Liturgia uczy otwartości na Boga i powszechność Kościoła

KAI |

publikacja 04.10.2012 00:01

Katecheza Benedykta XVI z 3 października 2012.

Liturgia uczy otwartości na Boga i powszechność Kościoła Henryk Przondziono/GN Tak więc liturgia nie jest jakimś rodzajem „ auto-manifestacji” wspólnoty, lecz przeciwnie wyjściem ze zwykłego „bycia sobą”, zamknięcia w samych sobie i przyjściem na wielką ucztę, wejściem do wielkiej żywej wspólnoty, w której karmi nas sam Bóg.

Drodzy Bracia i Siostry,

W poprzedniej katechezie zacząłem mówić o jednym z uprzywilejowanych źródeł modlitwy chrześcijańskiej: liturgii świętej, która jak stwierdza Katechizm Kościoła Katolickiego – jest „uczestnictwem w modlitwie Chrystusa skierowanej do Ojca w Duchu Świętym. Cała modlitwa chrześcijańska znajduje w niej swoje źródło i swój kres” (n.1073). Dzisiaj chciałbym, abyśmy się zastanowili: czy w moim życiu przeznaczam dostatecznie dużo czasu na modlitwę, a przede wszystkim nad tym, jakie miejsce zajmuje modlitwa liturgiczna w mojej relacji z Bogiem, a zwłaszcza Msza św., jako uczestnictwo we wspólnej modlitwie Ciała Chrystusa, którym jest Kościół?

Odpowiadając na to pytanie, musimy przede wszystkim pamiętać, że modlitwa jest żywą relacją dzieci Bożych ze swoim nieskończenie dobrym Ojcem, z Jego Synem Jezusem Chrystusem i Duchem Świętym (por. tamże, n. 2565). Tak więc życie modlitwy polega na byciu stale w obecności Boga i świadomości tego faktu, na życiu w relacji z Bogiem, tak, jak przeżywa się zwyczajne relacje naszego życia – z najdroższymi krewnymi, prawdziwymi przyjaciółmi. Relacja z Bogiem rzuca wręcz światło na nasze wszystkie pozostałe relacje. Ta komunia życia z Trójjedynym Bogiem jest możliwa, gdyż poprzez chrzest zostaliśmy wszczepieni w Chrystusa, rozpoczęliśmy być z Nim jedno (por. Rz 6,5).

To prawda - tylko w Chrystusie możemy jak dzieci rozmawiać z Bogiem Ojcem – inaczej nie jest to możliwe, lecz w komunii z Chrystusem, możemy powiedzieć tak jak mówił On – Abba, w komunii z Chrystusem możemy poznać Boga jako prawdziwego Ojca (por. Mt 11, 27). Z tego względu modlitwa chrześcijańska polega na spoglądaniu w nieustannie nowy sposób na Chrystusa, na rozmowie z Nim, przebywaniu z Nim w ciszy, słuchaniu Go, działaniu i cierpieniu z Nim. Chrześcijanin odkrywa swoją prawdziwą tożsamość w Chrystusie, „pierworodnym wobec każdego stworzenia” (por. Kol 1,15nn). Utożsamiając się z Nim, będąc z Nim jedno odkrywam moją osobistą tożsamość – prawdziwego dziecka, które spogląda na Boga jako na Ojca pełnego miłości.

Nie zapominajmy jednak: Chrystusa odkrywamy, poznajemy jako żywą osobę w Kościele. Jest on „Jego Ciałem”. Cielesność tę można pojąć wychodząc od biblijnych słów odnoszących się do mężczyzny i kobiety: dwoje stają się jednym ciałem (por. Rdz 2,24; Ef 5,30 nn; 1 Kor 6,16n). Nierozerwalny związek między Chrystusem a Kościołem, przez jednoczącą moc miłości, nie znosi „ty” i „ja”, lecz wznosi je ku ich najgłębszej jedności. Odnalezienie swej tożsamości w Chrystusie oznacza osiągnięcie komunii z Nim, która mnie nie przekreśla, lecz podnosi do najwznioślejszej godności, godności syna Bożego w Chrystusie: „Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne” (Encyklika „Deus caritas est”, 17). Modlenie się oznacza wznoszenie się do poziomu Boga, poprzez niezbędne stopniowe przekształcenie naszego istnienia.

W ten sposób uczestnicząc w liturgii przyswajamy język Matki Kościoła, uczymy się nim i przez niego mówić. Oczywiście, jak już wspomniałem, dzieje się to stopniowo, krok po kroku. Muszę coraz bardziej zanurzać się w słowa Kościoła, z moją modlitwą, życiem, cierpieniem, radością, z moją myślą. Jest to droga, która przekształca.

Myślę więc, że te rozważania pozwalają nam odpowiedzieć na pytanie, jakie postawiliśmy na początku: jak uczę się modlić, jak rozwijam moje życie modlitewne? Spoglądając na wzór, jakiego nauczył nas Jezus, modlitwę „Ojcze nasz”, widzimy, że pierwsze słowo to „Ojcze”, zaś drugie - to „nasz”. Odpowiedź jest więc jasna: ucząc się modlitwy, umacniam moją modlitwę, zwracając się do Boga jako Ojca i modląc się z innymi, z Kościołem, przyjmując dar jego słów, które stopniowo stają mi się znajome i bogate w znaczenia. Dialog, który Bóg nawiązuje z każdym z nas, a my z Nim, w modlitwie zawsze zawiera jakieś „z”; nie możemy modlić się do Boga w sposób indywidualistyczny. W modlitwie liturgicznej, zwłaszcza w Eucharystii i – ukształtowani przez liturgię - w każdej modlitwie, mówimy jedynie jako poszczególne osoby, pomimo że wkraczamy w „my” modlącego się Kościoła. I musimy przekształcić owo „ja” wkraczając w owo „my”.

