Wiara to nie płaszcz

Andrzej Macura

publikacja 13.08.2015 12:01

Garść uwag do czytań na XX niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Wiara to nie płaszcz Monika Łącka /Foto Gość Wiary nie można zdejmować jak niepotrzebnego w danym momencie płaszcza. Życie, które daje Chrystus domaga się przecież przeniknięci całej egzystencji

Czy chrześcijanin w każdej sytuacji musi tym chrześcijaninem być? Czytania XX niedzieli zwykłej roku B stawiają sprawę jasno: nie ma dziedziny życia, która by spod tego była wyjęta. Bo naszym pokarmem, kimś kto buduje nasze życie, na kim się ono opiera, jest jest Chrystus.

1. Kontekst pierwszego czytania Prz 9,1-6

Księga Przysłów, z której wzięto pierwsze czytanie tej niedzieli,  to zbiór różnych nauk i sentencji. Jej dzisiejszy kształt zawdzięczamy nieznanemu redaktorowi, który zebrał w całość różne istniejące wcześniej zbiory koło V wieku przed Chrystusem. Tak przynajmniej dziś uważają naukowcy. Powstała zaś po to - jak czytamy na samym początku  - by mądrość osiągnąć i karność,  pojąć słowa rozumne, zdobyć staranne wychowanie: prawość, rzetelność, uczciwość; prostaczkom udzielić rozwagi, a młodym - rozsądku i wiedzy. Przy jej lekturze nie ma zazwyczaj większego znaczenia kontekst, w którym padły poszczególne pouczenia. Tak jest też tym razem. Bez wstępów przytoczmy więc tekst czytania.

Mądrość zbudowała sobie dom i wyciosała siedem kolumn, nabiła zwierząt, namieszała wina i stół zastawiła. Służące wysłała, by wołały z wyżynnych miejsc miasta: „Prostaczek niech do mnie tu przyjdzie”. Do tego, komu brak mądrości, mówiła: „Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi”.

Oczywiście „mądrość” nie istnieje jako osoba (chyba że ktoś chce widzieć w niej zapowiedź Chrystusa). Tu jednak, na potrzeby pouczenia, została spersonifikowana. Przesłanie tekstu jest chyba dość jasne:

  • Mądrości nie trzeba nie wiadomo gdzie szukać. Ona ma swój elegancki i dostatni dom, czyli wiadomo gdzie jest. Nie tak trudno ją znaleźć.
     
  • Kto chce zaczerpnąć  z nauk mądrości, czyli stać się sam mądry nie musi robić nie wiadomo czego. Mądrość przygotowała i zaprasza ucztę, wystarczy się u niej posilić. Czyli przyjąć naukę mądrości.
     
  • Mądrość chętnie udzieli się temu, kto jej nie ma: prostaczkom i niemądrym. Trzeba tylko „odrzucić głupotę i zacząć chodzić drogą rozwagi”.

Dziś często mówi się, że mądrość to swoista „wiedza tajemna”. Zdobywają ją ludzie po długich studiach; po przeczytaniu nie wiadomo ilu mądrych książek, obejrzeniu iluś tam ciężkich jak lodówka filmów  i jeszcze większej ilości dzieł sztuki zawierających tak głębokie myśli, że nawet sam autor nie jest w stanie ich ogarnąć. No, chyba że w jakimś alkoholowo-narkotykowym widzie. W Księdze Przysłów droga do mądrości jest znacznie łatwiejsza. Wystarczy zaczerpnąć z mądrych nauk.

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę  na jeszcze jedno: uczta przedstawiona w Księdze Przysłów jest ucztą symboliczną. Polega na nakarmieniu się mądrością.  Wydaje się, że nie należy o tym aspekcie zapominać, gdy będziemy czytali o Ciele i Krwi Chrystusa jako pokarmie....

A następujący po czytaniu Psalm jest zachętą, by przystąpić do Pana Boga i u Niego nauczyć się mądrego życia....

