Mała przyjaciółka

ajm

publikacja 10.04.2012 23:12

Tyle barw, tyle imion ma…. Drugim głosem o radości.

Mała przyjaciółka Henryk Przondzono/GN "Wracam z Perugii i późną nocą przychodzę tu, jest zima i słota, i tak zimno, że u dołu tuniki zwisają zmarznięte sople i ranią wciąż nogi"...

Łatwo powiedzieć: owocem Ducha Świętego jest radość. Tylko jak o niej napisać? O tej, która bierze się z oglądania komedii – łatwo. Ta, którą dają jakieś dobre wieści – jak urodzenie się zdrowego dziecka czy wygrana w lotku – też. Ale jak pisać o radości, której źródłem nie jest żadna konkretna sprawa, żadne wydarzenie, ale działający w sercu uczciwego chrześcijanina Duch?

Ta radość jest po ludzku niewytłumaczalna. Jak śmiech i taniec Greka Zorby na ruinie życiowego dorobku. Trwa niezmienna, niezależna od  humoru, czasem ciut przygaszona, ale ciągle na nowo gotowa rzucić pogodną uwagę, uśmiechnąć się albo nawet wybuchnąć perlistym śmiechem . Jak to kiedyś ktoś napisał o niej w piosence:

W szare dni śpiewa mi roześmiana,
W wielkie dni cichnie znów zadumana
W trudne dni nie rozumiem jej sama,
Lecz cieszę się że jest.
Czasem jak woda rwąca szeroka,
Czasem jak cisza jezior głęboka
Tyle barw, tyle imion ma…

Radość, moja mała przyjaciółka…

Tyle barw, tyle imion ma…. A tamtego odległego dnia miała zapach słońca i skały. Po porannej Mszy odprawionej przez naszych księży w GOPR-ówce w Murowańcu poszliśmy całą grupą na Zawrat. Cel jak na mnie ambitny – Zawratowa Turnia drogą „Przez Matkę Boską”. Opis brzmiał groźnie i nie bardzo uśmiechało mi się łazić po pionowej skale, żeby wdrapać się ostatecznie tam, gdzie można było wejść nie wyjmując rąk z kieszeni. Dlatego gdy na Zawracie okazało się, że droga jest zajęta, bez żalu zgodziłem się na cel zapasowy. Niebieska Turnię.

Czekając na resztę grupy siedliśmy naszym trójkowym zespołem na małej płasience pozwalając nogom zwisnąć nad z leksza przepaścistym stokiem. I żartowaliśmy. A kiedy któryś z nas wspomniał jak goprowcy, zawstydzeni obecnością księży, roznegliżowanym panienkom na obrazkach porozwieszanych na ścianach pozakładali sukienki z bibuły, wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Aż idący na Świnicę turyści zdezorientowani zaczęli się rozglądać skąd ten śmiech. Wszystko nas cieszyło. Ta płasienka, jak orle gniazdo zawieszona nad spasztami, błękitne niebo, słońce, wiatr i zapach skały. Mieliśmy czyste serca i dlatego żaden brud nie był w stanie stłumić nasze radości.

I tak było przez cały dzień. Wtedy, gdy Jarek pomylił drogę (był za dobry i dla niego wszędzie było łatwo) i wtedy, gdy po przejściu pionowego uskoku stanęliśmy na wygodnej półce tuż pod wierzchołkiem Niebieskiej Turni uwieczniając na kliszach „widmo Brockenu” i wtedy, gdy  w napowietrznym tańcu raźnie przesuwaliśmy się w kierunku Świnicy. W międzyczasie reszta grupy z powodu późnej pory zrezygnowała z dalszej wspinaczki. A my, w blasku wczesnego wieczoru stanęliśmy na pustym wierzchołku. Niesamowite.

Już po zejściu z Przełęczy Świnickiej wpadliśmy na jeszcze jeden pomysł: kąpiel w stawie. Był wieczór, wokół co najwyżej świstaki. Choć wytrwać w wodzie dłużej niż minutę nie było można, wyszliśmy z wody jak nowonarodzeni. Tego dnia cieszyło nas wszystko. Tym bardziej to, że zamiast mało eleganckiej łazienki wybraliśmy lodowaty staw….

Błogosławieni, którzy się smucą, powiedział Pan Jezus biorąc w opiekę wszystkich, którzy zmagają się z przeciwnościami losu albo płaczą nad bólem innych. Ale gdy nie ma żadnych poważnych trosk, czy serca człowieka mającego świadomość bycia przyjacielem Boga nie wypełnia radość? Nie zawsze głośna, nie zawsze nachalna. Za to zawsze gotowa do obdarowania dobrym słowem i do uśmiechu. Gdy jej nie ma, trzeba pytać, czy nie jest się Kainem zazdrosnym, że Ablowi wiedzie się lepiej…

Ale jest chyba jeszcze coś więcej. Prawdziwa radość, ta będąca owocem działania Ducha Świętego, potrafi rozgrzać serce nawet wtedy, gdy świat wokół sprzysięga się przeciw człowiekowi. O świętym Franciszku opowiadano między innymi taka historię: (powolanie.bernardyni.pl)

Św. Franciszek zawołał brata Leona i powiedział: „Bracie Leonie, pisz”. Ten odpowiedział: „Jestem gotów”. Pisz - rzecze - czym jest prawdziwa radość.

Przybywa posłaniec i mówi, że wszyscy profesorowie z Paryża wstąpili do zakonu; napisz to nie prawdziwa radość. Że tak samo uczynili wszyscy prałaci z tamtej strony Alp, arcybiskupi i biskupi, również król Francji i Anglii; napisz, to nie jest prawdziwa radość.

Tak samo, że moi bracia poszli do niewiernych i nawrócili wszystkich do wiary; że mam od Boga tak wielką łaskę, że uzdrawiam chorych i czynię wiele cudów; mówię ci, że w tym wszystkim nie kryje się prawdziwa radość.

Lecz co to jest prawdziwa radość? Wracam z Perugii i późną nocą przychodzę tu, jest zima i słota, i tak zimno, że u dołu tuniki zwisają zmarznięte sople i ranią wciąż nogi, i krew płynie z tych ran. I cały zabłocony, zziębnięty i zlodowaciały przychodzę do bramy; i gdy długo pukałem i wołałem, przyszedł brat i pyta: Kto jest?. Odpowiedziałem: Brat Franciszek. A ten mówi: Wynoś się; to nie jest pora stosowna do chodzenia; nie wejdziesz. A gdy ja znowu nalegam, odpowiada: Wynoś się; ty jesteś [człowiek] prosty i niewykształcony. Jesteś teraz zupełnie zbyteczny. Jest nas tylu i takich, że nie potrzebujemy ciebie. A ja znowu staję przy bramie i mówię: Na miłość Bożą, przyjmijcie mnie na tę noc. A on odpowiada: Nic z tego. Idź tam, gdzie są krzyżowcy i proś. Powiadam ci: jeśli zachowam cierpliwość i nie rozgniewam się, na tym polega prawdziwa radość i prawdziwa cnota, i zbawienie duszy.

Wielkie wyzwanie? Jeśli by chcieć wypracować w sobie taka postawę – przeogromne i chyba niemożliwe do osiągnięcia. Jeśli pozwolić ogarnąć się Bogu, jeśli z miłością przyjąć, co zrządzeniem losu na mnie zsyła – całkiem prawdopodobne.  Duch Święty potrafi rozpalić ludzie serce tak, że żadna przeciwność nie będzie w staniej zgasić jego niezrozumiałej i zaskakującej otoczenie radości….