Aż chce się żyć

publikacja 09.04.2009 12:33

Stosunek do liturgii staje się sprawdzianem wierności Kościołowi.

Aż chce się żyć

Liturgia Triduum Paschalnego w Ołdrzychowicach Kłodzkich. Coraz częściej uczniowie stają się świadkami zmartwychwstania. Wtedy ciemność przestaje być ciemna.

Jako dorastający ministrant kłóciłem się z kościelnym w swojej rodzinnej parafii, że podczas Wigilii Paschalnej nie używa się dzwonków tylko kołatki, bo przecież zaraz po niej Pan Jezus wciąż leży w grobie…
– To Msza rezurekcyjna jest świętem zmartwychwstania! – upierałem się nie wiedząc, że jestem jedną z wielu ofiar liturgicznego zamieszania.

Wierność i konsekwencja


Jaki jest najdoskonalszy obraz całej odnowy Kościoła, jaką przyniósł Sobór Watykański II?

– Nie mam wątpliwości i powtarzam to za moimi liturgicznymi mistrzami, księżmi profesorami: Stanisławem Araszczukiem i Markiem Adaszkiem, że Triduum Paschalne staje się najpiękniejszym streszczeniem soborowego reggiornamento – wyznaje z przekonaniem ks. Stanisław Piskorz, od trzech lat proboszcz w Ołdrzychowicach Kłodzkich. – Co z tego wynika? Otóż stosunek do liturgii staje się sprawdzianem wierności Kościołowi – dodaje.

Problem z Triduum Paschalnym zaczyna się w Środę Popielcową, gdy zamiast charakteru pokutnego, Wielki Post staje się rozdrapywaniem ran Pana Jezusa. Gdy za nic mamy Jezusową przestrogę rozważaną w każdy piątek: „Nie płaczcie nade Mną, ale nad synami swoimi”.

A Kościół chce, żeby człowiek oczyszczał swoje wnętrze. Temu mają służyć nabożeństwa pasyjne. Temu ma być podporządkowana wielkopostna katecheza. Wtedy naprawdę można zasmakować w radości Wielkiej Nocy.

Czterdzieści dni pokuty zamienia się wtedy na niecierpliwe oczekiwanie Oblubieńca. Euforia spotkania nie ma wówczas sobie równej.

– Nie ma co ukrywać, że wiele w tym względzie zależy od duszpasterza. Najpierw sam musiałem się przekonać, że Kościół ma rację w tym, co zaleca odnośnie świętowania Wielkanocy – mówi ks. Stanisław. – Jako kleryk postanowiłem sobie, że gdy tylko będę miał na to wpływ, wypełnię skrupulatnie wskazania dokumentów liturgicznych. Dotrzymałem słowa – uśmiecha się.

Przekonanie księdza nie wystarczy. Trzeba jeszcze zapalić do sprawy innych. Przede wszystkim: kościelnego, organistę, chórzystów oraz ministrantów. Z ich pomocą pobożne życzenia stają się faktem.
– Odkąd proboszcz nam wszystko tłumaczy, to jest nam łatwiej wejść w klimat triduum – potwierdza Teofila Kasztelanic, przewodnicząca rady parafialnej. – A skoro jesteśmy zmysłowi, to nasze oczy i uszy muszą odbierać to samo, do czego jest przekonane serce – puentuje.


Zdrada i miłość


Wielkoczwartkowy gest umycia nóg to pierwsza „nowość” dla ołdrzychowickich parafian. Na początku panowie wybrani do tego obrzędu, wzbraniali się przed tym gestem.

– Zupełnie jak apostołowie w Wieczerniku – zauważa ksiądz. – Teraz jednak umieją patrzeć na to jako na wyróżnienie i zobowiązanie. A cała reszta wiernych odkrywa prawdę, że Judaszowa zdrada nie zniechęca Boga do kochania człowieka – mówi.

A jest to miłość bardzo prosta, wręcz przyziemna. Jezus nie szuka romantycznych uniesień. Stawia Apostołów wobec trudnych do przyjęcia faktów: umycia nóg, zapowiedzi końca misji, zdrady, wyparcia się Go, porzucenia w panicznej ucieczce a wreszcie oddania im swego Ciała i swojej Krwi.

Tego dnia Kościół chce pokazać, że nie opiera się na biznesowych kalkulacjach kontrahentów: Boga i ludzi. Nie jest też wspólnotą wyrachowanych przechodniów chcących wykorzystać każdą nadarzającą się okazję, by zrobić sobie dobrze. Wreszcie nie zgadza się, na układ kolesiów czy znajomków, dla których partykularne zyski są jedyną racją wyborów i zaangażowania.

Liturgia przekonuje, że Jezusowy testament obowiązuje także w 21. wieku. Co więcej jest on możliwy do zrealizowania!

