Wierzyć to czysty zysk

Andrzej Macura

publikacja 20.08.2015 00:43

Garść uwag do czytań na XXI niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Wierzyć to czysty zysk Roman Koszowski /Foto Gość Chrześcijanie wierząc w Jezusa nie robią mu żadnej łaski. To oni jej doznają, bo przecież tego, co ma do zaoferowania Jezus, nie da człowiekowi nikt inny.

Wielu chrześcijanom, zwłaszcza tym błąkającym się gdzieś na granicach niewiary, wydaje się, ze wiara to ciężar. Że w praktyce do niczego się nie przydaje, a tylko zmusza do ciągłego ograniczania się. To kompletne nieporozumienie. Wiara w Boga, w  Jego Syna Chrystusa, to największy skarb, jaki człowiek może sobie wyobrazić. I o tym są czytania  XXI niedzieli zwykłej roku B.

1. Kontekst pierwszego czytania Joz 24,1-2a.15-17.18b

Układ był prosty: Bóg obiecał, że będzie się opiekował Izraelem, naród obiecał, że będzie przestrzegał Bożego prawa. To w największym skrócie treść przymierza, jakie Izrael zawarł z Bogiem na Horebie (Synaju). Wśród wszystkich danych wtedy Izraelowi przez Pana przykazań niepoślednią rolę odgrywało oczywiście także pierwsze, zakazujące czcić obcych bogów. Właśnie ten nakaz tłumaczy bezwzględność, z jaką Izrael rozprawiał się z ludami, których ziemie zajmował. To był lęk, że zostawienie tych ludzi w spokoju z czasem sprawi, że Izrael przejmie ich obyczaje i – co najgorsze – ich bogów. Że staną się one dla niego  „siecią i sidłem, biczem dla (ich) boków i kolcami dla (ich) oczu” (Joz 23, 13). A tego Izrael musiał się strzec. Wszak za złamanie przymierza z Bogiem groziły poważne konsekwencje.

Dlaczego o tym piszę? To kontekst pochodzącego z Księgi Jozuego, pierwszego czytania tej niedzieli. Jozue jest już stary. Niebawem – jak to sam ujmuje – będzie musiał „pójść drogą, którą idą wszyscy”. Przestrzega więc najpierw starszyznę, a potem cały lud, by przypadkiem nie zechcieli zejść z drogi posłuszeństwa Bogu. Bo jeśli tak zrobią, czeka ich niechybna klęska.

Przytoczmy tu opowieść narratora Księgi Jozuego nieco szerzej. Jej przesłanie jest proste i jasne, ale ta szersza perspektywa jest pouczająca. Często skrótowo mówimy „Bóg opiekuje się swoim ludem”. Tymczasem Jozue w swojej mowie przytacza konkrety. Warto sobie o nich przypomnieć, by owa obiecana prze Boga opieka nie stała się w naszym odczuciu jakimś pustosłowiem. Warto też uświadomić sobie, jak bardzo cierpliwy bywał później w historii Izraela Bóg, nie reagując całymi latami na łamanie przymierza. Nawet w kwestii tak fundamentalnej, jak oddawanie w Izraelu czci bożkom. Tekst czytania – jak zwykle, pogrubioną czcionką.

Jozue zgromadził w Sychem wszystkie pokolenia Izraela. Wezwał też starszych Izraela, jego książąt, sędziów i zwierzchników, którzy się stawili przed Bogiem. Jozue przemówił wtedy do całego narodu: «Tak mówi Pan, Bóg Izraela: Po drugiej stronie Rzeki mieszkali wasi przodkowie od starodawnych czasów: Terach, ojciec Abrahama i Nachora, którzy służyli bogom cudzym, lecz Ja wziąłem ojca waszego Abrahama z kraju po drugiej stronie Rzeki i przeprowadziłem go przez całą ziemię Kanaan i rozmnożyłem róg jego, dając mu Izaaka. Izaakowi dałem Jakuba i Ezawa, Ezawowi dałem w posiadanie górę Seir, Jakub i jego synowie wyruszyli do Egiptu.

