26.08.2010

Tu człowiek staje sam na sam z tajemnicą i fenomenem Jej obecności.

Co sprawia, że podejmują się nie lada wysiłku, by tam dojść? Młodzieńczy zapał, entuzjazm, radość z przebywania w atmosferze modlitwy? Bycie pośród tych, których łączył ten sam cel? Wspólnie przygotowywane posiłki i znoszenie tych samych trudów? Otarte i piekące od rozgrzanego asfaltu nogi, gniotące pęcherze na stopach? Okazja, by zmierzyć się ze swoją słabością i grzechem? Zmęczenie wszak rozdrażnia i obnaża często to, co w nas naprawdę siedzi i z jakich powodów tam kroczymy.

Gdy wchodzi się do kaplicy Cudownego Obrazu, wszystko przestaje być ważne. Pamiętam ten moment, kiedy nie widzi się otaczającego tłumu, a wpatruje się tylko w Jej wizerunek. Tu człowiek staje sam  na sam z tajemnicą i fenomenem Jej obecności. Oczywiście, nie o emocjonalne przeżycia w pielgrzymowaniu chodzi i o zaliczenie kolejnego razu. Każdemu, kto do Niej przychodzi mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.” Wskazuje na Jezusa, choć wybór Jego drogi nie zawsze jest łatwy. Bo życie to nieustanne pielgrzymowanie, w którym muszę stawić czoła wielu trudnościom. A Ona w kroczeniu Jego drogą, jak niegdyś w Kanie Galilejskiej, swoją obecnością mnie wspiera.