Śmierć i oczekiwanie


Poruszające a podczas adoracji Krzyża wręcz wstrząsające przesłanie o śmierci Zbawiciela, domaga się kontemplacji. Wszystko dobiegło końca – po ludzku, bo zazwyczaj śmierć ma ostatnie słowo.
Wierni potrzebują adoracji tej tajemnicy. Ale wtedy ma ona tylko wymiar indywidualny. Natomiast „ciemna jutrznia” staje się okazją do naprawdę kościelnego przeżycia Jezusowej śmierci.

– Nie rozumiemy Kościoła tak, jak chce tego Pan Jezus – przyznaje szefowa rady. – Ale modlitwa jutrznią, tak w piątek, jak i w sobotę, przybliża nas do właściwego spojrzenia na Kościół. To modlitewne przeżywanie Ofiary Jezusa, otwiera nas na siebie i daje okazję do odnalezienia się w planach Boga – uzupełnia swoją refleksję.

Dla innych liturgiczna modlitwa to naśladowanie Maryi i uczniów oczekujących Trzeciego Dnia. Są i tacy, dla których ciemna jutrznia to okazja do powiedzenia Bogu, że zgadzają się na Jego plan. Nawet jeśli on nie mieści się w ludzkich receptach na tragedie, problemy i porażki.

Zwycięstwo i świadectwo


– Jak można było przez tyle lat nie dbać o prawdziwość znaków – dziwią się parafianie w Ołdrzychowicach. – Przecież mrok rozpraszany przez coraz liczniej płonące świece ma ogromnie sugestywną wymowę – doceniają pomysł Kościoła. Pomysł, który swoje źródło ma w praktyce pierwszych chrześcijan.

– A przecież oni byli tak blisko czasów Jezusa i Apostołów – podkreśla Joanna Warchał, emerytowana nauczycielka. – Dlatego ich wrażliwość powinna być dla nas wykładnią autentycznego zaangażowania w Paschę Śmierć i Zmartwychwstania – dodaje parafianka.

Dla niej też, najbardziej wzruszającym momentem liturgii Wielkanocnej, jest udzielanie chrztu św. – Nie pamiętamy tego wydarzenia z własnej historii, a przecież to jest fundament. Odnowienie własnych przyrzeczeń podczas Wigilii Paschalnej, daje sporo do myślenia. Nie umiem tego wyrazić, ale wiem jak to przeżywam – zastrzega.

Rzeczywiście według posoborowego spojrzenia na kalendarz liturgiczny, Wielki Post to czterdziestodniowe przygotowanie do odnowienia chrzcielnego przymierza. W tym kontekście procesja rezurekcyjna to pierwsza okazją po spotkaniu Żywego Jezusa, by dzielić swoją radość ze światem. Po co czekać do rana?
– Oto staliśmy się świadkami zmartwychwstania. Naturalnym jest, że nie da się tego zachować tylko dla siebie – przekonuje pani Joanna. – My jednak przywykliśmy do ewangelicznej relacji, że nie było świadków zmartwychwstania. Nie chcemy niczego zmieniać, chociaż mamy prawo – mówi.

Z obserwacji duszpasterza wynika, że warto obchód Zmartwychwstania kończyć nocną procesją – Ostatecznie dla kogo tę procesję robimy? Dla tych którym się nie chciało uczestniczyć w nocnej liturgii, czy dla tych, którzy wyszli naprzeciw Żyjącemu? – pyta.

– Mnie jednak żal Rezurekcji o świcie. Proboszcz się nie dziwi. To dobrze, starym ludziom trzeba wybaczyć przywiązanie do tradycji – radzi. – Za to młodzi narzekają, że wszystko trwa tak długo. Nie mają cierpliwości. A może nawet i zrozumienia. To z kolei domena ich wieku – usprawiedliwia.

Świadomość i życie


Liturgia Triduum przewiduje bardzo uroczyste zakończenie jego obchodów. Ołdrzychowice są jedynym miejscem w diecezji, gdzie są one przeżywane. W niedzielę wielkanocną parafianie gromadzą się na nieszporach z procesją do chrzcielnicy. Podczas modlitwy Liturgią Godzin jeszcze raz wchodzą w misterium Chrztu Świętego. Podkreślają w ten sposób, że zależy im na świadomym korzystaniu z tego sakramentu.

– Zaczynamy się pytać siebie samych o konsekwencje spotkania z Chrystusem. Wiemy, że czeka nas walka o wierność Jemu. Cenimy sobie, że możemy liczyć na siłę, jaką otrzymujemy w wodach Chrztu. Przez cały rok, spojrzenie na chrzcielnicę, będzie przypominało o tym wszystkim, co przez te dni przeżyliśmy – wyjaśnia pani Teofila.