Zatrzyma słowo, bo „rozmyśla nad nim dniem i nocą”. Nie minuta ze słowem, ale ani minuty bez słowa.
Jak dostrzec działanie Boga? Najpierw trzeba się rozejrzeć.
Kogo słuchać? Serca? Tego kłębowiska lęków, niepokoju, obaw, czarnych myśli, przechowalni wszystkiego, co chcę ukryć przed światem?
Wiedza, oczytanie, erudycja... To nie zastąpi mówienia Bogu „tak”.
Założyliśmy że, więc Ty...
Na początek proponuję uszykować trzy, może więcej, czyste kartki papieru. Każdą podzielić na pół. U góry napisać imię.
Słowo nie pozbawia życia, ale też może zabić.
Za Jezusem. Nie oburzając się na zastawiających sieci, głoszących: trwoga dokoła, pragnących przy okazji ugrać coś dla siebie...
Czyż jednak wiara bez uczynków nie jest martwa?
A jeśli tak, to argumenty nic nie dadzą...
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...