Władca wiatru i fal

Andrzej Macura

publikacja 16.06.2015 06:00

Garść uwag do czytań na XII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Jezioro Galilejskie Andrzej Macura / CC-SA 3.0 Jezioro Galilejskie
Człowiekowi, który jest z Jezusem nic naprawdę złego nie grozi. Burze mogą się srożyć i choć wydaje się, że Jezus śpi, to przecież nigdy o swoich nie zapomina

Każdy wierzący przyjmuje takiego Boga, jakiego sobie wyobraża i każdy niewierzący odrzuca takiego, jakiego sobie wyobraża. Dlatego tak ważną sprawa jest, aby i jedni i drudzy znali Ojca i Jego Syna Jezusa. Bo tylko wtedy zarówno w sposób wolny Go przyjmują, jak i w sposób wolny decydują się na Jego odrzucenie. Czytania tej niedzieli to jeden z wielu fragmentów mozaiki, która składa się na obraz Boga prawdziwego. Powiedzieć że Bóg jest Panem nad przyrodą to powtarzanie oczywistości. Tyle jednak, że oczywistości w sumie słabo zinterioryzowanej, przyjętej do życia. Dlatego warto się nad czytaniami tej niedzieli nieco dłużej zatrzymać.

1. Kontekst pierwszego czytania Hi 38, 1. 8-11

„Niech przepadnie dzień mego urodzenia, i noc, gdy powiedziano: «Poczęty mężczyzna». Niech dzień ten zamieni się w ciemność, niech nie dba o niego Bóg w górze. Niechaj nie świeci mu światło, niechaj pochłoną go mrok i ciemności”... Strasznie brzmi ta skarga doświadczanego przez Boga Hioba. To właśnie z tej księgi, pełnej skarg, ale w końcu i zrozumienia,  pochodzi pierwsze czytanie tej niedzieli.

Wzięto je z tego fragmentu księgi Hioba, w którym autor zamieścił odpowiedzi Boga na liczne kierowane pod Jego adresem uwagi i skargi. Pierwsza w Biblii Tysiąclecia zatytułowana jest „Mądrość Boża widoczna w świecie”. Bo właśnie to zagadnienie jest w niej wyjaśniane. Podkreślmy raz jeszcze: wedle autora natchnionego tak Bóg mówi sam o sobie. Warto nad tym tekstem nieco dłużej się zatrzymać. I przytoczyć go wraz z opuszczonymi wierszami. Nie są może aż tak istotne, ale pomagają wczuć się w klimat.

I z wichru Pan odpowiedział Hiobowi tymi słowami:
«Któż tu zaciemnić chce zamiar
słowami nierozumnymi?
Przepasz no biodra jak mocarz!
Będę cię pytał - pouczysz Mnie.

Gdzieś był, gdy zakładałem ziemię?
Powiedz, jeżeli znasz mądrość.
 Kto wybadał jej przestworza?
Wiesz, kto ją sznurem wymierzył?
Na czym się słupy wspierają?
Kto założył jej kamień węgielny
ku uciesze porannych gwiazd,
ku radości wszystkich synów Bożych?

Kto bramą zamknął morze,
gdy wyszło z łona wzburzone,
gdym chmury mu dał za ubranie,
za pieluszki ciemność pierwotną?
Złamałem jego wielkość mym prawem,
wprawiłem wrzeciądze i bramę.
I rzekłem: „Aż dotąd, nie dalej!
Tu zapora dla twoich nadętych fal”.

Wymowa tekstu jest jasna: człowiek nie ma prawa dyskutować z Bogiem jak równy z równym, bo guzik wie. To Bóg jest  Stwórcą i pozwalając, by rzeczy toczyły się tak a nie inaczej wie co robi. Ważna wskazówka także dla nas, uzurpujących sobie czasem nawet prawo osądzania Boga...

W kontekście Ewangelii szczególną uwagę trzeba jednak zwrócić na przedstawienie  się Boga jako Pana nad wodami. Użyte tu sformułowania w stylu „bramą zamknął morza” z punktu widzenia naszej wiedzy o grawitacji nieco dziwne, ale to nawiązanie do opowieści o stworzeniu, w którym Bóg najpierw oddziela ocean górny (niebo) i dolny (morza), a potem w tym drugim wydziela miejsce dla suchego lądu.

Bóg przedstawia się jako Pan nad wodami. Nie tylko jako ktoś, kto je ujarzmił. To ktoś, kto wyznacza prawa, którymi ten groźny żywioł się rządzi. Nie jest więc tylko kimś, kto potrafi owe wody przechytrzyć, kto ewentualnie może cos poradzić, gdy pojawia się ich groźna potęga. To ktoś kto ma nad nimi pełnię władzy. Chyba dla nas istotne. Prosząc Boga o ratunek w razie zagrożenia prosimy tego, w którego rękach spoczywa wszystko, nie tylko nasz los.

