Mówią nieraz więcej niż słowa. Milczeniem przemawiają do serca.
Czytam katolicki portal – czy to wystarczy, czy to jest już znak mojej przynależności, owo przyznanie się? Który z tych codziennych znaków wyznawanej wiary wystarczy?
Trzeba nam czytać znaki czasu. „Takiego ojca, pasterza i prymasa Bóg daje raz na 1000 lat ”
Czy to potrzebne? Hedyne co naprawdę trzeba, to umrzeć. Ale im lepiej rozumie się liturgię, tym bardziej na niej swojsko.
Gdy świat demonstruje znaki władzy chrześcijanie poddają się władzy znaków.
Być może nie bez powodu w liturgii prawosławnej znak pokoju jest po wyznaniu wiary...
"To nie jest ozdoba ani klejnot. Jest to cenny symbol naszej wiary, widzialny i materialny znak złączenia z Chrystusem."
Żyłam obok Krzyża. Czciłam Krzyż jako znak wiary. Jako symbol męki Chrystusa. Znaczyłam krzyżem dzieci. Nim rozpoczynałam każdy dzień, każdą podróż, każde ważniejsze zajęcie. Adorowałam Krzyż w Wielki Piątek. To wszystko prawda. Jednak żyłam obok Krzyża.
Krzyż jest znakiem wiary, towarzyszącym nam na każdym kroku. Widnieje w świątyniach, przy drogach, w domach i zakładach pracy. Nosimy go na piersi i czynimy na sobie. Błogosławimy nim ludzi i przedmioty. Krzyża nie można do końca zrozumieć, ponieważ symbolizuje rzeczywistość zbyt bogatą i złożoną. Kryje się w nim niezgłębiona tajemnica życia i śmierci.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...