Handlowanie czy kupczenie?

Piotr Blachowski

Jedna z profesji najstarszych w świecie, to handel. To właśnie dzięki niej, rozwijały się społeczeństwa, kultura, powstawały osady, wioski, a w następstwie miasta. Tak między innymi powstał tzw. bursztynowy szlak. Powstawały miasta warowne, dzięki niemu docierały do nas egzotyczne rośliny, przyprawy, zaś nasza sól, zwana była ówcześnie złotem handlowym.

Handlowanie czy kupczenie?

A więc rozwój miast, społeczeństw, krajów, wzrost kultury, wymiana poglądów, opinii, wymiana myśli. Do tego możemy dodać rozwój techniki, ubrań, oręża informacji. Dzięki handlowi, następowała migracja ludzi, wymieszanie kultur i przejmowanie zwyczajów.

Ale znamy również złe przykłady, które ów handel powodował. To handlowanie ludźmi, wojny prowokowane chęcią zdobycia surowców, wreszcie patrząc na czasy współczesne, gangi i organizacje mafijne, których chęć gromadzenia dóbr (nie tylko finansowych) popędzała do wykorzystywania słabszych, stosowania praktyk monopolistycznych, cen zaporowych oraz do górowania jednych nad drugimi – nie tylko człowiek wobec człowieka, ale nierzadko państwo wobec drugiego państwa.

Jak to wszystko, co dotyczy handlu ma się do rozważań spod ambony? Ano ma, ponieważ nawet w Piśmie Świętym, natykamy się na wzmianki, a czasami i dłuższe teksty traktujące o handlu, czy kupczeniu, jak w tytule. Jednym z bardziej znanych fragmentów traktujących o kupcach, handlowaniu, – co każdy z nas może poświadczyć jest wyrzucenie ze świątyni kupców żydowskich przez Jezusa. Ale nie ten fragment jest źródłem dzisiejszych rozważań.

To fragment z Księgi Rodzaju, czyli najstarszej, a zarazem pierwszej Księgi Pisma Świętego. Fragment opowiadający o targowaniu się Abrahama z Bogiem. Czy można to nazwać handlem? Po części tak, bowiem, Abraham w słusznej sprawie, aby uratować jak największą ilość ludzi z grożącej im katastrofy – na marginesie, z własnej ich przyczyny – targuje się z Bogiem, sądząc – jak sam twierdzi słusznie, – że Bóg w swej miłości do ludzi nie pozwoli na całkowite unicestwienie Sodomy.

Znamy z Pisma Świętego, co stało się z ludnością tego miasta, nierzadko nazywając coś, co nas bulwersuje, jako Sodoma i Gomora. Wiemy też, iż gniew Pański spowodowało odejście od wiary jednego Boga, grzechy sodo – masochistyczne, rozwiązłość, zepsucie. Czy warto w takim razie było prosić Boga o uratowanie tych ludzi? Otóż warto nawet wobec małej liczby „sprawiedliwych” uratować całe społeczeństwo, bowiem mała garstka może uczynić wiele dobrego.

Niech zabrzmią nam słowa Boga i Abrahama w ostatniej frazie: „Abraham: «O, racz się nie gniewać, Panie, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu?» Odpowiedział Pan: «Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu».” (Rdz 18,32). Niech pobrzmiewają w naszych uszach, jako znak wielkiej miłości i miłosierdzia Boga.