Otwieram Ci moje drzwi

Andrzej Macura

publikacja 24.12.2011 15:51

Co będzie dalej? Jaka mnie czeka przyszłość? Nie wiem. Ale wiem, że z Jezusem ostatecznie wszystko dobrze się skończy.

Otwieram Ci moje drzwi Henryk Przondziono/GN „Panie, w dniu w którym wspominamy chwilę, gdy jako człowiek przyszedłeś na świat w betlejemskiej stajence, otwieram przed Tobą (po raz kolejny) drzwi mojego serca. Wejdź w moje życie. Chcę iść przez nie z Tobą/ Prowadź mnie. Amen”.

Przez cztery adwentowe tygodnie przypomnieliśmy cztery prawa życia duchowego. Bóg mnie kocha. Ja jestem grzeszny i o własnych siłach nie mogę się zbawić. Jedynym zbawicielem człowieka jest Jezus Chrystus. By to zbawienie osiągnąć, muszę przyjąć Jezusa do swojego serca, do swojego życia. Dziś, w dniu, w którym wspominamy tajemnicę Boga, który dla nas stał się człowiekiem, gdy użalamy się nad losem Dzieciątka, przed którym nie otwarły się drzwi gospody, trzeba podjąć (albo odnowić)  ostateczną decyzję. Otworzyć przed Jezusem drzwi swojego serca.

Jezus jest Panem – możesz zawołać. Bo jest. Ale jeśli myślisz, że Jego władza jest jak władza ziemskich panów, to jesteś w błędzie. To jest ten, który kocha. Kocha miłością pokorną i mocną jak śmierć. Jezus jest Panem, ale przyjęcie Go nie zabiera wolności. Wręcz przeciwnie. Daje wolność, której nie rozumie człowiek targany własnymi zachciankami. Jezus zabiera z Twojego życia nieporządki i zło.  Coś, czego ty, człowiek dobry i szlachetny, i tak nie chcesz. Jezus, choć jest Panem, przychodzi jak dziecko. I jak dziecko zmienia życie rodziny, tak On, nieraz niedostrzegalnie, zmienia ludzkie życie na życie podobne do swojego obdarzając radością i pokojem.

Dziś, gdy wspominamy tajemnicę Boga, który dla naszego zbawienia przyszedł na świat jako maleńki człowiek, jest dobry dzień, by po raz kolejny powiedzieć Mu swoje „tak”. Tak, chcę przyjąć Cię do swojego życia. Tak, chcę je z Tobą kształtować. Prowadź mnie. Bądź moim mistrzem, Bądź moim przewodnikiem. „Jam sługa Twój, syn Twojej służebnicy. Ty rozerwałeś moje kajdany”.

Nie ma sztampy. Sytuacja każdego człowieka jest inna. Twoje „tak” powiedziane Bogu też może wypływać z różnych pobudek.  Może jesteś jak ojciec cierpiącego na epilepsję chłopca i słysząc obietnicę, że wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy zawołasz : „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!”? (Mk 9,24). Może odpowiesz jak Marta rozgoryczona po śmierci brata, Łazarza „Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat’? (J 11,27). Może jak łotr na krzyżu wyznasz swoją wiarę wołając „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”? (Łk 23,42). Albo po prostu, jak niewidomy od urodzenia, któremu Jezus przywrócił wzrok, oddając pokłon Jezusowi powiesz po prostu „Wierzę Panie”. To nieważne. Po prostu oddaj Mu swoje życie, jak Maryja z Józefem oddali mu swoje.

Przecież wiesz, że nikt inny nie da ci zbawienia.  Możesz bez obaw powtórzyć Jezusowi za Piotrem: „Panie, do kogoż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.

A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6, 68-69).

„Panie, w dniu w którym wspominamy chwilę, gdy jako człowiek przyszedłeś na świat w betlejemskiej stajence, otwieram przed Tobą (po raz kolejny) drzwi mojego serca. Wejdź w moje życie. Chcę iść przez nie z Tobą/ Prowadź mnie. Amen”.