Opowiadania różańcowe

Jeżeli świadectwa tu zapisane zbliżą kogoś do Boga i Maryi, ukażą piękno modlitwy różańcowej, pomogą w zgiełku życia odnaleźć drogę jasną i prostą, to spełnią swoją rolę.

Byłam z nim dzięki modlitwie


Opowieść Aliny

Ludzie uważali nas za dobre małżeństwo. Mieliśmy dwoje dzieci, pracę, ładne mieszkanie, wielu bliskich przyjaciół i liczna rodzinę. Nie narzekaliśmy ani na samotność, ani na brak pieniędzy, ani na słabe zdrowie, ani na nudę. Nasze dzieci Piotrek i Emilka uczyły się nieźle. Wakacje spędzaliśmy co roku nad polskim morzem, a kilka razy byliśmy nawet w Grecji, w Egipcie, na Cyprze. Wydawało się, że nic nie może zakłócić nam tej stabilizacji. A jednak stało się inaczej.
Mój mąż, Sławek, został zwolniony z pracy w ramach redukcji etatów. Był to szok dla niego samego, ale też i dla nas. Stanęliśmy przed wielką niewiadomą. Trzeba się było przestawić na inny sposób myślenia i postępowania. „Jak teraz będziemy żyć?" - pytałam siebie w rozpaczy, widząc załamanego, snującego się po mieszkaniu męża.
Nie umiałam znaleźć odpowiedzi. Nie umiał tego zrobić również Sławek. Dzieci patrzyły na nas pytająco i niczego nie rozumiały. Z dnia na dzień było gorzej. Nie dość, że kończyły się nam wszystkie oszczędności, to jeszcze mój kochany i wzorowy dotąd mąż zaprzyjaźnił się z niewłaściwymi ludźmi, którzy ciągnęli go na piwko albo zapraszali na kieliszeczek. Nasze życie rodzinne jak po równi pochyłej staczało się w dół.
Wtedy nie wytrzymałam i po prostu na niego nakrzyczałam.
- Co ty sobie wyobrażasz - wyrzucałam mu - takimi sposobami szukasz pracy? Rozpijesz się i wtedy nikt nigdzie cię nie przyjmie. A ja, a my? Wcale cię już nie obchodzimy?
Sławek siedział z głową spuszczoną i wpatrywał się w czubki swoich butów. Nic nie odpowiedział, a po chwili ubrał się i wyszedł. Nie było go do wieczora. Wrócił późno i zaraz poszedł spać.
- Za tydzień wyjeżdżam do pracy w Niemczech - oświadczył mi chłodno. - Będę pracować na czarno, ale przeżyjemy. Tylko nie będę z wami. Goś trzeba wybrać. Zadowolona?
Zabolały mnie te słowa i ton jego głosu. Poczułam się tak, jakbym go celowo wyrzuciła z domu.
- To nie tak - powiedziałam do Sławka, który stał obrażony z miną człowieka skrzywdzonego przez wyrodną żonę - nie chcę twojej krzywdy, chcę stabilizacji, żeby dzieci miały bezpieczny dom.
Nastały między nami ciche dni, przerywane tylko oficjalnymi rozmowami dotyczącymi dnia codziennego. Czułam się podle. Miałam wielkie poczucie winy. Tęskniłam za moim dawnym Sławkiem, ale ten zniknął bezpowrotnie.
Nie mogłam znieść tej atmosfery. Poszłam spowiedzi. Ksiądz uświadomił mi, że mąż w swojej bezradności szukał kogoś, kogo mógłby obarczyć winą za zaistniałą sytuację. Ponieważ ja byłam najbliżej, a na dodatek domagałam się od niego podjęcia jakichś kroków, to całą swoją frustrację wyładował na mnie.
- Twój mąż cię krzywdzi - powiedział ksiądz - ale i jemu nie jest lekko. Nie potrafi sobie poradzić z sytuacją, w jakiej się znalazł. Módl się za niego na różańcu. Powierz Matce Jezusa wszystkie wasze problemy, wasze wzajemne relacje i jego wyjazd.
Od konfesjonału odeszłam umocniona, ale lęk mnie nie opuszczał. W każdym razie nie miałam już w sercu tego piekącego żalu do męża. Wiedziałam, że jemu też nie jest łatwo. Pomagałam mu jak mogłam w przygotowaniach do wyjazdu. Rozstaliśmy się spokojnie, bez zbędnych emocji.
Czas, który zaczął się po jego wyjeździe, był dla mnie bardzo trudny. Nigdy nie byłam sama. Zawsze był przy mnie ktoś, kto służył radą, pomocą, kto mnie rozumiał. Najpierw to była moja mama, a potem mąż. Teraz nie miałam na kogo liczyć. Były ze mną dzieci, ale dla nich to ja musiałam być teraz oparciem, szczególnie, że bardzo przeżywały rozłąkę z ojcem. Moją podporą stała się modlitwa. Wieczorem, gdy dzieci już spały, siadałam z różańcem w dłoniach i modliłam się za męża i jego bezpieczeństwo w pracy (pracował fizycznie na budowie), za moje dzieci i za siebie, żebym wytrwała.
Dni mijały, Sławek zaczął przysyłać pieniądze. Było nam lżej materialnie, ale rozłąka bardzo bolała. Pewnej soboty niespodziewanie przyjechał.
- Będę pracował legalnie - powiedział. - Szef poznał się na mnie. Zatrudni mnie jako kierownika budowy. Dobrze, że znam niemiecki. Już nie musisz się martwić.
- Ale nam bardzo ciebie brakuje - odparłam.
- Mnie też, ale musimy wytrwać.
- Modlę się za ciebie codziennie - powiedziałam mężowi.
- I ja się za was modlę, codziennie jestem w kościele.
Przytuliłam się do męża. Wrócił do mnie ten dawny, dobry człowiek. Żyliśmy już co prawda w nowych warunkach, ale nasza miłość się nie zmieniła. Wierzę, że Maryja przeprowadzi nasze małżeństwo nawet przez największe trudy życia. Codziennie Ją o to proszę, odmawiając różaniec.


«« | « | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...