18.04.2010

Moje pragnienia i słowne deklaracje nie idą w parze z prawdą o mnie. Dopiero upadki i grzechy pozwalają zobaczyć, na co tak naprawdę mnie stać i do czego jestem zdolna.

Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham.  J 21,17a

 

Trzykrotne zaparcie się swojego Mistrza było silnym wstrząsem dla Piotra, bo ukazało mu słabość, o którą się nawet nie podejrzewał. Po zmartwychwstaniu trzy razy zapytany, zapewniał Jezusa o swojej miłości. Zasmucił się powtarzanym kilkakrotnie pytaniem. Obawiał się, że Jezus mu nie wierzy? A może przypomniał sobie swoje deklaracje z Ostatniej Wieczerzy? Wiedział już, że nie słowa, a czyny świadczą o miłości.

 

I ja zapewniam Boga o swojej miłości. Czy jednak na słowach nie kończy się owa ‘miłość’?  Moje pragnienie bycia wobec Niego w porządku prowadzi do pozornego udowadniania swojej miłości. Zabiegam o to, co zewnętrzne, by przed sobą i innymi pokazywać moje oddanie i poświęcenie. Mówię o niej, piszę, by przekonać siebie, pokazać światu, że to jest prawda. Jednak dopiero codzienne życie, relacje z drugim człowiekiem, zwłaszcza z trudnym bliźnim, wypełnianie swoich obowiązków, praktyki religijne odprawiane, gdy nikt ich nie widzi, pokazują prawdę o mnie. Moje pragnienia i słowne deklaracje nie idą w parze z prawdą o mnie. To upadki i grzechy pozwalają zobaczyć, na co tak naprawdę mnie stać i do czego jestem zdolna. Czy patrząc na nie mogę z taką pewnością za Piotrem powtórzyć dziś: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”?