krzyża. Następnie śmiech i słowa: „Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym.” Znowu śmiech. Słowa Jezusa: ”Ojcze nie poczytaj im tego grzechu!”. „Niewiasto, oto syn twój”, „Synu. oto matka twoja”, po chwili „Wykonało się!” i natychmiast zapada cisza.

OSOBA I
Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?
Daleko jesteś, mój Wybawco, od mych próśb i wołania.
OSOBA II
Boże mój, wołam we dnie, lecz nie odpowiadasz,
wołam i nocą, lecz nie znajduje spokoju.
OSOBA III
Ja zaś jestem robak, a nie człowiek,
pośmiewisko dla ludzi i wzgarda pospólstwa.
OSOBA IV
Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą,
wykrzywiają wargi i potrząsają głowami.
OSOBA V
„Zaufał Panu, niech go Pan wyzwoli,
niech go ocali, jeśli go miłuje”
OSOBA VI
Przebodli moje ręce i nogi,
policzyć mogę wszystkie kości moje
OSOBA VII
A oni na mnie patrzą sycąc się mym widokiem
dzielą między siebie moje szaty
i los rzucają o moją suknię
OSOBA VIII
Ty zaś, Panie, nie stój z daleka,
Pomocy moja, śpiesz mi na ratunek.
cisza

JAN po chwili
Potem przyszedł Nikodem i Józef z Arymatei, zdjęli ciało z krzyża i złożyli je w józefowym grobie. Wejście zasłonięto ogromnym kamienieniem, zapieczętowano i postawiono strażników.

PIOTR
Czyli...to... koniec?

JAN
Tak, to koniec
A teraz jest chyba gorzej niż przedtem
Po co ja w ogóle zawracałem sobie Nim głowę.
Przecież gdyby Go nie było, nie byłoby lepiej?!
Nie musiałbym się teraz męczyć
Nie musiałbym teraz tęsknić
tęsknić za Jego słowami
ja Jego dobrem
za ciepłem, które od Niego biło,
za jego spojrzeniem pełnym miłości.
Wydawało się, że tak już będzie zawsze...
A jednak nie...
Byli tacy, dla których On nie mieścił się w ich schematach myślenia.
I co zrobili?
Musieli go zabić!
Bo ich sposób myślenia był ważniejszy, niż człowiek, który przed nimi stał.
To straszne! On nie żyje!
A wydawało się, że to niemożliwe.
Przecież mówił o sobie, że jest Synem Bożym.
I myślałem, że tak jest naprawdę.
Zwykły człowiek nie mógłby czynić takich rzeczy.
A teraz On leży w grobie.
Czy w tym życiu cokolwiek ma jeszcze sens?!
pauza
Wracam do Wieczernika. Tam podobno są wszyscy pozostali.
wychodzi

Więcej na następnej stronie

PIOTR
po chwili zastanowienia
Poczekaj, idę z tobą
wychodzi

MARIA, ŻONA KLEOFASA
I ja już muszę wracać. Mario, idziesz też?

MARIA MAGDALENA
Nie, ja jeszcze tu trochę zostanę. Poza tym... ja nie mam do kogo wracać.

Maria, żona Kleofasa wychodzi. Maria Magdalena podobnie jak na początku siada skulona. Światło przygasa. W tle refleksyjna muzyka.

OSOBA I
Jak łania pragnie wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże.
OSOBA II
Dusza moja Boga pragnie, Boga żywego,
kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?
OSOBA III
Łzy są moim chlebem we dnie i w nocy;
„Gdzie jest twój Bóg?" pytają mnie co dzień.
OSOBA IV
Rozpływa się we mnie moja dusza,
gdy wspominam, jak z tłumem kroczyłem do Bożego domu
W świątecznym orszaku,
wśród głosów radości i chwały.
OSOBA V
Czemu zgnębiona jesteś, duszo moja,
i czemu trwożysz się we mnie?
OSOBA IV
Ufaj Bogu, bo jeszcze wysławiać Go będę:
On zbawieniem mojego oblicza i moim Bogiem!
OSOBA III
A we mnie samym dusza przygnębiona,
przeto wspominam Cię z ziemi Jordanu,
z ziemi Hermonu i góry Misar.
OSOBA II
Kości we mnie się kruszą,
gdy lżą mnie przeciwnicy,
gdy cały dzień mówią do mnie:
"Gdzie jest Bóg twój?"
OSOBA I
Czemu zgnębiona jesteś, duszo moja,
i czemu trwożysz się we mnie?
OSOBA V
Ufaj Bogu, bo jeszcze wysławiać Go będę:
On zbawieniem mojego oblicza i moim Bogiem!


Po chwili wchodzi Zmartwychwstały Jezus - w bieli ze śladami przebicia rąk i nóg. (Dobrze by było, gdy wyszedł od strony widowni, tak żeby nie było widać twarzy). Podchodzi do Marii Magdaleny.

MARIA MAGDALENA podnosi lekko głowę, tak że widzi kogoś stojącego przed nią, ale nie spogląda na twarz. Opuszcza głowę z powrotem
Zostaw mnie! Nie mam już ochoty dzisiaj z nikim rozmawiać. Inni z waszych poszli do Wieczernika. Jak tam pójdziesz, to ich znajdziesz.

JEZUS
Mario!

MARIA MAGDALENA
Z niedowierzaniem powoli podnosi głowę. Spogląda na Jezusa. Na twarzy maluje się radość.
Rabbuni!
Muzyka przechodzi w bardzo radosną. Maria oddaje głęboki pokłon. Zauważa przebite stopy. Głaszcze je. Podnosi się, ale dalej klęczy. Jezus wyciąga ku niej ręce. Głaszcze ją po twarzy. Maria chwyta za dłonie. Spogląda na rany po gwoździach. Całuje dłonie Jezusa (lub tuli do nich twarz). Nagle zrywa się. Wybiega za scenę. Po chwili wbiega z powrotem razem z Piotrem, Janem i Marią, żoną Kleofasa. Ci, gdy zauważają Jezusa, najpierw zamierają w bezruchu, a potem podchodzą do Jezusa i padają Mu do stóp. Następnie klęcząc przed Nim z radością wpatrują się w Jego twarz, a Jezus każdego dotyka swą dłonią. Na koniec kładzie dłoń (dłonie) na ramieniu (ramionach) Piotra.

JEZUS
Piotrze! Czy miłujesz mnie?

PIOTR
zawstydzony
Tak, Panie

JEZUS
Piotrze! Ale czy naprawdę mnie miłujesz?

PIOTR
Tak, Panie, miłuję Cię

JEZUS akcentując słowo „mnie”
Piotrze! Czy ty mnie miłujesz?

PIOTR
Panie! Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!

JEZUS spogląda w kierunku publiczności
A czy Ty... miłujesz mnie?


KONIEC