Nadchodzi dzień jak piec

Andrzej Macura

publikacja 14.11.2013 01:32

Garść uwag do czytań XXXIII niedzieli zwykłej roku C z cyklu "Biblijne konteksty".

Nadchodzi Henryk Przondziono /Foto Gość Nadchodzi
Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień

Pan powróci. W tym dniu wymierzy wszystkim sprawiedliwość. Dobrych nagrodzi dobrem, zło ukarze...To zasadnicza myśl dzisiejszych czytań mszalnych.

1. Kontekst pierwszego czytania Ml 3,19-20a

Księga Malachiasza to ostatnia księga Nowego Testamentu (ostatnia w układzie ksiąg, nie ostatnia jeśli chodzi o chronologię powstawania). Może dlatego czytając ją ma się wrażenie jakiegoś końca; myśli przy jej lekturze łatwiej niż przy zapowiedziach innych proroków wybiegają w wieczność.

Wedle badań biblistów powstała w czasach perskich. Czyli w czasie odbudowywania Izraela po okresie niewoli babilońskiej. Bo piętnuje błędy charakterystyczne dla wiary Izraela tamtego okresu.  A czytany tej niedzieli urywek to fragment ostatniej „dysputy” zawartej w tej księdze.

Krótki fragment czytany tej niedzieli zawiera tylko zapowiedź Dnia Pańskiego. Wymowa tekstu to proste przypomnienie: Pan przyjdzie i osądzi ludzkie nieprawości, a sprawiedliwym przyniesie radość.  Ale całość jest bogatsza. Warto więc przytoczyć tekst całej dysputy (Ml 3, 13-21) zaznaczając część czytaną w liturgii pogrubionym tekstem.

Bardzo przykre stały się wasze mowy przeciwko Mnie - mówi Pan. Wy zaś pytacie: Cóż takiego mówiliśmy między sobą przeciw Tobie? Mówiliście: Daremny to trud służyć Bogu! Bo jakiż pożytek mieliśmy z tego, żeśmy wykonywali polecenia Jego i chodzili smutni w pokucie przed Panem Zastępów? A teraz raczej zuchwałych nazywajmy szczęśliwymi, bo wzbogacili się bardzo ludzie bezbożni, którzy wystawiali na próbę Boga, a zostali ocaleni.

Tak mówili między sobą ludzie bojący się Boga, a Pan uważał i to posłyszał. Zapisano to w Księdze Wspomnień przed Nim dla dobra bojących się Pana i czczących Jego imię. Oni będą moją własnością, mówi Pan Zastępów, w dniu, w którym będę działał, a będę dla nich łaskawy, jak jest litościwy ojciec dla syna, który jest mu posłuszny. Wtedy zobaczycie różnicę między sprawiedliwym a krzywdzicielem, między tym, który służy Bogu, a tym, który Mu nie służy. Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach (tekst liturgii ma „promieniach”). Wyjdziecie [swobodnie] i będziecie podskakiwać jak tuczone cielęta. I podepczecie grzeszników, gdyż oni obrócą się w popiół pod stopami nóg waszych w dniu, w którym Ja będę działał - mówi Pan Zastępów.

Z tekstu będącego czytaniem tej niedzieli wynika przypomnienie prawdy, że – jak napisałem wcześniej – Pan przyjdzie i osądzi ludzkie nieprawości, a sprawiedliwym przyniesie radość. Ale to trochę spłaszcza problem. Gdy czyta się całość Malachiaszowej dysputy przyjście Pana i sąd przestają być abstraktami. Człowiek jasno uświadamia sobie, że to odpowiedź na pytanie, które niejeden człowiek i dziś zadaje. Kto z nas nie słyszał narzekania albo sam nie narzekał: „Daremny to trud służyć Bogu! Bo jakiż pożytek mieliśmy z tego, żeśmy wykonywali polecenia Jego i chodzili smutni w pokucie przed Panem Zastępów? A teraz raczej zuchwałych nazywajmy szczęśliwymi, bo wzbogacili się bardzo ludzie bezbożni, którzy wystawiali na próbę Boga, a zostali ocaleni”.

My też dziś spotykamy nieuczciwych i nic sobie nie robiących z prawa Bożego władców i bogaczy. I zastanawiamy się, gdzie jest w takim razie Bóg? Jego słońce zawsze musi wschodzić jednakowo nad dobrymi i złymi? I deszcz musi spadać na sprawiedliwych i grzeszników? (To parafraza fragmentu z Kazania na górze, Mt 5nn). Bóg ustami Malachiasza przypomina, że niechybnie nadejdzie dzień odpłaty. Możemy spokojnie przebaczać. Bóg wszystko sprawiedliwie rozsądzi.

2. Kontekst drugiego czytania  2 Tes 3,7-12

Sami wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie żebyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania. Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je!

Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.

