07.07.2010

Jeśli pominiemy język parafialnych wizytacji, „czcigodnych” i „ekscelencji”, jeśli puścimy mimo uszu gazetowe bicie piany, doszukiwanie się pychy i chęci władzy – co nam zostanie?

Gdyby ktoś nam powiedział o liście imion Wybranych, zapisanej przed wiekami, o władzy przekazywanej z rąk do rąk, o współczesnych następcach – pomyślelibyśmy co najwyżej o jakiejś wersji „Władcy pierścieni”, a co poniektórzy o „Kodzie Leonarda”. A tu dziś ewangelia o wyborze apostołów – a więc hierarchia kościelna, sukcesja apostolska, episkopat. Oczywiście do apostolstwa zostaliśmy powołani i my, na mocy chrztu, lecz w szczególny sposób właśnie oni – Boży słudzy, biskupi.

Jeśli pominiemy język parafialnych wizytacji, „czcigodnych” i „ekscelencji”, jeśli puścimy mimo uszu gazetowe bicie piany, doszukiwanie się pychy i chęci władzy – co nam zostanie? Jak ktoś szeregowy, katolik z ulicy ma patrzeć na swojego biskupa? „Ma patrzeć” – nie jest tu pewnie najlepszym wyrażeniem, zakłada jakieś spojrzenie jedynie słuszne, powinność. Nie jesteśmy naiwni – sami jesteśmy ludźmi, wiemy jak to z nami bywa. Zbyt przyzwyczailiśmy się też do kwestionowania i brak nam już chyba powszechnego szacunku wydzielanego niejako z automatu, z racji sprawowanej funkcji. A jednak – Bóg sam wybrał, wezwał, pobłogosławił. Być może przyda się więc ćwiczenie z wyobraźni: „Przywołał do siebie swoich uczniów i udzielił im władzy. A oto imiona apostołów: Józef Kowalczyk, Józef Michalik, Damian Zimoń...”

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka