Power radykalnych chrześcijan

Andrzej Macura

publikacja 21.05.2014 11:35

Garść uwag do czytań na VI niedzielę wielkanocną roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Power radykalnych chrześcijan Jakub Szymczuk /GN "Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania". Nawet gdy stajemy wobec takich prowokacji

Na pierwszy rzut oka czytań tej niedzieli nic ze sobą nie łączy. Tu opowieść o mocy, jaka towarzyszyła pierwszym uczniom, tam wezwanie, by chętnie znosili krzywdy,  a na koniec zapewnienie Jezusa, że jest z nimi. Wszystko staje się jasne, gdy wczytać się w słowa Ewangelii dokładniej. Czytania tej niedzieli to opowieść o „powerze” (sile, mocy) , jaki towarzyszył pierwszym uczniom i odpowiedź na pytanie, skąd się w nich toto wzięło. Dziś, gdy Kościół znów staje przed wielkimi wyzwaniami, sprawa wagi niezwykłej...

Z góry też przepraszam za długość tekstu. Nie ma oczywiście obowiązku czytać całości. Staram się streszczać jak mogę. Jeśli mimo to piszę aż tyle to dlatego, że nie chcę nad ważnymi tematami jedynie się prześliznąć. Kto ma siły i chęci, może przejść całą zaproponowaną drogę.

1. Kontekst pierwszego czytania Dz 8,5–8.14–17

Kościół w Jerozolimie już okrzepł. Zniósł pierwsze szykany. Ale nagle Szczepan,  jeden z niedawno ustanowionych diakonów,  ginie ukamienowany za swoją wiarę w Chrystusa. To sygnał do rozpoczęcia większych prześladowań. Ważną rolę odgrywa w nich późniejszy wielki misjonarz, Szaweł – Paweł. Wyznawcy Chrystusa, z wyjątkiem Apostołów, uciekają więc z Jerozolimy. Rozpraszają się po Judei i Samarii. Sytuacja ta, paradoksalnie, sprzyja rozszerzeniu się chrześcijaństwa. Uczniowie Jezusa wieść o zmartwychwstaniu i ustanowieniu swojego Mistrza Panem i Mesjaszem zanoszą także innym oczekującym zbawienia. Taki jest kontekst historii z Dziejów Apostolskich opowiedzianej w pierwszym czytaniu tej niedzieli. Przytoczmy je (8,5–8.14–17).

Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.

Kiedy Apostołowie w Jerozolimie dowiedzieli się, że Samaria przyjęła słowo Boże, wysłali do niej Piotra i Jana, którzy przy­szli i modlili się za nich, aby mogli otrzymać Ducha Świętego. Bo na żadnego z nich jeszcze nie zstąpił. Byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa. Wtedy więc Apostołowie wkładali na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego.


Co opuszczono? Ano historię Szymona Maga. Rozpoczyna się w wierszach 9-14, a kontynuowana jest od wiersza 18. Przypomnijmy, Szymon zajmował się (oczywiste) magią i miał wielkie poważanie wśród ludzi. Jednak widząc cuda działanie przez Filipa wespół z innymi przyjmuje chrzest. Potem, niestety, przekonany, że w grę wchodzi jakaś tajemna wiedza, chce dać Apostołom pieniądze, by też umieć działać takie cuda jak oni. Ostro skarcony reflektuje się jednak i prosi Apostołów o modlitwę.

Historia z Szymonem nie jest może aż tak istotna, by o niej czytać w Kościele. Z drugiej strony uzmysławia, jak niesamowite rzeczy musiały się dziać zarówno przez ręce diakona Filipa jak i Apostołów. Szymon niejedno potrafił. I nagle on, znany mag chce zaoferować kupę pieniędzy, żeby też umieć robić takie rzeczy jak oni. To co robił Filip, efekt jaki swoją modlitwa wywołali Piotr i Jan musiało naprawdę robić wrażenie. A co robili? Filip wypędzał złe duchu i uzdrawiał. Piotr i Jan swoja modlitwą sprawili nowe zesłanie Ducha Świętego. Co konkretnie się tam działo nie wiemy, ale na pewno było to coś niezwykłego.

Spróbujmy podsumować jaka nauka płynie z tej historii.

  • Prześladowanie pierwszych chrześcijan sprawiło, że ruszyli oni w świat. Bóg, jak wytrawny mistrz sztuk walki, wymierzony w Jego uczniów cios obrócił przeciwko temu, kto go zadał. Czyli? Cios prześladowań zadał szatan. Jednak przez to, że chciał zniszczyć chrześcijaństwo w Jerozolimie, zaczął tracić swoją pozycję także poza nią.

    Jak widać Bóg potrafi nawet ze zła wyprowadzić jakieś dobro. Nie znaczy to, że tego zła chce. Zło zawsze pozostaje złem. Ale Bóg potrafi nie tylko stępić jego ostrze, ale  i obrócić na korzyść swoją i człowieka.

    A szatan? Wyraźnie widać, że się miota. Nie potrafi powstrzymać się przed zaszkodzeniem swoim przeciwnikom nawet wtedy, gdy jego knowania ostatecznie obracają się przeciwko jego władzy. 
     
  • Bóg pozwalał, by przez ręce uczniów Jego Syna działy się rzeczy niezwykłe. Pytanie czemu dziś takie rzeczy tak często się nie dzieją pozostawiam bez odpowiedzi.
     
  • Filip był diakonem. Miał obsługiwać stoły. Jak widać nie czuł się przez to zwolniony z obowiązku głoszenia słowa Bożego. Ważny przykład dla dzisiejszych chrześcijan, którzy oczekują, ze wyręczą ich w tym zadaniu inni.
     
  • Mamy w końcu w tekście mowę o udzielania Ducha przez włożenie rąk. Różnym od chrztu. Bo przecież Samarytanie, do których przyszli Piotr i Jan chrzest przyjęli już wcześniej. Tak przynajmniej  napisał autor Dziejów Apostolskich. Jak nie widzieć w tej scenie świadectwa istnienia już u początków Kościoła czegoś, co dziś nazywamy sakramentem bierzmowania?

Co ma to czytanie wspólnego z Ewangelią tej niedzieli? W czym jej widzenie ubogaca? By się nie powtarzać, o tym trochę później.

2. Kontekst drugiego czytania 1 P 3,15–18

Dla przypomnienia: pierwszy list św. Piotra cały przeniknięty jest świadomością nowości życia, jakie zyskali chrześcijanie dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Jego uczniowie mają się więc prezentować godnie, po nowemu; mają prezentować nowy styl życia. I o jednym z takich elementów owego nowego stylu słyszymy w drugim czytaniu tej niedzieli. Przytoczmy je wraz z nieco szerszym kontekstem (tekst czytania zaznaczony pogrubieniem – 1 P 3, 13-18)

Kto zaś będzie wam szkodził, jeżeli gorliwi będziecie w czynieniu dobra?  Ale jeżeli byście nawet coś wycierpieli dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście. Nie obawiajcie się zaś ich gróźb i nie dajcie się zaniepokoić! Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. A z łagodnością i bojaźnią [Bożą] zachowujcie czyste sumienie, ażeby ci, którzy oczerniają wasze dobre postępowanie w Chrystusie, doznali zawstydzenia właśnie przez to, co wam oszczerczo zarzucają. Lepiej bowiem - jeżeli taka wola Boża - cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle. Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem.

Przesłanie św. Piotra jest w tym miejscu jasne. Chrześcijanin ma zawsze zachowywać czyste serce. Owszem, powinien uzasadniać nadzieję, jaka w nim jest (uzasadniać nadzieję, niekoniecznie bronić prawdy), ale ma to zawsze robić z Jezusem w sercu; ma być gotów z łagodnością przyjąć krzywdy, które go z tego powodu spotkają. Trzeba przyznać, wymaganie trudne. Jego przypomnienie jest jednak bardzo ważne  w czasach, w których dla wielu chrześcijan – niestety – cnotą stało się odpowiadanie na agresję agresją...

3. Kontekst Ewangelii J 14,15–21

Ewangelia tej niedzieli to kolejny fragment pożegnalnej mowy Jezusa. Swoisty testament, w którym wyjaśnia On swoim uczniom sens swojej misji i odpowiada na pytanie, co znaczy być Jego uczniem. Przeniesienie uroczystości Wniebowstąpienia z czwartku na VII niedzielę Wielkanocną spowodowało, że nie słyszymy już w kościele kolejnej części tej mowy, więc może przytoczę tu jej dalszą część, do końca 14 rozdziału. Zwłaszcza że przepisy liturgiczne pozwalają w VI niedzielę wziąć Ewangelię z VII niedzieli...  A na początek dodamy jeszcze parę zdań z kontekstu poprzedzającego. Ci, którzy mają dobrą pięć pewnie zauważą, że pierwsze z nich to ostatnie zdanie Ewangelii sprzed tygodnia... Tekst czytany w Kościele tej niedzieli – pogrubioną czcionką.

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.

Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze -  Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was.

Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie». Rzekł do Niego Juda, ale nie Iskariota: «Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?»  W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca.

To wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka! Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie. Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca, i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał. Wstańcie, idźmy stąd!

4. Warto zauważyć

Nie wiem jak Szanowni Czytelnicy, ale ja czytając ten tekst mam wrażenie, że jedna myśl cięgle się tu powtarza,  wraca jak natrętna mucha i nie pozwala o sobie zapomnieć. To sprawa jedności. Ojca, Syna, Ducha. A w Nich i tych, którzy Jezusa kochają, którzy zachowują Jego przykazania. Czyli Jego uczniów. Zacytujmy tu parę mocniejszych zwrotów:

  • Jezus o Duchu Świętym: „wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie”. Czyli na razie jest między wami, ale kiedyś, już wkrótce, będzie także w was. Zjednoczenie jeszcze ściślejsze.
  • Jezus o sobie, Ojcu i uczniach: „Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was”. Niesamowite to zjednoczenie. My w Nim, a On w nas.
  • Jezus o miłującym go uczniu: „Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać”. Owszem, Bóg był kiedyś w gościnie u Abrahama. Mieszkał w Arce, Namiocie, a potem świątyni. Ale tu mówi, że będzie mieszkał u człowieka, u ucznia Jezusa.  

Ci, którzy kochają Jezusa zaproszeni są.... może nawet mocniej... już są wszczepieni w Trójcę. Jezus zresztą rozwinie też tę myśl w kolejnej części swojej mowy, gdy będzie mówił, że jest jak krzew winny, a uczniowie jak latorośle. Gdy uświadamiamy sobie, że ta mowa jest swoistym testamentem Jezusa musimy przyjąć, że ta prawda musiała być dla Jezusa niezwykle ważna. Chrześcijanin – jeśli kocha Jezusa – już żyje w jedności z Trójcą. Już ma życie, podobnie, jak ma je Jezus. Teologowie i mistycy mówiąc o zjednoczeniu wierzącego z Bogiem, mówiąc o jego przebóstwieniu nie biorą tej prawdy z sufitu. Jezus tu wyraźnie o niej mówi...

Trudno nie zauważyć, że opowieść pierwszego i wskazania drugiego czytania są jakąś konsekwencją tej prawdy. Odwaga i moc, z jaką działał Filip, Piotr i Jan,  wielkoduszne znoszenie krzywd, do którego zachęca św. Piotr, biorą się chyba właśnie z tego przeświadczenia, że skoro jesteśmy zjednoczeni z Bogiem, to nic dla nas nie jest niemożliwe. A krzywdy, które na nas spadają, to niewarte przejmowania się drobiazgi. Tym bardziej że...

Proszę mi wybaczyć pewien podstęp. Przytaczając tekst Ewangelii tej niedzieli poprzedziłem ją trzema zdaniami z Ewangelii św. Jana bezpośrednio ją poprzedzającymi. Pierwsze z  nich – jak tłumaczyłem – to ostatnie zdanie z Ewangelii ostatniej niedzieli Ale dwa kolejne dobierający czytania po prostu opuścili. Nie było ich przed tygodniem, nie ma ich w tej niedzieli. A są ważne. Brzmią: „A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię”.

Te dwa zdania z abstrakcyjnej prawdy o zjednoczeniu chrześcijanina z Trójca czynią konkret. Nie ma dla was rzeczy niemożliwych. Wszystko o co byście nie poprosili, stanie się. Filip, Piotr i Jan z pierwszego czytania właśnie tego doświadczają. Pierwszy wypędza złe duchy i leczy chorych. Dwaj następni wkładają na ochrzczonych Samarytan ręce, a Duch Święty na nich zstępuje. Moc jaką mieli dziwiła nawet Szymona Maga, który przecież niejeden cud zdziałał. Gdy to sobie człowiek uświadamia przestaje dziwić, że pierwsi chrześcijanie mieli w sobie tyle zapału, że działali tak niestrudzenie. Oni wręcz nie mogli być inni. Jak niby, gdy doświadczali w sobie takiej mocy?

W tekście nie sposób nie zauważyć i innych jeszcze tematów. Pomińmy już sprawę relacji Ojca, Syna i Ducha. Z bardziej praktycznych...

  • Jezus nazywa Ducha Świętego „Duchem prawdy” i „Pocieszycielem”. Co oznacza pierwszy tytuł? Być może po prostu Ducha Jezusa. Jezus jest przecież Prawdą. Ważniejsze jednak wydaje się wyjaśnienie Jego misji: „On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem”. Duch nie przynosi nowego objawienia. Przypomina Prawdę i prawdę, nauczanie Jezusa, pomaga je zrozumieć i zastosować w różnych nowych sytuacjach, w których przyjdzie się uczniom Jezusa znaleźć.

    A Pocieszyciel? Greckie Parakletos oznacza obrońcę, adwokata, kogoś wezwanego do wspierania oskarżonego, który przemawiał w jego imieniu. Duch Święty ma więc wspierać uczniów w trudnych sytuacjach, ma dodawać im odwagi i mądrości, gdy będą musieli się bronić. Także przez przypominanie nauki Jezusa i umiejętność zastosowania jej w różnych nowych sytuacjach.
  • Miłość do Jezusa wyraża się w zachowywaniu Jego przykazań. A konkretnie? Na początku swojej mowy Jezus mówi o jednym (J 13, 34) „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie”. Autor czwartej ewangelii napisze o tym dosadniej  w swoim pierwszym liście (1 J 4, 20): „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi”.

5. W praktyce

Kiedy chrześcijanie zwyciężają? Niekoniecznie wtedy, gdy uda im się zawiesić krzyże w publicznych instytucjach czy wprowadzić religię do szkół. Nie zawsze wtedy gdy uda im się im się uzyskać korzystne dla nich rozwiązania w państwowym prawie. I na pewno nie wtedy, gdy udaje im się ich przeciwników mocnymi słowami wdeptać w ziemię. Są zwycięzcami, gdy w każdej, nawet najbardziej niesprzyjającej sytuacji, potrafią realizować przykazanie miłości. Tylko wtedy naprawdę kochają Jezusa, a On prosi Ojca o Innego Pocieszyciela dla nich, o Ducha Świętego. Tylko wtedy są kochani przez Ojca i Syna i stają się godni głębszego poznania Jezusa.

Po prostu, radykalne chrześcijaństwo to niekoniecznie długie modlitwy, hojna jałmużna i uciążliwe posty.  Ani nie zaangażowanie czy praca na rzecz takiej czy innej sprawy. Zawsze jednak to miłość. A zwycięstwo jakie odnosimy tym większe, im więcej przeciwności w realizacji owego przykazania miłości musieliśmy pokonać.