Zameldowany na stałe

Piotr Antkiewicz

publikacja 24.12.2011 15:51

W Biblii nawiązanie relacji odbywa się przez poznanie, które prowadzi do zaufania.

Zameldowany na stałe Henryk Przondziono/Agencja GN Osobiste przyjęcie Jezusa to zaproszenie Go do mieszkania mojego serca, aby On tam był nie tylko gościem, ale czuł się tam „na stałe zameldowany”.

Narodzenie Pańskie to czas kiedy radujemy się z przyjścia na świat Syna Bożego.  Trwając w tej świątecznej atmosferze warto zastanowić się nad tym czy Jezus naprawdę narodził się w moim sercu, czy zaprosiłem Go do mojej codzienności? Do rzeczywistości, która jest bardzo często  szara i zwykła. Jak wygląda moje przygotowanie do przyjęcia Chrystusa?. Być może moje życie zatrzymało się na etapie świątecznej choinki, zakupów, prezentów, reklam telewizyjnych. Świat proponuje nam inną rzeczywistość, kreując przede wszystkim wartości pozbawione treści religijnych. Najważniejsze jest jednak to żebym ja się czuł dobrze i myślał tylko o sobie, nie zastanawiając się nad innymi ludźmi, którzy są w potrzebie. Święta Narodzenia Pańskiego dla wielu z nas kojarzą się tylko z prezentami, bombkami, spotkaniami rodzinnymi. Obraz Boga jest całkowicie pomijany lub zamazany, bo Jego osoba jest nam niewygodna, nie pasująca do wystroju naszych domów i mieszkań. Mówiąc językiem współczesnym, osoba Chrystusa stała się po prostu nie modna, będąc  tylko dodatkiem, który szybko się może znudzić, tylko dlatego, że  wymaga poświęcenia i ofiary.

W XXI wieku świat pokazuje nam rzeczywistość pozbawioną wartości moralnych i religijnych. Przykazania Boże traktuje się powierzchownie, wybiórczo, dostosowując i wybierając tylko te, które są dla nas wygodne. Może warto się zastanowić, szczególnie w tym czasie, kiedy Kościół wspomina w Liturgii przyjście na świat Zbawiciela, jakie jest moje życie i odniesienie do osoby Jezusa , czy On naprawdę narodził się w moim sercu?

Przyjąć kogoś to znaczy zaprosić i pozwolić czuć się jak u siebie. Zapraszając gości na imieniny, urodziny czy inne okazje przygotowujemy nasze mieszkania, aby panował w nich ład i porządek, staramy się stworzyć jak najlepszy klimat, aby zapraszana osoba czuła się dobrze. Osobiste przyjęcie Jezusa to zaproszenie Go do mieszkania mojego serca, aby On tam był nie tylko gościem, ale czuł się tam „na stałe zameldowany”. Żeby jednak podjąć taką decyzję potrzebna jest łaska wiary, polegająca na pielęgnowaniu przyjaźni z Jezusem w modlitwie, Eucharystii, życiu sakramentalnym. Przyjąć Chrystusa to traktować Go jak Osobę, kogoś bliskiego, Przyjaciela, Domownika mojego serca, który zna mnie po imieniu.

Jak już wspomniałem w dobie postępu informatycznego, przy użyciu nowoczesnych multimediów możliwy jest również kontakt wirtualny za pomocą komunikatora gadu –gadu, facebooka czy naszej klasy. Znajomość wirtualna zakłada pewną anonimowość, łatwiej nam się rozmawia z daną osobą, nie widzimy jej, możemy wszystko powiedzieć bo i tak nam nic nie zrobi, a jeśli będziemy mieć życzenie to usuniemy ją z listy znajomych. Niemal każdego dnia przyjmujemy zaproszenia od naszych znajomych, albo wysyłamy im wiadomości z nadzieją, że szybko nam odpiszą. Ograniczenie się tylko do kontaktów wirtualnych powoduje, że człowiek ucieka przed otaczającą go rzeczywistością, problemami życia codziennego. Otwierając się na takie znajomości szuka zaufania, wsparcia, zrozumienia.  Jednak prawdziwa relacja zawsze opiera się na spotkaniu osobowym. W Biblii nawiązanie relacji odbywa się właśnie przez poznanie, które prowadzi do zaufania. Podobnie jest z naszą wiarą, nie wystarczy tylko wiedzieć kim jest Pan Bóg, trzeba Go również dobrze poznać i traktować osobowo. Trudno sobie wyobrazić podążanie za kimś kogo się zupełnie nie zna. Wówczas będzie nam towarzyszyć lęk i strach. Przyjąć Jezusa to zaufać Mu i odważnie podążać po ścieżkach życia z nadzieją, że On chce dla mnie jak najlepiej.