Warto może jeszcze dodać, że w Biblii morze często jest symbolem zła. Tak jest np. u Jana, gdy w jednej z apokaliptycznych wizji pisze o nowym niebie i nowej ziemi, w których „morza już nie ma”. Choć tekst z Księgi Hioba wyraźnie wskazuje na materialny świat warto pamiętać, że Bóg ma też pełnie władzy nad światem duchowym. Także światem duchowego zła.  I wcale nie jest tak, że dobro i zło to w świecie dwie równoważne siły...

A następujący po tym czytaniu Psalm jest pochwałą Boga, który ratuje ludzi z morskich opresji...

2. Kontekst drugiego czytania 2 Kor 5,14-17

Drugie czytanie tej niedzieli to kolejny fragment czytanego już od pewnego czasu 2 Listu do Koryntian. Paweł tłumaczy motywy, którymi kieruje się głosząc Ewangelię. I nie jest to bynajmniej jakaś chęć zyskania znaczenia na tym świecie. Roztacza przed adresatami listu – jak to czytaliśmy w poprzednia niedziele – wizję wiecznego szczęścia w niebie. To dla niego warto poświecić teraźniejszość, cierpiąc w niej różne niedogodności. Paweł kontynuując tę myśl pisze (tekst czytania pogrubioną czcionką): 

„Tak więc przejęci bojaźnią Pana przekonujemy ludzi, wobec Boga zaś wszystko w nas odkryte. Mam zresztą nadzieję, że i dla waszych sumień nie ma w nas nic zakrytego. Mówimy to, nie żeby znów wam siebie zalecać, lecz by dać wam sposobność do chlubienia się nami, iżbyście w ten sposób mogli odpowiedzieć tym, którzy chlubią się swą powierzchownością, a nie wnętrzem własnego serca. Jeśli bowiem odchodzimy od zmysłów - to ze względu na Boga, jeżeli przytomni jesteśmy - to ze względu na was. Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał. Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto stało się nowe”.

Co tu mamy?

  • Motywem , dla którego Paweł podejmuje trudy życia apostolskiego jest miłość. Miłość Chrystusa, który za człowieka umarł i która jest wezwaniem do podobnego poświęcenia życia dla innych.
     
  • Paweł uważa, że skoro Chrystus za człowieka umarł, to ten człowiek jest jakby martwy. Martwy dla tego, co było dawniej. Jeśli zaś żyje, to tylko dla tego, co nowe. Czyli dla Chrystusa, dla Ewangelii...
     
  • Paweł to stare życie, życie dla spraw ziemskich, nazywa życiem według ciała. W domyśle to nowe życie jest życiem według ducha...
     
  • To nowe życie według Ducha Paweł nazywa nowym stworzeniem...

Motyw zbawienia jako nowego stworzenia dość często pojawia się na kartach Nowego Testamentu. Częściej chyba, niż to na pierwszy rzut oka się wydaje. Nie wchodząc tu w szczegóły warto uzmysłowić sobie, jak ważne jest to pojęcie. Podkreślając radykalną nowość życia chrześcijanina – stare przecież umarło – jest wezwaniem do przyjęcia zupełnie innego niż reszta świata stylu życia. Jakby to najjaśniej ująć...  Ktoś się urodził jako wróbel, nie zdechnie jako kanarek – mówi przysłowie. Otóż z chrześcijaninem jest inaczej. Urodził się jako wróbel, ale jako wróbel już umarł, a narodził się przy chrzcie jako kanarek. A posługując się innym obrazem...

... Chyba większość chrześcijan jest przeświadczonych, że jako uczniowie Chrystusa powinni być lepsi od tych, którzy Chrystusa nie przyjęli. Paweł tymczasem mówi: „nie lepsi ale radykalnie inni”. To nie jest tak, że chrześcijanin jest jak dzika śliwka, której jedną czy drugą gałąź ktoś zaszczepił i teraz ta dzika śliwka przynosi dorodne owoce. Chrześcijanin jako dzika śliwka umarł. On jest nową, szlachetną odmianą śliwki. I to, że przynosi większe, smaczniejsze owoce nie jest tylko wynikiem jakiegoś wysiłku, nadzwyczajnych starań ogrodnika. Nie. On po prostu sam z siebie powinien rodzić większe, smaczniejsze owoce. Bez większych starań ogrodnika. Bo przecież jest drzewem szlachetnym A jeśli mimo wszystko rodzi owoce małe i cierpkie, to naprawdę jest z nim niedobrze.

Jak to czytanie wiąże się z pozostałymi? Na pierwszy rzut oka związku nie widać wcale. Ale jak się zastanowić, to postawa, do której wzywa chrześcijan Paweł jest konsekwencją świadomości, komu się zaufało. Skoro jest to ten, kto może wszystko, nawet uciszyć burzę na jeziorze, to czy nie warto zaufać Mu do końca i poświęcić  się Bożej sprawie bez reszty?

3. Kontekst Ewangelii Mk 4,35-41

Kim jest Jezus? Czym głoszone przez Niego królestwo? To podstawowe pytania tej części Ewangelii Marka. Sekcję, z której pochodzi czytanie tej niedzieli rozpoczyna pokazanie różnych postaw, jakie przyjmują wobec Niego różni ludzie. Jedni uważają, że działa mocą Belzebuba, inni że oszalał. Nawet Jego rodzina nie bardzo wie co o tym wszystkim sądzić. A Jezus robi swoje. Daje swoim uczniom pouczenia o królestwie. I teraz... No właśnie, co teraz?

Zwraca uwagę, że po zbiorze luźnych pouczeń o królestwie Bożym, wygłoszonych zapewne przez Jezusa w różnych okolicznościach, Ewangelista Marek rozpoczyna dalsza opowieść od stwierdzenia: „gdy zapadł wieczór owego dnia”. Czyli tego samego, w którym, wedle zamysłu kompozycyjnego Marka, wygłosił wszystkie przypowieści o królestwie. Takie połączenie obu tych części pokazuje chyba nie tyle na zależność czasową obu wydarzeń, ale jest zabiegiem literackim mającym pokazać, że dalsze wydarzenia są kontynuacją wcześniejszego nauczania. Tym razem Jezus nie naucza już słowami, ale tym, co robi....

W tym kontekście zwraca uwagę początek następnej opowieści. „Ledwie wyszedł z łodzi” przeczytamy na początku sceny z uzdrowieniem opętanego Gerazeńczyka. A kolejna, ściśle ze sobą powiązane uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok i wskrzeszenie córki Jaira, rozpoczyna się  od słów „gdy był jeszcze nad jeziorem”, czyli też jest powiązana z poprzednią bliskim następstwem czasowym. A nie jest ono normą przy wiązaniu ze sobą poszczególnych scen w Ewangelii św. Marka. To raczej więc znak celowego zestawienia ze sobą wszystkich tych trzech scen. Zwłaszcza że wypędzenie „Legiona” z opętanego Gerazeńczyka ma miejsce wyraźnie miejsce w dzień, a poprzednia scena rozpoczęła się o zachodzie słońca dnia poprzedniego. Mało prawdopodobne, by Jezus z uczniami faktycznie się tak długo przeprawiali przez Jezioro Galilejskie. Choć w tej sprawie trudno o pewność. Nie wiadomo, gdzie burza wypchnęła łódź i ile trzeba było nadrabiać...

Ale jeśli to celowy zabieg, to czemu miał służyć oprócz powiązania tej sceny z poprzednim nauczaniem? Zanim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie, może jednak najpierw sam tekst.

Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów: „Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.

Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.

Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”


4. Warte zauważenia

Całkiem sporo egzegetów tłumaczy te scenę w kluczu „tu jest ktoś więcej niż Jonasz”. Wiadomo, tu burza i tam burza, tam morze się uspokaja (po wyrzuceniu Jonasza), tu Jezus sam uspokaja jezioro. Ale to podobieństwo scen jest dość powierzchowne. W zamyśle Marka scena raczej powinna przywodzić na myśl dzieło stworzenia. Taki jest zresztą tej niedzieli kontekst pierwszego czytania: przedstawienie Boga, jako tego, który wziął w karby nieokiełzane siły pierwotnego (choć oczywiście też stworzonego przez Boga) żywiołu. Znamienne, że Jezus uciszając wiatr i jezioro użył słów „milcz i ucisz się”, które w tekście oryginalnym są słowami używanymi gdzie indziej... przy egzorcyzmach. Zaskakujące, prawda? Jezus egzorcyzmuje wiatr i jezioro. Jak to się stało, że żywioły te, stworzone przez Boga zostały jakoś opanowane przez złe duchy?

W opowieści Księgi Rodzaju, w jej trzecim rozdziale, jest też scena ogłoszenia wyroku na Węża, kobietę i mężczyznę. Trzeci słyszy między innymi zapowiedź, że ziemia przestanie mu służyć. Będzie mu rodziła cierń i oset, a nie to, co jest pokarmem człowieka, płody roli. Jest to jakiś obraz odwrócenia się świata stworzonego od człowieka. Co pogłębi się jeszcze bardziej, gdy po potopie Bóg powie o lęku, jaki człowiek będzie budził wśród zwierząt, które ludzie odtąd będą mogli zjadać jako swój pokarm. Egzorcyzmowanie wiatru i jeziora można w tym kontekście widzieć jako swoisty gest nowego stworzenia, albo przynajmniej jego zapowiedź.

Hipoteza ta zyskuje na prawdopodobieństwie, gdy spojrzymy na kolejne sceny Ewangelii Marka – egzorcyzmowanie opętanego z Gerazy, a potem uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok i wskrzeszenie córki i Jaira. Wąż, który w Edenie zyskał zgubny wpływ na człowieka teraz zostaje z niego wypędzony. Kobieta zostaje uzdrowiona z dolegliwości związanej z płodnością i czyniącej ją nieczystą, a więc niesprawiedliwie wyłączającej ją z życia publicznego Izraela. A przecież Ewie Bóg zapowiedział bóle rodzenia i to, że mąż będzie nad nią panował, czyli doświadczenie niesprawiedliwości.  Adam zaś usłyszał, że będzie w pocie czoła pracował, aż wróci do ziemi, z której został wzięty, czyli zanim umrze. I zobaczył najpierw śmierć swojego syna, Abla. Jairowi umiera córka.... Wszystkie te trzy sceny wydają się więc odwracaniem tego, co stało się przed wiekami w Edenie....

Spróbujmy więc pozbierać jakie istotne myśli niesie ze sobą ta scena.

  • Najważniejsze: Jezus panuje nad wiatrem i wodą. Bo tak naprawdę nie jest zwyczajnym nauczycielem, ale Panem stworzeniem. Jest Bogiem, który właśnie (egzorcyzmując) przejmuje na powrót władzę nad swoim stworzeniem. I który może bez problemu ochronić tych, którzy Go proszą o pomoc przed niebezpieczeństwami jakie niosą żywioły  świata.
     
  • Scena ta, wraz z innymi zdaje się przedstawiać Jezusa jako tego, który stwarza na nowo. Niekoniecznie w tym momencie, ale raczej przez wszystko to, co robi i zrobi. Ta myśl zaskakująco łączy się z wyjaśnieniami  św. Pawła z drugiego czytania. A jeśli pamiętać, że Ewangelia Marka bywa nazywana Ewangelia katechumena, czyi tego, który czeka na stanie się przez chrzest Nowym Stworzeniem...
  • Człowiekowi, który jest z Jezusem nic naprawdę złego nie grozi. Burze mogą się srożyć i choć wydaje się, że Jezus śpi, to przecież nigdy o swoich nie zapomina. Jeśli uzna, że tak trzeba w każdej chwili, może nas uratować nawet z najgorszej opresji. Nawet jeśli nie zawsze przypomnimy Mu o naszej biedzie krzykiem... Wiedząc kim jest, trzeba Mu po prostu zaufać.
     
  • Najbardziej ukryte, ale też w tej scenie jasne... Demony nie są dla Boga równorzędnymi partnerami. W swoich niezgłębionych planach Bóg może im pozwolić działać w świecie. Ale w każdej chwili, jeśli tylko zechce, może im swoją własność odebrać. Ta myśl jeszcze dobitniej wybrzmi w następnej scenie Ewangelii Marka....

5. W praktyce

  • My też czasem bywamy jak przyjaciele Hioba. Stawiamy się w pozycji ludzi oceniających Boga. A tak naprawdę nic nie rozumiemy. I nie chcemy przyjąć, że On jest znacznie od nas mądrzejszy...
     
  • My też bywamy małej wiary, choć niby ja deklarujemy. Też krzyczymy ze strachu jak Apostołowie. I nie chodzi o to, by nigdy nie krzyczeć. Ważne, by ostatecznie zawsze zawierzyć. Bo On naprawdę może wszystko. A jeśli nas  w tej chwili nie słucha, nie znaczy, że nasz los jest Mu obojętny...
     
  • Dość często wydaje nam się, że jak jesteśmy trochę lepsi od innych, od niewierzących, to już wystarczy. My tymczasem jesteśmy nowym stworzeniem. Choć podlegającym skutkom grzechu nie stworzeniem zepsutym przez grzech. Powinniśmy być diametralnie inni, o niebo lepsi niż ci, którzy Boga nie znają. A dobro powinno nam przychodzić stosunkowo łatwo.
  • Często ulegamy takiemu oglądowi rzeczywistości, który każe nam widzieć w otaczającym nas świecie odwieczną walkę w miarę równorzędnych sił dobra i zła. „Jest dobro, musi być zło” – powtarzamy. Albo i  - już zupełnie idiotycznie – „bez zła nie byłoby dobra”. Tymczasem to nieprawda. Nie można sobie wyobrazić świata, w którym nie ma ani odrobiny dobra, ale świat bez zła już bez problemu. Tak zresztą uczy Biblia. Szatan to uzurpator. Jedynym prawdziwym Panem świata jest Bóg. W swoich nieznanych nam zamysłach pozwala szatanowi działać.  Ale w każdej chwili może go z wszystkiego co zajmuje przepędzić. I złe duchy nic na to nie mogą poradzić. Bo Bóg jest także ich Panem...