Nie zazdrość Bożej łaski, ale...

Andrzej Macura

publikacja 24.09.2015 13:30

Garść uwag do czytań na XXVI niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Nie zazdrość Bożej łaski, ale... Henryk Przondziono /Foto Gość Nie zazdrość, że przez innych też działa Bóg. Pracy nad prowadzeniem ludzi do Jezusa, jak tych klocków, starczy dla wszystkich...

Na czym polega pójście za Jezusem? Jaki powinien być chrześcijanin? To główne pytanie drugiej części Ewangelii Marka. To z niej pochodzi Ewangelia tej niedzieli i dlatego to właśnie pytanie jest kluczem do wszystkich czytań. Przynoszą nam one kolejne fragmenty większej układanki...

1. Kontekst pierwszego czytania Lb 11,25-29

Pierwsze czytanie XXVI niedzieli zwykłej roku B wzięto z Księgi Liczb. Czyli z opowieści o wędrówce Izraela przez pustynię z Egiptu do Kanaanu. Kontekstem czytanej tego dnia historii z uniesieniem prorockim, w jakie wpadło siedemdziesięciu starszych jest... narzekanie. Izraela, ale w konsekwencji i Mojżesza. Ten pierwszy skarży się na monotonność manny. Chciałby mięsa, ryb czy warzyw. Mojżesz zaś zaczyna mieć tego powoli dość. To znaczy dość bycia pośrednikiem między ludem, który ciągle czegoś chce, a Bogiem, który ciągle wie lepiej. Bardzo odważnie brzmi jego skarga do Boga, kiedy mówi:

„Czemu tak źle się obchodzisz ze sługą swoim, czemu nie darzysz mnie życzliwością i złożyłeś na mnie cały ciężar tego ludu? Czy to ja począłem ten lud w łonie albo ja go zrodziłem, żeś mi powiedział: «Noś go na łonie swoim, jak nosi piastunka dziecię, i zanieś go do ziemi, którą poprzysiągłem dać ich przodkom?» Skądże wezmę mięsa, aby dać temu całemu ludowi? A przecież przeciw mnie podnoszą skargę i wołają: Daj nam mięsa do jedzenia! Nie mogę już sam dłużej udźwignąć troski o ten lud, już mi nazbyt ciąży. Skoro tak ze mną postępujesz, to raczej mnie zabij, jeśli darzysz mnie życzliwością, abym nie patrzył na swoje nieszczęście».

Bóg nie pozostawia tej skargi bez odpowiedzi. Mojżeszowi – o czym słyszymy w pierwszym czytaniu. Daje do pomocy siedemdziesięciu starszych, których obdarza swoim duchem. Lud zaś karmi przepiórkami. Ale też szybko karze lud za owo ciągłe narzekanie bliżej nieokreśloną plagą. Przytoczmy tę opowieść. Tekst czytania pogrubioną czcionką.

I wyszedł Mojżesz, by oznajmić ludowi słowa Pana. Następnie zwołał siedemdziesięciu starszych ludu i ustawił ich wokół namiotu. A Pan zstąpił w obłoku i mówił z nim. Wziął z ducha, który był w nim, i przekazał go owym siedemdziesięciu starszym. A gdy spoczął na nich duch, wpadli w uniesienie prorockie. Nie powtórzyło się to jednak.

Dwóch mężów pozostało w obozie. Jeden nazywał się Eldad, a drugi Medad. Na nich też zstąpił duch, bo należeli do wezwanych, tylko nie przyszli do namiotu. Wpadli więc w obozie w uniesienie prorockie. Przybiegł młodzieniec i doniósł Mojżeszowi: «Eldad i Medad wpadli w obozie w uniesienie prorockie». Jozue, syn Nuna, który od młodości swojej był w służbie Mojżesza, zabrał głos i rzekł: «Mojżeszu, panie mój, zabroń im!» Ale Mojżesz odparł: «Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha!»
Po czym udał się Mojżesz razem ze starszymi z powrotem do obozu.

