Narodzi się!

Andrzej Macura

publikacja 19.12.2013 12:18

Garść uwag do czytań na IV niedzielę Adwentu roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Narodzi się! Mirosław Rzepka /GN Tak, jak kiedyś doczekaliśmy się jego narodzenia, tak doczekamy Jego powtórnego przyjścia. Znaki nadziei już widać...

Do Bożego Narodzenia już blisko. Od 17 grudnia Adwent niepostrzeżenie zmienia swój charakter i z czasu oczekiwania na paruzję staje się przygotowaniem na pamiątkę narodzin Jezusa – zapowiadanego przez proroków Mesjasza; niecierpliwe „Pan powróci” zamienia się we wspominanie oczekiwania na pierwsze przyjścia Jezusa. Czytania IV niedzieli Adwentu przypominają właśnie tamto oczekiwanie.

Ukazane zostało ono z różnych perspektyw. Najpierw proroctwa żyjącego wiele wieków przed Jezusem Izajasza, potem – w Ewangelii – z perspektywy wydarzeń bezpośrednio poprzedzających narodzenie Jezusa.  A w drugim czytaniu mamy wręcz do czynienia z retrospekcją; wspomnieniem tego wydarzenia i wskazaniem na jego znaczenie.

Dlaczego akurat tak? Chyba po to, by wejść w atmosferę oczekiwania. Ale niekoniecznie na święta. Raczej po to, by obudzić nadzieję, że jeśli Bóg już raz przyszedł na ziemię, nie będzie dla Niego żadnym problemem powrócić.

W pierwszym i trzecim czytaniu wyraźnie pojawia się jeszcze coś, na co koniecznie trzeba zwrócić uwagę. Temat zaufania Bogu....

1. Kontekst pierwszego czytania Iz 7,10-14

Czytany tej niedzieli fragment księgi Izajasza pochodzi z tej jej części, która nazywana jest Księgą Emmanuela. Prócz innych tekstów zawiera ona trzy mesjańskie proroctwa: to, czytane tej niedzieli, kolejne o narodzinach Dziecięcia (przepiękne, czytane w noc Bożego Narodzenia na pasterkach 9, 1-6) i o „różdżce z pnia Jessego” (11, 1nn). A wszystko z wojną syro-efraimską w tle. Hmmm… Przepraszam, ale bez choćby pobieżnego naszkicowania tej historii tekst pierwszego czytania trudno sensownie wyjaśniać...

Co zrobić, gdy ktoś chce na mnie napaść, a sam obronić się nie dam rady? To proste. Trzeba poszukać sojusznika. Trzeba jednak przy tym bardzo uważać. Nie zawsze opłaca się zbytnio osłabić swoich przeciwników.  Mogą się przydać, gdy mój teraźniejszy sojusznik, upojony swoją siłą, zechce sięgnąć i po moje. Wojna syro-efraimska jest podręcznikowym przykładem takiej sytuacji.

Był VIII wiek przed Chrystusem. Przywódcy Aramejczyków (Syryjczyków) i Efraimitów (Izraela, północnej części dawnego państwa Dawida) postanowili zawiązać koalicję przeciwko rosnącej w potęgę Asyrii. Chcieli  by przystąpił do niej również, Achaz, król Judy (południowej części dawnego państwa Dawida). Ten jednak odmówił. Co było robić? Postanowili osadzić na tronie Judy władcę, który poprze ich plany. Najechali więc Judę. Korzystając zresztą z pomocy Edomitów z południa. Achaz postanowił poszukać sojusznika. Nikt w tej sytuacji nie był lepszym, niż Asyryjczycy, przeciwko którym knuli pozostali.  Pozbierał kosztowności ze swojego pałacu i... ze świątyni i wysłał do Tiglat-Pilesera. „Jestem twoim sługą i twoim synem. Przybądź i wybaw mnie z ręki króla Aramu i króla Izraela” (2 Krl 16, 8).

Król asyryjski wybawił.  Zdobył Damaszek (stolicę Aramu). Osłabiony i okrojony o Zajordanie Efraim przetrwał jeszcze 10 lat. Ale Juda uległ politycznej dominacji Asyrii. A po 20 latach, już za pobożnego króla Ezechiasza, Asyryjczycy stanęli od murami Jerozolimy...

No to przeczytajmy teraz Izajaszowe proroctwo...

I znowu Pan przemówił do Achaza tymi słowami: «Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze!» Lecz Achaz odpowiedział: «Nie będę prosił, i nie będę wystawiał Pana na próbę».  Wtedy rzekł [Izajasz]: «Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel.

No proszę. Jaki porządny król! Nie będzie wystawiał Pana Boga na próbę! Problem w tym, że to ściema. Achaz był, delikatnie mówiąc, królem mało pobożnym. Nie wiemy dokładnie jak ewoluowały jego poglądy religijne, ale jak czytamy w 2 Księdze Królewskiej, skłaniał się ku kultom pogańskim. W końcu posunął się nawet do tego, że złożył bożkom swego syna w ofierze. A tu prorok wzywa go do zaufania Bogu. Mówi nawet, że jeśli Achaz się boi, to może prosić nawet o jakiś znak, którym Bóg udowodni, że obroni Judę. Ale Achaz nie chce. Nie ufa jakiemuś tam Bogu swoich przodków. Woli swoją pozycję oprzeć na sojuszu z silną Asyrią. Zresztą po zwycięstwie zacznie w swoim państwie wprowadzać kulty pogańskie na wielką skalę (wszystko w tym 2 Krl 16). Co mu odpowiada prorok?

Biblia Tysiąclecia tłumaczy „Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu?” W nowszym tłumaczeniu Biblii Paulistów przetłumaczono: „Nie wystarcza wam uważać ludzi za bezsilnych, że tak samo traktujecie mojego Boga?” Chyba trochę jaśniej, prawda? Przypomnijmy: Achaz potrzebował pieniędzy na skłonienie do sojuszu władcę Asyrii. Skoro zabrał kosztowności ze świątyni, to pewnie i obłożył podatkami mieszkańców swojego kraju. Na tym więc polegało owo naprzykrzanie się, owo nieliczenie się z ludźmi. Prorok pyta:  myślisz, że Bóg jest tak samo bezsilny jak ludzie, których dla realizacji swoich planów chcesz ograbić? I zapowiada, że Bóg sam da znak. „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel”. Czyli, tłumacząc na polski, „Bóg z nami”.

Trzeba uczciwie powiedzieć, że Żydzi proroctwo Izajasza odnoszą do syna Achaza, Ezechiasza. Jednego z nielicznych pobożnych królów Judy. Taka interpretacja jest w zasadzie zgodna z dalszą częścią tego proroctwa.

Śmietanę i miód spożywać będzie, aż się nauczy odrzucać zło, a wybierać dobro. Bo zanim Chłopiec będzie umiał odrzucać zło, a wybierać dobro, zostanie opuszczona kraina, której dwóch królów ty się uląkłeś. Pan sprowadzi na ciebie i na twój lud, i na dom twego ojca czasy, jakich nie było od chwili odpadnięcia Efraima od Judy.

Zanim chłopiec jako tako podrośnie Aram i Efraim, których się teraz boisz, upadną. Ale i Tobie się dostanie. Emmanuel będzie jadł „śmietanę i miód”. To synonim jedzenia porządnego, ale jednak ubogiego. Posiłku raczej pasterzy, nie rolników, co może zapowiadać upadek rolnictwa w kraju. Czyli – zapowiada prorok Achazowi – zubożejesz, twój kraj zubożeje. No i dostanie się pod obce wpływy...

Obraz tej sytuacji poetycko został zarysowany w dalszej części proroctwa...

W owym dniu zagwiżdże Pan na muchy przy końcu odnóg nilowych w Egipcie i na pszczoły w ziemi asyryjskiej. I przylecą, i wszystkie razem obsiądą parowy potoków i rozpadliny skalne, każdy krzak kolczasty i wszystkie pastwiska. W owym dniu ogoli Pan brzytwą, wynajętą za Rzeką, głowę i włosy na nogach, także i brodę obetnie. W owym dniu każdy będzie hodował sztukę bydła i dwie owce, a dzięki obfitemu udojowi mleka  będzie jadł śmietanę. Zaiste, śmietanę i miód jeść będzie każdy pozostały w kraju. W owym dniu wszelki obszar, tam gdzie jest tysiąc winnych szczepów wartości tysiąca syklów srebrnych, będzie pastwą głogu i cierni. Ze strzałami i z łukiem wejdzie tam [myśliwy], bo cała ziemia będzie [pokryta] głogiem i cierniami.  A we wszystkie góry, które się uprawiało motyką, nikt się nie zapuści, bojąc się głogu i cierni; posłużą one na wygon dla wołów i do deptania przez trzodę».

No dobrze, gdzie w tym wszystkim Mesjasz? Czemu Emmanuelem miałby nie być Ezechiasz, ale jakiś przyszły, bliżej nieokreślony ktoś? No właśnie. Izajasz zapowiada, że owego Emmanuela pocznie panna, dziewica. To przecież miał być znak. Znak, który miał przekonać Achaza. Jakim znakiem miałoby być urodzenie dziecka przez żonę Achaza? Nikt nie pomyślał nawet, że dziewicą mogłaby być  matka Ezechiasza. Znaku więc nie było. Prorok prorokował fałszywie? A może tego znaku jeszcze nie było, ale kiedyś zostanie dany? I to już nie Achazowi, ale całemu Judzie i Izraelowi?

Uczniowie Jezusa poznając prawdę o dziewiczym poczęciu swojego Mistrza odkryli, że  oto znak został dany. Teraz trzeba przestać kalkulować po swojemu. Trzeba zrobić to, czego nie zrobił Achaz: zaufać Bogu. Wespół z dalszymi zapowiedziami z Księgi Emmanuela szczegół ten każe chrześcijanom, patrzącym już z perspektywy wydarzenia Chrystusa,  widzieć w proroctwie zapowiedź kogoś więcej, niż tylko dobrego króla Ezechiasza. Zwłaszcza że ów ktoś miałby nosić imię Emmanuel, „Bóg z nami”. Tylko Jezus Chrystus był w pełni tych słów znaczeniu Bogiem z nami...

Naciągane? Do Jezusa odnosi ten tekst Ewangelista Mateusz w czytanej tej niedzieli Ewangelii. Nie miałoby to może większego znaczenia, gdyby... Pewnie niektórzy czytelnicy pamiętają taką scenę, gdy Jezus „zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im (uczniom), co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24, 27). Oczywiście nie wiemy, co wtedy Jezus powiedział. Ale być może... Skoro Apostoł Mateusz takiego argumentu użył....

2. Kontekst drugiego czytania Rz 1,1-7

Drugie czytanie tej niedzieli to początek listu do Rzymian. Dla wygody przytoczmy jego tekst:

Paweł, sługa Chrystusa Jezusa, z powołania apostoł, przeznaczony do głoszenia Ewangelii Bożej, którą Bóg przedtem zapowiedział przez swoich proroków w Pismach świętych. Jest to Ewangelia o Jego Synu, pochodzącym według ciała z rodu Dawida, a ustanowionym według Ducha Świętości przez powstanie z martwych pełnym mocy Synem Bożym, o Jezusie Chrystusie, Panu naszym. Przez Niego otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze. Wśród nich jesteście i wy powołani przez Jezusa Chrystusa. Do wszystkich przez Boga umiłowanych, powołanych świętych, którzy mieszkają w Rzymie: łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa.

