Oblubienica Chrystusa

Bł. Jan Paweł

publikacja 25.03.2014 22:55

Kościół promieniuje miłością właśnie dlatego, że został zrodzony z miłości. Czyni to głosząc przykazanie, byśmy się wzajemnie miłowali, tak jak Chrystus nas umiłował

Oblubienica Chrystusa Henryk Przondziono /GN

Umiłowana przez Chrystusa i miłująca Go miłością oblubieńczą — te dwie rzeczywistości należą do samej istoty tajemnicy Kościoła. Na początku jest wolny akt miłości, mającej swe źródło w Ojcu i rozlewanej przez Chrystusa i Ducha Świętego. Miłość ta kształtuje Kościół i ogarnia wszelkie stworzenie. W tym świetle można powiedzieć, że Kościół jest znakiem wzniesionym wśród narodów, by świadczyć o głębi Bożej miłości objawionej w Chrystusie, zwłaszcza poprzez dar, który czyni On ze swego życia (por. J 10, 11-15). Dlatego «poprzez Kościół, wszyscy ludzie — zarówno kobiety jak i mężczyźni — są powołani, by być 'Oblubienicą' Chrystusa, Odkupiciela świata» (Mulieris dignitatem, 25).

Kościół powinien ukazywać tę miłość, przypominając ludzkości — która często czuje się samotna i opuszczona na smutnych bezdrożach historii — że nigdy nie będzie zapomniana i pozbawiona ciepła Boskiej czułości. Izajasz wyraża to w przejmujących słowach: «Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie» (Iz 49, 15).

Kościół promieniuje miłością właśnie dlatego, że został zrodzony z miłości. Czyni to głosząc przykazanie, byśmy się wzajemnie miłowali, tak jak Chrystus nas umiłował (por. 15, 12), a zatem aż po dar z życia: «On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci» (1 J 3, 16). Bóg, który «sam pierwszy nas umiłował» (1 J 4, 19) i nie wahał się oddać z miłości swego Syna (por. J 3, 16), przynagla Kościół, by przemierzył «do końca» (por. J 13, 1) drogę miłości. Wezwany jest, by czynił to z żywą miłością dwojga oblubieńców, którzy kochają się z radością płynącą z całkowitego daru z siebie, składanego z niezmienną wielkodusznością, zarówno wtedy, gdy życie płynie spokojnie i pogodnie, jak i wtedy, gdy nadchodzą chwile duchowego smutku i przygnębienia.

W tym kontekście możemy zrozumieć, dlaczego w Apokalipsie — pomimo że jej wizja dziejów jest dramatyczna — pojawiają się nieustannie pieśni, muzyka i pełne radości liturgie. Miłość wpisuje się w pejzaż ducha niczym słońce oświecające i przemieniające przyrodę, która bez niego byłaby szara i jednostajna.

 

(Fragment katechezy wygłoszonej 7 lutego 2001 r.)