Jego światło w nas

Ks. Franciszek Blachnicki (+ 1987)

publikacja 07.04.2012 00:23

Chrzest jest czymś danym, ale jest równocześnie czymś zadanym. *

Jego światło w nas Józef Wolny /Foto Gość Chrzest łączy nas ze zmartwychwstaniem Chrystusa. Ale, z drugiej strony, chrzest włącza nas w pewną rzeczywistość dynamiczną, to znaczy w całe to wydarzenie, które nazywamy właśnie Paschą Chrystusa, czyli w Jego przejście przez śmierć do zmartwychwstania

* Homilia wygłoszona w Krościenku podczas Triduum Paschalnego w 1980 roku. Publikujemy za: ks. Franciszek Blachnicki Wojciech Danielski, Triduum Paschalne. HOMILIE, Wydawnictwo Światło-Życie, Kraków 2012. Z taśmy magnetofonowej spisała Irena Kucharska. Dziękujemy Wydawnictwu za wyrażenie zgody na publikację w portalu wiara.pl.

Orędzie, czyli zwiastowanie, czyli Ewangelia, czyli Radosna Nowina o wydarzeniu, o fakcie Zmartwychwstania Chrystusa, ogłoszone zostało przed chwilą wśród nas w tę Świętą, Wielką Noc w swoisty sposób, w swoistym kontekście. Nie jako wydarzenie historyczne, które należy do przeszłości; to nie jest tylko świadectwo o tym, co się kiedyś stało: o pustym grobie, który pozwala wnioskować, że Chrystus zmartwychwstał, z czego można z kolei udowodnić, że Ten, który nie pozostał w grobie i zmartwychwstał, musiał być Synem Bożym. To byłoby mało, gdybyśmy tylko tak głosili to orędzie. Głosimy to orędzie w oprawie całego szeregu znaków, symboli, w całym tym bogactwie Wigilii Paschalnej i pytamy: po co cała ta oprawa, po co te wszystkie znaki? Właśnie po to, żeby to orędzie zabrzmiało wśród nas w pełni autentycznie jako orędzie o czymś, co trwa, co jest teraźniejszością.

Chrystus, powstawszy z martwych, nie umiera. Chrystus zmartwychwstały żyje, Chrystus zmartwychwstał – zmartwychwstał prawdziwie. To jest fakt, to jest rzeczywistość, która trwa, która istnieje. Nie trzeba sięgać myślą w przeszłość. Wszystko w liturgii dzisiejszej nocy prowadzi nas do teraźniejszości, do rzeczywistości, która teraz trwa i istnieje, w której my uczestniczymy. Innymi słowy: zmartwychwstanie Chrystusa jest głoszone wśród nas jako sakrament, sakrament paschalny.

W gruncie rzeczy Kościół zna tylko jeden sakrament, chociaż mówimy o siedmiu sakramentach. Od początku w wierze Kościoła istnieje jeden sakrament paschalny. Istnieje wiara, że Chrystus zmartwychwstały żyje, że ze zmartwychwstaniem Chrystusa zaistniał nowy porządek, zaistniała nowa rzeczywistość, w którą każdy człowiek może się zanurzyć swoją egzystencją, Dlatego głoszenie tej rzeczywistości jest nierozdzielne od udzielania sakramentu chrztu św. Dlatego też dzisiaj, w ramach tej liturgii, najpierw św. Paweł głosił nam tajemnicę chrztu św., a potem dopiero w Ewangelii ogłoszono fakt historycznego zmartwychwstania Chrystusa.

Chrzest, czyli zanurzenie się. Zanurzenie się w wodzie, w takiej czy w innej formie – mniej lub bardziej symbolicznej, ostatecznie zredukowanej do minimum, jeżeli chodzi o symbol, do polania wodą. Ale istota symbolu jest ta sama: ta, o której mówił św. Paweł przed chwilą – zanurzenie. O co chodzi w tym znaku, jaka jest jego istota?

Znak ten ma nam uświadomić, że trzeba się zanurzyć jak gdyby naszą egzystencją w coś, co istnieje niezależnie od nas, poza nami, ale równocześnie dla nas. Tą rzeczywistością jest właśnie zmartwychwstanie Chrystusa. Zmartwychwstanie Chrystusa ogarnia cały świat, cały wszechświat, wszystkich ludzi, całą historię, każdego człowieka z osobna. Dlatego istnieje ta przedziwna tradycja Kościoła, że każdy człowiek, nawet nie musi to być chrześcijanin wierzący, może to być poganin, może to być niewierzący, każdy człowiek może przez polanie wodą drugiego człowieka zanurzyć go w rzeczywistości zmartwychwstania Chrystusa. Udzielenie chrztu św. jest rzeczą tak łatwą, tak niesłychanie prostą, dostępną dla każdego.

