Daniel: Patrz oczyma wiary

Andrzej Macura

publikacja 29.11.2014 13:55

Platan. Dla sprzedawcy sadzonek to pieniądze, dla malarza piękno, dla dozorcy kłopot ze spadającymi liśćmi. Naprawdę ważne jest, jak patrzysz.

Daniel - obraz Rubensa qgE_ZHxscNNGbA at Google Cultural Institute Daniel - obraz Rubensa
Daniel pokazuje, że warto patrzyć na wszystkie codzienne trudności oczyma wiary; trwać przy Bogu nawet wtedy, gdy grozi za to nie tylko brak awansu czy towarzyski ostracyzm, ale nawet śmierć

Sorry, takie mamy warunki – zdaje się dziś mówić wielu chrześcijan. A warunki są takie, że przyznawanie się do wiary w Chrystusa bywa powodem różnych nieprzyjemności. Ostracyzmu  w towarzystwie, braku perspektyw w pracy. Bywa, że z powodu wiary trudniej ją znaleźć. Stąd potem czasem prośby, by usunąć czyjeś imię i nazwisko z wypowiedzi zamieszczonej w internetowym wydaniu Gościa Niedzielnego. Wiadomo, potencjalny pracodawca, zwłaszcza gdy chodzi o jakiejś intratne stanowisko, wygoogluje sobie, że kandydat to jakiś wierzący. I pomyśli, że ma do czynienia z oszołomem. A okazja przejdzie koło nosa. Co zrobić? Sorry Jezus, takie mamy warunki. A ja chcę spokojnie i dostatnio żyć.

Daniel był inny. Choć... Mamy z nim pewien kłopot. Do końca nie wiadomo, czy jest postacią historyczną, czy raczej legendarną. Choć akcja księgi noszącej jego imię rozgrywa się w VI wieku przed Chrystusem – w czasach niewoli babilońskiej – ostatecznie zredagowana została znacznie później. W wieku II przed Chrystusem, za czasów prześladowcy Żydów Antiocha IV Epifanesa. Jej autor zapewne korzystał z jakichś starszych źródeł, ale na ile wiarygodnych?

Żydzi się tym nie przejmują. W przeciwieństwie do nas, zaliczających Daniela do czterech Proroków Większych, oni tę księgę zaliczyli to „ketuwim”, czyli pism. Jak np. Księga Koheleta. Problem historyczności postaci schodzi wtedy na plan dalszy. Najważniejsza jest nauka, jaką postać ta ze sobą niesie. A dla ludzi mordowanych w czasach prześladowań Antiocha za swoją wiarę postać to niezwykle ważna. Daniel, żyjący w trudnych dla wiary realiach niewoli babilońskiej, jednym z najważniejszych momentów historii Izraela swoją postawą uczy, że choćby nie wiadomo co, wierności Bogu zawsze warto dotrzymywać.

Szczypta historii? Luźny zlepek plemion, jaki stanowili potomkowie Abrahama, okrzepł podczas wyjścia z Egiptu. To wtedy zaczął stawać się narodem – ludem połączonym wspólną trudną, ale i cudowną historią. Izrael doświadczył wówczas wielkiej mocy Boga.  A jednocześnie otrzymał od Niego niesamowitą propozycję:  zawrzyjmy przymierze. Wiecie, kim jestem, widzieliście, jaki jestem mocny. Będę się wami dalej opiekował, ale wy musicie żyć wedle prawa, które wam nadam. Chcecie?

Oczywiście, że chcieli. Bo to dane im przez Boga prawo było dobre i mądre. Mojżesz na znak zawartego przymierza skropił więc krwią zarówno symbolizujący Boga ołtarz, jak i gotowy do zawarcia przymierza lud. Odtąd prawem Izraela stało się dziesięć przykazań. Z przyległościami oczywiście.  

Nastały czasy podboju Kanaanu, potem Królestwa Saula, Dawida i Salomona. Potem kraj podzielił się na Północ i Południe. Na Judę i Izraela. W 722 roku przed Chrystusem, pod naporem Asyrii, upada Izrael. Bóg zapomniał o swoim przymierzu? Niekoniecznie. To Izrael ciągle je łamał, za nic mając zawarty na Synaju pakt z Bogiem. Ale wtedy mogło się jeszcze wydawać, że to tylko jakieś niezbadane wyroki Boże. Przecież ostała się jeszcze Juda, z Jerozolimą i zbudowanym w niej mieszkaniem Boga, świątynią. Z umieszczoną w niej Arką Przymierza. Tą samą, której niemal magicznej mocy doświadczali ich ojcowie. Ale gdy i Jerozolima  w 586  roku przed Chrystusem upada, a świątynia zostaje zburzona, pytanie o ważność zawartego niegdyś przymierza staje pod wielkim znakiem zapytania. Owszem, myśmy je złamali. Ale czemu Bóg też je złamał? Czemu o nas zapomniał?

