Chorych nawiedzać – kilka słów o zyskiwaniu

Od nas zależy, kogo uda się nam w nim zobaczyć, być może odkryć na nowo: matkę, brata, współpracownika, sąsiadkę…

Słowo „nawiedzenie” kojarzy się wierzącym jednoznacznie z pobytem Maryi u jej krewnej Elżbiety, o której powiedział anioł, że „jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi na niepłodną”. Nawiedzać można kościół, sanktuarium, Najświętszy Sakrament. W uczynkach miłosierdzia to nabożne, ciut archaiczne słowo zderzone zostaje z sytuacją choroby, ludzkiej słabości. Czy nadużyciem byłoby zatem powiedzieć, że sytuacja deficytu, braku, cierpienia może owocować czymś wartościowym, dobrem, pięknem?

Gdybyśmy spojrzeli z dystansu na okoliczności chorowania, niewątpliwie mamy do czynienia z potrzebą konkretnej, fizycznej pomocy, po drugie – z sytuacją jakiegoś wykluczenia. Ktoś kto był dotąd matką, bratem, współpracownikiem, sąsiadką – staje się chorym, kimś potrzebującym specyficznej opieki i troski, kimś kto nie może już czynić tego, co sam czynił do tej pory. Nie może sam o siebie zadbać. Oczywiście skala problemu jest różna, trudno jest porównywać kogoś, kto drugi tydzień ma grypę z kimś chorym przewlekle czy terminalnie. Jednak jedno pozostaje faktem – od nas zależy, kogo uda się nam w nim zobaczyć, być może odkryć na nowo: matkę, brata, współpracownika, sąsiadkę…

*

Cudze cierpienie możemy przyjąć w zasadzie obojętnie, nie dotyka nas bezpośrednio. Nie piszę w tej chwili o naszych bliskich – kiedy choruje ktoś z nich, nasze starania, konkretne działania, niepokój, współcierpienie rodzą się niejako naturalnie, na bazie wzajemnych więzi. Ale co z pozostałą częścią ludzkości? Paradoksalnie ten dystans niekoniecznie przeszkadza, bo nie tyle idzie przecież o poruszenie naszych uczuć co naszej woli. Czy zatem i ta sytuacja nie obraca się na naszą korzyść? Niezaangażowani uczuciowo ponad siły, nieobarczeni codziennym ciężarem możemy siebie wypróbować, wydoskonalić umiejętności, wykazać się zaradnością. Niektóre dobre uczynki, przyznajmy, niewiele nas kosztują, a bliźniemu ofiarowują miłość i wsparcie.

Być może zdarzało nam się doświadczyć pomocy – gdy my sami byliśmy przejęci, zdruzgotani chorobą kogoś bliskiego – od ludzi zupełnie obcych. Chciałoby się powiedzieć: tak to działa, tak działać powinno: wokół centrum, tj. osoby chorego, układają się kolejne kręgi ludzi w różny sposób uczestniczących w tej sytuacji. Dlatego musimy podjąć decyzję, znaleźć tu i swoje miejsce.

*

Prawdopodobnie chorowaliśmy już, chorujemy, będziemy chorować. Być może większość z nas czeka starość, towarzyszące jej dolegliwości, zależność. Nakaz nawiedzania chorych jest przypomnieniem, że prędzej czy później w takiej sytuacji się znajdziemy. Choroby ciała i ducha, choroby psychiczne, wszelkie uzależnienia, strach przed chorobą – dotyczą wszystkich. To bolesne pytanie, dlaczego nas to spotkało, okazuje się w gruncie rzeczy naiwne, bo właściwie dlaczego nie? Nie zgadzamy się na zło, na cierpienie, a jednak ono tu, na ziemi jest faktem. W naszym buncie nie ma nic dziwnego. Pytanie tylko, co dalej.

Mówił Franciszek w Domu św. Marty: „Dzieła miłosierdzia są konieczne, ponieważ każdy nasz brat, którego trzeba kochać, jest ciałem Chrystusa. Bóg stał się ciałem, aby się z nami utożsamić, a człowiek cierpiący to cierpiący Chrystus” (7.01.2016). My sami możemy bardzo lekko, sensownie mówić o wierze w Boga wcielonego, jednak ta wiara musi przekuć się w czyn właśnie wówczas, w naszej postawie wobec chorych i słabych. To, że od nich nie odstąpimy, że jesteśmy w stanie własne życie zmienić, by było możliwe trwanie przy nich – jest poruszającym świadectwem wiary w Boga, który przyjął ludzkie ciało.

*

Tak, możemy nawiedzać Najświętszy Sakrament.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Marzec 2024
N P W Ś C P S
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
Pobieranie... Pobieranie...