Podniósł się wiatr zesłany przez Pana i przyniósł od morza przepiórki, i zrzucił na obóz z obu jego stron na dzień drogi, i pokryły ziemię na dwa łokcie wysoko. Ludzie byli na nogach przez cały dzień, przez noc i następny dzień, i zbierali przepiórki. Kto mało zebrał, przyniósł najmniej dziesięć chomerów. I rozłożyli je wokół obozu. Mięso jeszcze było między ich zębami, jeszcze nie przeżute, gdy już zapalił się gniew Pana przeciw ludowi i uderzył go Pan wielką plagą. Dlatego też nazwano to miejsce Kibrot-Hattaawa, bo tam pochowano ludzi, których opanowało pożądanie. Z Kibrot-Hattaawa ruszył lud do Chaserot i tam rozbili obóz.

Jak wyglądało owo „prorockie uniesienie”, w które wpadło owych siedemdziesięciu mężów? Pewnie jakoś podobnie jak dziś. To znaczy wszyscy oni musieli się zachowywać mniej więcej tak, jak uczestnicy modlitw uwielbienia, kiedy wpadają w uniesienie. Może tańczyli, śmiali się, coś mówili, wielbili Boga. Chyba jakoś tak. Na dwie rzeczy koniecznie trzeba jednak zwrócić uwagę.

  • Owo uniesienie prorockie nie zostało dane owym siedemdziesięciu mężom ot tak, dla ich uszczęśliwienia i zadziwienia reszty. To była odpowiedź na skargę Mojżesza, któremu ciążyła już odpowiedzialność za ciągle narzekający lud. Ten dar jest  jakimś znakiem obarczenia siedemdziesięciu odpowiedzialnością. Na czym konkretnie to polegało z tekstu nie wynika, ale o to właśnie chodziło: by Mojżesz nie był w swojej roli tak bardzo samotny. By nie tylko jemu przypadała niewdzięczna rola pośrednika....
  • W kontekście Ewangelii szczególną uwagę zwraca prośba Jozuego, by Mojżesz zabronił Eldadowi i Medadowi prorokować. Odpowiedź Mojżesza, który życzyłby sobie, by kiedyś wszyscy tak prorokowali, trzeba chyba też odczytywać w kontekście owej odpowiedzialności, o której pisałem wcześniej. O co chodzi? Jozue jest „przybocznym” Mojżesza, kimś ważnym. Myśli po ludzku. Chodzi mu o władzę – Mojżesza, poniekąd pewnie i swoją – która jest dla niego powodem do chwały. Mojżesz zazdrosny nie jest. Dla niego ta rola jest ciężarem. Dlatego cieszy się, że oto znajduje pomocników, że już nie sam jest „ustami Boga”. Ma nadzieję, że udzielenie aż siedemdziesięciu Ducha pozwoli na skuteczniejsze prowadzenie ludu w posłuszeństwie wobec zamiarów Boga. Pracy jest tyle, że dla każdego starczy.

Wnioski dla nas nasuwają się same. Bóg nie wybiera dla zaszczytów, ale do służby. Nie ma co zazdrośnie strzec swojej pozycji, a raczej warto podzielić się pracą z innymi powołanymi. Bo człowiek, nawet najwybitniejszy, sam tych ciężarów może nie dać rady unieść. A jak nie daje rady, to zaszczyt może i przez jakiś czas pozostaje, ale przede wszystkim jest przekonanie, że ten powołany jednak źle wypełnia swoja obowiązki....

2. Kontekst drugiego czytania Jk 5,1-6

Drugie czytanie tej niedzieli to kontynuacja lektury listu św. Jakuba. Zawiera, jak pisałem w poprzednich odcinkach, różne adresowane do chrześcijan wskazania. Przebija z nich pewna twardość, surowość. Jakub wyraźnie piętnuje nadużycia, z jakimi się spotkał, w których winni chyba nie widzieli nic złego. I chyba właśnie stąd padają tak mocne słowa.

Fragment użyty jako drugie czytanie dotyczy sprawy bogactwa. Warto jednak przytoczyć też dwie wcześniejsze przestrogi: o oszczerstwie i wyniosłym snuciu planów na przyszłość; planów, które zdaje się nie uwzględniają tego, że niespodzianie może się zdarzyć sytuacja, w której ktoś będzie potrzebował pomocy. Jak zwykle tekst czytania pogrubioną czcionką.

Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego! Kto oczernia brata swego lub sądzi go, uwłacza Prawu i osądza Prawo. Skoro zaś sądzisz Prawo, jesteś nie wykonawcą Prawa, lecz sędzią. Jeden jest Prawodawca i Sędzia, w którego mocy jest zbawić lub potępić. A ty kimże jesteś, byś sądził bliźniego?

Teraz wy, którzy mówicie: «Dziś albo jutro udamy się do tego oto miasta i spędzimy tam rok, będziemy uprawiać handel i osiągniemy zyski»,  wy, którzy nie wiecie nawet, co jutro będzie. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, co się ukazuje na krótko, a potem znika. Zamiast tego powinniście mówić: «Jeżeli Pan zechce, i będziemy żyli, zrobimy to lub owo». Teraz zaś chełpicie się w swej wyniosłości. Każda taka chełpliwość jest przewrotna. Kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy.

Teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby. Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście sprawiedliwego: nie stawia wam oporu.

Wszystko wydaje się jasne. Jakub nie potępia bogactwa jako takiego, ale nadużycia związane z jego zdobywaniem, konkretnie niewypłacenie robotnikom należnej im za pracę wypłaty. A ten „sprawiedliwy, który nie stawia oporu”?

Ciekawie napisano o tym w komentarzu w Biblii Poznańskiej. „Niektórzy chcieli widzieć w nim Chrystusa (...) jednakże kontekst wskazuje na większa liczbę ubogich chrześcijan. Śmierć ich mogła być spowodowana niesprawiedliwymi wyrokami, wydanymi wskutek intryg, przekupstwa i przemocy bogaczy albo pozbawieniem biedaków koniecznych środków do życia, złym traktowaniem, i uciskiem”. Myślę, że faktycznie o szerszą gamę niesprawiedliwości wobec biednych chodziło Jakubowi. Ci biedni nijak nie mogli się przed ta agresją bronić. Nie mieli takiej jak bogaci siły przebicia. Stąd owa wzmianka o niestawiającym oporu sprawiedliwym....

Ogólnie rzecz biorąc jest to potępienie przemocy, jaką bogaci, wykorzystując swoją pozycję, stosują wobec biednych. Dodałbym, że ci bogaci często w ogóle nie chcą widzieć, że kogokolwiek krzywdzą. Uważają, że im się należy, że są lepsi, bardziej zaradni, bardziej pracowici itd itp. Każdego, kto w ten sposób próbuje się usprawiedliwiać powinny jednak postawić do pionu słowa św. Jakuba, jakie wypowiedział tuż przed fragmentem czytanym tej niedzieli: „kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy”. Nawet jeśli człowiekowi wydaje się, ze nikogo nie okradł, pozostaje grzech pławienia się w luksusie, gdy innym brakuje na rzeczy podstawowe.

Prawda że aktualne? Dziś też mamy sporo różnych ludzi w aparacie administracyjnym, w bankowości, przedsiębiorczości, którym wydaje się, że na pensje kilkanaście lub kilkadziesiąt razy przekraczające średnie zarobki pozostałych zwyczajnie sobie zasłużyli. Fachowością, zaradnością, ciężka pracą. Zwłaszcza to ostatnie łatwo zakwestionować. No bo o ile więcej może zrobić dyrektor od sprzątaczki, skoro w najlepszym razie pracuje tylko dwa razy dłużej od niej? Doba dla wszystkich ma tylko 24 godziny...

3. Kontekst Ewangelii  Mk 9,38-43.45.47-48

Droga ucznia Jezusa – to temat drugiej części Ewangelii Marka, z której pochodzi czytany tej niedzieli fragment. Rozpoczął się wyznaniem Piotra w Cezarei Filipowej: „Ty jesteś Mesjasz”. Ale po tym wyznaniu Jego wielkiej godności Jezus natychmiast zaczął mówić o krzyżu. A Piotra, który twierdził, że nic złego go nie spotka, zganił ostrymi słowami. I przypomniał, że Jego i Jego uczniów drogą jest krzyż. Potem wprawdzie było jeszcze przemienienie, później uzdrowienie epileptyka, ale zaraz potem znów zapowiedź męki. I przypomnienie: na drodze ucznia Jezusa wielkość jest czymś zupełnie innym, niż to, co za wielkość uważa się w tym świecie. Pierwszy jest ten, kto jest ostatni, kto wybiera drogę służby. Teraz, w dalszej części Markowego dzieła, czas na kolejne wskazania.

Przytoczmy treść owych kolejnych rozmów Jezusa z uczniami. Dodając jeszcze dwa wiersze, dalszy ciąg wypowiedzi Jezusa. Zaniepokojonych dlaczego opuszczono w czytaniu wiersze 44 i 46 spieszę poinformować, że to nie żaden spisek. W niektórych rękopisach i jeden i drugi zawiera frazę z wiersza 48: „gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”. Ale bibliści oceniają, że to późniejsze wstawki, że chodziło o upodobnienie do siebie tych fragmentów.  Nie ma tu żadnego spisku...

Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.


Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony. Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!».

4. Warte zauważenia

Droga ucznia... Jezus uzupełnia swoje nauczanie o kolejne elementy.

  • Najpierw scena  najmocniej kojarząca się z opowieścią pierwszego czytania: nie zabraniać działać temu, który działa w imię Jezusa, choć nie należy do grona  uczniów.... Tu chyba chodzi o to, by nie strzec zazdrośnie swojej władzy, swoich prerogatyw. Każdy, kto włącza się w dzieło uczniów – czy to przez wyrzucanie złych duchów czy tylko przez podanie kubka wody – u Boga swojej nagrody nie straci. A pracy jest tyle, że każdy współpracownik się liczy... To chyba jakieś ostrzeżenie przed ekskluzywizmem; tak zazdrosnym koncentrowaniu się na strzeżeniu swojej  pozycji, że traci się z oczu cel tego wszystkiego: działanie dla sprawy Jezusa.
     
  • Nie być dla nikogo powodem do grzechu... Czyli nie zgorszyć, w sensie uczynienia człowieka gorszym oczywiście, nie w sensie wywołania oburzenia...  Kim jest ten mały, który wierzy, a dla którego chrześcijanin nie ma być powodem do grzechu? Niekoniecznie chodzi o dzieci, choć one nie są z tego zakresu wykluczone. Raczej o chrześcijan słabiej wykształconych czy mniej inteligentnych, o ludzi w społeczeństwie bez większego znaczenia, prostych. Ogólnie tych, którzy uważani są za niżej stojących od tego, kto jest owym powodem do grzechu. To poważne ostrzeżenie dla wszystkich zwierzchników, ale i rodziców....
     
  • Stanowczo odrzucać to, co do grzechu prowadzi... Oczywiście nie chodzi ani o odcięcie ręki czy nogi ani o wyłupienie oczu. To hiperbola mająca pokazać jak stanowczo powinien uczeń Jezusa odcinać się od wszystkiego, co go prowadzi do grzechu. Zaznaczmy: to co dla jednego jest okazją do grzechu wcale nie musi nią być dla drugiego. Nie chodzi o to, by teraz pouczać innych, ale by każdy spojrzał na siebie, by zobaczyć co właśnie mnie prowadzi do grzechu...
     
  • Każdy ogniem będzie posolony... To zapowiedź sądu. Każdy będzie musiał zdać sprawę ze swojego postępowania. Jeśli nie wypadnie dobrze – piekło. Tak, to jeden z tych tekstów, w którym Jezus wyraźnie mówi, że człowiek może zostać potępiony; „być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”.
     
  • Miejcie sól sobie... Czyli? Nie bądźcie mdli. Nie bądźcie chrześcijanami byle jakimi, mało wyrazistymi. Chrześcijanin nie może pertraktować ze złem, palić diabłu ogarki. Musi – jak to wyrażono w hiperboli o odcinaniu kończyn i wyłupianiu oczu – radykalnie unikać tego, co złe. I zachowywać pokój z braćmi...

5. W praktyce

Droga ucznia Jezusa polega na tym, by kierować się wskazaniami, które daje nam Chrystus. Między innymi tymi, o których mowa w Ewangelii tej niedzieli. Właściwie nie trzeba tu chyba dodatkowych wyjaśnień, ale może parę drobiazgów, pokazujących jak aktualne są poruszone przez Jezusa problemy i dziś...

  • Chrześcijaninie w Kościele, nie strzeż zazdrośnie swoich prerogatyw...  Proszę zwrócić uwagę, że mamy dziś w Kościele dziwną sytuację z głoszeniem Ewangelii. Żeby się ustrzec błędów przekazaliśmy tę sprawę specjalistom – biskupom, kapłanom, katechetom. I dobrze, mamy jaką taką pewność zachowania czystego przekazu wiary.  Tym jednak sposobem ogromna rzesza  chrześcijan czuje się zwolniona z obowiązku przekazywania Ewangelii. Nie z lenistwa nawet. Z przekonania, że inni, specjaliści zrobią to lepiej.... I mówią tak już nawet rodzice, którzy na innych przerzucają obowiązek nauczenia wiary swoich dzieci. Nie sądzę, by wiele dały apele do świeckich, by w to dzieło głoszenia Ewangelii się włączyli. Najpierw musi być zgoda. Zgoda na to, że faktycznie mogą to robić i nie są żadnymi uzurpatorami...
     
  • Chrześcijaninie w Kościele, nie strzeż zazdrośnie swoich prerogatyw...  To też chyba kwestia naszego spojrzenia na inne chrześcijańskie wyznania. Musimy chyba z pokorą przyznać, że ci, którzy nie idą z nami niekoniecznie są zaraz naszymi wrogami. Wśród nich też może działać Boża łaska. I jeśli z nimi w czymś współpracujemy, czegoś się od nich uczymy, to nie jest to zaraz zdrada Chrystusa i Kościoła...
     
  • Stanowczo odrzucać to, co do grzechu prowadzi... Ciekawym byłoby, gdyby przeprowadzić badania co polscy katolicy uważają za grzech, a co nie. Tak, wiem, takie badania bywają przeprowadzane. Tylko że chyba ciągle obracamy się w kręgu jedynie części zła, części grzechów. Jest też zło, na które istnieje swoiste przyzwolenie. Np. tyrania szefów w pracy, złe odnoszenie się do tych, „którzy zasłużyli”, nieuczciwości związane ze sprzedażą samochodów... Przyzwolenie społeczne na pewne zachowania, nie traktowanie takich czynów w kategoriach grzechu powoduje, że wytwarzają się „struktury zła”; nawet ten, kto widzi owo zło nie jest w stanie sensownie się mu przeciwstawić, bo byłby dziwakiem skazanym na rolę popychadła. Może jednak, skoro te struktury są powodem do grzechu, powinniśmy starać się radykalnie je zmieniać? Nie godzić się, że jest jak jest i trzeba na to zło przymknąć oko, bo nie jest znowu aż tak wielkie? Pójść na przekór społecznym przyzwyczajeniom?
     
  • Bądź chrześcijaninem wyrazistym... Ta wyrazistość to niekoniecznie tylko chodzenie do Kościoła, poszczenie w piątek i bogobojne życie z jedną żoną/mężem bez nadużyć w sferze seksualnej. Być chrześcijaninem wyrazistym, to kierowanie się w każdej sytuacji tym, co na moim miejscu zrobiłby Chrystus. Także w kwestii uchodźców, podejścia do wrogów Kościoła, także w kwestii korzystania z różnych społecznych przywilejów (to niesprawiedliwość), także w kwestii postępowania  w miejscu pracy i – w przypadku różnych managerów – ustalania dla siebie wysokości pensji,  w wykorzystywaniu ludzkiej naiwności w sprawach finansowych, stosunku do innych użytkowników drogi itd. itp.