Następnie powołałem Mojżesza i Aarona i ukarałem Egipt tym wszystkim, co sprawiłem pośrodku niego, a wtedy was wywiodłem. Ja wyprowadziłem przodków waszych z Egiptu; i przybyliście nad morze; Egipcjanie ścigali przodków waszych na rydwanach i konno aż do Morza Czerwonego. Wołali wtedy do Pana, i rozciągnął gęstą mgłę między wami i Egipcjanami, po czym sprowadził na nich morze - i okryło ich. Widzieliście własnymi oczami, co uczyniłem w Egipcie.

Potem przebywaliście długi czas na pustyni. Zaprowadziłem was później do kraju Amorytów, mieszkających za Jordanem; walczyli z wami, lecz Ja dałem ich w wasze ręce. Zajęliście wtedy ich kraj, a Ja wyniszczyłem ich przed wami. Również powstał Balak, syn Sippora, król Moabu, i walczył z Izraelem. Posłał też i wezwał Balaama, syna Beora, by wam złorzeczył. Lecz Ja nie chciałem słuchać Balaama: musiał on was błogosławić, a Ja wybawiłem was z jego ręki.

Przeprawiliście się następnie przez Jordan i przyszliście do Jerycha. Mieszkańcy Jerycha walczyli z wami, a również Amoryci, Peryzzyci, Kananejczycy, Chetyci, Girgaszyci, Chiwwici i Jebusyci, lecz wydałem ich w wasze ręce. Wysłałem przed wami szerszenie, które wypędziły przed obliczem waszym dwu królów amoryckich. Nie dokonało się to ani waszym mieczem, ani łukiem. Dałem wam ziemię, około której nie trudziliście się, i miasta, których wyście nie budowali, a w nich zamieszkaliście. Winnice i drzewa oliwne, których nie sadziliście, dają wam dziś pożywienie.

Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie! Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu! Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu».

Naród wówczas odrzekł tymi słowami: «Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym! Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewoli? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? Pan ponadto wypędził przed nami wszystkie te ludy wraz z Amorytami, którzy mieszkali w tym kraju. My również chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem».

I rzekł Jozue do ludu: «Wy nie możecie służyć Panu, bo jest On Bogiem świętym i jest Bogiem zazdrosnym i nie przebaczy wam występków i grzechów. Jeśli opuścicie Pana, aby służyć bogom obcym, ześle na was znów nieszczęścia, a choć przedtem dobrze wam czynił, wtedy sprowadzi zagładę».

Lecz lud odrzekł Jozuemu: «Nie! My chcemy służyć Panu!» Jozue odpowiedział ludowi: «Wy jesteście świadkami przeciw samym sobie, że wybraliście Pana, aby Mu służyć». I odpowiedzieli: «Jesteśmy świadkami». «Usuńcie więc bogów obcych spośród was i zwróćcie serca wasze ku Panu, Bogu Izraela». I odrzekł lud Jozuemu: «Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać».

Wybór, jaki miał przed sobą Izrael był prosty: albo dalej służyć Bogu, albo nie. Tyle że w minionym czasie doznali od Niego takiego wsparcia, że porzucenie Go byłoby nie tyle nawet niewdzięcznością, co zwykle nierozsądne. Takiego Kogoś zawsze warto mieć po swojej stronie. W praktyce....

W praktyce okazało się, że Izrael łatwo zapominał. I nie tylko przyjmował jakieś osiągnięcia materialne ludów, wśród których żył, ale też bezmyślnie brnął w ich politeistyczne praktyki. Wtedy i reszta Bożego prawa nie była już przestrzegana. I wszystko to,  jak wiemy, po setkach lat cierpliwości Boga, skończyło się klęską...

