8. Niedziela Zwykła (A)

publikacja 09.02.2017 18:49

Trzy homilie

Pod okiem Opatrzności

ks. Leszek Smoliński

Małżonkowie Beata i Andrzej chcieli być ludźmi z tzw. wyższych sfer. Andrzej miał dostać kierownicze stanowisko. Beata chciała natomiast znaleźć się w grupie dobrze sytuowanych kobiet. Przeszkodą był w jej mniemaniu brak wyższego wykształcenia. Dlatego złożyła dokumenty w sekretariacie prywatnej uczelni z nadzieją na podniesienie dotychczasowych kwalifikacji. Na „dobry początek” zaprosili w gościnę jedno z dobrze sytuowanych finansowo małżeństw. I w tym momencie nastąpił zwrot sytuacji. Okazało się, że Andrzej nie otrzymał obiecanego stanowiska, tym samym zawiódł oczekiwania żony. Żeby tego było mało, goście już więcej się nie pojawili. Na nic więc przydało się rozpaczliwe szukanie zabezpieczeń na przyszłość.

Okazuje się, że diametralnie zmienia się podejście do życia ludzi, którzy o własnych siłach chcieliby szybko coś znaczyć. Zapominają, że u podstaw wszystkiego, co dzieje się na świecie, istnieje Boża Opatrzność, która czuwa nad całym stworzeniem i pamięta również o doczesnych potrzebach człowieka. Dlatego opierają swoje życie na czysto ludzkich kalkulacjach i zabezpieczeniach: konto, znajomości z ludźmi wpływowymi, nieruchomości, akcje na giełdzie czy markowe ciuchy.

Czym jest Boża Opatrzność? Jak ją zrozumieć? Z Pomocą przychodzi nam sztuka, która sięga w tym miejscu do symbolu „Oka Bożego”. Na obrazach, frontonach starych kamienic możemy zobaczyć trójkąt z promieniującym okiem lub źrenicą – który oznacza Trójcy Świętej oraz jej wszechobecność i wszechwiedzę. Potwierdzają to słowa proroka Izajasza z pierwszego czytania: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie”.

Św. Bazyli naucza natomiast: „Gdziekolwiek się udajesz, cokolwiek czynisz, zarówno w mroku, jak i w świetle dnia, spogląda na ciebie oko Boże”. Prowadzi to w konsekwencji do zrozumienia przez nas prawdy, że na świecie nic nie dzieje się bez woli Bożej. Jak dobry ojciec roztoczył Bóg opiekę nad swoim stworzeniem, aby podtrzymywane miłością mogło ono zmierzać do wyznaczonego mu celu, czyli do zbawienia. Katechizm Kościoła katolickiego naucza, że „troska Opatrzności Bożej jest konkretna i bezpośrednia; obejmuje sobą wszystko, od rzeczy najmniejszych aż do wielkich wydarzeń świata i historii” (303).

Jak mamy żyć? Ewangelia wskazuje, by „nie zadręczać się” budowaniem „domków z kart”, trwoniąc na próżno czas i siły, czy stwierdzając: „jakoś tam będzie”. Św. Mateusz zaprasza nas do współpracy z Bożą łaską: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane”. Kiedy powtarzamy w modlitwie „Ojcze nasz” słowa: „Bądź wola Twoja” to w ten zawierzamy siebie Bożej trosce i pragniemy realizować zbawczą wolę.

„Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra”. Ta pewność pozwala nam zaufać, nawet w chwilach trudnych, w Jego ojcowską Opatrzność. Pozwala „wejść w sposób dobrowolny w Boży zamysł przez swoje działania, przez swoje modlitwy, a także przez swoje cierpienia” (KKK, 307). Prośmy o umiejętność zaufania w naszych codziennych sprawach Temu, który wie najlepiej, czego nam potrzeba.

Nasze życie to droga

Piotr Blachowski

Bardzo często słyszymy termin „mapa drogowa”. I tak sobie myślę, czy nie warto by było pokusić się o stworzenie takiej mapy drogowej dla każdego chrześcijanina. Mapy, która pozwoliłaby nam z czystym sumieniem, z wiarą i modlitwą przejść przez życie ziemskie aż po jego kres.

Gdyby mapa taka została stworzona, to sprawy, o których piszę poniżej, powinny być w niej zaznaczone kolorem czerwonym. Wiemy, że pogoń za dobrobytem a pogoń za możliwością przeżycia to wbrew pozorom dwa zupełnie różne problemy. Z ludzkiego punktu widzenia to oczywiste, że każdy chce być otoczony gronem przyjaciół, chce korzystać z nowinek technicznych i dóbr kultury, chce, aby okres, który przychodzi mu przeżyć na padole ziemskim, był w miarę łatwy i nie obfitował w przykre czy złe doświadczenia. Zrozumiałe jest, że mając wiele spraw do załatwienia korzystamy z tego, co daje nam nauka, technika, czyli korzystamy ze zdobyczy ogólnoludzkich, co wcale nie oznacza, że lekceważymy w ten sposób plan Boży.

A teraz zmieńmy punkt widzenia i spójrzmy na życie z perspektywy ostatecznego spotkania z Panem. Dostrzeżemy wówczas to, co najważniejsze, a mianowicie: by żyjąc, pracując, spotykając się z innymi, nie odrzucać tego, co oferuje nam Bóg, czyli Zbawienia; by nasze działania współgrały z drogą wyznaczoną przez Tego, który nam zaplanował życie,  dając równocześnie wolną wolę, i który obserwuje, jak i w jaki sposób, korzystając z dobrodziejstw kultury i techniki, idziemy drogą ku Niemu, ku Jego wiedzy i Miłości.