Przez Sakrament Chrztu Świętego Chrystus wezwał każdego z nas na drogę wiary, abyśmy zanurzeni w Jego śmierci mogli kiedyś otrzymać udział w Jego chwalebnym zmartwychwstaniu. Trudne to zadanie, które stawia mi tu i teraz nasz  Mistrz i Nauczyciel, ale miłość przecież jest wymagająca.

On też nie miał łatwo, kiedy zawisł na Krzyżu, abym mógł cieszyć się życiem bez końca. Często nie zdaję sobie z tego sprawy i  zapraszam do swojego serca bożków tego świata, którzy proponują mi łatwe i przyjemne życie, pozbawione lęku i strachu.  A przecież ostatnie słowo należy do Niego. A to chyba daje do myślenia i zastanowienia się. Czas płynie szybko, moment naszej śmierci jest przed nami zakryty,  nie znamy dnia ani godziny, a Jezus wciąż czeka aż Go zaproszę do serca. Tylko żebym zdążył, bo przecież na tym świecie mam dużo jeszcze  do zrobienia, muszę pozałatwiać tyle ważnych dla mnie spraw, muszę jechać tu i tam. Jednak przyjdzie ta chwila, najważniejsza i ostatnia, kiedy Oblubieniec nadejdzie. Wtedy mogę już nie zdążyć napełnić lampy mojego życia oliwą i daleko nie zajdę, bo lampa zgaśnie i nic nie będę widział.  Wówczas zabraknie czasu na sprzątanie mieszkania mojego serca, mimo iż będę chciał zaprosić Jezusa to będzie już za późno, bo wiara i nadzieja się skończą, pozostanie jedynie miłość, z której będę rozliczony. Jezus nie będzie mnie pytał czy zdążyłem załatwić wszystkie ważne dla mnie sprawy, czy na każde święta ubrałem choinkę, bądź zrobiłem prezenty. To wszystko nie będzie miało już znaczenia. On mnie zapyta jak wykorzystałem ten czas doczesnego pielgrzymowania.  Życia jednak nie możemy do końca zaplanować. Bóg nam je daje i On nam je zabiera. Czas, jaki otrzymujemy by cieszyć się życiem na ziemi, jest darem i tajemnicą. Warto chyba wykorzystać go jak najlepiej, aby kiedyś po trudach ziemskiej wędrówki otrzymać nagrodę obiecaną wytrwałym. Nasze serce i umysł nie są w stanie pojąć ani ogarnąć tego, co przygotował Bóg, tym, którzy Go miłują. Jest to przed nami zakryte: „teraz widzimy jakby  w zwierciadle, niejasno…” 1 Kor 13,12. Jednak kiedy nadejdzie ten moment to wierzymy, że ujrzymy Go takim, jaki jest.  Nasze widzenie będzie wówczas wyraźniejsze, mocniejsze, pozbawione jakichkolwiek barier doczesności. Nie będzie tam już czasu ani przemijania, ale wieczne teraz. Wówczas będziemy mogli przebywać w obecności Chrystusa i zrozumiemy sens ziemskiej wędrówki.

Osobiste przyjęcie Jezusa zakłada nadzieję, że kiedyś i On nas przygarnie i pozwoli nam odpocząć na zielonych pastwiskach. Warto więc zastanowić się w tym świętym czasie, kiedy wspominamy przyjście na świat Syna Bożego jakie jest moje osobiste odniesienie do osoby Jezusa, czy jestem przygotowany na Jego powtórne przyjście? A może jeszcze Go nie zdążyłem poznać, bo współczesny świat pokazuje mi  inne wartości, które zasłaniają Jego oblicze. Czas ucieka, wykorzystaj go jak najlepiej bo : „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” .J 3,16