Zaufał młodym

Wiesława Dąbrowska-Macura

publikacja 06.03.2014 21:00

Spotkania Jana Pawła II z młodzieżą to jeden z najbardziej charakterystycznych elementów pontyfikatu świętego niebawem papieża.

Zaufał młodym Henryk Przondziono /GN "Nauczyłem się od młodych problematyki tej młodości, która jest wielkim darem Bożym, która jest piękna i trudna. Może właśnie dlatego jest piękna, że jest trudna… Młodości, od której nie można uciec, bo wchodzi w życie człowieka siłą faktu w odpowiednim czasie. Można tylko ją rozegrać dobrze albo źle."

Tych spotkań było bardzo wiele – w Watykanie, w Castel Gandolfo, w wielkich miastach świata podczas zainicjowanych właśnie przez papieża Polaka Światowych Dni Młodzieży. Spotkanie z młodzieżą to był żelazny punkt każdej papieskiej pielgrzymki – i tej zagranicznej, i zwykłej wizytacji w rzymskiej parafii.  Każdy proboszcz w Rzymie wiedział, że takiego spotkania nie może zabraknąć w programie odwiedzin biskupa Rzymu. „Ilekroć znajduję się na spotkaniach z młodymi w jakimkolwiek miejscu świata, czekam przede wszystkim na to, co oni zechcą mi powiedzieć o sobie, o swoim społeczeństwie, o swoim Kościele. Niekoniecznie słowami, ale obecnością, śpiewem, może nawet tańcem, inscenizacjami, wreszcie entuzjazmem” – tłumaczył Jan Paweł II w rozmowie z Vittoriem Messorim, której zapis stanowi książka „Przekroczyć próg nadziei”.

W towarzystwie ludzi młodych papież zawsze czuł się doskonale. Można to było dostrzec zwłaszcza, kiedy z powodu wieku i choroby coraz bardziej tracił siły. Wśród młodych jakby je odzyskiwał. W rozmowie z Messorim mówił, że chociaż przybywa mu lat i ubywa sił, młodzi ludzie każą mu być młodym. Nie pozwalają zapomnieć mu o własnym doświadczeniu młodości i jej znaczeniu dla życia każdego człowieka.

Ojciec nie kumpel

Jan Paweł II potrafił z młodzieżą się bawić, śmiać, żartować, ale też modlić się i razem szukać odpowiedzi na ich najważniejsze pytania. Właściwie każde spotkanie, nawet przypadkowe, nieplanowane, wykorzystywał do przekazania młodym czegoś ważnego. Jak w Krakowie, na Franciszkańskiej 3. Pod oknem, do którego już na stałe przylgnęło określenie „papieskie”, wieczorami gromadziły się tłumy młodych ludzi, ilekroć gościł tu papież. Śpiewali mu, żartowali z nim, przekomarzali się, wznosili okrzyki, ale milkli, kiedy ojciec święty zaczynał mówić. Chłonęli każde jego słowo. A papież nie prawił młodzieży komplementów, nie próbował się przypodobać, nie starał się być kumplem. Stawiał wymagania, nie robiąc żadnych ustępstw nawet w tak drażliwych sprawach jak moralność, miłość, seksualność, rodzina. Mówił szczerze, prosto z serca, zawsze prawdę. Jak prawdziwy przyjaciel i ojciec. Był przekonany, że młodzi wcale nie oczekują bezwarunkowej akceptacji. „Chcą, żeby ich poprawiać, żeby im mówić tak lub nie. Potrzebują przewodników” – przekonywał Vittoria Messoriego.

A młodzi mu wierzyli, ufali, chcieli słuchać jego rad, bo czuli, że Jan Paweł II naprawdę ich kocha. Słuchali z entuzjazmem i emocjami właściwymi młodości, ale i z uwagą.

