Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa

publikacja 13.06.2017 09:37

Sześć propozycji świątecznej homilii. Również do osobistej refleksji nad czytaniami niedzieli.

Zjednoczeni przez Eucharystię

ks. Leszek Smoliński

Boże Ciało skupia nas na Eucharystii jako uczcie i trwałej obecności w Najświętszym Sakramencie. Dla pierwszych chrześcijan uczta eucharystyczna byłą przeżyciem wspólnotowym. Zachęcali się wzajemnie do przyjmowania Komunii św. słowami: pójdźmy po życie, po moc, po miłość, po świętość! Komunia łączy nas zarówno z Chrystusem, jak również z braćmi i siostrami.

Dar Eucharystii jest oddaniem samego siebie Pana Jezusa, który „do końca nas umiłował”. Dzięki tej obecności spełnia się obietnica Jego obietnica, że pozostanie z nami aż do skończenia świata. Pan Jezus pozostał z nami w znaku chleba i wina. Eucharystia jest również sercem orędzia fatimskiego. Anioł przyniósł kielich i hostię od strony kościoła parafialnego mówiąc: „Bierzcie i spożywajcie Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, okrutnie znieważane przez niewdzięcznych ludzi. Naprawiajcie ich występki i pocieszajcie Boga”. W ten sposób chciał pokazać, że prawdziwe Ciało i prawdziwa Krew Zbawiciela są w każdej katolickiej świątyni. Tam, a nie w cudownościach mamy szukać tego, co w widzeniu otrzymały dzieci: zjednoczenia z Bogiem przez Eucharystię. Wysłannik z nieba chce nam pokazać, że również naszym udziałem może stać się eucharystyczne doświadczenie pastuszków.

Od sposobu naszego udziału w Eucharystii zależy jakość naszych relacji nie tylko z Bogiem, ale także z naszymi bliźnimi. Jeżeli bowiem czas eucharystycznego zgromadzenia jest dla nas zewnętrznym rytuałem, w trakcie którego nasza uwaga błądzi po wielu miejscach, to mamy podstawy do obaw, iż traktujemy Jezusa po prostu jak przedmiot. Przedmiot ważny, ale nie będący Osobą. Jest świętą rzeczą, kawałkiem chleba, który spożywamy i zaraz o nim zapominamy, przytłoczeni naszą zabieganą codzienności. Traktując Jezusa jak rzecz, zaczynamy też traktować innych jak przedmioty, które służą poprawieniu naszego samopoczucia. Udział we Mszy św. daje nam komfort spełnionego obowiązku religijnego, a nasi bliźni są przez nas traktowani jak narzędzia, które służą uzyskaniu naszego zadowolenia.

Pomocą w owocnym przeżywaniu spotkania z Jezusem w Eucharystii może być również doświadczenie mistyczne bł. Marii Kandydy od Eucharystii (1884–1949), karmelitanki bosej z Ragusy na Sycylii. W swoim dziele o Najświętszym Sakramencie wyznaje, że poznała Jezusa-Hostię bardzo późno: „Miałam około osiemnastu lat, gdy pojęłam coś z tej tajemnicy. Spóźniłam się raz na Mszę Świętą i nie mogłam przyjąć Komunii świętej. Ponieważ kościół był już zamknięty, chciałam zawrócić, ale jakaś uboga kobieta powiedziała mi: «Dlaczego pani nie wejdzie do zakrystii, aby choć na krótko nawiedzić Pana?». Te słowa, a także przykład mojej starszej siostry, naprowadziły mnie na obecność Jezusa w tabernakulum”.

Uczestnicząc w Eucharystii odczuwamy przynależność do Kościoła, do Ludu Bożego, do Ciała Pańskiego, do Jezusa Chrystusa. I nigdy nie pojmiemy w pełni jego wartości i bogactwa. To zobowiązuje nas wszystkich do tego, abyśmy często oraz w sposób godny przyjmowali Komunię Świętą i stawali się chlebem dla innych. Prośmy Chrystusa, aby ten Sakrament Ołtarza mógł nadal utrzymywać w Kościele żywą Jego obecność i kształtować nasze wspólnoty w miłości i jedności, według serca Ojca.

