Jedyna sensowna pociecha

Andrzej Macura

publikacja 03.12.2014 22:28

Garść uwag do czytań na drugą niedzielę Adwentu roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Jedyna sensowna pociecha Andrzej Macura / CC-SA 3.0 Już siekiera do korzeni drzewa jest przyłożona

Bywa, że człowiek jest smutny nie dlatego, że brak w jego sercu Boga. Czasem skomasowany atak różnorakich ucisków sprawia, że naprawdę trudno się uśmiechać. Zwłaszcza wobec tych, którzy są tych inspiratorami wykonawcami owych ucisków. Dla przeżywających takie trudności czytania tej niedzieli to promyk światła. A dla innych...

1. Kontekst pierwszego czytania Iz 40,1-5.9-11

Pochodzące z księgi Izajasza pierwsze czytanie II niedzieli Adwentu to początek tzw. Księgi Pocieszenia. Jej autorstwo przypisywane jest anonimowemu autorowi, zapewne z kręgu uczniów proroka, żyjącemu w czasach niewoli babilońskiej. Wskazuje na to kontekst tego proroctwa: Izajasz żył w czasach, gdy głównym wrogiem Izraela była Asyria, a niepodległość Judy nie była jakoś specjalnie zagrożona. Tymczasem w tej części księgi znajdujemy odniesienia do niewoli babilońskiej. Raczej niemożliwe, by tyle szczegółów znał ktoś żyjący znacznie wcześniej. No i co najważniejsze, w czasach Izajasza pocieszanie Judy i zapowiadanie jej wyzwolenia (Jerozolima o której prorok mówi zaraz na początku przemowy była stolicą Judy) byłoby bez sensu.

A więc znów ta niewola babilońska... Warto przypomnieć: był to czas gwałtownego  pogłębienia refleksji nad stosunkiem Izraela do Boga. Fakty były niepokojące. Bóg pozwolił, by Izrael popadł w niewolę. Przestała działać ochrona, jaką obiecał swojemu ludowi, gdy zawierali z Nim przymierze na Synaju. Dlaczego? Zapomniał o przymierzu? Znudził się Izraelem? Nie. W końcu stracił cierpliwość. Naród Wybrany ciągle nie przestrzegał zasad, które ustalili zawierając ów pakt. Chodził swoimi, czysto ludzkimi drogami. I często też za obcymi bogami. Chodziło o pokazanie Izraelowi, że żyjąc wśród tylko wrogich plemion i mocarstw (między wielkim Egiptem i zmieniającymi się potęgami znad Tygrysu i Eufratu) nie jest samowystarczalny. I gdyby nie pomoc Boża już dawno przestałby jako naród istnieć. Tym razem Bóg nie ustrzegł Judy przed upadkiem, nie obronił swojego świętego miasta, Jerozolimy. Bo chciał by Jego naród w końcu zrozumiał, że  zawarte niegdyś z Nim przymierze miało działać w obie strony. Prawda, On obiecał chronić Izraela. Ale i Izrael zobowiązał się przestrzegać Bożego prawa.

Teraz jednak czas kary się kończy – mówi Bóg przez (Deutero)Izajasza. Niebawem dostaniecie kolejną szansę. I o tym słyszymy w pierwszym czytaniu tej niedzieli. Przytoczmy tekst czytania razem z pominiętymi wierszami 6-8.

«Pocieszcie, pocieszcie mój lud!» - mówi wasz Bóg.
«Przemawiajcie do serca Jeruzalem
i wołajcie do niego,
że czas jego służby się skończył,
że nieprawość jego odpokutowana,
bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób
za wszystkie swe grzechy»,


Głos się rozlega: «Drogę dla Pana
przygotujcie na pustyni,
wyrównajcie na pustkowiu
gościniec naszemu Bogu!

Niech się podniosą wszystkie doliny,
a wszystkie góry i wzgórza obniżą;
równiną niechaj się staną urwiska,
a strome zbocza niziną gładką.
Wtedy się chwała Pańska objawi,
razem ją wszelkie ciało zobaczy,
bo usta Pańskie to powiedziały».

Głos się odzywa: «Wołaj!» -
I rzekłem: Co mam wołać? -
«Wszelkie ciało to jakby trawa,
a cały wdzięk jego jest niby kwiat polny.
Trawa usycha, więdnie kwiat,
gdy na nie wiatr Pana powieje.
<Prawdziwie, trawą jest naród>.
Trawa usycha, więdnie kwiat,
lecz słowo Boga naszego trwa na wieki».

