Jak iść z Jezusem?

Andrzej Macura

publikacja 27.06.2013 22:00

Garść uwag do czytań na XIII niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Jak iść z Jezusem? Andrzej Macura Pójść drogą za Jezusem. Gdzie? Jak?

Co to znaczy pójść za Jezusem? Liturgia Słowa tej niedzieli nie daje na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Jest w niej za to mowa o tym, jak powinna wyglądać odpowiedź:  natychmiastowe, bezwarunkowe „tak”. Czytania te zmuszają przy tym do zastanowienia się nad powodami ociągania się chrześcijan w powiedzeniu Jezusowi owego „tak”. Dlaczego, mimo nawet kilkudziesięciu lat gorliwego wyznawania wiary, wierzący nie chcą porzucić niechrześcijańskich obyczajów czy stylu relacji z bliźnimi.

1. Kontekst pierwszego czytania 1 Krl 19,16b.19-21

Opowiadanie, które słyszymy w pierwszym czytaniu tej niedzieli pochodzi z cyklu o działalności proroka Eliasza. To jeszcze nie koniec jego misji, ale Bóg każe mu już teraz powołać na swojego następcę proroka Elizeusza. Jego historia opowiedziana zostanie później - w tym, co dziś nazywamy 2 Księgą Królewską (podział większej całości na poszczególne księgi nastąpił najprawdopodobniej z powodów praktycznych: zwoje  nie bardzo mogły być zbyt grube, bo utrudniało to szukanie odpowiedniego tekstu i mocno szkodziło trwałości księgi).

Pan rzekł do Eliasza: «Elizeusza, syna Szafata z Abel-Mechola, namaścisz na proroka po tobie».

Eliasz zszedł z góry i odnalazł Elizeusza, syna Szafata, orzącego: dwanaście par wołów przed nim, a on przy dwunastej. Wtedy Eliasz, podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz.Wówczas Elizeusz zostawił woły i pobiegłszy za Eliaszem, powiedział: «Pozwól mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł za tobą».

On mu odpowiedział: «Idź i wracaj, bo po co ci to uczyniłem?» Wtedy powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył je na ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom, aby zjedli. Następnie zabrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą.

W scenie raczej nie ma co doszukiwać się jakiejś wielkiej teologii. Chodzi przede wszystkim o przedstawienie w sumie trudnego do zrozumienia wymogu: idąc za Eliaszem Elizeusz ma porzucić wszystko natychmiast. Choć tu, inaczej niż w bardziej znanej scenie ewangelicznej, może pożegnać się z ojcem i matką. Ale jednocześnie Elizeusz pali za sobą wszystkie mosty. Nie tylko żegna się z bliskimi. Nawet woły, który służyły jako pomoc w uprawie ziemi zabija i składa Bogu na ofiarę. Nic go nie trzyma. Ani więzy rodzinne, ani majątek. Wolny idzie za Eliaszem.

Lektura sceny nasuwa pytanie o to, co trzyma dzisiejszych chrześcijan przed całkowitym oddaniem swego życia Chrystusowi, ale nie daje oczywiście na to pytanie odpowiedzi. Za to następujący po czytaniu psalm responsoryjny, w którym padają między innymi słowa „Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem, to On mój los zabezpiecza” każe zastanowić się nad granicami przezorności w trosce o swoje utrzymanie. Czy wierzymy, że szukając najpierw królestwa Bożego wszystko inne otrzymamy?

2. Kontekst drugiego czytania Ga 5,1.13-18

Zbawia nas wiara w Chrystusa, nie wypełnianie przepisów prawa – wyjaśnia w liście do Galatów św. Paweł. W tym kontekście należy też rozważać tekst drugiego czytania tej niedzieli.

Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!

Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie. Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: «Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego». A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli.

Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie. Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie będziecie podlegać Prawu.

Tekst czytania składa się z kilku wierszy. W oryginalnym tekście, po dwóch pierwszych zdaniach – „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli” – następuje ostra krytyka powrotu do zwyczaju obrzezania, skutkującego koniecznością skrupulatnego trzymania się wszystkich przepisów prawa. Właśnie w tym kontekście Paweł tłumaczy, że chrześcijanie zostali wyzwoleni z mocy prawa, a wezwani do wolności. Tyle że ta wolność nie oznacza robienia co się żywnie podoba, ale wymaga kierowania się prosta zasadą, w której streszcza się całe prawo: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”.

Warto zauważyć jeszcze dwie inne myśli autora listu.

  • Święty Paweł mocno występuje przeciwko kłótniom między chrześcijanami. „Jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli”. W kontekście coraz wyraźniejszych sporów w dzisiejszym polskim Kościele, w którym niepisany „pakt o nieagresji” zostaje zastąpiony schlebianiem gustom tej czy innej części wierzących w Polsce, ważne ostrzeżenie…
     
  • Ciało dąży do czego innego niż duch. To powoduje, że nie czynimy tego, czego chcemy. Jeśli jednak damy się prowadzić duchowi – nie popadniemy w niewolę prawa. Wydaje się, że myśl tę można rozumieć jako ostrzeżenie przeciwko stawianiu na pierwszym miejscu sprawy przestrzegania przykazań. Dając się prowadzić duchowi czyli zbliżając się do Jezusa człowiek z czasem i tak nasiąka nim do tego stopnia, że z radością  pełni dobro. Koncentrowanie się  czynach, nie na miłości do Jezusa, prowadzi do poczucia udręczenia wieloma wymogami płynącymi z wiary…

3. Kontekst Ewangelii  Łk 9,51-62

Czytany tej niedzieli fragment Ewangelii rozpoczyna lekturę tej części Łukaszowego dzieła, w którym jest mowa o działalności Jezusa w drodze do Jerozolimy. Ma to spore znaczenie dla kompozycji Ewangelii. W radosną atmosferę, która towarzyszy Jezusowi w Galilei zaczyna się wkradać niepokój. Zaczyna być widać, że pójście za Jezusem to nie tylko święto. To także trudne wymagania. Ewangelia tej niedzieli to pierwsze perykopy tej nowej części. Wyraźnie widać owo przejście z nastroju radości do rozterek i niepokoju.

4. Warto zauważyć

W tekście zwraca uwagę podział na cztery sceny. Pierwsza z nich to zabronienie Janowi i Jakubowi zesłania ognia na miejscowość, w której nie chciano przyjąć Jezusa. Kolejne trzy to spotkania z anonimowymi uczniami Jezusa, którym Mistrz stawia wysokie wymagania.

Przytoczmy pierwszą:

Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: ”Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?”. Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.

Widzimy jak Jezus przeciwstawia się duchowi triumfalizmu. Apostołowie Jakub i Jan, zachłyśnięci sukcesami z Galilei pełni są gorliwości. Gotowi są zacząć wprowadzać na siłę to cudowne królestwo, którego znaków nadchodzenia byli świadkami. Ale Jezus tak nie chce. Nie chce, by odrzucenie Go było karane. Znamienne, że Łukasz nie tylko mówi o tym, że Jezus zabronił im zesłać na miasteczko ogień, ale wspomina także Jego reakcję „cielesną”: Jezus się obrócił.  Nie wiadomo czy szedł przed nimi i aż go wmurowało na taka propozycję czy rozmawiał zwrócony do nich twarzą, i aż odechciało Mu się na swoich uczniów patrzyć. W każdym razie reakcja była na pewno zadziwiająco gwałtowna. Jezus nie tylko zabronił Apostołom zrealizować taki pomysł. Zabronić mógł taktycznie: nie teraz, później. Jego reakcja świadczy, że coś podobnego nie mieściło Mu się w głowie; że zakaz był kategoryczny.

Pierwsza scena jest więc odpowiedzią na pytanie, jak nie należy iść za Jezusem, jakie pójście za nim jest w gruncie rzeczy rozminięciem się z głoszoną przezeń nauką. Trzy kolejne będą stanowiły odpowiedź jaką drogę trzeba wybrać.

A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego: ”Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”. Jezus mu odpowiedział: ”Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”.

Trzeba przyznać, że odpowiedź jaką daje Jezus swojemu uczniowi jest dość zaskakująca. Jakby Jezus nie zrozumiał deklaracji ucznia. Ale o pomyłce nie może być mowy. Raczej jest to dość zaskakujące wskazanie, że pytanie „dokąd” w odniesieniu do pójścia za Nim nie ma sensu. Jezus w swojej drodze nie zmierza do jakiegoś konkretnego miejsca. Pójście za Nim do skazanie się na poniewierkę. Pójście za Nim to raczej naśladowanie Go, przyjęcie Jego stylu, a nie osiągnięcie konkretnego celu tu na ziemi.

Do innego rzekł: ”Pójdź za Mną”. Ten zaś odpowiedział: ”Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”. Odparł mu: ”Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”.

W przeciwieństwie do poprzedniej sceny tu nie sam uczeń występuje z inicjatywą. Sam Jezus wzywa: pójdź za Mną. Dlaczego jednak Jezus zabrania uczniowi najpierw pogrzebać ojca? Czy nie byłoby to spełnienie ważnego uczynku miłosierdzia? Bibliści zwracają uwagę, ze pogrzebanie członka rodziny trwało długo, wiązało się z rytualną nieczystością, a więc jakimś zakazem kontaktu z innymi. Całość - pójście za Jezusem - mocno by się odwlekła. Zwróćmy jednak uwagę, że prośba owego ucznia nie oznacza wcale, że ojciec umarł. Mógł po prostu być już stary schorowany, może wymagający opieki. Wtedy moment pójścia za Jezusem jeszcze dodatkowo by się odwlekł. Wydaje się, że Jezus stawia tak wygórowane oczekiwanie, by uświadomić swoim uczniom, że naprawdę nie ma ważniejszej sprawy niż głoszenie królestwa Bożego. I że dla tegoż królestwa trzeba być gotowym poświęcić naprawdę wszystko; wszystko, co w jego głoszeniu przeszkadza. Nie chodzi o brak miłosierdzia; chodzi o to, by królestwo postawić nawet ponad rodzinnymi więziami.

I kolejne wskazanie

Jeszcze inny rzekł: ”Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu”. Jezus mu odpowiedział: ”Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.

Ta scena bardzo przypomina tę, o której była mowa w pierwszym czytaniu. Znów rodzi się pytanie, czemu Jezus nalega na takich pośpiech? Dlaczego, inaczej niż Eliasz, nie pozwala nawet pożegnać się z bliskimi by elegancko zamknąć jakiś etap dotychczasowego życia? I znów trzeba powiedzieć, że "żegnanie si z bliskimi" w tamtych realiach kulturowych mogło trwać bardzo długo. Takie odejście z domu wiązało się z rozporządzeniem wszystkimi sprawami, także nieraz majątkowymi. A trzeba pójść zaraz. Jest to więc chyba po prostu przypomnienie, że uczeń sprawy królestwa Bożego musi stawać ponad wszelkie związki z bliskimi; że bycie uczniem Jezusa domaga się natychmiastowego wcielenia w życie Jego wezwania. Nie odkładania tego na jutro, pojutrze czy na godziny przed śmiercią.

Czytana tej niedzieli Ewangelia daje więc cztery wskazania: głosiciel królestwa Bożego musi kategorycznie wystrzegać się stosowania przymusu czy poniżania bliźnich, musi zgodzić się cierpienie różnych niedostatków, musi pamiętać, że wszystkie, najbardziej szlachetne nawet obowiązki czy nawet relacje z bliskimi powinny zejść na dalszy plan.

Jest jednak w tej poczwórnej scenie coś jeszcze. Sygnalizuje to to pierwsze zdanie: "Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy (...). Jezus wie, co czeka Go w Jerozolimie. Ale wie, że to, co Go czeka jest wypełnieniem woli Boga; że przez swoja mękę i śmierć zbawi świat. Więc idzie; nie ucieka przed tym, co mu jest przeznaczone. Być uczniem Jezusa znaczy wybrać podobnie; znaczy konsekwentnie przyjmować to, co jest wolą Bożą, co jest naszą Jerozolimą. Co nią jest? Ano to, co niesie człowiekowi los, to, ku czemu pcha go miłość, wierność Bożemu prawu, wierność drodze  świętości, na którą wezwał nas Bóg. I nie mogą w tym przeszkadzać żadne względy ludzkie, żadne nawet najbardziej serdeczne rodzinne więzi (trzecia i czwarta scena), o pragnieniu posiadania (druga scena) czy władzy nad innymi (pierwsza scena) już nie mówiąc.

5. W praktyce

Warto zauważyć najpierw naukę płynącą z drugiego czytania

  • Uczniowie Chrystusa muszą pamiętać, że mają głosić Chrystusa i jego Ewangelie, a nie zasady moralne. Przywiązanie do dobra wynika przy tym z miłości do Chrystusa, nie ze znajomości drobiazgowych zasad. Z tej perspektywy nasza chęć przekonania niewierzących do naszych zasad moralnych bez wcześniejszej ewangelizacji to zaczynanie budowy od dachu.
     
  • Uczniowie Chrystusa muszą pamiętać, że spory między nimi do niczego dobrego nie prowadzą. Dlatego jeśli już do nich doszło nie tyle trzeba je rozstrzygać, co moderować nastroje. Bo inaczej dochodzi do rozłamu...

A z Ewangelii (i w pierwszym czytaniu)?

  • Nie ma co narzucać innym wiary na siłę. Jeśli ktoś nie chce przyjąć Jezusa, trudno. Bezceremonialne włażenie z Jezusem tam, gdzie nas nie chcą nie jest dobrym wyjściem. Jeszce gorszym rzucanie w nich gromami za to, że nie chcą nas przyjmować. Raczej trzeba pozwolić takim ludziom, by dojrzeli do chęci posłuchania o Jezusie.
     
  • Uczeń Chrystusa musi wiedzieć, że dla niego nie może być ważniejszej sprawy niż Chrystus. Zwłaszcza ten, który deklaruje dumnie, że poszedł za Jezusem. To oznacza, że jego życie naprawdę musi być służbą dla Chrystusa, a nie gromadzeniem majątku, piastowaniem urzędów  od godziny do godziny, odbieraniem zaszczytów czy uczestnictwem w bankietach.
     
  • Jeszcze jedno... W czytaniach mowa jest o powołaniu wymagającym "pójścia za Jezusem". Rozumiemy przez to chyba najczęściej pójście do zakonu, do seminarium. Warto jednak pamiętać, że wszyscy powołani jesteśmy do tego, by być uczniami Jezusa tam, gdzie postawił nas los. W rodzinach, wspólnotach koleżeńskich, sąsiedzkich, w układach w pracy. Jezus przypomina nam wszystkim: nie ociągaj się, nie wymawiaj się. Zmierzaj konsekwentnie do swojej Jerozolimy. Masz być moim uczniem od teraz. Nie jutro, za dwa dni albo i osiem lat...