Być dobrym jak chleb

ks. Leszek Smoliński

Pamiątkę ustanowienia Najświętszego Sakramentu obchodzi Kościół właściwie w Wielki Czwartek. Wówczas koncentruje się na Eucharystii jako na pamiątce śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa oraz na zapowiadanej przez Jezusa ofierze. Uroczystość Bożego Ciała skupia nas na Eucharystii jako uczcie i trwałej obecności w Najświętszym Sakramencie. Od XIII wieku Kościół obchodzi osobne święto Bożego Ciała, aby za ten dar niezwykły Chrystusowi w odpowiednio uroczysty sposób podziękować.

Inicjatorką ustanowienia dzisiejszego święta była św. Julianna z Cornillon (1193-1258). W roku 1245 doznała objawień, w których Chrystus żądał ustanowienia osobnego święta ku czci Najświętszej Eucharystii. Pan Jezus wyznaczył sobie nawet dzień uroczystości Bożego Ciała - czwartek po niedzieli Świętej Trójcy. W 1246 roku odbyła się pierwsza procesja eucharystyczna, a w 1264 roku uroczystość Bożego Ciała wprowadził do Rzymu papież Urban IV.

Ewangelia przypomina nam cudowne rozmnożenie chleba dla tłumów oraz słowa Jezusa skierowane do uczniów: „Wy dajcie im jeść”. Wezwanie to pozostaje aktualne i w naszych czasach. Zbawiciel przychodzi do ludzi, by zaspokoić głód miłości, głód prawdy, głód braterstwa, głód zwycięstwa nad śmiercią. To zobowiązuje nas wszystkich do tego, abyśmy często i w sposób godny przyjmowali Komunię Świętą i stawali się „dobrzy jak chleb” dla tych, z którymi utożsamia się Chrystus. Chodzi szczególnie o cierpiących i opuszczonych.

Komunia łączy nas zarówno z Chrystusem, jak również z braćmi i siostrami. „Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba”. Chrystus jest jeden; jedno jest też Jego Ciało. Skutkiem zaś udziału w łamaniu chleba staje się jedność wyznawców Chrystusa. W Eucharystii Jezus oddaje Ojcu w imieniu wszystkich ludzi swoją bezgraniczną miłość. Nie jest to już tylko obrzęd, ale znak nieskończonej miłości. Ta miłość musi rodzić życie. Dlatego Jezus zmartwychwstaje i ożywia tych, którzy Go przyjmują.

Dziś, kiedy przyszliśmy, by wyznać naszą wiarę w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, warto zadać sobie kilka pytań: czy wierzę w obecność Chrystusa pod postaciami Chleba i Wina? Jaka relacja łączy mnie z Jezusem? Jak często karmię się Komunią, pokarmem pielgrzymów w drodze, który daje nieśmiertelność? Przecież od sposobu naszego udziału w Eucharystii zależy jakość naszych relacji nie tylko z Bogiem, ale także z naszymi bliźnimi. To w Niej Chrystus spełnia swoją zapowiedź paschalną: „Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Pragnie, aby każdy z nas dostrzegł Jego żywą obecność, a zgromadzenie eucharystyczne przeżywać jako osobowe spotkania z Nim – w Nim zaś z każdym istniejącym człowiekiem.

Panie Jezu Chryste, nadziejo chwały, […] Ciebie poznajemy obecnego w Kościele i w Sakramencie Eucharystii, który nam w darze zostawiłeś. Kiedy sprawujemy Świętą Wieczerzę i przyjmujemy chleb życia i kielich zbawienia, ożywa świadomość Twojej obecności, która popycha nas do kontynuowania Twojej zbawczej misji w świecie (Modlitwa za 51. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Cebu na Filipinach, 24 – 31.01. 2016).

Chleb życia wiecznego

ks. Leszek Smoliński

Uroczystość Bożego Ciała jest świętem uwielbienia i dziękczynienia za dar Eucharystii. W tym dniu chrześcijanie gromadzą się wokół ołtarza, aby kontemplować i adorować tajemnicę wiary, pamiątkę ofiary Chrystusa, przez którą przyniósł On wszystkim ludziom zbawienie. Doskonale znaczenie Eucharystii rozumieli pierwsi chrześcijanie, którzy zachęcali się wzajemnie do przyjmowania Komunii św. słowami: pójdźmy po życie, po moc, po miłość, po świętość!