Wstąpże na wysoką górę,
zwiastunko dobrej nowiny w Syjonie!
Podnieś mocno twój głos,
zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judzkim:
«Oto wasz Bóg!»
Oto Pan Bóg przychodzi z mocą
i ramię Jego dzierży władzę.
Oto Jego nagroda z Nim idzie
i przed Nim Jego zapłata.
Podobnie jak pasterz pasie On swą trzodę,
gromadzi [ją] swoim ramieniem,
jagnięta nosi na swej piersi,
owce karmiące prowadzi łagodnie.

Przesłanie proroctwa jest chyba jasne. To zapowiedź końca kary Izraela, zapowiedź jego wyzwolenia z niewoli babilońskiej. Zapowiedź, że już wkrótce Bóg sam zatroszczy się o swój lud, dla którego nastaną w końcu lepsze dni. Znamienne, że nie ma tu żadnego warunku; że Izrael odzyska wolność jeśli. Nie. Bóg go wyzwoli i już. Bo uznał, że dość już kary. Że pewnie teraz Jego ukochany lud już zmądrzał.

A szczegóły? Może parę drobnych wyjaśnień, do kolejnych akapitów... 

  • Pierwszy akapit czytania jest w świetle wcześniejszych wyjaśnień jasny. Nie ma co się powtarzać.
     
  • Drugi akapit.... O przygotowaniu drogi na pustyni... Wbrew pozorom niekoniecznie jest to wezwanie, by to Izrael przygotował drogę Bogu. Tak wygląda, gdy cytat ten jest użyty w Ewangeliach. Ale tu jest ciut inaczej. Nie ma żądania nawrócenia. Jak napisałem wcześniej jest zapowiedź: Bóg przyjdzie, zainterweniuje. Niezależnie od gotowości Izraela. Czas kary się skończył. O co więc chodzi?

    W dawnych czasach nie było dróg w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Owszem, w okolicach miast czy innych ludzkich osiedli przebiegały jakieś gorzej albo lepiej utrzymane trakty, ale nie było traktów łączących jakieś bardziej od siebie oddalone miejscowości. Na marginesie, wielką zasługą cywilizacyjną Rzymian było, że takie drogi zaczęli budować. Ale Rzymianie póki co siedzą na Półwyspie Apenińskim i nie mają wpływu na to, co dzieje się w Ziemi Świętej. „Przygotowanie dróg” można raczej uznać za jakieś „przetarcie szlaku”. Zapoznanie się z nim, gdzie trzeba znalezienia obejść jakichś terenowych przeszkód., zorientowanie się, gdzie można zaopatrzyć się w wodę, gdzie są warunki dobre do przenocowania i temu podobne. Działania takie prowadzono zawsze, kiedy w jakiś bardziej oddalone od stolicy okolice miał przybyć król czy inna ważniejsza osobistość. Dla mieszkańców krainy były widomym znakiem, że wieści o możliwym przybyciu władcy nie są plotkami, że faktycznie coś się w tym kierunku dzieje.

    Kiedy więc Izajasz wzywa do przygotowania dróg chce po prostu powiedzieć, że wieści o mającej nadejść Bożej pomocy nie są wymysłem. Że rozpoczęły się już przygotowania...
     
  • Naród jak trawa czy więdnący kwiat i słowo Boga trwające na wieki.... Chodzi o kruchość Izraela, gdy opiera się na własnych kalkulacjach. I przypomnienie, że może on wesprzeć się na obietnicach Boga. Bo Bóg skoro obiecał – kiedyś tam, podczas zawierania przymierza na Synaju – na pewno słowa dotrzyma. Jego słowo trwa na wieki.
     
  • Bóg nadchodzący jako pasterz... Bóg nie przychodzi dla samego przyjścia. I ewentualnego zemszczenia się na tych, którzy Mu się sprzeciwiali. Przychodzi by się o swój lud zatroszczyć.

Jakie to proroctwo ma znaczenie dla nas, żyjących dwa i pół tysiąca lat po czasach których dotyczyło, na dodatek po przyjściu naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa? Nam też Bóg złożył obietnice. Że zostaliśmy zbawieni. Że kiedyś przyjdzie powtórnie. Że nas zabierze do siebie, byśmy byli tam, gdzie już jest  Jego Syn. A skoro obiecał, to na pewno obietnicę wypełni. Nawet jeśli dziś doznajemy w świecie różnych niewygód... Jeśli nasi bracia na Bliskim Wschodzie są wypędzani ze swoich domów, okradani, zabijani strzałem w tył głowy, ścinani czy krzyżowani, to Bóg na pewno nie przestał się o nich troszczyć. Kiedyś przyjdzie powtórnie i zaprowadzi porządek.

Ktoś powie: to tylko takie gadanie. Bogu nasze cierpienia są obojętne. Bo gdyby było inaczej już dawno by przyszedł ten porządek zaprowadzić. Nie zwlekałby. Odpowiedź na tę obawę daje dziś drugie czytanie...

2. Kontekst drugiego czytania 2 P 3,8-14

W drugim liście św. Piotra – liście pożegnalnym – poruszone zostały w zasadzie głównie dwa zagadnienia: sprawa opóźniającej się paruzji (powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa) i błędów, jakie się w związku z tym w Kościele pojawiły. Przytoczmy czytanie w nieco szerszym kontekście, opuszczając jednak 3 wiersze, które trochę zaciemniają wywód...

Umiłowani, piszę do was już ten drugi list; w nich pobudzam wasz zdrowy rozsądek i pamięć, abyście przypomnieli sobie słowa, które były dawno już przepowiedziane przez świętych proroków, oraz przykazanie Pana i Zbawiciela, podane przez waszych apostołów. To przede wszystkim wiecie, że przyjdą w ostatnich dniach szydercy pełni szyderstwa, którzy będą postępowali według własnych żądz i będą mówili: «Gdzie jest obietnica Jego przyjścia? Odkąd bowiem ojcowie zasnęli, wszystko jednakowo trwa od początku świata (...)

Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia. Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną znalezione.

Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie i staracie się przyspieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość. Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby [On] was zastał bez plamy i skazy - w pokoju, a cierpliwość Pana naszego uważajcie za zbawienną, jak to również umiłowany nasz brat Paweł według danej mu mądrości napisał do was, jak również we wszystkich listach, w których mówi o tym. Są w nich trudne do zrozumienia pewne sprawy, które ludzie niedouczeni i mało utwierdzeni opacznie tłumaczą, tak samo jak i inne Pisma, na własną swoją zgubę.

Zwróćmy uwagę:

  • Dlaczego dzień sądu ostatecznego jeszcze nie nadszedł? Bo Bóg nikogo nie chce stracić, chce wszystkim dać czas, chce by wszyscy się nawrócili. Poza tym, Bóg inaczej niż człowiek liczy czas, więc składając obietnice niekoniecznie trzyma się naszej rachuby. To odpowiedź dla wszystkich, którzy myślą, że zapowiedź Jego powtórnego przyjścia jest obietnicą bez pokrycia...
     
  • W dzień sądu świat ulegnie zagładzie, a nastąpi nowe niebo i nowa ziemia... To trochę inaczej niż w innych tekstach biblijnych, gdzie mowa jest o przemienieniu tego świata w nowy. Sprzeczność? Niekoniecznie. Obraz jaki maluje przed naszymi oczyma ma pokazać radykalny koniec tego porządku świata i nastanie nowego. „Techniczne” szczegóły wydarzenia mają tu znaczenie drugorzędne. W każdym razie ten nowy świat będzie światem, w którym będzie „mieszkała sprawiedliwość”. Czyli będzie to świat lepszy niż ten, w którym tylu jest ludzi mających Boga za nic i takich którzy prześladują uczniów Chrystusa...
     
  • Piotr mówi też o „znalezieniu”  przez Boga w dniu sądu ziemi i dzieł na niej... To po prostu stwierdzenie, ze Bóg w tym dniu przyjrzy się temu, co ludzie na ziemi zrobili. Chodzi o sąd.
     
  • Wiedząc o czekającym ludzkość sądzie chrześcijanie powinni przygotować się na ten dzień przez dobre i święte życie. Dlaczego jest ono w pewnym sensie – jak pisze św. Piotr –  przyspieszaniem dnia paruzji? Ano skoro Bóg czeka na nawrócenie jak największej rzeszy ludzi, to im więcej takich jest, tym szybciej będzie mógł przyjść...

Życie chrześcijanina jest więc wychylone ku przyszłości. Jest (niecierpliwym) oczekiwaniem na przyjście Pana. Szkoda że w naszych czasach trochę zagubiliśmy ten rys pobożności. I kultywowane w dawnej Polsce powtarzanie podczas każdej Mszy roratniej „jestem gotowy na sąd Boży” zastępujemy oczekiwaniem na święta...

3. Kontekst Ewangelii Mk 1,1-8

Ewangelię drugiej niedzieli Adwentu wzięto z samego początku dzieła ewangelisty Marka. Ma pokazać drugą z adwentowych, po Izajaszu, postaci: Jana Chrzciciela (trzecią będzie Maryja). Po niej  w Ewangelii Marka pojawi się już sam Jezus. W opowieści o chrzcie w Jordanie i wspomnieniu kuszenia Go na pustyni (znacznie krótsze niż u Mateusza i Łukasza). Trudno więc o jakieś wnioski płynące z kontekstu tego fragmentu.

Warto chyba jednak wspomnieć, że Ewangelia Marka uważana jest za podręcznik katechumena; tego który przygotowuje się do chrztu. Do tego wątku czasem trzeba będzie nawiązać w czasie wyjaśniania jej treści w roku B. Sporo w niej będzie nawiązań do „nowości”, do której wkracza się poprzez chrzest. A dzieło Jezusa jawić się będzie jako akt nowego stworzenia...

Przejdźmy jednak do rozważań dotyczących samego tekst Ewangelii tej niedzieli.

Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym.

Jak jest napisane u proroka Izajasza:

„Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą;
on przygotuje drogę Twoją.

Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
prostujcie ścieżki dla Niego”.

Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy.

Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”.


4. Warto zauważyć

Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym...  Strasznie treściwe zdanie...

  • Początek.... Chyba tylko trzy księgi Biblii rozpoczynają się od słowa arche... „Na początku” – Księga Rodzaju i Ewangelia Jana. Tu mamy zwyczajnie „początek”. Można to uznać za zwykłe rozpoczęcie księgi. Ale można też przez analogię uznać w występującym za chwilę Janie Chrzcicielu początek nowej ery, nowego stworzenia. A może owym „Początkiem” jest sam Jezus, ten dla którego i przez którego wszystko się stało? Ewangelia Marka bywa nazywana „Ewangelią katechumena”. Czyli tego, który przygotowuje się do chrztu. Tak głębokie myśli oczywiście mogłyby w niej być też przemycone. Ale dla przygotowujących się do chrztu chyba pozostałyby niezauważalne.
     
  • Ewangelii... Czyli Dobrej Nowiny... Ostatnio, pewnie pod wpływem papieża Benedykta, niechętnie tłumaczy się słowo „ewangelia”. Bo ma ono szersze znaczenie niż to, co rozumiemy przez „dobrą nowinę”. Chyba jednak niepotrzebnie. Tłumaczymy przecież Parakleta na Pocieszyciela, nie przejmując się że to spłycenie tytułu. Bo przecież słowo „ewangelia” kojarzy się raczej z dziełem literackim, niż z jakąś dobrą nowiną... 

    Za to już „ewangelizować” brzmi trochę jak „indoktrynować”. A przecież jest to głoszenie najlepszej, najradośniejszej dla ludzkości nowiny: zostaliście ułaskawieni, skutki grzechu zostały usunięte. Życie nie kończy się śmiercią. Jest zmartwychwstanie i przyszły świat, w którym nie będzie chorób, cierpienia i żadnych krzywd...
     
  • Jezus... To imię znaczy „Bóg jest zbawieniem”, „Bóg zbawia”....  Imię mówiące same za siebie...
     
  • Chrystus... Czyli Mesjasz, Pomazaniec. To nie nazwisko, to tytuł. Nowy Król, którego oczekiwali Żydzi, a który zaskakując wszystkich, zasiadając po prawicy Ojca został Królem Wszechświata...
     
  • Syn Boży... Synem Bożym był nazywany każdy pobożny, sprawiedliwy  Izraelita. Jezus był sprawiedliwy i pobożny. A jednocześnie jest Synem Bożym dużo bardziej niż ludzie. Jest Synem Bożym dosłownie...

