Ksiądz napisał “nie przypuszczam, by zjawisko to przybierało postać masowego”. Obawiam się, że tu nie działa statystyka, lecz zasada sapera – po pierwszym błędzie saper wylatuje w powietrze lub przynajmniej traci ręce. Wystarczy RAZ spotkać w konfesjonale człowieka, który nie powinien się tam znaleźć, by dać sobie spokój ze spowiedzią na bardzo długo, z całym życiem włącznie. A co do “odpukiwania” – Kościół formalnie wymaga spowiedzi minimum raz w roku oraz przed konkretnymi obrzędami. Czy to oznacza, że człowiek co roku (albo przed świadkowaniem na ślubie kolegi) ma mieć pragnienie zmiany swojego życia? Oczywiście nie – przychodzi w celu odbębnienia formalnego obowiązku i pragnie, by było to jak najmniej uciążliwe. Pozdrawiam.
Obawiam się, że tu nie działa statystyka, lecz zasada sapera – po pierwszym błędzie saper wylatuje w powietrze lub przynajmniej traci ręce. Wystarczy RAZ spotkać w konfesjonale człowieka, który nie powinien się tam znaleźć, by dać sobie spokój ze spowiedzią na bardzo długo, z całym życiem włącznie.
A co do “odpukiwania” – Kościół formalnie wymaga spowiedzi minimum raz w roku oraz przed konkretnymi obrzędami. Czy to oznacza, że człowiek co roku (albo przed świadkowaniem na ślubie kolegi) ma mieć pragnienie zmiany swojego życia? Oczywiście nie – przychodzi w celu odbębnienia formalnego obowiązku i pragnie, by było to jak najmniej uciążliwe.
Pozdrawiam.