30.09.2011

Prawda o sercu

I co z tego, że słuchaliśmy samych siebie, że poznaliśmy uroki samorealizacji, że doświadczyliśmy swobodnego wyboru? Co nam po tym?

Słyszeliśmy wiele razy – że „serce nie sługa”; że robię, bo „tak czuję”; że „najważniejsze byś sam się z tym czuł dobrze”... Powoli zapomnieliśmy, że to, co mamy w „środku”, nasze serce – nie jest żadną rękojmią prawego postępowania. Ani w relacji do Boga – modlitwa, kiedy czuję, odmawiana tam, gdzie czuję, daleko nas przecież nie zaprowadzi. Ani w relacji do ludzi – patrz: niezliczona ilość filmów opartych na schemacie „piorun uderzył, zakochali się” i proporcjonalny do tego stopień komplikacji. Nie jest to, oczywiście, kwestia jedynie uczuć, ale nawet najszlachetniejsze porywy serca muszą mieć za podstawę prawdę – o Bogu, człowieku, świecie.

Czytamy dzisiaj, że „Nie byliśmy posłuszni głosowi Pana, Boga naszego (...) Każdy chodził według zamysłów swego złego serca”. I co z tego, że słuchaliśmy samych siebie, że poznaliśmy uroki samorealizacji, że doświadczyliśmy swobodnego wyboru? Co nam po tym? Jedynie „zawstydzenie oblicza”. Jedynie „nieszczęścia i przekleństwa”. Jedynie „biada”.

 

Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka