14.05.2013

Byście się miłowali

Czytam. Niby rozumiem. Jesteście wybrani. Wytrwajcie w mojej miłości. Miłujcie się jak Ja was umiłowałem. Pamiętajcie, że ten kto kocha aż po śmierć, kocha najbardziej. Kochając będziecie się mogli nazywać Moimi przyjaciółmi. I wtedy o co byście nie poprosili, otrzymacie. Ale czy faktycznie to ogarniam?

Czytam. Niby rozumiem. Jesteście wybrani. Wytrwajcie w mojej miłości. Miłujcie się jak Ja was umiłowałem. Pamiętajcie, że ten kto kocha aż po śmierć, kocha najbardziej. Kochając będziecie się mogli nazywać Moimi przyjaciółmi. I wtedy o co byście nie poprosili, otrzymacie. Ale czy faktycznie to ogarniam?

Łatwo znajduję wymówki, by usprawiedliwić swój brak miłości. Nie mam czasu, mam ważne obowiązki. Fałszywie za wyraz miłości biorę moje bezwzględne stawianie bliźnim wymagań, bez ceregieli folgując przy tym swojej złośliwości i kłótliwości. A, jeszcze depcząc grzesznych bliźnich uważam się za obrońcę prawdy i sprawiedliwości. Czy w takich razach faktycznie jestem przyjacielem Jezusa? On przecież za grzeszników umarł.

Żeby kochać trzeba świat postawić na głowie. Odrzucić styl robienia kariery. Wybrać drogę służby. Czyli... W sumie pójść na przekór wszechobecnym tendencjom...

Modlitwa

Służba bliźnim, taka prawdziwa, to zajęcie mało efektowne. Rzadko bywa doceniane. Ale tylko kochając zyskuję tytuł Twojego przyjaciela. Więc chyba warto. Dziękuję Ci, Jezu, za wszystkie okazje do służby bliźniemu, jakie mi dajesz...