Ażeby jeszcze bardziej podkreślić, że to jest sprawa, która nie ma nic wspólnego z żadną ludzką zasługą, z żadnym ludzkim wysiłkiem, powstała ta przedziwna, dla wielu zastanawiająca, a może i nie do przyjęcia, praktyka udzielania chrztu niemowlętom, dzieciom, które jeszcze z tego nic nie rozumieją. Ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, że istnieje ta rzeczywistość, jaką jest zmartwychwstanie Chrystusa i każdy człowiek przychodzący na ten świat może być zanurzony w tę rzeczywistość, zetknąć się z nią, bo życie od tej chwili jest życiem w obliczu tej nowej rzeczywistości, tego nowego stworzenia, jakim jest Chrystus zmartwychwstały. Ta nowa rzeczywistość bardziej przenika wszystko niż powietrze. Egzystencja każdego człowieka nie może się rozgrywać już poza tą rzeczywistością. Dlatego mamy chrzest, ten znak ustanowiony przez Chrystusa, aby nieustannie rzeczywistość Jego zmartwychwstania stawała się wśród nas obecna w znaku, obecna jako wydarzenie w życiu każdego z nas.

Jeżeli tak jest, jeżeli zmartwychwstanie Chrystusa jest w tym znaczeniu sakramentem, misterium, rzeczywistością, która ogarnia wszystko, w którą możemy włączyć swoje życie, każde życie, które się poczyna, to pytamy wobec tego o sens odnowy naszego przymierza chrztu św. Wiemy, że chrzest jest sakramentem, który można tylko raz jeden przyjąć w życiu. Sakrament nie może być powtarzany, bo i po co powtarzać? Zmartwychwstanie Chrystusa jest rzeczywistością, która trwa – wystarczy raz jeden człowieka w tę rzeczywistość jak gdyby włączyć. Od strony Boga jest to coś nieodwracalnego. A więc raz jeden tylko może być chrzest. Jeżeli mówimy o odnowie przymierza chrztu św., co przez to chcemy wyrazić?

Chrzest łączy nas ze zmartwychwstaniem Chrystusa. Ale, z drugiej strony, chrzest włącza nas w pewną rzeczywistość dynamiczną, to znaczy w całe to wydarzenie, które nazywamy właśnie Paschą Chrystusa, czyli w Jego przejście przez śmierć do zmartwychwstania. To nie jest jakaś rzeczywistość statyczna, nieruchoma, ale rzeczywistość dynamiczna. Właśnie to podkreślił św. Paweł w dzisiejszym czytaniu: zanurzenie w śmierć i zmartwychwstanie, zanurzenie i wynurzenie, taka jest pełna symbolika chrztu. Otóż właśnie ta dynamika, to przejście, ten jakiś ruch, domaga się już naszego współdziałania. Chrzest jest czymś danym, ale jest równocześnie czymś zadanym. Chrzest jest czymś otrzymanym w darze, bez naszej zasługi. Ale z kolei to, co jest nam dane, domaga się z naszej strony współdziałania, współurzeczywistniania. Dlatego rzeczywistość, która nam jest dana we chrzcie, domaga się ciągle nowej akceptacji z naszej strony, coraz bardziej świadomej, coraz bardziej wolnej, coraz pełniejszej. Na czym to polega? Na tym, że coraz bardziej świadomie, coraz bardziej w sposób wolny wchodzimy w to przejście, w tę Paschę, w przejście przez śmierć do życia.

Co to znaczy praktycznie, konkretnie? Śmiercią jest grzech. Śmiercią jest wszelki odruch egoizmu, miłości własnej, zamykania się w sobie, spoczywania w sobie. Śmiercią jest również wszystko, co w nas jest skutkiem grzechu, co w nas nazywamy starym człowiekiem albo człowiekiem cielesnym. Jest w każdym z nas ciążenie w dół, jakaś siła, która nas zwraca ku sobie przez postawę używania, spoczywania w sobie: człowiek cielesny, człowiek zmysłowy, człowiek stary w nas. Otóż tej tendencji musimy ciągle przeciwstawiać inną tendencję: życie według ducha. Człowiek duchowy, człowiek nowy to ten, który kieruje się nowym przykazaniem, przykazaniem miłości, przykazaniem dawania siebie, służby bezinteresownej, który stara się żyć tak, jak żyje Chrystus. Teolodzy nazwali to proegzystencją, to znaczy życie dla – dla kogoś, życie w akcie dawania życia Bogu Ojcu, ludziom wszystkim, swoim braciom. Dawanie, służba, miłość, nowe życie, nowe przykazanie, nowa zupełnie tendencja, nowa dynamika naszego życia, której źródłem jest Duch Święty w nas. Otóż ciągle musimy dokonywać tego przejścia, ciągle musimy zadawać śmierć człowiekowi cielesnemu, staremu człowiekowi. Ciągle musimy przechodzić do nowego życia, coraz bardziej chodzić w Duchu, coraz bardziej żyć nowym życiem.

To znaczy, że rzeczywistość Paschy Chrystusa, Jego przejścia przez śmierć do zmartwychwstania, staje się coraz bardziej naszym życiem. Wchodzimy w rytm życia, który cechuje się przejściem ze śmierci do nowego życia, czyli przejściem od egoizmu do miłości agape, która polega na dawaniu siebie, na życiu w Duchu. I w tym znaczeniu chrzest jest czymś zadanym. Jest to najpierw dane, dlatego że już Chrystus dokonał tego przejścia i w Nim jest moc dla nas, że możemy to samo zrobić dzięki Niemu, bo sami z siebie nie bylibyśmy do tego zdolni. Z Niego płynie moc, czyli Jego Duch dla nas posłany. Ale z naszej strony jest potrzebny świadomy wysiłek, wysiłek woli. Ciągle na nowo musimy sobie uświadamiać to zadanie, ten obowiązek, który wynika z naszego chrztu świętego. Ta rzeczywistość obiektywna domaga się naszego współurzeczywistniania, domaga się naszej akceptacji, coraz bardziej świadomej, coraz bardziej wolnej. Dlatego mówimy o odnowie chrztu, odnowie zobowiązań naszego chrztu, odnowie przymierza naszego chrztu.

Co roku wzywa nas Kościół do tego właśnie w tę Świętą Noc. Nie miałoby sensu gromadzenie się po to, żeby wspominać odległe historyczne wydarzenia, że kiedyś tam dokonało się zmartwychwstanie Chrystusa. Nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby chrześcijanie na nowo dokonali tego przejścia, na nowo uświadomili sobie to wezwanie, które zawarte jest ciągle obiektywnie w rzeczywistości ich chrztu św. Dlatego w tę Noc Paschalną chrześcijanie na całym świecie odnawiają Chrzest, swoje przymierze chrztu świętego. W różnych momentach życia się to dokonuje.

Niektórzy z was dzisiaj w szczególny sposób są przygotowani do odnowy chrztu poprzez całą drogę deuterokatechumenatu: poprzez ewangelizację, oazę pierwszego stopnia, cały pierwszy rok pracy, poprzez kroki ku dojrzałości chrześcijańskiej, poprzez oazę drugiego stopnia, poprzez pracę w grupach deuterokatechumenalnych w ciągu roku – rzeczywistość nowego życia, nowego człowieka, coraz wyraźniej stawała przed wami. Dzisiaj, na zakończenie tego etapu formacji, trzeba znów, ale w sposób bardziej świadomy, w sposób bardziej dobrowolny, przyjąć dar nowego życia. Na tym polega szczególność tego dzisiejszego odnowienia naszego przymierza chrztu świętego.

Z pewnością nie po raz ostatni. Bo ostatni raz będziemy odnawiali swój chrzest w chwili naszej śmierci. Śmierć chrześcijańska powinna być tym ostatecznym naszym zanurzeniem się w śmierć Chrystusa po to, żeby z Nim przejść do życia wiecznego, do udziału w Jego zmartwychwstaniu. Ale żeby kiedyś przeżyć swoją śmierć tak, jak ją przeżył Chrystus na krzyżu: jako akt miłości, oddania siebie, musimy się przygotować przez całe swoje życie. Wtedy śmierć Chrystusa dla nas też stanie się źródłem życia. Wtedy i z naszej śmierci tryskać będzie życie dzięki temu, że będzie ona w pełni wszczepiona w śmierć Chrystusa w konsekwencji naszego chrztu świętego.

W ten sposób przygotowani, przygotowani szczególnie przez bogactwo liturgii dzisiejszej Nocy, chcemy teraz przystąpić do odnowienia zobowiązań przymierza naszego chrztu św. Chcemy wyrzec się uroczyście starego człowieka i szatana, który ciągle inspiruje w nas poczynania starego człowieka, i chcemy na nowo zwrócić się do Chrystusa, wyznając wiarę w Niego. Chcemy na nowo z Nim się zjednoczyć dzisiaj w Eucharystii z tą świadomością, że przyjmujemy Chrystusa zmartwychwstałego, również w znaku sakramentalnym. Dzięki temu ta Noc dzisiejsza stanie się naszym duchowym zmartwychwstaniem z Chrystusem. Nie będzie ona wspominaniem tylko wydarzeń minionych, ale będzie naszym uczestnictwem w rzeczywistości zmartwychwstania Chrystusa, która trwa jako sakrament paschalny, jako rzeczywistość przez wiarę dostępna dla nas, w którą coraz bardziej musimy się zanurzać całym swoim życiem.

Dokonam teraz poświęcenia wody, która przypomni nam nasz chrzest święty, a potem zapalimy nasze świece od Paschału na znak, że jest w nas światło wiary otrzymanej na chrzcie świętym i odnowimy nasze przymierze chrztu świętego.

 

Jego światło w nas