Już u drzwi

Andrzej Macura

publikacja 19.12.2012 09:52

Garść uwag do czytań na IV niedzielę Adwentu, rok C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Już u drzwi Henryk Przondziono/GN Czytania tej niedzieli niosą ze sobą atmosferę, ze już tuż tuż do spełnienia obietnic. Właściwie spełniły się już, tylko jeszcze tego nie widać...

W Czytaniach z IV niedzieli Adwentu wyraźnie czuje się już atmosferę oczekiwania. Już zaraz. Jeszcze chwila. W końcu się doczekamy. I się zacznie.

1. Kontekst pierwszego czytania Micheasza 5,1-4a

Micheasz działał w drugiej połowie VII wieku przed Chrystusem. Czyli w tym samym mniej więcej czasie co Izajasz i Ozeasz. Był świadkiem upadku Królestwa Północnego, czyli Izraela (państwo południowe nazywano Judą, a w czasach rzymskich tereny te były nazwane Judeą). Jak widać podział na północ i południe znany jest nie tylko z historii Stanów Zjednoczonych, Korei czy Wietnamu. Także Lud Boży tak się podzielił ;) Na tronie Południa zasiadali potomkowie Dawida, na tronie Północy ich rywale, należący do różnych dynastii. Oba państwa nie zawsze żyły w przyjaźni. Nie wchodząc w szczegóły trzeba wspomnieć o upadku Państwa Północnego  w 722 roku. Kres istnieniu Izraela położyli Asyryjczycy (pobici niewiele lat później przez Babilończyków). Wielką część mieszkańców Północy przesiedlili, a na ich miejsce sprowadzili inne ludy. Dla dzisiejszego czytania to mniej istotne, ale gdy w noc Bożego Narodzenia czyta się czytanie z Izajasza o narodzie kroczącym w ciemności, który ujrzał światłość wielką, a odnoszącym się właśnie do tych terenów, trzeba koniecznie o tym pamiętać.

Dlaczego dla zrozumienia dzisiejszego czytania to mniej istotne? Bo bibliści są właściwie pewni, że ostatnie rozdziały tej księgi zostały przerobione w czasie lub tuż po niewoli babilońskiej (nie asyryjskiej!). Czyli w VI wieku przed Chrystusem. Do tych wydarzeń – już opisywanych w ostatnich dwu częściach cyklu - trzeba właściwie odnieść tekst pierwszego czytania tej niedzieli. Przytoczmy tekst czytania:

To mówi Pan: A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich. Z ciebie wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności. Przeto Pan wyda ich aż do czasu, kiedy porodzi, mająca porodzić. Wtedy reszta braci Jego powróci do synów Izraela. I powstanie, i będzie ich pasterzem mocą Pana, przez majestat imienia Pana Boga swego. Będą żyli bezpiecznie, bo Jego władza rozciągnie się aż do krańców ziemi. A On będzie pokojem.

Prorok zapowiada lepsze czasy; przyjście "pasterza mocą Pana", dzięki któremu Synowie Izraela (wraz z Resztą) będą żyli bezpiecznie. Więcej, władza tego pasterza ma ogarniać nie tylko ich ale sięgać "krańców ziemi". A wszystko to ma dokonać dzięki komuś z Betlejem. Warto przypomnieć: z Betlejem pochodził największy król Izraela, Dawid. Czyli ma to być ktoś z królewskiego rodu Dawida. Trzeba też zauważyć, tą "resztę Izraela". Może jeszcze nie u „pierwotnego” Michasza, ale później to określenie stało się terminem teologicznym. Chodziło o to, że nie cały Izrael ma powrócić z wygnania. „Reszta” była u innych proroków określeniem wybranej, lepszej części Izraela. Tej która nie odstąpiła od Boga. Gdy pamiętać, że księga Micheasza zasadniczo powstała po upadku Izraela, nie Judy (Północy, nie Południa) słowo „reszta” może nabierać nieco innego znaczenia. Chodzi o „zaginione pokolenia Izraela”. O tych uprowadzonych, którzy gdzieś się pogubili i nigdy nie wrócili do Izraela. W sensie teologicznym – choć to chyba ciut naciągana interpretacja – można tu dopatrywać się wszystkich tych, którzy kiedykolwiek zaginęli, odeszli od Boga.

Najciekawsza jednak w czytanym tekście jest wzmianka o pochodzeniu przyszłego wybawcy od początku, od dni wieczności”. W Biblii Paulistów przetłumaczono nawet „Jego początki sięgają praczasu i dni wieczności”. To wyraźne wskazanie na boskość Wybawcy. W duchu starotestamentalnego monoteizmu ta zapowiedź brzmi niesłychanie. Zwłaszcza że za chwilę autor proroctwa sugeruje, iż ów „pochodzący od dni wieczności” narodzi się z kobiety pisząc „kiedy porodzi mająca porodzić”. Aż dziw bierze, że znając to proroctwo Żydzi wzdrygają się przed zobaczeniem w Zapowiadanym Jezusa Chrystusa.

2. Kontekst drugiego czytania (Hbr 10,5-10)

Drugie czytanie wydaje się dość skomplikowane. Faktycznie, jest częścią Listu do Hebrajczyków. Dla nieobeznanych z teologią Ludu Starego Przymierza wiele rzeczy brzmi w nim zawile. I nie bardzo wiadomo, dlaczego autor z naciskiem twierdzi, co twierdzi. Dla wyjaśnienia dzisiejszego tekstu wystarczy krótko: autor listu wskazuje na Jezusa jako Kapłana, który składa Bogu znacznie lepszą niż kapłani Starego Przymierza. I to ofiarę jedyną: z samego siebie. Przytoczmy tekst tego czytania.

