Św. Grzegorz Wielki

(540 - 604)

publikacja 12.12.2017 23:00

Każdy, kto głosi prawdziwą wiarę i dobre czyny, czyż nie przygotowuje drogi dla przyjścia Pana w sercach tych, którzy go słyszą, aby je prze­niknęła siła łaski, rozjaśniło światło prawdy, aby prostował Panu drogę?

Św. Grzegorz Wielki By Nheyob, via Wikimedia Commons / CC-SA 4.0

Tak jest określony czas, jaki otrzymał do swego działania posłaniec naszego Odkupi­ciela: roku piętnastego panowania Tyberiusza, gdy Piłat Poncjusz zarządzał Judea, He­rod był tetrarchą Galilei, a Filip, brat jego, tetrarchą Iturei i krainy Trachonickiej, gdy Lizaniasz był tetrarchą Abileny, za najwyż­szych kapłanów Annasza i Kajfasza stało się słowo Pańskie do Jana, Zachariaszowego sy­na, na pustyni (Łk 3, l n.). Ponieważ przy­był głosić Tego, który miał odkupić niektó­rych z Judei i wielu pogan, czas jego działal­ności kaznodziejskiej jest oznaczony przez króla pogan i książąt żydowskich. To, iż po­ganie mieli być zgromadzeni, a Judea za winę swego niedowiarstwa rozdarta, wskazuje nam opis ziemskiego władania; napisane jest bo­wiem, że w państwie rzymskim był jeden panujący, a w królestwie Judy rządziło wielu. Sam nasz Odkupiciel mówi: „Wszelkie kró­lestwo rozdzierane niezgodą będzie spusto­szone" (Łk 11, 17). Jasne, że królestwo Judei skończyło się, skoro rozdzielone podlegało ty­lu królom. Słusznie też zaznaczono nie tylko za jakich królów, lecz i za jakich kapłanów się to stało. Ponieważ Jan Chrzciciel głosił Tego, który był zarazem królem i kapłanem, dlatego Łukasz Ewangelista oznaczył czas je­go działalności kaznodziejskiej przez króle­stwo i kapłaństwo.

I przybył do całej krainy Jordanu głosząc chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów. Dla wszystkich, którzy to czytają, jasne jest, że Jan głosił nie tylko chrzest pokuty, ale go i niektórym udzielił; jednakże chrztu na od­puszczenie grzechów udzielić nie mógł. Od­puszczenie bowiem grzechów udzielane jest jedynie w chrzcie Chrystusa. Należy więc zwrócić uwagę na słowa: „Głosząc chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów", ponieważ głosił chrzest uwalniający od grzechów, czego sam dać nie mógł; aby jak wcielenie Słowa Ojca poprzedził swymi kazaniami, tak też chrzest pokuty, który gładzi grzechy, uprze­dził swoim chrztem nie oczyszczającym od grzechów. I jak jego słowo poprzedziło przy­bycie Odkupiciela, tak też jego poprzedzający chrzest był cieniem tego, co ma nastąpić.

Powiedziano dalej: „Jako napisano w księ­dze mów Izajasza Proroka: »Głos wołającego na pustyni, gotujcie drogę Pańską«". To samo powiedział Jan Chrzciciel, gdy go pytano, kim jest: „Jam głos tego, który woła na pustko­wiu" (J l, 23). Tego — jak powiedzieliśmy poprzednio — dlatego prorok nazywał gło­sem, gdyż poprzedził Słowo. Co zaś wołał, okazuje się z tego, co dodane: „Gotujcie dro­gę Pańską, torujcie ścieżki Jego". Każdy, kto głosi prawdziwą wiarę i dobre czyny, czyż nie przygotowuje drogi dla przyjścia Pana w sercach tych, którzy go słyszą, aby je prze­niknęła siła łaski, rozjaśniło światło prawdy, aby prostował Panu drogę, rozbudzając czy­ste myśli w duszy przez słowa dobrego prze­powiadania? „Wszelka dolina będzie wypeł­niona i każda góra i wzniesienie zniżone bę­dą." Kogo w tym miejscu wyrażają doliny, jeśli nie pokornych, a góry i wzniesienia czyż nie ludzi pysznych? Z przyjściem Odkupicie­la doliny zostają zapełnione, a góry i wznie­sienia poniżone według Jego słów: „Każdy kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, wywyższony będzie" (Łk 14, 11). Do­liny bowiem będąc wypełnione wzrosną, a gó­ry i wzniesienia zaznawszy upokorzenia zmniejszą się, bo poganie przyjąwszy wiarę w Pośrednika między Bogiem a ludźmi — człowieka Jezusa Chrystusa — otrzymali peł­nię łaski, a Judea z powodu swego grzesznego-niedowiarstwa utraciła to, czym się pyszniła. Każda bowiem dolina jest wypełniona, gdy serca pokornych dzięki słowom świętej nauki przepełnia łaska cnót...