2. Kontekst drugiego czytania Ef 5,15-20

Dla przypomnienia i dla tych, którzy nie czytali poprzednich odcinków „Biblijnych kontekstów”: autor Listu do Efezjan wychodząc od Bożego planu odbudowania jedności z Nim i między sobą całego stworzenia przeszedł do bardziej konkretnych wskazań, jak tę jedność pomagać Bogu budować. Tej niedzieli czytamy kolejny fragment Pawłowych pouczeń. Przytoczmy go wraz z poprzedzającym go fragmentem, opuszczonym przy układaniu niedzielnych czytań.

Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości! Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]! O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem. Dlatego się mówi:

Zbudź się, o śpiący,
i powstań z martwych,
a zajaśnieje ci Chrystus.

Baczcie więc pilnie, jak postępujecie, nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe.  Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana. A nie upijajcie się winem, bo to jest [przyczyną] rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!

Co właściwie potępia św. Paweł? Czym są owe „bezowocne czyny ciemności”? Jak wskazuje kontekst – fragment czytany poprzedniej niedzieli – chodzi o różnego rodzaju grzechy nieczyste. Pewnie dlatego też Paweł pisze, że o tych grzechach wstyd nawet mówić. Jasno nawiązuje jednak do nich pisząc o tym, by się nie upijać. Dlaczego? Bo upijanie się jest przyczyną rozwiązłości – wyjaśnia. Z całą pewnością Paweł pisze więc o potrzebie porzucenia rozwiązłości. Jakże aktualne w czasach, w których tak wielu zda się te grzechy lekceważyć. Co zwraca w czytaniu uwagę?
 

  • Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe....O co chodzi? Trudno powiedzieć. Pewnie o wykorzystanie okazji do postępowania jak dzieci światłości, choć wokół tyle demoralizacji. Zwłaszcza że lada moment mogą przyjść i prześladowania.... I tę demoralizację i możliwe prześladowania widziałbym w tym niekonkretnym  „dni są złe”...
  • Uleganie nieczystości jest niemądre, nierozsądne. Mądre i zgodne z wolą Boga jest życie w czystości (oczywiście nie chodzi tylko o życie w celibacie, ale o czystość życia w małżeństwie też).
     
  • Jednym z powodów, dla których chrześcijanie popełniają te grzechy jest upijanie się. Dlatego Paweł radzi, by raczej, by napełniać się Duchem. Ciekawe jak często działanie Ducha Świętego bywa porównywane w Nowym Testamencie do stanu upojenia. Widać, ze w tym czasie działanie Ducha Świętego musiało być dość często mocno spektakularne. 
     
  • Chrześcijanie mają wysławiać Boga i za wszystko mu dziękować. Pewnie i za to – jak wynika z kontekstu – że  wezwał ich do porzucenia niemądrej rozpusty i stania się w czystości mądrymi...

Łączność tego czytania z pierwszym jest dość oczywista, choć oczywista jest też „przypadkowość” takiego związku (bo przecież drugie czytania to lektura w miarę ciągła jednego pisma, nie są specjalnie dobierane): chodzi o mądrość. Jest nią życie zgodne z wolą Boga. Czyli, ogólnie mówiąc, zgodnie z Jego prawem.

3. Kontekst Ewangelii J 6,51-58

Ewangelia tej niedzieli to dalszy fragment tzw. mowy Eucharystycznej Jezusa, której kolejne fragmenty czytane są już trzecią niedzielę. Jak to pisałem przed tygodniem, jej kontekstem jest w cudowne rozmnożenie chleba i – uwaga – cud chodzenia po wodzie. W kontekście  tego, co słyszymy tej niedzieli chodzi o odpowiedź na pytanie kim jest Jezus; ten, który rozmnaża chleb, który chodzi po wodzie. Zwłaszcza że w pierwszej części Ewangelii Jana właśnie na tym autor się koncentruje. Pierwsza odpowiedź jaką Jan zostawia czytelnikom to uświadomienie, że jest On Panem natury; i że jako taki  może usunąć wszystkie, spowodowane przez grzech pierwszych rodziców,  trudności jakie człowiek napotyka w świecie.