My, Polacy, szczególnie zapamiętaliśmy takie rozmowy podczas papieskich pielgrzymek do ojczyzny. We wspomnieniach wracają nastrój tamtych chwil i papieskie słowa, które wtedy wydały się nam najważniejsze, bo wpłynęły na nasze życie, na pierwsze samodzielnie podejmowane decyzje i dokonywane wybory. Jak te z Westerplatte z 1987 r.: „Ta moc ducha, moc sumień i serc, moc łaski i charakterów, jest szczególnie nieodzowna w tym waszym pokoleniu. Ta moc jest potrzebna, aby nie ulec pokusie rezygnacji, obojętności, zwątpienia czy wewnętrznej, jak to się mówi, emigracji; pokusie wielorakiej ucieczki od świata, od społeczeństwa, od życia, także ucieczki w znaczeniu dosłownym - opuszczania Ojczyzny; pokusie beznadziejności, która prowadzi do samozniszczenia własnej osobowości, własnego człowieczeństwa poprzez alkoholizm, narkomanię, nadużycia seksualne, szukanie doznań, wyżywanie się w sektach czy innych związkach, które są tak obce kulturze, tradycji i duchowi naszego narodu. Ta moc jest potrzebna, ażeby umieć samemu docierać do źródeł poznania prawdziwej nauki Chrystusa i Kościoła, zwłaszcza wtedy, gdy na różne sposoby usiłuje się was przekonać, że to, co "naukowe" i "postępowe" zaprzecza Ewangelii, gdy ofiarowuje się wam wyzwolenie i zbawienie bez Boga, czy nawet wbrew Bogu. Ta moc jest potrzebna, by żyć we wspólnocie Kościoła, współtworzyć środowiska oparte na akceptacji Chrystusa-Prawdy, by dzielić się ze wspólnotą swoim bogactwem, a także swoimi poszukiwaniami. Tyle jest serc, tyle jest serc, które czekają na Ewangelię. (…) Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna - to jest nasze być i nasze mieć. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego być i mieć zależała od nas”. Jakże aktualne są te słowa i dzisiaj, prawie 30 lat później!

Zabrałem was ze sobą

Gdzie tkwi tajemnica tej niezwykłej więzi łączącej Jana Pawła II z młodzieżą? Odkrył ją sam papież 10 czerwca 1987 r. w Krakowie, pod papieskim oknem, kiedy młodzi wołali: „Weź nas ze sobą”. Papież odpowiedział na tę prośbę: „Od początku, od ‘78 roku was z sobą zabrałem i bardzo was z sobą tam mam. I nie ma tam dnia, żebyście nie byli ze mną. Zresztą tak się młodzi na całym świecie przyzwyczaili. Prawdopodobnie wyście ich tak napuścili, że gdzie papież przyjedzie, tam pierwsi pchają się do niego. Ja się z tego bardzo cieszę. (…) Ja się tego tutaj nauczyłem, w Polsce. Nauczyłem się od młodych problematyki tej młodości, która jest wielkim darem Bożym, która jest piękna i trudna. Może właśnie dlatego jest piękna, że jest trudna… Młodości, od której nie można uciec, bo wchodzi w życie człowieka siłą faktu w odpowiednim czasie. Można tylko ją rozegrać dobrze albo źle. I to wszystko jedno, gdzie byśmy się znaleźli. Problemy młodzieży są wszędzie bardzo podobne i wszędzie trzeba szukać na nie mniej więcej takiej samej odpowiedzi. Ta odpowiedź jest w nas. Na tym polega urok młodości”.

Bernard Lecomte, autor biografii papieża Polaka, przytacza wypowiedzi jego bliskich współpracowników, którzy twierdzili zgodnie, że ze spotkań z młodzieżą czerpał on siły, które pomagały mu znosić trudy podróży. To było widać zwłaszcza podczas ŚDM. Zorganizowanie takiego spotkania zaproponował Jan Paweł II po raz pierwszy w Rzymie w 1985 r., obchodzonym z inicjatywy ONZ  jako Międzynarodowy Rok Młodzieży. Sceptycy próbowali zniechęcić go do tego pomysłu, twierdząc, że młodzież tego nie „kupi”, że już dawno odwróciła się od Kościoła. Tymczasem w Niedzielę Palmową 30 marca 1985 r. na placu św. Piotra zgromadziło się aż 300 tys. młodych ludzi.  Odtąd co dwa lub trzy lata papież zapraszał młodych do jednego z wielkich miast świata. Przybywali tłumnie - rekord padł  w 1995 r.   Manili na Filipinach, gdzie Jana Pawła II słuchały aż 3 mln uczestników ŚDM.

Jesteście moją nadzieją

 „Wy jesteście nadzieją Kościoła i świata. Wy jesteście moją nadzieją” – tak Jan Paweł II zwrócił się do młodzieży obecnej na placu św. Piotra w dniu inauguracji pontyfikatu.  Dał w ten sposób sygnał, że ludzie młodzi zajmują w jego sercu szczególne miejsce. Że ich potrzebuje i liczy na nich. A oni bezbłędnie odczytali to papieskie zaproszenie i byli z nim aż do ostatniego tchnienia – modląc się pod oknem Pałacu Apostolskiego, gdy odchodził do domu Ojca. Zaś w dniu jego pogrzebu wołali: „Santo subito” – natychmiast święty.