Świętością można się zarazić. Ale samo przebywanie wśród świętych nie wystarczy.
Człowiek został stworzony przez Miłość i tylko Miłość może zaspokoić jego pragnienia i potrzeby.
By odnaleźć motywy życia i nadziei potrzebujemy nie tyle spojrzenia wstecz, co wzwyż, spojrzenia z miłością na Miłość.
Może i wrzucę dla świętego spokoju jakiś grosz, włączę się w modlitwę podczas Mszy św., ale na tym często kończy się moje „wsparcie”.
Ucz mnie, święty Barnabo, ucz. Ucz jak nie ulegając ambicjom zawsze stawiać na pierwszym miejscu dobro Kościoła i Ewangelii...
Kogo my zobaczymy na sianku w kościelnych stajenkach? Kogo w ludziach mijanych na ulicy?
Uczestnicząc we Mszy świętej każdorazowo jestem świadkiem największego cudu. Cudu Miłości
Świętość, czyli jedyny owoc, na jakim zależy Panu Bogu. Po to daje nam rozmaite dary, byśmy dzięki nim stawali się coraz bardziej święci.
Skroiliśmy szczęście na ludzką, kiepską miarę i tak się w nią zapatrzyliśmy, że przeoczyliśmy coś ważnego i wielkiego. Pragnącego podzielić się z nami swoim szczęściem Boga.
Ciemności życia i jego duże niekiedy ograniczenia nie są przeszkodą dla Ducha Świętego.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...