Jan Chrzciciel, obdarzony nadzwyczajną świętością, uważany był za szczególnie wyso­ką i mocną górę... Gdyby jednak Jan w swym przekonaniu nie czuł się doliną, łaska ducho­wa by go nie napełniła. Ten, aby okazać, kim jest, powiedział: „Idzie mocniejszy niźli ja, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemy­ka u sandałów Jego" (Mk l, 7). I znowu mó­wi: „Kto ma oblubienicę, ten jest oblubieńcem, a przyjaciel oblubieńca stoi i słucha, raduje się z głosu oblubieńca. Ta radość moja wypełnia się. On ma wzrastać, ja zaś umniej­szać się" (J 3, 29 n.). Oto ten, który dzięki mocy nadzwyczajnej swej działalności był ta­kim, iż sądzono, że jest Chrystusem, odpowiedział, że nie tylko nie jest Chrystusem, lecz oświadczył, iż nawet nie jest godny roz­wiązać rzemyka u Jego sandałów, to jest ba­dać tajemnicę Jego wcielenia... Oświadczył, że cieszy się nie swoim głosem, lecz głosem Oblubieńca, gdyż nie dlatego cieszył się w swym sercu, że mów jego* lud słucha po­kornie, lecz że sam w duchu usłyszał głos Prawdy, aby zewnętrznie przemawiać. Słusz­nie mówi, że radość jego się spełnia, kto bo­wiem cieszy się z własnego głosu, nie ma peł­nej radości. Dodaje również: ,,On ma wzra­stać, ja zaś umniejszać się"...

Należy przeto zbadać, w czym Chrystus wzrastał, a w czym Jan się umniejszał. Lud widząc wstrzemięźliwość Jana, jego odosob­nienie od ludzi, uważał go za Chrystusa; wi­dząc natomiast Chrystusa jedzącego z celni­kami, przebywającego wśród grzeszników, nie uważał Go za Chrystusa, lecz za proroka. Jednakże z biegiem czasu, Chrystus uważany za proroka, został uznany za Chrystusa, a okazało się, iż Jan, którego miano za Chry­stusa, jest prorokiem. Tak spełniło się to<, co o Chrystusie przepowiedział Jego poprzednik: "On ma wzrastać, ja zaś umniejszać się"...

Powiedziano dalej: „Krzywe drogi staną się prostymi, a ostre wygładzonymi". Krzywe staną się prostymi, gdy serca złych, skrzywio­ne przez niesprawiedliwość, zostają sprowa­dzone do nakazów sprawiedliwości. Ostre zaś drogi przemieniają się w gładkie, gdy przy­kre, gniewne umysły przez udzielenie im ła­ski z nieba stają się łagodne. Gdy bowiem umysł gniewliwy nie przyjmuje słów prawdy, to jakby ostrość drogi powstrzymuje idącego. Skoro jednak gniewliwy umysł dzięki otrzy­manej łasce łagodności przyjmuje słowa skar­cenia i zachęty, to kaznodzieja znajduje gład­ką drogę tam, gdzie przedtem z powodu tej ostrości nie mógł iść, to jest nie mógł rozwi­jać swej kaznodziejskiej działalności.

Powiedziano dalej: „Każde ciało ujrzy zba­wienie Boże". Każde ciało, to jest każdy czło­wiek ujrzy zbawienie Boże, czyli Chrystusa, którego w tym życiu żaden człowiek widzieć nie mógł. Gdzie tymi słowy kieruje prorok oko proroctwa, jeśli nie na dzień sądu osta­tecznego? Skoro niebiosa się otworzą i gdy wobec posługujących aniołów i zasiadających z Nim wspólnie apostołów Chrystus okaże się na stolicy swego majestatu, wtedy ujrzą Go zarówno wszyscy; tak wybrani, jak i odrzu­ceni, aby sprawiedliwi z otrzymanej nagrody bez końca się cieszyli, a niesprawiedliwi bia­dali na wieki w katuszach.

Tekst pochodzi z: Ojcowie żywi, Kraków 1980