Bóg dał nam wolną wolę, więc do nas należy wybór. Jednak lepiej nie powtarzać za Izajaszem słów przypisywanych Syjonowi: "Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał" (Iz 49,14b), natomiast warto za wzór wziąć ufność św. Pawła i wołać wraz z nim: „Niech więc uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych!” (1 Kor 4,1). Dlaczego? Bo razem tworzymy Kościół Święty, którego zadaniem jest głosić wszystkim Boga, Jego prawo i Jego Miłość. Gdy będziemy tak postępować, „każdy otrzyma od Boga pochwałę” (1 Kor 4,5b).

Ewangelia dzisiejsza wyraźnie określa nasze zadania, ale także prawa. Słowo Mamona, wypowiadane przez Jezusa Chrystusa, nie oznacza tylko i wyłącznie fortuny, o której wielu z nas myśli, lecz może również oznaczać nasz wybór drogi życiowej – z Bogiem lub bez Niego, przynależność do takiej czy innej grupy zabiegającej o różne przywileje, może określać wybór naszego statusu, idei życia czy podejścia do drugich. Nasze życie to droga, którą mamy przejść w sposób godny, spokojnie, wypełniając wyznaczone nam zadania, ale zawsze na pierwszym miejscu stawiając Boga. Ostatnie słowa tego fragmentu Ewangelii mogą posłużyć za dewizę postępowania: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie.” (Mt 6,33-34).

Maryjo, Boża Rodzicielko, Matko nasza, prosimy, pomóż nam iść drogą Twego Syna, pomóż nam dążyć do doskonałości i miłości Boga.

Co jest najważniejsze?

o. Augustyn Pelanowski OSPPE

Amos Oz napisał swego czasu niewielką opowieść zatytułowaną „Przygoda w Jerozolimie”. Opowiada ona o jedenastoletnim chłopcu o imieniu Simchi, zakochanym w rówieśniczce Esterze. Pewnego dnia chłopak otrzymuje od swojego wujka Cemacha rower. Chwali się tym koledze, a ten doprowadza do wymiany roweru na kolejkę szynową. Bardzo szybko kolejkę wymienia na psa. A pies ostatecznie ucieka. Jedyną pociechą, jaka mu zostaje, jest znaleziona temperówka. Zrozpaczony chłopak wraca do domu i zostaje ukarany przez ojca. Siada na ulicy i płacze. Przedziwnym trafem spotyka go ojciec Estery, pytając o powód rozpaczy. Simchi kłamie, mówiąc, że zgubił klucz, a rodzice wrócą następnego dnia. Ojciec Estery zabiera go więc do swego domu, gdzie chłopak pół nocy może rozmawiać z ukochaną Esterą. Musiał wszystko stracić, by los ofiarował mu to, na czym najbardziej mu zależało: wyznanie miłości. Miłość Simchi i Estery skończyła się po 6 tygodniach, bo wszystko na świecie się zmienia. Z pozoru naiwna historia nabiera wymiaru filozoficznego. Skoro nawet najważniejsza miłość może ulec zmianie, to co jest najważniejsze? Jezus nie zostawia nam wielkiego wyboru: najważniejszą troską człowieka jest królestwo Boga i jego sprawiedliwość: przyjaźń z Bogiem i sprawiedliwe życie na ziemi, jakby się było w niebie. Słyszałem to tysiące razy: „najważniejsze jest zdrowie” albo „najważniejsze to pieniądze” czy „najważniejsze to rodzina”. Żadne z tych obiektów ludzkiej troski nie jest grzechem, ale najważniejszą troską człowieka, według Jezusa, jest troska o zapewnienie sobie przyjaźni z Bogiem.

To, co Jezus nazywa królestwem Boga, jest wyrażeniem, które trzeba przemyśleć. W czasach Jezusa było wiele królestw i wielu królów, byli cesarze i imperia. Pośród ponad 50 milionów ludzi, którzy mieszkali w obrębie imperium, tylko część mogła cieszyć się tak zwanym obywatelstwem, czyli być Rzymianami. Posiadanie obywatelstwa wiązało się z pełnią praw i przywilejów, zwolnieniem z podatków oraz zapewnieniem bezpieczeństwa. Być obywatelem królestwa Boga to już nie żyć słowem „muszę”, tylko słowem „mogę”. Troska o królestwo jest w istocie troską o troskę Boga o mnie, ale też troską o moich braci i siostry, o Kościół. Dla mnie, kapłana, jest bardzo ważna świadomość przynależenia do Boga i Kościoła. Nie modlimy się słowami: „Ojcze MÓJ”, tylko „Ojcze NASZ”! Cała Księga Kapłańska jest pełna zaimków dzierżawczych. Ta księga podkreśla, że mam być JEGO kapłanem i On ma być MOIM Bogiem. Ja troszczę się o to, by być JEGO, a ta troska sprawia, że On jest MÓJ. Amos Oz na samym końcu „Przygody w Jerozolimie” dopisał dalsze dzieje. Ojciec Simchiego odebrał kolejkę i zwrócił ją, odzyskując rower. To był rower JEGO syna. Myślę, że tym bardziej Bóg nie pozwoli, by ktokolwiek, kto jest JEGO, został utracony bezpowrotnie. To jest właśnie królestwo: przynależność, która daje mi przywilej odzyskania mnie przez Boga z każdego zatracenia.