W „Przewodniku Katolickim”, w rubryce „duszpasterz odpowiada”, został zamieszczony list pewnej czytelniczki, która po kilkunastu latach życia w grzechu, zdobyła się na szczerą spowiedź. Spowiednik doradził jej częstą, a nawet codzienną Komunię św. „To mnie uratowało” –  wyznała. Znalazła w Komunii św. siłę do przezwyciężenia zła. Wytrwała w dobru. Po pewnym czasie zaczęto ją uważać za dewotkę, i ona teraz pyta, co ma dalej robić, „bo dla mnie –  pisze –  zrezygnować z częstej Komunii św. znaczy powrócić do grzechu. Ja bez tej pomocy Jezusa Eucharystycznego nie wytrwam. Ja sama nie mam tyle sił, by przeciwstawić się grzechowi”.

Jezus najpierw zstąpił z nieba na ziemię, żył przez 33 lata i nauczał o królestwie Bożym, a tuż przed swoją śmiercią krzyżową zostawił nam w swoim testamencie Najświętszy Sakrament. A kiedy zmartwychwstał i wstąpił do nieba, to jednocześnie pozostał z nami, na ziemi –  z Ciałem i Duszą: pod postacią chleba i wina. Czy jednak naprawdę w to wierzymy? Od braku wiary lub chwilowego zwątpienia nikt nie jest wolny. Świadczy o tym cud w Macerata we Włoszech. Rankiem 15 kwietnia 1356 r., pewien kapłan odprawiał Mszę św. w kościele benedyktynek. Podczas konsekracji dopuścił się on krótkiej chwili zwątpienia w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, gdy nagle przy łamaniu Chleba, z Hostii popłynęła krew. Ręce mu zadrżały i krople krwi upadły na korporał pod kielichem. Po zakończeniu Mszy św. kapłan pośpieszył do biskupa, który nakazał splamiony korporał poddać kanonicznemu badaniu w katedrze. Cud ten został porównany do słynnego cudu w Bolsena z 1236r., który dał początek świętu Bożego Ciała. Komisja potwierdziła autentyczność cudu i korporał z plamami krwi został wystawiony do publicznej adoracji. Krwawe plamy wyraźnie widoczne na korporale, uznane są za Najświętszą Krew Zbawiciela. Relikwiarz zawierający cenny skarb przetrwał burzliwe koleje losu a jego zawartość do dziś czczona jest w kaplicy katedry Macerata – szczególnie w oktawie Bożego Ciała.

Chrystus powiedział kiedyś do słuchających go ludzi, którzy mieli dokładnie takie same problemy jak my: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem”. A „jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. I wtedy byli tacy, którzy uwierzyli, jak również tacy, którzy odeszli do tzw. swoich spraw. I wśród nas są tacy, którzy przyjmą te słowa z wiarą; inni może się nad nimi zastanowią; a jeszcze inni pewnie odejdą i wrócą do siebie bez żadnej reakcji, jakby nic się nie stało. A co ty zrobisz?

Dziękczynienie za wszystko

Piotr Blachowski

Czerwiec to przed wakacjami ostatni miesiąc z „dłuższym weekendem” dla niektórych. Procesja to przeżytek, a z tymi kwiatami to już przesadzają, sypią i brudzą ulice i kto ma to potem sprzątać? To zdanie jednej strony. Druga strona cieszy się na ten dzień, bo wreszcie można się popisać ślicznym kwiatowym dywanem, ustroić okna i podwórza. Z tych dwu opinii wybieram tę drugą. Chociaż potem, przejeżdżając przez okolice kościołów, jeszcze widzę płatki kwietne rzucone pod nogi Kapłana niosącego Chrystusa.  

Powtarzamy nasz rytuał, czy może powtarzamy naszą procesję? Trasa pozostaje bez zmian, czy dokonujemy korekt? 19 czerwca to przecież już prawie kalendarzowe lato, brakuje jeszcze tylko kilku dni, ale afery nikt z tego robić nie będzie. Czy będą jak co roku kwietne dywany z kwiatów wiosennych? Przekonamy się już niedługo, krocząc w procesji za służbą liturgiczną, depcząc kwiatki rzucane przez dzieci pierwszo- i wczesno-komunijne przed Najświętszym Sakramentem. Stałym elementem, acz zawsze budzącym najwyższą uwagę i oczekiwanie, są cztery ołtarze, przy których czytane są Ewangelie czterech Ewangelistów. To one właśnie nadają charakteru i stanowią podstawę liturgii procesji. My zaś idziemy, by cieszyć się tym, iż możemy uczestniczyć w Misterium Eucharystycznym, spożywając chleb i wino, które po Przeistoczeniu stają się prawdziwym Ciałem i Krwią Chrystusa Zmartwychwstałego, naszego Zbawiciela.