Dziwna ta postawa Izraela? Niespecjalnie. My też bywamy do nich podobni. Nasza wdzięczność za otrzymane łaski szybko wygasa. Przecież – tłumaczymy sobie – to mógł być zwykły zbieg okoliczności. A życie daje tyle kuszących, choć nie zawsze moralnych  perspektyw.... Aż pojawi się nowa nagląca potrzeba. Wtedy zaczyna się szturm do nieba poparty na nowo obietnicą wyrażoną pięknie w następującym po czytaniu psalmie: „Będę błogosławił Pana po wieczne czasy”...

2. Kontekst drugiego czytania  Ef 5,21-32

Drugie czytanie tej niedzieli to kontynuacja lektury z poprzednich niedziel. Przedstawiając już konkretne wskazania mające służyć budowaniu jedności między ludźmi i ludzi z Bogiem Paweł przechodzi do zasad życia małżeńskiego. Przytoczmy tekst czytania dodając też dwa ostatnie, z niezrozumiałych względów opuszczone w czytaniu zdania.

Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus Głową Kościoła: On Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom we wszystkim.

Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony tak, jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała.

Dlatego opuści człowiek ojca i matkę a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to jest wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!

Tekst ten bywa często nadużywany. Przez tych, którzy chcą twierdzą, że w chrześcijańskiej rodzinie to mężczyzna jest górą. No bo z jednej strony poddanie żony, z drugiej miłość męża... Pierwsze pojęcie do bólu ostre, drugie łatwo rozmywalne do tego stopnia, że traci swoje znaczenie.  Ale gdy się na serio traktuje wymóg miłości, i to takiej, której wzorem jest miłość Chrystusa oddającego za swój Kościół życie...

 No to wymieńmy może po kolei te obowiązki żon.

  • Poddanie mężom w bojaźni Chrystusowej, na wzór Kościoła poddającego się we wszystkim Chrystusowi
  • Odnoszenie się do swojego męża ze czcią.

Więcej nie znalazłem. Katalog obowiązków  męża może nie jest dłuższy, ale za to jego motywacja jest nieco bardziej rozbudowana.

  • Poddanie żonie w bojaźni Chrystusowej. Tak tak, poddanie. Tak wynika z pierwszego zdania tego czytania. Paweł myśli o poddaniu męża żonie niby nie rozwija (mówi potem o  miłości) ale przecież nie można tego nie zauważyć. Ma być poddany żonie – jak to powie za chwilę Paweł – przez wielką miłość do niej.
  • Miłość do żony na wzór Chrystusa, oddającego za swój  Kościół życie (Chrystus wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić oczyściwszy chrztem –  obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo); miłość, która powinna być nie mniejsza niż miłość człowieka do własnego ciała. I na koniec jeszcze jedno: mąż ma kochać żonę jak samego siebie. Bardzo trudny do zrealizowania ideał...

 Jak by na to nie spojrzeć, tu nie ma mowy o dyskryminacji kobiety. To jest obraz partnerstwa.

Jest jeszcze w tym czytaniu tajemnicza wzmianka o odniesieniu małżeństwa do Chrystusa i Kościoła. Uznaje się ją nieraz za źródło uznania sakramentalności małżeństwa. „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to jest wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła”.  

Gdzie tu mowa o sakramentalności małżeństwa? Chodzi o słowo „tajemnica”, „mysterion”. Grecy tak podobno nazywają to co łacinnicy nazywają „przysięgą” „zobowiązaniem” czyli sacramentum.  Sama gra słów to oczywiście trochę za mało, by wyciągać tak poważne wnioski, ale skojarzenie już jest.  A co więcej?

Zwróćmy uwagę na cytat zawarty w wywodzie Pawła. Z Księgo Rodzaju. „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem”.  A Jezus po przytoczeniu tego cytatu dodał kiedyś:  „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” (Mk 10, 9). Małżeństwo tworzy z kobiety i mężczyzny jedno ciało. Tę jedność tworzy z nich sam Bóg w chwili, gdy oni mówią sobie nawzajem „tak”. Z całą pewnością można więc mówić,  że, podobnie jak to jest przy innych sakramentach, jest to znak widzialny niewidzialnej Bożej łaski. Małżonkowie sobie ślubują (i to widać) a Bóg daje im jedność, jakby byli jednym ciałem (choć tego nie widać). I ten cud wytworzonej przez Boga jedności nazywa Paweł tajemnicą.

Zwróćmy jeszcze uwagę na owo intrygujące odniesienie tajemnicy związku mężczyzny i kobiety do Chrystusa i Kościoła. Czy coś dodaje to małżeństwu?  Tak. Wspaniały wzór do naśladowania. Mężczyznom wzór Chrystusa, który dla swojej ukochanej (Kościoła) oddaje życie i nieustannie się o nią troszczy. Dla kobiety wzór Kościoła, który ufa swojemu Oblubieńcowi i dlatego robi, jak każe...

Drugie czytania oczywiście nie są dobierane specjalnie do pozostałych czytań. I tym razem jednak pokazuje się nam ich dziwny, niezaplanowany związek. W kontekście toczącej się ostatnio dyskusji nad nierozerwalnością małżeństwa i dziś możemy zadać pytanie, które Jozue zadał Izraelowi czy Jezus zada (w Ewangelii) swoim uczniom: chcecie zaufać Bogu czy nie? Izrael odpowiedział:  „chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem”. Piotr w imieniu wszystkich odpowie: „Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego”. A czy my uznamy, że Bóg ma rację, kiedy  mówi, że człowiek nie powinien rozdzielać tego, co Bóg połączył?

3. Kontekst Ewangelii  J 6,54.60-69

Ewangelia tej niedzieli to dokończenie tzw. mowy Eucharystycznej Jezusa. Czyli kontynuacja tego, co słyszeliśmy podczas liturgii słowa w czasie ostatnich kilku niedziel. Uwierzcie we Mnie, przyjmijcie Mnie, dam wam życie, które da wam wskrzeszenie i życie wieczne  – wołał Jezus. Tak, wszak jest tym który umie nakarmić wielkie rzesze paroma chlebami i który potrafi spacerować po wodzie. On naprawdę może to wszystko człowiekowi dać. Jaka jest reakcja Jego słuchaczy?

Bardzo różna. Przedstawia ją właśnie czytany tej niedzieli fragment Ewangelii Jana. Dla jasności dodano do czytania jeden wiersz, pozwalający zrozumieć, co tak oburzyło słuchaczy Jezusa. Ale czytaliśmy go już tydzień wcześniej... Przytoczmy więc Ewangelii tej niedzieli tak, jak ją znajdujemy w lekcjonarzu.

Ucząc w synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.

A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą”. Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca”.

Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodzili. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?” Odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”.

4. Warte zauważenia

Ewangelia tej niedzieli to przede wszystkim pokazanie różnych postaw wobec nauki Jezusa. Jedni ją odrzucają, inni przyjmują. Zauważmy:

  • Mowa Jezusa niektórych gorszy. Co konkretnie? Nie do końca wiadomo, ale pewnie to, że Jezus mówi o sobie jako nowym darze Ojca dla świata; Darze, który da (!) przyjmującym Go ludziom życie. Daje je przez to, że sam swoje życie odda. Faktycznie, nie wydaje się to tak gorszące jak zapowiadany przez Jezusa przyszły fakt Jego wniebowstąpienia. Przecież wniebowstąpienie to  moment, kiedy Jezus zasiada po prawicy Ojca, czyli przejmuje władzę nad światem. Zobaczenie czegoś takiego rzeczywiście jest chyba bardziej bulwersujące...
     
  • Duch daje życie, ciało na nic się nie przyda; Słowa, które Jezus wypowiedział są duchem i życiem... Trzeba chyba przez to rozumieć,  że dotyczące spraw duchowych słowa Jezusa, mogą dać przyjmującym je życie, życie wieczne. Ciało, a więc myślenie zamykające się w ramach doczesności, tego wiecznego życia dać nie mogą. Ale – wyjawia Jezus – nawet pośród tych, którzy chodzą za Nim są tacy, którzy tego życia nie mają, bo nie wierzą...
     
  • Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca... Wiara jest darem. By nie usprawiedliwiać łatwo tych, którzy porzucili Chrystusa  przypomnijmy: łaskę wiary otrzymuje się też na chrzcie...


Najważniejsze w całej scenie wydaje się to, co ma miejsce na samym końcu: wyznanie Piotra, że on i jego towarzysze nie mają dokąd pójść; bo tylko Jezus może dać życie wieczne. Inni nauczyciele, choćby najmądrzejsi, takiego skarbu dać nie mogą. Jezus – ufa Piotr – będąc świętym Boga naprawdę może tę swoją obietnicę spełnić.

I w tej szczerej odpowiedzi Piotra tkwi najważniejsza nauka płynąca z liturgii słowa tej niedzieli: chrześcijanie wierząc w Jezusa nie robią mu żadnej łaski. To oni jej doznają, bo przecież tego, co ma do zaoferowania Jezus, nie da człowiekowi nikt inny.

5. W praktyce

  • W nawiązaniu do pierwszego czytania... Warto zwrócić uwagę na stałość naszych wyborów. To nie jest oczywiście tak, że codziennie doznajemy spektakularnych spraw potwierdzających Bożą opiekę nad nami. Ale pewnie każdemu z nas niejeden raz coś takiego się przydarzyło. Nie wierzymy w mrzonki, w jakieś puste idee, ale w Boga, który może nam pomóc. Więcej, Boga  który w zasadzie ciągle nam pomaga. A jeśli ktoś tego nie dostrzega? Warto by przynajmniej spróbował  to zobaczyć. Ale niech się nie dziwi, jeśli Boga o nic nie prosi albo gdy zaczyna od pretensji...
     
  • W nawiązaniu do drugiego czytania... Małżeństwo  jest związkiem nierozerwalnym. Jeśli się rozpadło trzeba przynajmniej umieć przyznać,  że to nie jest po myśli Bożej i uczciwie przyjąć tego konsekwencje. Nie można jednak, dla żadnego powodu, zmieniać nauki Chrystusa....
     
  • Też w nawiązaniu do drugiego czytania... Poddanie, miłość... Czy to jest logika, którą kierują sięci z nas, którzy są w związkach małżeńskich? Jeśli nie,  jeśli podstawową jest logika działania w ten sposób, by to mnie było dobrze, czas najwyższy na zmianę. Nawet jeśli między małżonkami zdążył już się pojawić całkiem spory mur....  I warto dodać: pewnie gdyby ta logika wzajemnego poddania i prawdziwej miłości była w małżeństwie od początku, ten mur by nie wyrósł...
     
  • W nawiązaniu do Ewangelii... Chrześcijanin wierząc w Jezusa nie robi Mu żadnej łaski. Otrzymuje znacznie więcej. Życie wieczne. Chyba warto  pod tym kątem byłoby przeorganizować nasze duszpasterskie przyzwyczajenia. Nie chodzi o surowość i rygoryzm wobec tych, którzy nie spełniają wszystkich wymagań  np. odnośnie do chrztu dziecka. Ale też trzeba jasno powiedzieć Kościół nie jest restauracją, w której na skinienie klienta kelner natychmiast musi przyjść. Kościół ma do rozdania skarb. Jeśli ktoś go nie chce, trudno. Albo jeśli uważa, że ten skarb należy mu się jak psu zupa, to warto takie postawy prostować. Nie wszyscy muszą do Kościoła należeć.  Chyba lepiej, jeśli będąc poza nim dorosną i za nim zatęsknią, niż gdyby miał być dla nich  tylko instytucją świadczącą usługi w zakresie ważnych uroczystości i niczym więcej.