Przypomnijmy: w pierwszej części mowy Jezusa, czytanej dwa tygodnie temu, pojawia się stwierdzenie: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. Jezus jest tym, który zaspokaja wszelkie ludzkie pragnienia. Wszelkie godziwe pragnienia oczywiście. Ten, kto Go zakosztuje, nie będzie już szukał niczego więcej. Przecież jest tym, który może dać chleba do sytości i sprawić, że żadne destrukcyjne siły natury nie będą już groźne. 

W drugiej kluczowe wydaje się wyznanie Jezusa: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. Jezus przedstawia się jako nową mannę, jako nowy dar  Ojca. Dar, który daje życie. Dar, który polegać będzie na tym, ze odda On za życie ludzi swoje życie. Kto ten dar Chrystusa ofiarującego samego siebie przyjmie, będzie żył na wieki.

Warto zwrócić uwagę, ze mowy Jezusa wcale nie trzeba rozumieć jako zachęty do uczestnictwa w obrzędzie Komunii. To raczej przypomnienie, że jak do życia potrzebne jest jedzenie, chleb, tak do życia wiecznego potrzebne jest przyjęcie Bożego Syna, przyjęcie Jego orędzia. Nie kłóci się to z sakramentalnym rozumieniem tego tekstu. Wręcz przeciwnie: uświadamia nam, co tak naprawdę powinniśmy robić sercem, gdy przyjmujemy Ciało Chrystusa ustami.

Przytoczmy fragment czytany podczas liturgii tej niedzieli.

„Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życia świata”. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: „Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?”

Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywać ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje ciało i krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.


4. Warte zauważenia

Pierwsze zdanie tego czytania słyszeliśmy już poprzedniej niedzieli: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życia świata”. I choć Żydzi sprzeczali się jak to możliwe, wydaje się w pierwszym rzędzie chodzi tu o konieczność przyjęcia Jezusa: to On jest przecież nową manną z nieba. Jego trzeba przyjąć (niejako spożyć, jak jeden z proroków zjadał  w widzeniu księgę); trzeba przyjąć Jego zbawienie, Jego oddanie za nas swojego ciała, swojego życia.

W podobnym duchu można tłumaczyć i resztę wypowiedzi Jezusa. Chodzi nie tyle o udział w obrzędzie, co o przyjęcie Jego samego.

Co daje to przyjęcie Chrystusa? Spróbujmy to uporządkować, choć wiele stwierdzeń zdaje się tu mocno na siebie zachodzić. Cóż, taki styl Jana. Ale wyszczególnijmy je, bo dopiero wyszczególnione i znów ze sobą połączone dają obraz nieba.

  • Przyjmowanie Jezusa daje życie, życie wieczne. Czyli - chyba tak to trzeba rozumieć - daje życie prawdziwe tu na ziemi, takie które po śmierci owocuje życiem  wiecznym.  Przypomnijmy, na marginesie, Jezus w pewnym momencie u Jana tłumaczy, że życie wieczne to poznanie Ojca i Syna, wieczne trwanie z Bogiem w tym poznaniu.
     
  • Przyjmowanie Jezusa daje dające życie zjednoczenie z Nim.
     
  • Przyjmowanie Jezusa daje wskrzeszenie w dniu ostatecznym; czyli owo życie wieczne nie oznacza cielesnej nieśmiertelności, ale „odżycie”, zmartwychwstanie.
     
  • Kropka nad i: przyjmowanie Jezusa daje życie na wieki.

To chyba fundament eschatologii. Po złożeniu tego znów w całość możemy krótko powiedzieć: przez przyjęcie Jezusa człowiek zyskuje dające prawdziwe życie zjednoczenie z Bogiem, które w dalszej konsekwencji prowadzi do wskrzeszenia i życia (z Bogiem i świętymi) na wieki. Odpowiadając na sygnalizowane w kontekście pytanie kim jest Jezus możemy powiedzieć: Jezus jest tym, który może dać życie na wieki.

No dobrze. A te wszystkie „eucharystyczne” stwierdzenia Jezusa o konieczności karmienia się Jego Ciałem i pojenia Jego Krwią są bez znaczenia? Niezupełnie. Wydaje mi się jednak, że warto odwrócić tu nieco perspektywę. Nie powinniśmy tej mowy Jezusa traktować jako uzasadnienia dla praktyki sprawowania Eucharystii. Ta znajduje podstawę przede wszystkim w nakazie  z Wieczernika „to czyńcie na Moją pamiątkę” . Raczej jest to wytłumaczenie jej znaczenia.

Tak, chodzi o przyjęcie Jezusa. Dosłowne spożywanie Jego Ciała i Krwi podczas Komunii ma jednak sens tylko wtedy, gdy jest jednocześnie związane z przyjęciem Go duchowym; przyjęciem Go jako swojego Pana i Mistrza. Komunia  (słowo to znaczy przecież tyle co wspólnota!) zawsze musi być wyrazem takiego „całościowego” przyjmowania Jezusa. Nie może być związane z jakimś zabobonnym przeświadczeniem, że Komunia to jakieś „paliwo”, które samo z siebie pozwoli nam szczęśliwie dotrzeć do wieczności, że sam zewnętrzny udział w rycie wystarczy i nie trzeba już nauczania, mądrości Chrystusa traktować na serio. Przyjmując Jezusa pod postacią Chleba (i Wina) musimy przyjąć Go całego. Z całą nadzieją, którą przynosi i z wszystkimi Jego wymaganiami.

Jeśli bowiem jest Chlebem Pielgrzymów to nie w ten sposób, że można Go zjeść jak śniadanie, obiad i kolację i zapomnieć, ale że trzeba w każdej okoliczności życia kierować się Jego nauką.

5. W praktyce

  • Chrześcijanin wezwany jest do zaczerpnięcia z mądrości, do zaczerpnięcia z samego Jezusa Chrystusa. Całe jego życie musi być tą mądrością, tym „życiem w pełni” inspirowane. Bo Jezus jest jedynym pokarmem na drodze do wieczności. Wielkim nieporozumieniem jest, jeśli uczeń Chrystusa dzieli swoje życie na „sacrum” i „profanum”. Wszystko ma być przeniknięte „sacrum”, Jezusem Chrystusem. I osobista pobożność i relacje w rodzinie,  i relacje sąsiedzkie i koleżeńskie  i relacje w pracy. Jasne, nie od razu Kraków zbudowano. To wykorzenianie z naszego życia tego, co Chrystusowi nie może się podobać czasem trochę trwa. Ale na pewno nie może być tak, jak nam to próbują wmówić niektórzy, że są dziedziny życia wyjęte spod Bożego widzenia spraw, autonomiczne wobec życia wiarą.... Czy jem śniadanie, czy kupuję coś w sklepie,  czy pochylam się nad komputerem, czy przyjmuję interesantów czy sprzedaję samochód, czy głosuję w sejmie zawsze, bez wyjątku jestem chrześcijaninem. I powinienem kierować się tym, czego uczył Chrystus. Oczywiście Chrystus nie uczył co jeść, ale już jak odnosić się do bliźnich, co ma przecież też znaczenie przy wspólnych posiłkach, już jak najbardziej tak; Jezus nie wiedział co to samochód, ale już o uczciwości to i owo powiedział....
     
  • W nawiązaniu bardziej do drugiego czytania... Bywają środowiska, w których dość łatwo opowiada się mało przyzwoite kawał czy czyni dość śliskie aluzje. Nic takiego, do niczego nie dochodzi - myśli ten czy ów. Ale czy godzi się chrześcijaninowi nie tyle nawet w tym uczestniczyć, co być tego rodzaju sytuacji promotorem? Paweł radzi:  napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach.
     
  • W nawiązaniu bardziej do pierwszego czytania.... Mądrość to nie wiedza tajemna. Jest dość łatwo dostępna. Trzeba tylko chcieć po nią sięgnąć. Prosta wiara szarych ludzi nie musi być mniej mądra  iż wiara intelektualisty.