Mojżesz dorósł

Łukasz Kubacki

publikacja 29.11.2011 21:37

Gdybyśmy doświadczyli takiego Boga, Boga miłości, o którym mówił Jezus, nigdy byśmy nawet nie pomyśleli, by wzgardzić, obrazić się, czy zignorować bliźniego za jego błędy, pomyłki, grzechy.

Mojżesz dorósł Henryk Przondziono/Agencja GN "...ten uciekł i ukrył się w kraju Madian."

„W tym czasie Mojżesz dorósł, poszedł odwiedzić swych rodaków i zobaczył jak ciężko pracują. Ujrzał też Egipcjanina bijącego pewnego Hebrajczyka, jego rodaka. Rozejrzał się więc na wszystkie strony, a widząc, że nie ma nikogo, zabił Egipcjanina i ukrył go w piasku..” Wj 2,11-12

Co raz częściej przeczytać, usłyszeć można doniesienia o skandalach seksualnych z udziałem duchownych. Sprawa jest poważna. Gdy w grę wchodzi dobro najsłabszych nikt nie może milczeć. Chronić tych co sami ochronić się nie mogą- to obowiązek silniejszych, i nikt, nikt się z niego wymówić nie może. Słusznie oburzają się ludzie, którzy spoglądając z zewnątrz na Kościół, widza tak wielkie zło. Chrześcijańskie oburzenie jednak powinno, moim zdaniem wyglądać nieco inaczej. Zadziwiają mnie i przerażają komentarze chrześcijan, którzy najchętniej widzieli by osoby dopuszczające się nadużyć seksualnych na stosie. Choć nawet nie trzeba tu dotykać tak poważnej materii jak pedofilia w Kościele, ale wystarczy posłuchać co ochrzczeni mówią o księżach którzy uwikłali się w romanse z kobietą, którzy popadli w nałogi, czy o tych dla których pieniądz stał się głównym motorem działania. Nagle wszystko co taki ksiądz mówił staje się kłamstwem i czczą gadaniną. Nagle wszystkie dobre dzieła, które pełnił jawią się jako wyrafinowane i przebiegłe.

Mojżesz, w przytoczonym na wstępie fragmencie Księgi Wyjścia, dopuścił się zbrodni morderstwa. Rozejrzał się dookoła i zabił Egipcjanina, a petem zakopał go w piachu. Gdy cała sprawa wyszła na jaw i sam faraon domagał się sprawiedliwości na Mojżeszu, ten uciekł i ukrył się w kraju Madian. Co zrobił Bóg? Czy zesłał na niego pioruny za grzech, którego się dopuścił? Nie. Pozostawił go żywego. Co gorsza (jakby niektórzy powiedzieli) powołał go do dzieła, które swymi zasięgiem dotyka nas, żyjących w XXI wieku. Czyżby nie było bardziej sprawiedliwych do tego dzieła?

Bóg zadziwia. Jak pojąć Jego miłosierdzie, gdy Bóg przebacza człowiekowi już w chwili gdy ten grzeszy? Zanim Go przeprosimy On już przebaczył. Człowiek nie musi się zmieniać by Bóg mógł przyjść i kochać go. Kocha go takiego jakim jest. Dobrego i złego jednocześnie. Nie przekreśla go nawet za najobrzydliwsze grzechy, dlaczego więc my tak łatwo potępiamy innych? W czym my jesteśmy lepsi? Za mało w nas chrześcijanach miłosierdzia. Czyżbyśmy za mało otrzymali? Chyba zapominamy o tym co napisał św. Paweł „bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie”[1]. Wiem, wiem, Bóg jest doskonały więc jemu łatwiej. Ale skoro Bóg, który jest po trzykroć święty nie odrzuca biednych, grzesznych i słabych dlaczego my to czynimy? Nikt z nas nie powinien gardzić drugim człowiekiem ze względu na jego wady czy niedoskonałości. Jeżeli jednak tak czynimy, to stawiamy się wyżej niż Bóg. Każdy ma do Niego dostęp! I jakby tego było mało On jest tym, który był, On jest tym, który jest obecny, i On jest tym, który wciąż przychodzi pomimo naszych wad i słabości. Albo właśnie dlatego przychodzi, bo wzruszył się widokiem człowieka bezbronnego, bezradnie upadającego. Nie przechodzi obok, nie omija bez słowa, bez przytulenia, bez pocałunku. Przychodzi wciąż na nowo i dotyka swoje dzieci. Gdybyśmy doświadczyli takiego Boga, Boga miłości, o którym mówił Jezus, nigdy byśmy nawet nie pomyśleli, by wzgardzić, obrazić się, czy zignorować bliźniego za jego błędy, pomyłki, grzechy.

Nie chcę przez to co napisałem powiedzieć, że należy być pobłażliwym wobec zła. Wręcz przeciwnie ze złem trzeba walczyć, ale potęgą dobra. I nie można przy tym niszczyć człowieka. Czy człowiek jest w stanie wymierzyć sprawiedliwą sprawiedliwość?? To może uczynić tylko Bóg. My ze swej strony musimy chronić słabszych przez reagowanie i gdy wymaga tego sytuacja izolowanie naszych zagubionych braci.

„Człowiek, którego natura została zraniona przez grzech pierworodny, jest podatny odtąd na błąd i skłonny do zła w urzeczywistnianiu swojej wolności”[2]. Ludzie wśród siebie czynią wiele podziałów, a do podstawowych należy ten gdy mówimy o kimś, że ten jest dobry, a ten jest zły. Jest to bardzo zwodnicze. Przecież ludzie określani przez innych jako dobrzy popełniają też złe czyny, grzechy. I odwrotnie. Źli i grzeszni mogą czynić dobre uczynki. Nie można więc powiedzieć, że ktoś jest tylko dobry albo że ktoś jest tylko zły. „Dobry jest tylko Bóg”[3]. Nie jest prawdą, że jedyna droga do Boga prowadzi przez moralną poprawność, bezgrzeszność, inaczej Mojżesz nigdy nie dostąpiłby łaski wybrania! Inaczej Bóg nigdy by nie zstąpił na ziemię, by dać wyraz swojej miłości do ludzi bo brzydziłby się człowiekiem. Bóg pokochał nas w naszym grzechu, dlatego chrześcijanin powinien kochać Boga także swoim grzechem. Przecież człowiek uwikłany w teraźniejszości grzechu doświadcza już zbawienia przez co z tęsknotą spogląda w przyszłość chwały. A tęsknota ta jest o tyle większa o ile grzech boleśniej przeorał serce człowieka.

Dobro, które uczynione zostało przed złym uczynkiem nadal pozostaje dobrem, a zło popełnione przed dobrym uczynkiem jest nadal złem. Nie można więc przekreślać dobra, które ktoś czynił ponieważ później popełnił coś złego. Wracając do grzeszności księży, to choćby nawet był największym zbrodniarzem Bóg nie przestaje przez niego działać. I rozgrzeszenie, które udziela jest rozgrzeszeniem ważnym. Eucharystię, którą sprawuje jest sakramentem ważnym. Jego zło może przyćmić dobro, ale ono jest i nie traci nic z siebie. Bóg działa przez grzesznych ludzi i grzech nie powinien być przycinkiem do przekreślania dobrych czynów, a już na pewno upadek nawet w najgorsze bagno nie powinno być pretekstem do niszczenia całego dobrego dzieła, które ktoś budował. Każdy może upaść, a to że grzeszymy nie jest niczym nowym. Gdy kolejny raz usłyszysz o grzechach księży zastanów się co takiego  zrobiłeś, by pomóc takim księżom zanim doszło do haniebnych czynów? Modliłeś się za nich? Modliłeś się za swoich księży z parafii? Zapytałeś się swojego wikarego czy proboszcza jak się czuje? Czy nie potrzebuje czegoś?

Księża wspierają nas w naszych problemach, są z nami w najtrudniejszych momentach, dlaczego więc tak łatwo przychodzi nam ich opuszczać? Przecież oni mają tylko nas, świeckich. Jeżeli my ich opuścimy to uwikłają się w romanse z kobietą, popadną w nałogi, pieniądz stanie się dla nich głównym motorem działania albo porzucą kapłaństwo, albo będziemy co raz częściej słyszeć o skandalach seksualnych z udziałem duchownych. Przecież oni mają tylko nas, świeckich…

 „Rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz.” (J 8, 7-11)



[1] Ef 4, 32

[2] KKK 1714

[3] Mk 10, 18