Podejmowanie decyzji

Piotr Blachowski

Teoretycznie nie powinniśmy mieć zbyt wielu problemów, pytań, wątpliwości. Praktycznie to, niestety, nierealne. Licząc na zrozumienie, rozmowę – idziemy, działamy, … no i zaczyna się. Rodzą się problemy, w związku z nimi pytania, a ewentualne odpowiedzi (jeśli są) przysparzają nam masę wątpliwości. Dlatego dzisiejsze rozważania są podzielone na 4 kategorie: myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem.

Podejmowanie decyzji

1. Każdy z nas musi wybierać jakąś drogę, i nieźle, jeśli wybierze tę, która pomaga mu w samorealizacji, gorzej, jeśli przypadkiem wybierze tę drugą. Potem przez swoje życie może krążyć wokół właściwej drogi i nie natrafić na nią, jedynie o nią muskając, aż staje się tak, że człowiek już nie powraca do momentu wyboru – z wygody, z przyzwyczajenia, z praktyczności, z konieczności życiowej. Nie wolno nam pod żadnym pozorem rezygnować ze swoich planów, musimy pamiętać, iż zawsze jesteśmy w połowie drogi. Jakiej? To się okaże, ale warto się potrudzić, bo może się ona okazać lepsza, ciekawsza, bardziej owocna. 

2. Ktoś – słusznie – napisał, że rozmawiać trzeba. To wyzwoliło we mnie uczucia, które targają mną w różne strony, bowiem cóż to rozmowa? Porozumienie, dialog, wymiana słów i uczuć, które kłębią się w naszym umyśle. Ale rozmowa winna też prowadzić do ustalenia faktów, do nawiązania kontaktów. Efektem rozmowy może być miłość, życzliwość, ale i  nienawiść, zniszczenie pokoju i spokoju ducha. Każda rozmowa, zależnie od sposobu jej prowadzenia, może być albo dobra, albo zła. Pojawiły się nowe metody wypowiedzi, nowe nośniki. Pytanie, czy Ci, którzy ich używają, również myślą po nowemu?

3. Zastanawiam się jak to jest. Począwszy od przedszkola, stopniowo, nakładane są na nas obowiązki nie pozwalające na twórcze nic nie robienie. No i teraz, jakie jest kryterium podziału na te najważniejsze i te, które nie wołają nas do wielkiej próby? Jak odróżnić te, które nakłada na nas życie, od tych, które my sami na siebie nałożyliśmy po to, by mieć możliwość narzekania? Obowiązek nauki, pracy, utrzymania, to obowiązki bezwzględnie konieczne. A jak traktować obowiązki, z którymi nam dobrze? Obowiązki, które nam pomagają w życiu? Obowiązki, które nakładane są na nas przez wiarę, uczucia, istnienie? Im więcej się zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że bez obowiązków źle by nam było…. „Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie i wy im czyńcie.” Trudno by dzisiaj było przełożyć te słowa na język współczesny, trudniej zastosować je, a najtrudniej żyć według nich. Tak mówią ci, którym życie daje wszystko, czego zapragną. A co  odpowiedzą pozostali, którym nigdy w życiu się nie przelewało, którym wiatr w oczy, którym bieda ciągle doskwiera? Do kogo skierowane są te słowa? Kto na nie jest w stanie odpowiedzieć? Do kogo one docierają?  Ano, do nas wszystkich są skierowane, lecz tylko nasza wolna wola jest w stanie przyjąć je lub odrzucić. Zastosować się do nich lub od nich się odwrócić. Tutaj nie mamy trzeciego wyjścia. A rozliczani będziemy z zastosowania wszyscy, nikogo to nie ominie, wtedy – i tylko wtedy – dogłębnie poznamy sens cytatu; niestety, będzie za późno na naprawienie swoich błędów.

4. Tego słowa też wielu z nas nie lubi, bo kojarzy się nam z przykrymi doświadczeniami nas samych lub drugich – z naszej przyczyny.  Ale pamiętajmy o tym, że przecież właśnie tutaj, na ziemi, możemy sprawić, by „zaniedbanie” zamieniło się w „sprawiedliwość” i właśnie nią zostali obdarzeni wszyscy, którzy doznawali z naszej strony przykrości, a wtedy my doznamy „sprawiedliwości” tutaj od innych, a później od Jedynego Sprawiedliwego.