O rozterkach Izraela tego okresu pięknie pisał Jeremiasz (14, 18-21)

(...) Gdy wyjdę na pole -
oto pobici mieczem!
Jeśli pójdę do miasta -
oto męki głodu!
Nawet prorok i kapłan
błądzą po kraju nic nie rozumiejąc».
Czy nieodwołalnie odrzuciłeś Judę
albo czy odczuwasz wstręt do Syjonu?
Dlaczego nas dotknąłeś
klęską bez możliwości uleczenia nas?
Spodziewaliśmy się pokoju, ale nie ma nic dobrego;
czasu uleczenia - a tu przerażenie!
Uznajemy, Panie, naszą niegodziwość,
przewrotność naszych przodków,
bo zgrzeszyliśmy przeciw Tobie.
Nie odrzucaj [nas] przez wzgląd na Twoje imię,
od czci nie odsądzaj tronu Twojej chwały!
Pamiętaj, nie zrywaj swego przymierza z nami! (...)

Tak, to prawda. Izrael łamał przymierze. Przez całe wieki. Bóg go w końcu ukarał. Czy w takim razie ma jeszcze sens być wiernym Bogu? Czy Bóg odwrócił się od nas na zawsze, czy kiedyś jeszcze się za nami ujmie? I powtórzy cuda z  czasów Wyjścia z Egiptu?

Daniel żyje i działa na wygnaniu w Babilonii. Razem z innymi wygnańcami przeżywa wszystkie te religijne rozterki. I też musi pytać, jak się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ale Daniel patrzy i widzi. Znajduje odpowiedź: trzeba być wiernym Bogu. Choć warunki ku temu były znacznie mniej sprzyjające niż w czasach istnienia Judy czy Izraela. Trzeba trwać. Choćby przyszło za to zapłacić własną krwią. Ważna nauka zwłaszcza dla prześladowanych z czasów Antiocha IV Epifanesa...

Bo Danielowi na pewno nie było łatwo. Wedle księgi nazwanej jego imieniem pochodził z książęcej rodziny z Judy. Jako młodego, mądrego i wykształconego  chłopca wraz z trzema innymi Chananiaszem, Miszaelem i Azariaszem –  zabrano go do Babilonii, by tam wychować na wiernego sługę nowego pana. Król Nabuchodonozor zapewnia mu utrzymanie. Ale tu on i jego towarzysze po raz pierwszy buntują się: nie chcą królewskiego jedzenia. Bo jedząc to, co dostają, musieliby łamać Boże prawo, które zakazywało jedzenia niektórych potraw. Wolą jarzyny. A Bóg sprawia, że nie tylko nie chudną, co sprawiłoby, że ich postępek wyszedłby na jaw, ale wyglądają lepiej niż inni królewscy dworzanie..

I tak już jest zawsze. Przez cały długi czas przebywania Daniela na dworze kolejnych babilońskich, a potem perskich władców. Młodzieńcy wbrew królewskim rozkazom nie oddają pokłonu złotemu posągowi, który wznosi Nabuchodonozor. Trafiają do rozpalonego pieca, ale nic im złego się nie dziele. Potem Daniel nie oddaje czci królowi Cyrusowi, ale lew, do jaskini którego go wtrącono, nagle traci apetyt. Daniel odważa się wystąpić przeciw prorokom Bela, którego kapłani wraz z rodzinami po kryjomu sami zjadają przynoszone przez króla ofiary. Zabija też węża, którego Babilończycy uznają za bóstwo. Nie zgina karku przed bóstwami kraju, w którym przyszło mu żyć. Choć ciągle ktoś czyha na jego życie. Udaje mu się, bo Bóg wspiera go mądrością. I obdarza umiejętnością tłumaczenia snów – niezwykle pożądaną w tym kręgu kulturowym.

Jest też Daniel wizjonerem. I wie, że dziś panujący wkrótce będą musieli oddać władzę innym. A w końcu nadejdzie dzień, gdy nastanie czas królowania Boga. Gdy na tronie zasiądzie Przedwieczny, gdy nastąpi sąd i otworzone zostaną księgi, a panowanie obejmie Syn Człowieczy...

Sorry, takie mamy warunki – mówi dziś wielu chrześcijan wstydząc się swojej wiary i zapierając się jej w codziennych wyborach. Daniel pokazuje, że warto patrzyć na wszystkie codzienne trudności oczyma wiary; trwać przy Bogu nawet wtedy, gdy grozi za to nie tylko brak awansu czy towarzyski ostracyzm, ale nawet śmierć. Bo przecież mody się zmieniają. Władcy tego świata przychodzą i odchodzą. Bóg jest wieczny. I jego jest potęga oraz panowanie. Dziś i przez wszystkie wieki.

TAGI: