03.08.2011

Patrzeć na całość

To brzmi jak obelga rzucona w twarz zrozpaczonej kobiecie, jak zniewaga godności człowieka stworzonego i kochanego przecież przez Boga.

„Jestem posłany tylko do owiec, które zginęły z domu Izraela”... „Niedobrze jest brać chleb dzieciom, a rzucać psom”. To brzmi jak obelga rzucona w twarz zrozpaczonej kobiecie, jak zniewaga godności człowieka stworzonego i kochanego przecież przez Boga.

Czy Chrystus naprawdę tak myślał? A może swoją wypowiedzią nie przedstawia jeszcze własnego punktu widzenia, ale nawiązuje do ówczesnego sposobu myślenia, że Mesjasz przyjdzie tylko do Narodu Wybranego i wzajemnej niechęci między Izraelitami i Kananejczykami?

Odpowiedzią jest zakończenie tej historii - słowa Chrystusa: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz” i uzdrowienie córki owej kobiety.

Patrząc zatem na całość, można (używając języka malarskiego) pokusić się o stwierdzenie, że Chrystus (podobnie jak później Rembrandt) przygotowuje najpierw bardzo ciemne tło, aby rzucić na nie jasną i wyrazistą plamę światła – ciepły rysunek ewangelicznej prawdy. Im ciemniejsze zaś tło, tym bardziej widoczna jest owa plama światła, owa ewangeliczna prawda. Prawda o Bożej miłości przekraczającej wszelkie podziały i granice, nie liczącej się z ludzkimi uprzedzeniami.

Czy jednak warto było w tym celu tak bardzo ranić słowami tę nieszczęśliwą matkę, ryzykując przy tym, że odejdzie i już nigdy nie wróci? Tyle tylko, że tak to wygląda od naszej, ludzkiej strony. Tymczasem Chrystus znał jej wiarę i zaufanie. Wiedział czego może się po niej spodziewać. I może być tak, że te słowa tak naprawdę wcale ją nie zabolały – bo koncentrowała się nie na sobie, ale przede wszystkim na ratowaniu córki. Nie wiemy tego. Bóg to wiedział.

Zanim więc kiedykolwiek wypowiemy ocenę, czy wydamy wyrok o postępowaniu Pana Boga z człowiekiem, powinniśmy wziąć pod uwagę nie tylko początek, ale i koniec oraz skutki tego, co się dzieje. Wówczas dopiero dostrzeżemy Bożą sprawiedliwość i Bożą miłość, który nieraz doświadcza człowieka po to, by jak najlepiej przygotować go na przyjęcie bezmiaru Bożego bogactwa.