Na drodze cierpienia

ks. Leszek Smoliński

publikacja 18.04.2014 08:51

Momentem zwrotnym w czasie trwającego 27 lat pontyfikatu Jana Pawła II, zwanego „Bożym Atletą”, był zamach na jego życie 13 maja 1981 r. Później już wszystko toczyło się inaczej niż dotychczas, aż do 2 kwietnia 2005, kiedy o godz. 21.37 Papież powrócił do domu Ojca. Do ostatnich dni życia uczył nas człowieczeństwa, które nie wstydzi się słabości, bo przeglądał się w Bogu.

Na drodze cierpienia Henryk Przondziono /GN

"Święty ojciec". Rekolekcje wielkopostne na Wiara.pl.

Cierpienie jest wielką tajemnicą człowieka, która umieszcza go „bardzo blisko Chrystusa ukrzyżowanego”. Zawsze przenika je tajemnica Bożego miłosierdzia. Już na początku pontyfikatu, będąc jeszcze w pełni sił i zapału do pracy, bł. Jan Paweł II pisał w swoim Testamencie: „Pragnę za nim [ostatecznym wezwaniem] podążyć i pragnę, aby wszystko, co składa się na moje ziemskie życie, przygotowało mnie do tej chwili. Nie wiem, kiedy ona nastąpi, ale tak jak wszystko, również i tę chwilę oddaję w ręce Matki mojego Mistrza: Totus Tuus”.

Bł. Jan Paweł II pozostawił nam wzór „wytrwałości w cierpieniu”. 13 maja 1981 r. sam stał się ofiarą zamachu. Kule wystrzelił znajdujący się na Placu św. Piotra turecki zamachowiec Ali Agca, który ugodził Papieża w jamę brzuszną, w prawe ramię i palec wskazujący lewej ręki. Ojciec Święty przebywał w klinice Gemelli do 3 czerwca. Wypowiadając się po raz pierwszy publicznie na temat zamachu, podczas audiencji 7 października 1981 r., bł. Jan Paweł II powiedział, ze swoje cudowne ocalenie zawdzięcza Matce Bożej Fatimskiej: (…) we wszystkim, co wydarzyło się tego właśnie dnia, odczuwałem tę nadzwyczajną troskę i opiekę matczyną, która okazałą się silniejsza niż śmiercionośna kula”. Tak więc „Czyjaś ręka strzelała, ale Inna Ręka prowadziła kulę”. Zaraz po operacji przebaczył zamachowcowi i nazwał go „bratem”, zaś 27 grudnia 1983 roku udał się do więzienia Rebibbia, gdzie 20 minut spędził w celi z Ali Agcą, z którym rozmawiał w cztery oczy.

Jak wyznał kard. Dziwisz, droga bł. Jana Pawła II była nieprzerwanym męczeństwem. Choroby i cierpienie nie osłabiały jednak działalności Ojca Świętego, ani nie zmniejszało jego oddziaływania. W rozmowie z Andre Frossardem bł. Jan Paweł II wyznał, że jego stosunek do cierpienia i ludzi chorych na przestrzeni lat ulegał stopniowej przemianie. Przyznał, że przed laty, zwłaszcza w młodości, ludzkie cierpienie bardzo go onieśmielało, nie wiedział jak się zachować, ani co powiedzieć. Kard. Ratzinger podkreślał, że „to właśnie cierpiący Papież stał się przejrzystą obecnością czegoś znacznie większego (…) Papież cierpienia nie ukrywa, nie może i nie chce go ukryć. I tym samym wyświadcza nam istotną przysługę. Wiek też ma coś do przekazania, a cierpienie ma swoją godność i zbawczą siłę”.

Odnosząc się do ostatniego etapu życia papieża, kardynał Bergoglio oświadczył w 2005 roku, składając zeznania w procesie beatyfikacyjnym Papieża: „Jan Paweł II nauczył nas, nie ukrywając się przed nikim, cierpieć i umierać, a to moim zdaniem jest heroiczne”. Wzruszające świadectwo o ostatnich chwilach Papieża dał też wieloletni sekretarz Papieża - abp Mieczysław Mokrzycki. „Gdy Kościół śpiewał radosne ,Alleluja’, Bóg zechciał, aby Jan Paweł II jeszcze raz przeżył Triduum Paschalne, ale już poprzez swoje umieranie. Papież poszedł śladami Chrystusa. W czwartek po Wielkanocy był z Jezusem w Wieczerniku, w piątek cierpiał na Golgocie, a kiedy po Nieszporach liturgicznie rozpoczęła się już Niedziela Bożego Miłosierdzia, stanął u bram Zmartwychwstania w Domu Ojca”. Wprost przejmujący był wielki spokój, który towarzyszył Papieżowi w ostatnich chwilach ziemskiego życia. Odzwierciedlają go słowa Papieża wypowiedziane na łożu śmierci: „Pozwólcie mi odejść do Boga”. Swoim życiem i umieraniem pokazał współczesnym, jak godnie przeżyć swoje życie, by uwielbić nim Boga.

Bł. Jan Paweł II napisał w liście apostolskim „Salvifici doloris”: „Cierpienie jest po to, żeby wyzwalało miłość, ażeby rodziło dobre uczynki miłości bliźniego, ażeby cała ludzką cywilizację przetwarzało w cywilizację miłości”. Niech Jego orędownictwo w niebie nam w tym pomaga.