Chrystus przychodząc na świat mówi: „Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę. W zwoju księgi napisano o Mnie, abym spełniał wolę Twoją, Boże”. Wyżej powiedział: „Ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzechy nie chciałeś i nie podobały się Tobie”, choć składa się je na podstawie Prawa. Następnie powiedział: „Oto idę, abym spełniał wolę Twoją”. Usuwa jedną ofiarę, aby ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze.

Znamienna w tym tekście jest konstatacja: Bóg nie chce ofiar ze zwierząt czy pokarmów. Nie podobały się Bogu, choć składano je na podstawie nadanego przezeń prawa. Podoba mu się „pełnienie woli Bożej”. To ta ofiara posłuszeństwa powoduje uświęcenie wierzących w Chrystusa raz na zawsze.

Warto w tym momencie zauważyć, że kiedy autorzy Nowego Testamentu piszą o sensie krzyżowej śmierci Chrystusa mówią, że jej istotą było posłuszeństwo. Posłuszeństwo tak wielkie, że aż doprowadziło na krzyż, ale ciągle posłuszeństwo. Krew, męka nie dla nich samych, ale dlatego, że były wyrazem posłuszeństwa. Tak św. Paweł wyjaśnił w Liście do Rzymian (5, 19) „Albowiem jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami, tak przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi”. Tak też twierdził w Liście do Filipian (2, 7b-8) „A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej".  W Liście do Hebrajczyków jego autor pisze podobnie: posłuszeństwo. Krew dlatego, że była wyrazem posłuszeństwa aż do przelania krwi. Bo to posłuszeństwo bardzo wiele kosztowało.

W tekście oczywiście najbardziej zwraca uwagę zwrot „aleś Mi utworzył ciało”. Wyraźna aluzja do wcielenia. To cytat z Psalmu 40 (7), który zresztą autor cytuje tu szerzej. Problem w tym, że w tekście Psalmu nie ma „ciała” lecz „uszy”. I nie „utworzyłeś”, a „otworzyłeś” (albo „przygotowałeś”). Dlaczego autor listu do Hebrajczyków zmienił cytat? Być może uszy były dla niego synonimem ciała. Warto jednak pamiętać, że ostateczną wersję Starego Testamentu ustalono już dość późno. Już po Chrystusie  Wprawdzie nie ma dowodów na istnienie takiego wariantu tekstu Psalmu (mogłoby nim być tłumaczenie Septuaginty), ale kto wie ;)

3. Kontekst Ewangelii Łk 1,39-45

Kontekstem dla opisanego w Ewangelii wydarzenia, nazywanego „nawiedzeniem św. Elżbiety” (czyli odwiedzeniem) są wydarzenia związane z narodzinami Jana Chrzciciela (to jego nosi pod sercem Elżbieta)  i Jezusa. Najpierw zwiastowanie narodzin tego pierwszego, potem drugiego. Następnie właśnie owo spotkanie matek dwóch wielkich proroków, po czym narodziny jednego i drugiego. Za chwilę Maryja wyśpiewa swoje Magnificat. Kontekst więc przypomina atmosferę oczekiwania. Wielkie rzeczy już się zaczęły – obie kobiety noszą już w sobie dziecko – ale światu objawią się później.

Przytoczmy tekst czytania

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.

4. Warte zauważenia

Tekst jest prosty i raczej nie nastręcza egzegetycznych trudności. Można raczej zauważyć drobiazgi.

  • Maryją wędruje do Elżbiety dość daleko. Nie jest tu podana nazwa miejscowości. Tradycyjnie wskazuje się znajdujące się dziś pod Jerozolimą Ein Karem. Z Nazaretu to kawał drogi.
     
  • Elżbieta jest stara (przynajmniej jak na ówczesne wyobrażenia), Maryja młodziutka. Można dopatrywać się w tym obrazów Starego i Nowego Testamentu.
     
  • W Maryi, która niesie w sobie Chrystusa można dopatrywać się obrazu Kościoła. To on niesie światu Chrystusa. To traktowanie Maryi jako figury (zapowiedzi, znaku) Kościoła jest w teologii dość powszechne. Wystarczy przypomnieć, że w dogmatyce mariologia jest częścią eklezjologii (nauki o Kościele). A Niewiasta z 12 rozdziału Apokalipsy (ta z wieńcem z dwunastu gwiazd na głowie), choć w tradycji często widziano w niej Maryję, to tak naprawdę Kościół. Z tego przykładu widać, jak bardzo Maryja jest znakiem, figurą, zapowiedzią Kościoła...
     
  • Gdy ktoś zarzuca katolikom, że wymyślili sobie modlitwę do Matki Bożej warto przypomnieć, że modlitwa najbardziej popularna w pierwszej części składa się z biblijnych wersetów: zwiastowania i czytanego w tę niedzielę nawiedzenia Elżbiety...

5. W praktyce

  • W nawiązaniu do drugiego czytania... Istotą oddawania czci Bogu nie są ofiary, a posłuszeństwo.
     
  • Maryja idzie służyć swojej krewnej. Choć ma urodzić Bożego Syna. Piękny wzór dla chrześcijan. I jakiś wyrzut, że Boże wybranie powinno mobilizować do służby, nie do szukania zaszczytów.
     
  • „Błogosławiona, któraś uwierzyła, ze spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. My chrześcijanie też jesteśmy błogosławieni, gdy wierzymy Bogu. Nawet jeśli Jego obietnice czy żądania wydają się nam nie do zrealizowania. Ważny przyczynek do dyskusji nad naszym funkcjonowaniem w świecie o nieprzystającej do Ewangelicznej hierarchii wartości.