Nie żałujmy nóg (czasami sponiewieranych wcześniejszymi pielgrzymkami), by iść, gardeł (które mokrą wiosną nadwyrężyły się przez wilgoć), by śpiewać i chwalić Pana, nie żałujmy czasu, bo przecież ten czas poświęcamy Panu. Uczestniczymy w Procesji na Chwałę Najświętszego Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa. Idąc w procesji, modląc się i śpiewając, chwalmy Pana, a potem zastanówmy się, czy faktycznie uczestniczyliśmy w powtarzanym ceremoniale, czy  zawsze jest tak samo? Nie chodzi o to, jakie dzieci sypią kwiaty, ani o to, że kwiaty są takie rozkwitłe, że inna służba liturgiczna, bowiem to jest normalne. Ale co się zmieniło? Dlaczego nie ma z nami w procesji Janka, gdzie jest Zośka, która nigdy nie będzie już razem z nami uczestniczyć w tym święcie, gdyż odeszła do Pana. Ilu innych, z racji pogorszenia zdrowia, nie może być z nami osobiście, lecz tylko duchowo. Gdzie są młodzi, przecież jeszcze w ubiegłym roku zdawali maturę, a teraz? Oni z powodu problemów finansowych opuścili nas i nasze środowisko, by poza granicami kraju szukać „lepszego życia”.

Na koniec pomyślmy również o tych, dla których procesja i święto Ciała i Krwi Chrystusa stały się tylko folklorem, widowiskiem lub sensacją godną pokazania dzieciom. Pomódlmy się za nich, aby pomyśleli o swojej duszy i życiu wiecznym, a nie tylko o konsumpcji i radościach doczesnych. Potraktujmy to Święto jako nasze dziękczynienie za wszystko, co nas spotyka i dotyka, co nas boli i cieszy.

Prośmy Boga, przepraszajmy Go i dziękujmy Mu za możliwość uczestniczenia w Święcie Ciała i Krwi Pańskiej, naszego pożywienia, które przybliża nas do Nieba.

Rytuał?

Piotr Blachowski

Niezmiennie, co roku powtarzamy rytuał, mamy taką samą trasę, może czasem z małymi zmianami, mamy cztery ołtarze, przy których czytane są Ewangelie czterech Ewangelistów. Ołtarze są ozdobione i przystrojone w drzewka i kwiaty, napisy. W niektórych miejscowościach układane są piękne dywany kwiatowe. 

Modląc się i śpiewając, pomyślmy również o tych, dla których procesja i święto Ciała i Krwi Chrystusa stały się tylko folklorem, widowiskiem lub sensacją godną pokazania dzieciom. Pomódlmy się za nich, aby pomyśleli o swojej duszy i życiu wiecznym, a nie tylko o konsumpcji i radościach doczesnych. Potraktujmy to Święto jako nasze dziękczynienie za wszystko, co nas spotyka, dotyka, boli i cieszy. Pomyślmy, ilu spośród tych, których nieraz spotykaliśmy, już nigdy razem z nami nie będzie uczestniczyć w tym święcie, bowiem odeszli do Pana. Ilu innych, z racji pogorszenia zdrowia, nie może być z nami osobiście, lecz tylko duchowo. A ilu z powodu problemów finansowych opuściło nas i nasze środowisko, by poza granicami kraju szukać „lepszego życia”.

Prośmy Boga, przepraszajmy Go i dziękujmy Mu za możliwość uczestniczenia w Święcie Ciała i Krwi Pańskiej, naszego pożywienia, które przybliża nas do Nieba.

Idzie Chrystus

Ks. Adam Sekściński

 

"To co powiem, będzie cię bolało. Będzie cię dziwiło. I oby cię nie gorszyło. Słuchaj uważnie. Boli mnie to, co muszę stwierdzić: mam wielu chrześcijan i wielu kapłanów, którzy gorszyliby się, gdybym ich zabierał do wszystkich miejsc, do których ja chodzę. Ponieważ zdziecinnieli. Pomniejszyli moją Ewangelię i swoje serca. Sporządzili łatwą, niekłopotliwą listę wizyt, problemów i grzechów, taką której nikt nie będzie krytykował. Listę wygodną i bez zgrzytów. Grzechy łatwe do przebaczenia; ścieżki bez błota, na których nikt się nie ubrudzi; wizyty przyzwoite, bez żadnego ryzyka.
A do tego nie trzeba, abyście się nazywali chrześcijanami, ani byli kapłanami. Przychodzicie do grzesznika tylko wtedy, gdy jesteście całkowicie pewni, że nawet w najdrobniejszym stopniu nie narażacie na szwank waszej dobrej sławy. Więc pozostają w przydrożnym rowie ci grzesznicy, którymi się brzydzicie, te problemy, te ścieżki, które kompromitują.
Lecz ja umierając za was nie ważyłem ryzyka, ani nie obliczałem kompromisów. Ja postawiłem na kartę wszystko i straciłem honor i dobrą sławę i cześć. Nazwali mnie demonem i sprzymierzeńcem Belzebuba, przyjacielem grzeszników i prostytutek; skazali mnie przed trybunałem sądowym i dokonali hańbiącej kaźni...
Tak dokonało się wasze Odkupienie.
Ale wy, mający je szerzyć z ryzykiem i miłością, ograniczacie je: tylko grzechy łatwe i grzesznicy, którzy nie kompromitują. Łatwa skrucha. Łatwe przebaczenie. Łatwe apostolstwo.
A tymczasem trzeba walczyć o te dusze połamane, okaleczone, skomplikowane i trudne; dusze anormalne, zbuntowane. O nie trzeba walczyć ryzykując utratę czci, honoru i twarzy - bo społeczeństwo źle osądza i potępia nieubłaganie tego chrześcijanina, tego kapłana, który odważy się zadawać z grzesznikiem napiętnowanym, wyklętym, zapowietrzonym...
A ja?


Odwiedziłem ludzi żyjących w konkubinacie od dwudziestu lat, którzy od tego czasu nie przekroczyli progu kościoła.
Odwiedziłem cudzołożnika, który jawnie żyje z zamężną kobietą. Nie chcieli ochrzcić trojga wspólnych dzieci.
Odwiedziłem mieszkanie zboczeńca, który przyjmuje w nim swoich przyjaciół i który przed kilkoma dniami był bliski samobójstwa.
Byłem w mieszkaniu kobiety, która już od lat utrzymuje się z prowadzenia domu schadzek z nieletnimi.
Odwiedziłem bluźniercę, pijaka i łotra.


Nie protestuj! Czy nie wydaje ci się, że jest on dostatecznie nieszczęśliwy, abym ja mu przyniósł litość i miłosierdzie? Pomyśl o grzeszniku najbardziej odrażającym, najbardziej zdegenerowanym, najbardziej winnym, podlegającym największej karze według wszelkich praw - ja z nim jestem. Grzeszników łatwych odwiedzacie wy. Nie ma problemu. Dusze połamane, czarne owce należą do mnie. One najbardziej potrzebują mojej miłości."

Takie słowa wypowiada Chrystus w książce "Mój Chrystus połamany".

Moi drodzy, być może powiecie, że to pójście na łatwiznę: zamiast przygotować kazanie - przeczytałem fragment książki. Możliwe. Ale właśnie to co przed chwilą usłyszeliśmy chciałbym sobie i wam powiedzieć. A myślę że nie potrafiłbym tego zrobić lepiej. Tak bardzo bym chciał, aby te słowa dotarły wreszcie do mojej świadomości i do świadomości każdego z was. Bo Chrystusowi nie można wyznaczyć trasy przemarszu - od ołtarza do ołtarza. Nie można nakazać by ograniczał się tylko do czystych ulic biegnących między wystrojonymi oknami bloków. By szedł tylko po płatkach kwiatów, przy biciu dzwonów i dźwiękach orkiestry, otoczony zastępami kapłanów, ministrantów i dziewczynek w białych sukienkach. On idzie także na te podwórka na które nawet w dzień strach jest zaglądać, odwiedza najbardziej obrzydliwe nory niczym nie przypominające mieszkań, meliny cuchnące alkoholem i ludzkimi ekstrementami. A tam już nie ma woni kadzideł, dzwonków, baldachimów i pięknych śpiewów. Ale idzie tam bo kocha każdego człowieka. I tylko rodzi się pytanie: gdzie są wtedy te tłumy, które towarzyszyły Mu dzisiaj podczas procesji?


A kiedy staję przed lustrem znajoma twarz zadaje mi bardzo podobne pytanie: A ty, księże, gdzie wtedy jesteś?