14.09.2012

W krzyżu miłości nauka

Dziwny ten mój Bóg. I zaskakujący. Zupełnie nie przystający do moich ludzkich intuicji na temat tego, jak powinien się zachowywać wobec nas, małych ludzi, wielki Bóg. Postępuje wobec nas zupełnie inaczej, niż wielcy tego świata...

Kto spojrzał na zawieszonego na palu węża uchodził z życiem. Kto z wiarą, nadzieją i miłością spogląda na ukrzyżowanego Chrystusa, ten ma życie wieczne.

W święto Podwyższenia Krzyża ze szczególną uwagą słucham jednak fragmentu z listu do Filipian:

On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
 

Nie wiem jak to wyrazić.... Dziwny ten mój Bóg. I zaskakujący. Zupełnie nie przystający do moich ludzkich intuicji na temat tego, jak powinien się zachowywać wobec nas, małych ludzi, wielki Bóg.  Bo widzę jak wielcy tego świata traktują maluczkich. A Bóg – Jezus – zupełnie inaczej. Przyszedł jako jeden z nas. I pozwolił się w okrutny sposób zabić.

Tak, wiem, Ojciec Go za to wywyższył nad wszystko i dał Mu imię ponad wszelkie imię. Ale nie potrafię przestać myśleć o tym, że na taki upokarzający krok się zdecydował. Jestem przecież Jego uczniem. Dzięki Niemu zupełnie inaczej patrzę dziś na moje małe krzyże niezrozumienia, odrzucenia i samotności. To zaszczyt iść drogą Mistrza...