Poświęcony sprawie powtórnego przyjścia Jezusa 2 List do Tesaloniczan zawiera też uwagi praktyczne; jak powinni postępować chrześcijanie oczekując przyjścia Pana. Właściwie jedną uwagę. Chodzi o podejście do tych, „którzy wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi”.  Paweł głosząc zasadę „kto nie chce pracować, niech też nie je” napomina ich, aby „pracując ze spokojem, własny chleb jedli”.

Napisałem  – co może uważniejszych czytelników zaskoczyło –  że Paweł wyjaśnia, jak postępować wobec takich ludzi. Nie ma tego w samym tekście czytania, ale jest, gdy czyta się całość Pawłowego wywodu. Dzisiejsze czytania poprzedzają słowa (2 Tes 3, 6):

Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie według tradycji, którą przejęliście od nas.

I teraz następuje tekst dzisiejszego czytania. A potem jeszcze: (2 Tes 3, 13-15)

Wy zaś, bracia, nie zniechęcajcie się w czynieniu dobrze! Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie obcujcie z nim, aby się zawstydził. A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata go napominajcie!

Podejście św. Pawła jest dość znamienne. Napomina jednych, ale ostrzega też drugich. Bo w obliczu nadejścia Pana nie ma co wdawać się w spory i śmiertelnie się na siebie obrażać. Wszystko powinno być podporządkowane dobru. Także postępowanie z tymi, którzy w sporach nie mają racji.

3. Kontekst Ewangelii Łk 21,5-19

Ewangelia czytana tej niedzieli w dziele Łukasza umieszczona jest w bardzo ciekawym kontekście. Jezus już przybył do Jerozolimy. Już odbył się jego uroczysty, mesjański wjazd. Wszedł już w spory z przywódcami. Np. wyrzucając przekupniów ze świątyni czy też twierdząc że uboga wdowa wrzucając niewiele wrzuciła najwięcej. Najmocniej gdy w jednej z przypowieści przyrównał owych przywódców do nieuczciwych dzierżawców, którzy dla osiągnięcia własnych celów gotowi są uśmiercić  syna właściciela (Łk 20, 9-19). Zapada już też decyzja arcykapłanów, by „dostać Jezusa w swoje ręce”  (9,19). Mowa Jezusa, której fragment jest czytany tej niedzieli, to ostatnia znana wypowiedź Jezusa przed wydarzeniami bezpośrednio już związanymi z Jego męką. Jest to więc swoiste podsumowanie dotychczasowej działalności. Droga Jezusa – z Galilei do Jerozolimy na krzyż i do zmartwychwstania – już dobiega kresu. Teraz Jezus pytany przez uczniów kreśli przed nimi obraz ich przyszłej drogi. Pokazuje jaka droga czeka Jego Kościół.

Czytany tej niedzieli fragment to tylko połowa mowy Chrystusa. Warto przeczytać ją w całości. Ale skoncentrujmy się jedynie na tym, co jest treścią czytania tej niedzieli. Apokaliptyczne wizje, które snuje Jezus, trudne czy wręcz momentami niemożliwe do jednoznacznego zinterpretowania pozostawmy na kiedy indziej….

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: «Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony».

Zapytali Go: «Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie?»

Jezus odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „To ja jestem” oraz: „Nadszedł czas”. Nie podążajcie za nimi! I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw „musi się stać”, ale nie zaraz nastąpi koniec».

Wtedy mówił do nich: «Powstanie naród przeciw narodowi” i królestwo przeciw królestwu. Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie spadnie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie».

4. Warto zauważyć

Jaki los czeka uczniów Chrystusa? Zatrzymajmy się na tej pierwszej części mowy Jezusa. Zapowiedź Jezusa jest dość zagmatwana. Bo uczniowie pytają o zburzenie świątyni jerozolimskiej (stanie się to mniej więcej 37 lat później – w 70 roku po Chrystusie), a Jezus ujmuje rzecz szerzej, widząc w końcu świątyni zapowiedź („figurę” albo „typ” – jak by powiedzieli bibliści) końca świata. Ale w wersji Łukaszowej  nie ma w sumie większych problemów. Jezus najpierw zapowiada znaki zapowiadające koniec Jerozolimy, potem dopiero,  w drugiej części, mówi o końcu świata.

Co więc stanie się, zanim nastąpi koniec Jerozolimy?

  • Pojawią się prześladowania
  • Pojawią się fałszywi „Chrystusi”
  • Ludzie będą walczyć ze sobą (wojny i przewroty)
  • Dotkną ludzi klęski (głód, zaraza, trzęsienia ziemi)
  • W przyrodzie będą widoczne niepokojące znaki

Trudno nie będąc specjalistą z historii tego okresu powiedzieć, w jaki sposób każda z tych zapowiedzi Jezusa spełniła się przed zburzeniem Jerozolimy. Gdyby próbować jednak spojrzeć na tę zapowiedź szerzej, jako zapowiedź tego co wydarzy się przed końcem świata, problem robi się jeszcze większy.

Łatwo zauważyć, że każde z tych wydarzeń pojawiło się w ciągu ostatnich dwóch tysięcy już wiele razy. Nie jest więc rzeczą roztropną, by w konkretnych prześladowaniach, pojawieniu się konkretnego fałszywego proroka, konkretnej wojnie czy klęsce dotykającej ludzi widzieć niechybne znaki przychodzącego Jezusa. Również owe znaki w przyrodzie można różnie rozumieć. No, chyba że kiedy nastaną te właściwe, będzie to dla wszystkich oczywiste.

Ważniejsza niż odpowiedź na pytanie o czas końca świata wydaje się jednak w Ewangelii tej niedzieli zapowiedź, że uczniowie Jezusa będą prześladowani. Faktycznie, prześladowania chrześcijan zaczęły się właściwie zaraz po zesłaniu Ducha Świętego. Najpierw są to tylko szykany, ale szybko dochodzi też do przelewu krwi. Prześladowcą była najpierw Synagoga. Czyli Żydzi. Zanim dojdzie do zburzenia świątyni prześladowcami staną się także niektórzy poganie. Żeby się o tym dowiedzieć nie trzeba czytać nie wiadomo jakich książek. Wystarczy sięgnąć do Dziejów Apostolskich.

Jeśli pamiętać, że zburzenie Jerozolimy jest zapowiedzią końca świata, to także zapowiedź prześladowań jakie nastąpią przed pierwszym z tych wydarzeń można potraktować jako zapowiedź, że i przed drugim będą czymś normalnym. Wniosek jaki się z tego nasuwa może zaskakiwać: bycie prześladowanym to chrześcijańska norma. Tak było, jest i będzie. Można oczywiście robić co się da, by prześladowań nie było, ale nie ma co się dziwić, kiedy przychodzą. Tak po prostu jest. Tak musi być. W I, II, III wieku, w wieku XV, XX i XXI. Prześladowania to nic nadzwyczajnego.

Dlatego warto zwrócić uwagę, jak Jezus patrzy na prześladowanie swoich uczniów. Co Jezus mówi?

  • Ciąganie chrześcijan przed królów i namiestników (pewnie i dzisiejsze sądy czy media) to okazja do dawania świadectwa wierze.
  • Strategie obrony nie są konieczne. Ba, są nawet szkodliwe. Trzeba zdać się na podpowiedź Jezusa, który w odpowiedniej chwili daje „wymowę i mądrość”.
  • Uczeń Chrystusa musi być gotowy na to, że jego oskarżycielami będą jego bliscy.
  • Brzmi jak paradoks. Jezus mówi, że prześladowcy niektórych przyprawią o śmierć, ale włos nie spadnie jego uczniom z głowy. Czy śmierć nie jest czymś znacznie więcej niż spadnięciem jednego włosa? Widać Jezus mówi o ocaleniu przez przejście do nowego, lepszego życia.   

Gdy uzmysłowić sobie miejsce czytanego w tę niedzielę fragmentu w całości Łukaszowego dzieła – Jezus prowadzi uczniów do Jerozolimy, gdzie niebawem zginie – wymowa słów Jezusa jest jeszcze bardziej wyrazista. Chrześcijaninie, Twoją drogą jest droga wiodąca na krzyż. Ale nie bój się. Choć przegrasz wiele bitew, ostatecznie zwycięstwo należy do Ciebie.  

5. W praktyce

W nawiązaniu do pierwszego czytania... Chrześcijanie muszą pamiętać o Bożej sprawiedliwości. Krzywdzeni, że ich krzywda się skończy a krzywdziciele zostaną ukarani. Ci, którzy krzywdzą, że wmawianie sobie i innym iż „nic się nie stało” Boga nie przekonają...

W nawiązaniu do drugiego czytania... Chrześcijanie nie muszą czuć się winni, że nie karmią wszystkich głodnych, nie poją wszystkich spragnionych i nie zaspokajają innych potrzeb potrzebujących (;-)). Kto nie chce pracować nie ma prawa domagać się, by inni go utrzymywali. Co innego, gdy ktoś pracować nie może... Warto jednak też pamiętać o owej wskazówce Pawła, by tych, którzy coś przeskrobią  nie uważać zaraz za nieprzyjaciół....

W nawiązaniu do Ewangelii... Skoro prześladowanie uczniów to normalny stan, to do szykan, jakie dziś spotykają nas w Polsce czy Europie powinniśmy podchodzić z większym poczuciem humoru. Przecież na to się zdecydowaliśmy. To nam Chrystus obiecywał, nie uznanie i szacunek. Skoro nas nie zabijają – jak chrześcijan w innych krajach, skoro dają nam przez to okazję do dawania świadectwa i włos z głowy nam nie spadnie (nawet jak nas zabiją), to nie ma się co ciskać. Trzeba pokazać, jak realizujemy to przykazanie o miłości nieprzyjaciół i modlitwie za tych, którzy nas prześladują...