Dlaczego w takim dniu to akurat czytanie? Pewnie z powodu owego podkreślenia kim jest Jezus. Według ciała – potomek Dawida. Paweł tym jednym lapidarnym stwierdzeniem włącza Jezusa w całą bogatą tradycję mesjańskich oczekiwań Starego Testamentu. Obietnicy danej kiedyś samemu Dawidowi, ale i tej o którym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, danej jego potomkowi, apostacie Achazowi. Izrael ciągle czekał na Mesjasza z rodu Dawida. Jezus był z rodu Dawida – pisze święty Paweł. Ale jednocześnie nie jest On tylko potomkiem Dawida. Sam Jezus zwrócił zresztą na to uwagę, gdy zagadnął uczniów o Dawidowy psalm rozpoczynający się od słów „Rzekł Pan do Pana mego” (Mt 41, 46) i tłumacząc, że skoro Dawid nazywa Mesjasza swoim Panem, to nie może on być tylko jego potomkiem. Musi być kimś nieskończenie większym. A że Jezus faktycznie był kimś nieskończenie więcej niż tylko potomkiem króla – pisze św. Paweł – pokazało Jego zmartwychwstanie. Będąc potomkiem Dawida Jezus jest prawdziwym Synem Bożym.

Jeśli Paweł jest apostołem, a adresaci listu „umiłowani przez Boga”, „powołani” i „święci” to właśnie przez Niego...

3. Kontekst Ewangelii Mt 1,18-24

Tekst pierwszego czytania tej niedzieli pochodzi z początku Ewangelii Mateusza. Jej dwa pierwsze rozdziały to tzw. Ewangelia dzieciństwa. Ma ona pokazać małego Jezusa jako tego, w którym wypełniają się proroctwa Starego Testamentu. Rozpoczyna ją rodowód Jezusa, w którym jest On ukazany jako prawdziwy Izraelita, potomek Abrahama, potomek króla Dawida... A potem Ewangelista rysuje 5 scen z Jego dzieciństwa i do każdej dopasowuje jedno z proroctw. Taki też jest sens historii przedstawionej  w Ewangelii tej niedzieli.

4. Warto zauważyć

Dla wygody czytelników przytoczmy najpierw tekst Ewangelii.

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienna za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.

Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”.

A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy ”Bóg z nami”. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

Zanim przejdziemy do sedna, parę słów wyjaśnienia...

  • „Po zaślubinach, wpierw nim zamieszkali razem”... Małżeństwo w Izraelu zawierano na raty. Najpierw odbywał się uroczystość, którą my nazwalibyśmy uroczystymi zaręczynami. Dopiero później, po roku, pani młoda przeprowadzała się do domu męża. Wydarzenie o którym mowa ma miejsce między jednym a drugim etapem zawarcia małżeństwa. Zrozumiałe jest więc zakłopotanie Józefa: wiedział, że Maryja nie mogła nosić Jego dziecka .
  • Maryja „znalazła się brzemienna za sprawą Ducha Świętego”.  To podkreślenie, że poczęcie nastąpiło wskutek specjalnej Bożej interwencji, bez udziału mężczyzny.
  • „Zamierzał oddalić ją potajemnie”. Zachodząc w ciążę z nie wiadomo kim w czasie trwania małżeństwa Maryja mogła zostać potraktowana jak kobieta cudzołożna. W czasach Jezusa raczej już nie karano za to kobiet śmiercią, ale jako oddalona, z dzieckiem, miałaby problemy ze znalezieniem męża, a pewnie i z utrzymaniem...

    Dlaczego w ogóle Józef chciał oddalić Maryję? Pierwsze co się nasuwa, to przypuszczenie, że podejrzewał, iż w życiu Maryi jest ktoś inny. Nie chciał się wiązać z kobietą, która go nie kochała, która nie była mu wierną. Egzegeci skłaniają się jednak dziś ku innemu tłumaczeniu. Józef znał prawdę, być może z rozmów z Maryją, ale był całą sytuacją zakłopotany i nie chciał „wchodzić Bogu w paradę”; nie wiedział, czy godzi się, by był mężem kobiety, która jest Bożą wybranką. Mógł przecież myśleć, że Bóg sam się jakoś Nią zaopiekuje...

    Które przypuszczenie jest prawdziwe? Zwrot „nie bój się” (przyjąć do siebie Maryi) pasuje i do jednej i drugiej koncepcji. Dalsza część zdania każe jednak chyba uznać za prawdziwsze pierwsze przypuszczenie. Nie miałoby sensu tłumaczenie Józefowi, że  noszone przez Maryję dziecko pochodzi od Ducha Świętego, gdyby o tym wiedział. Zdanie to powinno wtedy ewentualnie brzmieć „...albowiem naprawdę z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”.

    Jak by nie było, Józef postanowił zaufać Bogu. Przyjął do siebie Maryję...
     
  • Imię Jezus znaczy „Bóg zbawia”, Emmanuel, to „Bóg z nami”. Mateusz odnosząc proroctwo Izajasza o Emmanuelu do Jezusa nie trzyma się litery. Rozumie ducha proroctwa: w Jezusie (zbawiający) Bóg stał się Bogiem z nami.

Najważniejsze: Mateuszowi  w tej scenie chodzi o pokazanie, że w Jezusie wypełniają się zapowiedzi proroków. Konkretnie, zapowiedź Izajasza o Pannie, Dziewicy, która pocznie Emmanuela. Znak został dany: dziewica porodziła. Zwraca uwagę, iż ów Emmanuel nie ma być jakimś królem, który przywróci dawne królestwo Izraela. Będzie tym – jak mówi anioł do Józefa – który „zbawi lud od grzechów”. Czyli nie chodzi o uleczenie ran zadanych Izraelowi przez polityczne potęgi. Ale o uleczenie rany, jaką zadało nieposłuszeństwo pierwszych rodziców. I wcale nie tylko potomków Abrahama wedle ciała. „Jego ludem” – jak pisze św. Paweł – są przecież ci, którzy jak Abraham uwierzyli...

5. W praktyce

Współczesność niesie nam mocne akcentowanie wolności i niezależności człowieka. Ja chcę, ja mam prawo, mnie się należy.  W wielu wypadkach takie podejście do życia idzie w parze z promowaniem ludzkiej godności. Ale bywa, że prowadzi do zniewolenia. Czytania tej niedzieli pokazują z jednej strony Achaza, z drugiej Józefa. Pierwszy nie zaufał Bogu. W ogóle się z Nim nie liczył. Źle na tym wyszedł i on sam i jego potomkowie i jego królestwo. Józef zaufał. Wyszedł na tym świetnie nie tylko on, ale i cała ludzkość. Opłaciło się zaufać Bogu? Opłaciło.

Chyba jest pewną przesadą spotykane czasem wśród niektórych chrześcijan ciągłe zastanawianie się, czego Bóg od nas chce. Bo zasadniczo wiemy, czego chce i nie trzeba szukać jakich znaków, by to odkryć. Chce byśmy kochali. I Jego i naszych bliźnich. Prawdą jednak też jest, że wśród uczniów Chrystusa spotkać się można także z postawą kompletnego nieliczenia się z Bogiem. Owszem, jest unikanie poważniejszych grzechów. Ale reszta – kompletnie po swojemu. Własna hierarchia wartości, daleka od zasad Ewangelii. Bo ewangeliczne zasady wydają się takie nieżyciowe, takie nie przystające do zasad obowiązujących w nowoczesnym społeczeństwie XXI wieku….  Chyba za mało nas niepokoi, że układy rodzinne, koleżeńskie, pracownicze, społeczne bywają tak odległe od ewangelicznych ideałów.