publikacja 12.12.2017 23:00
Każdy, kto głosi prawdziwą wiarę i dobre czyny, czyż nie przygotowuje drogi dla przyjścia Pana w sercach tych, którzy go słyszą, aby je przeniknęła siła łaski, rozjaśniło światło prawdy, aby prostował Panu drogę?
By Nheyob, via Wikimedia Commons / CC-SA 4.0
Tak jest określony czas, jaki otrzymał do swego działania posłaniec naszego Odkupiciela: roku piętnastego panowania Tyberiusza, gdy Piłat Poncjusz zarządzał Judea, Herod był tetrarchą Galilei, a Filip, brat jego, tetrarchą Iturei i krainy Trachonickiej, gdy Lizaniasz był tetrarchą Abileny, za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza stało się słowo Pańskie do Jana, Zachariaszowego syna, na pustyni (Łk 3, l n.). Ponieważ przybył głosić Tego, który miał odkupić niektórych z Judei i wielu pogan, czas jego działalności kaznodziejskiej jest oznaczony przez króla pogan i książąt żydowskich. To, iż poganie mieli być zgromadzeni, a Judea za winę swego niedowiarstwa rozdarta, wskazuje nam opis ziemskiego władania; napisane jest bowiem, że w państwie rzymskim był jeden panujący, a w królestwie Judy rządziło wielu. Sam nasz Odkupiciel mówi: „Wszelkie królestwo rozdzierane niezgodą będzie spustoszone" (Łk 11, 17). Jasne, że królestwo Judei skończyło się, skoro rozdzielone podlegało tylu królom. Słusznie też zaznaczono nie tylko za jakich królów, lecz i za jakich kapłanów się to stało. Ponieważ Jan Chrzciciel głosił Tego, który był zarazem królem i kapłanem, dlatego Łukasz Ewangelista oznaczył czas jego działalności kaznodziejskiej przez królestwo i kapłaństwo.
I przybył do całej krainy Jordanu głosząc chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów. Dla wszystkich, którzy to czytają, jasne jest, że Jan głosił nie tylko chrzest pokuty, ale go i niektórym udzielił; jednakże chrztu na odpuszczenie grzechów udzielić nie mógł. Odpuszczenie bowiem grzechów udzielane jest jedynie w chrzcie Chrystusa. Należy więc zwrócić uwagę na słowa: „Głosząc chrzest pokuty na odpuszczenie grzechów", ponieważ głosił chrzest uwalniający od grzechów, czego sam dać nie mógł; aby jak wcielenie Słowa Ojca poprzedził swymi kazaniami, tak też chrzest pokuty, który gładzi grzechy, uprzedził swoim chrztem nie oczyszczającym od grzechów. I jak jego słowo poprzedziło przybycie Odkupiciela, tak też jego poprzedzający chrzest był cieniem tego, co ma nastąpić.
Powiedziano dalej: „Jako napisano w księdze mów Izajasza Proroka: »Głos wołającego na pustyni, gotujcie drogę Pańską«". To samo powiedział Jan Chrzciciel, gdy go pytano, kim jest: „Jam głos tego, który woła na pustkowiu" (J l, 23). Tego — jak powiedzieliśmy poprzednio — dlatego prorok nazywał głosem, gdyż poprzedził Słowo. Co zaś wołał, okazuje się z tego, co dodane: „Gotujcie drogę Pańską, torujcie ścieżki Jego". Każdy, kto głosi prawdziwą wiarę i dobre czyny, czyż nie przygotowuje drogi dla przyjścia Pana w sercach tych, którzy go słyszą, aby je przeniknęła siła łaski, rozjaśniło światło prawdy, aby prostował Panu drogę, rozbudzając czyste myśli w duszy przez słowa dobrego przepowiadania? „Wszelka dolina będzie wypełniona i każda góra i wzniesienie zniżone będą." Kogo w tym miejscu wyrażają doliny, jeśli nie pokornych, a góry i wzniesienia czyż nie ludzi pysznych? Z przyjściem Odkupiciela doliny zostają zapełnione, a góry i wzniesienia poniżone według Jego słów: „Każdy kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, wywyższony będzie" (Łk 14, 11). Doliny bowiem będąc wypełnione wzrosną, a góry i wzniesienia zaznawszy upokorzenia zmniejszą się, bo poganie przyjąwszy wiarę w Pośrednika między Bogiem a ludźmi — człowieka Jezusa Chrystusa — otrzymali pełnię łaski, a Judea z powodu swego grzesznego-niedowiarstwa utraciła to, czym się pyszniła. Każda bowiem dolina jest wypełniona, gdy serca pokornych dzięki słowom świętej nauki przepełnia łaska cnót...
Jan Chrzciciel, obdarzony nadzwyczajną świętością, uważany był za szczególnie wysoką i mocną górę... Gdyby jednak Jan w swym przekonaniu nie czuł się doliną, łaska duchowa by go nie napełniła. Ten, aby okazać, kim jest, powiedział: „Idzie mocniejszy niźli ja, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów Jego" (Mk l, 7). I znowu mówi: „Kto ma oblubienicę, ten jest oblubieńcem, a przyjaciel oblubieńca stoi i słucha, raduje się z głosu oblubieńca. Ta radość moja wypełnia się. On ma wzrastać, ja zaś umniejszać się" (J 3, 29 n.). Oto ten, który dzięki mocy nadzwyczajnej swej działalności był takim, iż sądzono, że jest Chrystusem, odpowiedział, że nie tylko nie jest Chrystusem, lecz oświadczył, iż nawet nie jest godny rozwiązać rzemyka u Jego sandałów, to jest badać tajemnicę Jego wcielenia... Oświadczył, że cieszy się nie swoim głosem, lecz głosem Oblubieńca, gdyż nie dlatego cieszył się w swym sercu, że mów jego* lud słucha pokornie, lecz że sam w duchu usłyszał głos Prawdy, aby zewnętrznie przemawiać. Słusznie mówi, że radość jego się spełnia, kto bowiem cieszy się z własnego głosu, nie ma pełnej radości. Dodaje również: ,,On ma wzrastać, ja zaś umniejszać się"...
Należy przeto zbadać, w czym Chrystus wzrastał, a w czym Jan się umniejszał. Lud widząc wstrzemięźliwość Jana, jego odosobnienie od ludzi, uważał go za Chrystusa; widząc natomiast Chrystusa jedzącego z celnikami, przebywającego wśród grzeszników, nie uważał Go za Chrystusa, lecz za proroka. Jednakże z biegiem czasu, Chrystus uważany za proroka, został uznany za Chrystusa, a okazało się, iż Jan, którego miano za Chrystusa, jest prorokiem. Tak spełniło się to<, co o Chrystusie przepowiedział Jego poprzednik: "On ma wzrastać, ja zaś umniejszać się"...
Powiedziano dalej: „Krzywe drogi staną się prostymi, a ostre wygładzonymi". Krzywe staną się prostymi, gdy serca złych, skrzywione przez niesprawiedliwość, zostają sprowadzone do nakazów sprawiedliwości. Ostre zaś drogi przemieniają się w gładkie, gdy przykre, gniewne umysły przez udzielenie im łaski z nieba stają się łagodne. Gdy bowiem umysł gniewliwy nie przyjmuje słów prawdy, to jakby ostrość drogi powstrzymuje idącego. Skoro jednak gniewliwy umysł dzięki otrzymanej łasce łagodności przyjmuje słowa skarcenia i zachęty, to kaznodzieja znajduje gładką drogę tam, gdzie przedtem z powodu tej ostrości nie mógł iść, to jest nie mógł rozwijać swej kaznodziejskiej działalności.
Powiedziano dalej: „Każde ciało ujrzy zbawienie Boże". Każde ciało, to jest każdy człowiek ujrzy zbawienie Boże, czyli Chrystusa, którego w tym życiu żaden człowiek widzieć nie mógł. Gdzie tymi słowy kieruje prorok oko proroctwa, jeśli nie na dzień sądu ostatecznego? Skoro niebiosa się otworzą i gdy wobec posługujących aniołów i zasiadających z Nim wspólnie apostołów Chrystus okaże się na stolicy swego majestatu, wtedy ujrzą Go zarówno wszyscy; tak wybrani, jak i odrzuceni, aby sprawiedliwi z otrzymanej nagrody bez końca się cieszyli, a niesprawiedliwi biadali na wieki w katuszach.
Tekst pochodzi z: Ojcowie żywi, Kraków 1980