No to dalej... Wbrew temu co pisze Marek następujący po wstępie do Ewangelii cytat nie pochodzi od samego Izajasza, ale jest zbitką cytatów z Malachiasza i Izajasza. Drugą część mamy w pierwszym czytaniu. A tekst z Malachiasza brzmi:

„Oto Ja wyślę anioła mego, aby przygotował drogę przede Mną, a potem nagle przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie, i Anioł Przymierza, którego pragniecie.

Aniołem jest oczywiście Jan Chrzciciel, Panem i Aniołem Przymierza sam Jezus Chrystus. Marek w ten sposób rozwiązuje problem relacji Jana Chrzciciela do Jezusa. Jan nie jest Mesjaszem. Jest tym, który ma Jezusowi przygotować drogę. I taki jest sens jego działania.

A po przypomnieniu prorockich zapowiedzi Marek przedstawia krótko już samego Jana. Jego wygląd, obyczaje i działalność. I przypomina, że to on wskazał na Jezusa jako na tego, który dokonuje prawdziwego chrztu: Duchem Świętym.

Dla czytelnika Ewangelii ten pierwszy jej fragment to wskazanie: Bóg zaczął spełniać swoje obietnice, zbawienie jest blisko. Już zaczęło się przygotowywanie dla Niego ścieżek. Tyle że jak się okaże, Boże działanie będzie dość nietypowe. Posłany przez Niego Mesjasz zostanie odrzucony przez przywódców i zabity. Jednak po trzech dniach jego uczniowie znajda pusty grób. Do czytelnika będzie należało przy owym pustym grobie wybrać, czy chce uwierzyć w zmartwychwstanie i zyskać życie wieczne, czy pozostać ślepym na Boże działanie i zostać przy swoim.

Jaki jest sens tej opowieści w kontekście pozostałych czytań i trwającego Adwentu? W połączeniu z Izajaszem rzuca się w oczy owo pocieszenie, jakiego doznaje Izrael po latach zmiennych, ale nieustannie trudnych kolei losu. Bóg jest zawsze wierny. Jak obiecał, to obietnicę wypełni. Choćby się zdawało, że zapomniał, że to już  niemożliwe.

Jest to także pocieszające wskazanie dla tych, o których mówi Piotr w drugim czytaniu; którzy zawiedzeni są zbyt długim oczekiwaniem na paruzję: Bóg wypełnia swoje obietnice. Na pewno. Zawsze. Jak rozpoczął dwa tysiące lat temu, tak dokończy swoim powtórnym przyjściem.

5. W praktyce

  • Powtórzę się: za mało w naszej chrześcijańskiej duchowości Adwentu. A przecież żyjemy w czasach oczekiwania na paruzję. Nie powinniśmy tylko wspominać, ale też wołać „Marana tha”. Bo na wszelkie głupoty, krzywdy i niesprawiedliwości czasów, w których przyszło nam żyć, odpowiedzią są nie tylko nasze wysiłki zmiany sytuacji, ale też Boży sąd.
     
  • Przygotujcie drogę Panu... Wprawdzie przygotowania nie należą do nas, bo Bóg przyjdzie niezależnie od tego, czy coś w tym kierunku zrobimy czy nie, ale na pewno warto byśmy sami byli przygotowani... „Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby was zastał bez plamy i skazy - w pokoju” – pisze święty Piotr. No właśnie. W pokoju.

    Czasem odpowiedzią na czyjeś chamskie zachowanie na drodze jest odpłacenie pięknym za nadobne. Zajechał drogę? Wepchnął się? To ja mu pokażę. Tymczasem takie zachowanie na pewno nikogo niczego nie nauczy. Stworzy na drodze tylko dodatkowe niebezpieczeństwo.

    I podobnie jest z naszą reakcją na krzywdy, jakich doznajemy od świata. Atakują nas, wierzących w Chrystusa? Wyśmiewają, szykanują? No to my im pokażemy. Odpłacimy im, żeby dostali nauczkę. Zabijają naszych braci? No to... Tu pomysłów jest sporo. Tymczasem jeśli odpłacamy złem za zło, mnożymy je. A przecie chcemy, żeby było go jak najmniej... 

    Nie chodzi o to, by się nigdy nie bronić. Ale z umiarem. Pamiętając, że owocem Ducha Świętego jest właśnie wspomniany przez Piotra pokój, a nie złość czy wzburzenie...