Chciałbym przypomnieć kolejny ważny aspekt. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „W liturgii Nowego Przymierza każda czynność liturgiczna, szczególnie celebracja Eucharystii i sakramentów, jest spotkaniem Chrystusa i Kościoła” (n. 1097); tak więc celebruje „Christus totus”, cała wspólnota, Ciało Chrystusa zjednoczone ze swą Głową. Tak więc liturgia nie jest jakimś rodzajem „ auto-manifestacji” wspólnoty, lecz przeciwnie wyjściem ze zwykłego „bycia sobą”, zamknięcia w samych sobie i przyjściem na wielką ucztę, wejściem do wielkiej żywej wspólnoty, w której karmi nas sam Bóg. Liturgia implikuje powszechność i ten powszechny charakter musi ciągle na nowo wkraczać do świadomości wszystkich. Liturgia chrześcijańska jest kultem powszechnej świątyni, jaką jest Zmartwychwstały Chrystus, którego ramiona są wyciągnięte na krzyżu, aby wszystkich przyciągnąć w ucisku odwiecznej miłości Boga. Jest to kult otwartego nieba. Nigdy nie jest on jedynie wydarzeniem odizolowanej wspólnoty, w jej umiejscowieniu w czasie i przestrzeni. Ważne jest, aby każdy chrześcijanin czuł się i był naprawdę wszczepiony w owo powszechne „my”, stanowiące podstawę i schronienie dla „ja”, w ciele Chrystusa, którym jest Kościół.

Musimy w tym uwzględnić i przyjąć logikę wcielenia Boga: stał się On bliskim, obecnym wkraczając w dzieje i w ludzką naturę, stając się jednym z nas. Obecność ta trwa w Kościele – jego Ciele. Tak więc liturgia nie jest wspomnieniem minionych wydarzeń, ale jest żywą obecnością tajemnicy paschalnej Chrystusa, która przekracza i jednoczy czasy i przestrzenie. Jeśli w celebracji nie ujawnia się centralne miejsce Chrystusa, nie mamy liturgii chrześcijańskiej, całkowicie zależnej od Pana i wspieranej Jego stwórczą obecnością. Bóg działa przez Chrystusa, a my możemy jedynie działać za Jego pośrednictwem i w Nim. Każdego dnia powinno w nas wzrastać przekonanie, że liturgia nie jest naszym „czynieniem”, ale działaniem Boga w nas i z nami.

Liturgii nie sprawuje jednostka - kapłan czy wierny – ani też jakaś grupa, lecz jest ona w przede wszystkim działaniem Boga za pośrednictwem Kościoła, który ma swoją własną historię, swoją bogatą tradycję i swoją kreatywność. Ta uniwersalność i fundamentalna otwartość, właściwa całej liturgii, jest jednym z powodów dla których nie może ona być tworzona czy modyfikowana przez poszczególną wspólnotę czy też ekspertów, ale musi być wierna formom Kościoła powszechnego.

Także w liturgii najmniejszej wspólnoty jest zawsze obecny cały Kościół. Dlatego we wspólnocie liturgicznej nie ma „obcych”. W każdej celebracji liturgicznej współuczestniczy cały Kościół, niebo i ziemia, Bóg i ludzie. Liturgia chrześcijańska, nawet jeśli jest sprawowana w konkretnym miejscu i przestrzeni, wyrażając „tak” określonej wspólnoty, jest ze swej natury katolicka, pochodzi ze wszystkiego i prowadzi do wszystkiego, w jedności z papieżem, biskupami, z wierzącymi wszystkich czasów i wszystkich miejsc. Im bardziej celebracja jest ożywiana świadomością tego faktu, tym owocniej realizuje się w niej autentyczny sens liturgii.

Drodzy przyjaciele, Kościół staje się widzialny na różne sposoby: w działalności charytatywnej, w projektach misyjnych, w apostolacie osobistym, który każdy chrześcijanin powinien realizować w swoim środowisku. Jednakże miejsce, w którym doświadcza się owej widzialności jako Kościoła w pełni jest liturgia: jest ona aktem, w którym wierzymy, że Bóg wkracza w naszą rzeczywistość i możemy Go spotkać, dotknąć. Jest aktem, w którym wchodzimy w kontakt z Bogiem: przychodzi On do nas, a my jesteśmy przez Niego oświeceni. Z tego względu, kiedy w refleksji na temat liturgii koncentrujemy naszą uwagę jedynie na tym, jak uczynić ją pociągającą, interesującą i piękną, grozi nam zapomnienie o tym, co istotne: liturgię sprawuje się dla Boga, a nie dla nas samych, jest ona Jego dziełem: On jest podmiotem a my musimy się na Niego otworzyć i pozwolić, aby prowadził nas On i Jego Ciało, którym jest Kościół.

Prośmy Pana, abyśmy każdego dnia uczyli się przeżywania świętej liturgii, a zwłaszcza celebracji eucharystycznej, modląc się w „my” Kościoła, który spogląda nie na samego siebie, lecz na Boga, i czując się częścią Kościoła żyjącego wszystkich miejsc i wszystkich czasów. Dziękuję.