Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego » | Od najstarszego do najnowszego
Wyszukujesz w serwisie liturgia.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
Mamy słowa Jezusa. Spisane i nie. Mamy słowa apostołów, ojców Kościoła, wielu świętych… Czemu więc nadal sami z siebie nie rozróżniamy co jest słuszne?
Mamy siebie uniżać, to znaczy mamy starać się o pokorę w swoim patrzeniu na siebie, na bliźniego, na Boga.
Na czym polega nasza obłuda? Na tym, że nie widzimy siebie w roli ludzi, których Jezus gani i napomina.
W życiu wchodzimy w relacje z drugim człowiekiem - one nie mogą być wolne od ducha posłuszeństwa: w rodzinach, w szkole, w pracy.
Wchodzenie przez ciasne drzwi to nic innego, jak stawanie się coraz bardziej człowiekiem posłusznym – co nie znaczy jednak, że bezwolnym i spolegliwym dla „świętego” spokoju.
Niezależnie, czy czujemy się dobrze, czy źle. Stwórcy ta chwała się należy za to, że jest – i po całej ziemi ta chwała rozbrzmiewa.
Bo zbyt dużo czasu poświęcamy na zajmowanie się sobą i innymi, a zbyt mało czasu poświęcamy na modlitwę, na Adorację. Tylko przed Bogiem w spokoju i ciszy możemy usłyszeć głos Jezusa i pójść za Nim.
Im bardziej człowiek pragnie przeprowadzić swoją wolę, tym trudniej mu przyjąć fakt, że coś nie idzie po jego myśli.
Jak Święty może odczuwać choć iskierkę sympatii do kogoś, kto ciągle sprzeciwia się Jego woli?
Od setek lat chrześcijanie próbują budować Pax Christiana. A jednocześnie ciągle są mniej czy bardzie uciskani. Może tak jest normalnie? Może tak musi być?
Jest wielka różnica między ludzką słabością a złą wolą.