20.10.2016

Napełnieni

Czy jednak kiedykolwiek czułam się napełniona „całą Pełnią Boga”? Może wtedy, gdy patrzę na męża, czytającego książkę...

Życie ma swoje wzloty i upadki. W sytuacjach pomyślnych, dobrych jestem napełniona radością i poczuciem szczęścia. W sytuacjach trudnych, wymagających przepełniają mnie zgoła inne uczucia.

Czy jednak kiedykolwiek czułam się napełniona „całą Pełnią Boga”?

Może wtedy, gdy patrzę na męża, czytającego książkę, i ogarnia mnie przeogromne wzruszenie i wdzięczność, że ten człowiek nieustannie przy mnie jest, kocha mnie, szanuje, na różne sposoby okazuje, jak jestem da niego ważna i cenna?

A może wtedy, gdy pełna skruchy wypowiadam Bogu: „Tak! Chcę z całego serca jej przebaczyć to wszystko, co krzywdzące, bolesne, trudne! Wybacz mi, Panie, grzech nieprzebaczenia!”?

Może cała Pełnia Boga napełnia moje serce i umysł na adoracji, gdy uspokajają się wzburzone fale uczuć, gdy łagodnieje spojrzenie na bliźniego, na jakąś sprawę dla mnie ważną, ale i bolesną?

Miłość Chrystusa przewyższa wszelką wiedzę i tylko duchem można ją ogarnąć. Jest ona jak ogień oczyszczający to wszystko we mnie, co nie jest z Boga. Oddziela człowieka od zła i od grzechu, a czasem też od drugiego człowieka, gdy staje on na drodze pozyskania Chrystusa, i prowadzi tylko do jednego: do uwielbiania Ojca za wszystko, w każdej sytuacji.

„Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk.” (Flp 1,21).

Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska