Dostrzeganie, które ocala

Andrzej Macura

publikacja 10.10.2013 00:19

Garść uwag do czytań na XXVIII niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Dostrzeganie, które ocala Henryk Przondziono /GN Cud otwiera Samarytaninowi oczy. Pewnie jeszcze wiele będzie się musiał nauczyć, ale już zrobił pierwszy krok. Zainteresował się przychodzący królestwem Boga. To dlatego jest „ocalony”

Zmieniałem tytuł tekstu kilka razy. Pierwotnie napisałem: „Wiara która ocala”. W nawiązaniu do ostatniego zdania Ewangelii. Ale doszedłem do wniosku, że trzeba jednak inaczej. Bo co łączy ze sobą czytania tej niedzieli? Odpowiedź jest łatwa, gdy wziąć pod uwagę tylko pierwsze i trzecie czytanie. I w Księdze Królewskiej i w Ewangelii bohaterem sceny jest nie-Żyd. Tu Syryjczyk, tam Samarytanin. Obaj są wdzięczni. Obaj dochodzą do wiary (choć natura tej wiary to już rzecz bardziej skomplikowana). Można więc napisać „Wiara, która ocala” albo – zgodnie z sugestią wersetu przed Ewangelią – „Wdzięczność, która ocala”. Pierwsze nijakie i sztampowe, drugie pachnie handlem. Ale co z drugim czytaniem? Prawda, nie jest dobrane tematycznie do Ewangelii. Jakimś dziwnym trafem łączy je jednak z pozostałymi przesłanie o konieczności patrzenia dalej, głębiej i szerzej. Tego domaga się właśnie prawdziwa wiara. „Dostrzeganie, które ocala” nie brzmi może elegancko, ale precyzyjniej oddaje przesłanie liturgii słowa tej niedzieli.

1. Kontekst pierwszego czytania 2 Krl 5,14-17

Opowieść o uzdrowieniu Naamana stanowi część barwnej opowieści o proroku Elizeuszu i dziejących się przez niego cudach. Prorok ten żył w IX wieku przed Chrystusem i działał w północnej części podzielonego dziedzictwa króla Dawida czyli w Izraelu (południowe nazywano Judą). Był duchowym spadkobiercą innego wielkiego proroka, Eliasza. Robił niesamowite rzeczy. Uzdrawiał wody i posiłek proroków, cudownie rozmnażał dla ubogiej kobiety oliwę i chleb dla głodnych, wskrzesił zmarłego chłopca oraz spowodował ślepotę mających napaść na Izraela wojowników. Spokojnie. Nie zawsze było tak różowo: zdarzyło mu się przekląć dzieci za wyzywanie go, co z czasem doprowadziło do ich śmierci (część z nich rozszarpał dziki zwierz).

Żeby zrozumieć sens czytania tej niedzieli... Chyba najlepiej zapoznać się z całym opowiadaniem z którego pochodzi wybrany na pierwsze czytanie fragment. Dla ułatwienia czytających przytaczam je w całości bez końcówki o sprytnym słudze Gechazim. Nie trzeba będzie tłumaczyć kim był Naaman, dlaczego jego uzdrowienie było tak zaskakujące i parę innych.

Naaman, wódz wojska króla Aramu, miał wielkie znaczenie u swego pana i doznawał względów, ponieważ przez niego Pan spowodował ocalenie Aramejczyków. Lecz ten człowiek - <dzielny wojownik> - był trędowaty. Kiedyś podczas napadu zgraje Aramejczyków zabrały z ziemi Izraela młodą dziewczynę, którą przeznaczono do usług żonie Naamana. Ona rzekła do swojej pani: «O, gdyby pan mój udał się do proroka, który jest w Samarii! Ten by go wtedy uwolnił od trądu». Naaman więc poszedł oznajmić to swojemu panu, powtarzając słowa dziewczyny, która pochodziła z kraju Izraela. A król Aramu odpowiedział: «Wyruszaj! A ja poślę list do króla izraelskiego». Wyruszył więc, zabierając ze sobą dziesięć talentów srebra, sześć tysięcy syklów złota i dziesięć ubrań zamiennych. I przedłożył królowi izraelskiemu list o treści następującej: «Z chwilą gdy dojdzie do ciebie ten list, [wiedz], iż posyłam do ciebie Naamana, sługę mego, abyś go uwolnił od trądu».

Kiedy przeczytano list królowi izraelskiemu, rozdarł swoje szaty i powiedział: «Czy ja jestem Bogiem, żebym mógł uśmiercać i ożywiać? Bo ten poleca mi uwolnić człowieka od trądu! Tylko dobrze zastanówcie się i rozważcie, czy on nie szuka zaczepki ze mną?»

Lecz kiedy Elizeusz, mąż Boży, dowiedział się, iż król izraelski rozdarł swoje szaty, polecił powiedzieć królowi: «Czemu rozdarłeś szaty? Niechże on przyjdzie do mnie, a dowie się, że jest prorok w Izraelu». Więc Naaman przyjechał swymi końmi i swoim powozem, i stanął przed drzwiami domu Elizeusza. Elizeusz zaś kazał mu przez posłańca powiedzieć: «Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie, a ciało twoje będzie takie jak poprzednio i staniesz się czysty!» Rozgniewał się Naaman i odszedł ze słowami: «Przecież myślałem sobie: Na pewno wyjdzie, stanie, następnie wezwie imienia Pana, Boga swego, poruszywszy ręką nad miejscem [chorym] i odejmie trąd. Czyż Abana i Parpar,, rzeki Damaszku, nie są lepsze od wszystkich wód Izraela? Czyż nie mogłem się w nich wykąpać i być oczyszczonym?» Pełen gniewu zawrócił, by odejść. Lecz słudzy jego przybliżyli się i przemówili do niego tymi słowami: «Gdyby prorok kazał ci spełnić coś trudnego, czy byś nie wykonał? O ileż więc bardziej, jeśli ci powiedział: Obmyj się, a będziesz czysty?»  Odszedł więc Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony.

Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: «Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi!» On zaś odpowiedział: «Na życie Pana, przed którego obliczem stoję - nie wezmę!» Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: «Jeśli już nie [chcesz], to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu. To jedynie niech Pan Bóg tylko przebaczy twemu słudze: kiedy pan mój wchodzi do świątyni Rimmona, aby tam oddać pokłon, opiera się na moim ramieniu - wtedy i ja muszę oddać pokłon w świątyni Rimmona, <podczas gdy on oddaje pokłon>. Tę jedynie czynność niech Pan Bóg przebaczy twemu słudze!» On zaś odpowiedział mu: «Idź w pokoju!»

Prawda że przeczytanie całości wiele wyjaśnia? A przy tym takie kolorowe. „Zastanówcie się i rozważcie, czy on nie szuka zaczepki ze mną” nadaje się na świetne powiedzonko. Ale do rzeczy...

Elizeusz uzdrawia poganina. I to jeszcze sługę narodu, który organizował łupieżcze napady na Izraela. To ważna myśl. Boży pomazaniec – a więc i poniekąd sam Bóg - nie jest obojętny wobec niedoli „obcych”. Tak naprawdę nikt nie jest dla Niego „obcy”.

Ważniejsze jednak jeszcze coś innego, co w kontekście Ewangelii tej niedzieli wysuwa się w tym czytaniu na plan pierwszy. Naaman umiał być wdzięczny. Skoro został uzdrowiony odpowiedział uznaniem za Boga tego, którego mocą uzdrowił go Elizeusz. Dlatego chce ziemi w workach – na niej, cząstce ziemi prawdziwego Boga będzie temu Bogu składał ofiary. Normalne? Niby tak. Jak pokazuje Ewangelia tej niedzieli i nasze codziennie życie, niekoniecznie jednak zawsze tak jest. Wdzięczność Bogu za otrzymane łaski nie jest normą. Przynajmniej nie wdzięczność, która trwa dłużej niż słowa dziękczynienia. Pod tym względem niejeden „obcy” (czyli ten, kto stał daleko od Boga, ale się nawrócił) może nas zawstydzić.

2. Kontekst drugiego czytania 2 Tm 2,8-13

Drugi list do Tymoteusza, jak wiadomo, zawiera różne wskazania dotyczące wiary i życia chrześcijan. Brzmią mocno, bo Paweł pisze je z perspektywy nieodległego końca ziemskiej wędrówki.

Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida. On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo spętaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie, wraz z wieczną chwałą.

Nauka to godna wiary: Jeżeli bowiem z Nim współumarliśmy, z Nim także żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.

W czytanym tej  niedzieli fragmencie uderza swoisty upór, z jakim żegnający się z życiem Paweł podkreśla wiarę z zmartwychwstanie Jezusa. To dla świadectwa o tej prawdzie, pełnej nadziei dla każdego człowieka pogrążonego w lęku przed śmiercią, przemierzał różne zakątki świata. To dla niej pozwolił się zamknąć w więzieniu. Jego wiara nie ma w sobie nic z czczej gadaniny różnych pseudonauczycieli, o których powie za chwilę: tych co „kłócą się o słowa” i nie stronię od „próżnych dyskusji”. Widzieć dalej, głębiej i szerzej paradoksalnie nie oznacza wielu słów, ale trzymanie się prostych, podstawowych zasad wiary. Oprócz prawdy o zmartwychwstaniu których?

Paweł przytacza je cytując (czy parafrazując) jakiś wczesnochrześcijański hymn.

„Jeżeliśmy (...) z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy.
Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy.
Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze.
Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego”.

Za śmierć dla świata – życie wieczne. Za cierpliwe znoszenie prześladowań – królestwo. To jest jasne. Podobnie jak trzecie zdanie: zaparcie się Chrystusa to przekreślenie szans na życie wieczne. Ale to czwarte zdanie? O niewierności człowieka  która nie owocuje niewiernością Chrystusa? Grzech nie przekreśla naszych szans. On przecież z grzechu nas odkupił...

Trudno oprzeć się pewnej refleksji, zwłaszcza w kontekście pozostałych czytań. Naamana i Samarytanina ocaliło dostrzeżenie. Boga, Chrystusa (dokładniej w kolejnych akapitach). Paweł prosi o dostrzeżenie, że prawdziwa, zdrowa wiara to dostrzeżenie podstawowych, prostych prawd. Chrześcijanin nie może pozwolić, by zasłoniły je spory o słowa i inne drobiazgi.

3. Kontekst Ewangelii Łk 17,11-19

Ewangelia tej niedzieli stanowi kontynuację lektury dzieła Łukasza. Jezus zmierza do Jerozolimy, gdzie wszystko ma się dopełnić. I uczy swoich uczniów na czym polega pójście za nim Jego drogą. W tej części Ewangelii szczególną uwagę poświęca wskazaniom dotyczącym wiary. Wyjaśnia uczniom jaka powinna wyglądać ich relacja z Bogiem.

W kontekście następującym mamy też ciekawą naukę Jezusa o królestwie Bożym, które nie przychodzi w sposób dostrzegalny. To królestwo – mówi Jezus swoim uczniom – jest pośród nich. Trzeba je tylko dostrzec. Ta myśl okaże się przydatna w interpretacji naszej perykopy.

Zdarzyło się, że Jezus, zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!»

A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».

4. Warto zauważyć

Może po kolei, dla wyjaśnienia pewnych szczegółów.

  • Kim byli Samarytanie? Najpewniej  to potomkowie mieszkańców dawnego Królestwa Północnego. Tego samego, w którym działał prorok Elizeusz. Tyle że w czasach niewoli asyryjskiej (a potem babilońskiej) nastąpiło tam wielkie wymieszanie ludności, Jednych wywieziono (zazwyczaj tych bogatszych, lepiej wykształconych), a nawieziono innych. Z powodu małżeństw mieszanych i niechęci wobec scentralizowania kultu w Jerozolimie przez ortodoksyjnych Żydów powracających z niewoli za czasów Cyrusa  Samarytanie byli uważani za odszczepieńców. Z czasem powodów do wrogości się namnożyło. W epoce Jezusa niechęć obu społeczności była już bardzo wyraźna. Znacznie większa niż mieszkańców Judei i Galilei. (Więcej o Samarytanach znajdziesz TUTAJ) Właśnie przedstawiciela tego narodu Jezus stawia dziś za wzór idącym za Nim Żydom.
  • Dlaczego trędowaci zatrzymali się „z daleka” i wołali za Jezusem? Jako trędowatym nie wolno im było zbliżać się do zdrowych.
     
  • Jezus odsyła trędowatych do kapłanów. Wedle przepisów prawa Mojżeszowego to właśnie kapłani przez dokładne oględziny mieli urzędowo stwierdzać, że ktoś już nie ma trądu.

Czy „Idźcie, pokażcie się kapłanom” to polecenie? Tak to zazwyczaj komentatorzy widzą. W tym wypadku Samarytanin jest tym, który polecenia Jezusa nie wypełnia. Może dlatego, że w jego religii niekoniecznie miał do kogo się udać. W każdym razie jako jedyny wraca i dziękuję za uzdrowienie. I o dziwo, właśnie jego Jezus chwali. Dlaczego, skoro nie wypełnił Jego polecenia? Jezus chwali sprzeciwianie się Jego woli?

Trudno nie zauważyć, że uzdrowieni wcale nie musieli udać się do tych kapłanów natychmiast. Oczywiście nie wiemy jak daleko odeszli od miejsca, gdzie spotkali Jezusa. Ale zawsze mogli wrócić i podziękować. I to zanim uczynią zadość przepisom prawa.  Bo słowa Jezusa niekoniecznie trzeba rozumieć jako polecenie. I to polecenie od którego zależy czy będą zdrowi czy nie. To raczej powiedzenie im „na pewno zostaniecie uzdrowieni; to tak pewne, że możecie już szykować się do wypełnienia formalności, które pozwolą wam wrócić do waszych domów”. Takie tłumaczenie tej sceny pozwala uniknąć wspomnianej wyżej sprzeczności. I z tej perspektywy nie dziwi pochwała postawy Samarytanina. On jeden potrafił okazać wdzięczność. Pozostali nawet jeśli byli wdzięczni na pierwszym miejscu postawili sprawy formalne.

Samarytanin jako jedyny – jak to zauważają komentatorzy – został nie tylko uzdrowiony na ciele. Odkrył także Jezusa, został – cokolwiek to znaczy – uzdrowiony na duszy. A scena pokazuje, że dla Jezusa obcy nie są obcy. Każdy kto się do Niego zwraca może być ocalony. Czyli to powtórzenie przesłania płynącego z pierwszego czytania. Tu też mamy wdzięcznego nie-Żyda, który odkrywa Boga/Jezusa.

To wszystko? Uważnego czytelnika niepokoi pewnie łatwość wniosków, jakie postawiłem na początku poprzedniego akapitu. I to ostanie zdanie z Ewangelii „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Jak to: nie Jezus go uzdrowił, ale on sam się uzdrowił przez swoją wiarę? I w ogóle o jakiej wierze mówimy? Czy zwykłą wdzięczność Jezusowi za uzdrowienie można utożsamiać z wiarą w Jezusa Chrystusa? No to jak wierzył Samarytanin? Dostrzegł w Jezusie Syna Bożego? Trochę to nieprawdopodobne. W tekście tego nie ma.

Trudno na pytanie o naturę wiary Samarytanina odpowiedzieć. W jego geście padnięcia  na twarz do stóp Jezusa niekoniecznie trzeba widzieć uznanie dla Jego Bóstwa. Jezus zdaje się chwalić nie wiarę, ale wdzięczność.  Ale w takim razie dlaczego mówi o wierze? I dlaczego ta wdzięczność niby Samarytanina ocaliła? Jak by nie podziękował, to trąd by wrócił? Jakoś nie chce się wierzyć.

Wydaje się, że pomocą w odpowiedzi może być kontekst tej historii. Nauczanie Jezusa o królestwie, które już jest pośród Jego uczniów. Samarytanin nie musiał od razu rozpoznać w Jezusie Boga. Ale zobaczył istniejące w świecie Boże królestwo. Przecież nie tylko dziękuje Jezusowi, ale też chwali za dobrodziejstwo uzdrowienia Boga. Cud otwiera Mu oczy. Pewnie jeszcze wiele będzie się musiał nauczyć, ale już zrobił pierwszy krok. Zainteresował się przychodzący królestwem Boga. To dlatego jest „ocalony”. I dlatego twierdzenie, że uzdrowione zostało nie tylko jego ciało, ale i dusza nie jest przesadzone.

5. W praktyce

W ostatnich latach modne stało się mówienie o zagrożeniach dla wiary. Nie ujmując nic słuszności tego czy innego ostrzeżenia warto zawsze pamiętać o głównym zagrożeniu wiary, jakim jest grzech. To on najbardziej sprawia, że człowiek ucieka czy chowa się przed Bogiem. W kontekście dzisiejszych czytań warto jednak zwrócić uwagę na dwa rzadziej dostrzegane zagrożenia.

Pierwsze to formalizm religijny. Jezus mnie uzdrowił i kazał iść do kapłanów? To idę. I nic więcej mnie nie interesuje. Swoje zrobiłem. A jakaś wdzięczność za łaskę? Bez przesady. Zrobiłem co kazał. Nie wystarczy? Mieszkańcy Izraela w czasach Elizeusza też często byli tylko formalnie wierzącymi. Należeli do Ludu Wybranego, ale się Bogiem nie przejmowali. Choć pewnie nie brakowało w tych czasach trędowatych w Izraelu chorych, z trądu został ocalony obcy.

Drugim zagrożeniem, które przebija zwłaszcza w drugim czytaniu, jest rozmienianie wiary na drobne. Wiele istotnych prawd, obowiązujących zasad, rytuałów, zastanawiania się kto co powiedział i czy mógł tak powiedzieć. W tym czasem gubią się podstawy. A gmachowi wiary brakuje fundamentów...